Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Zaparcia

W wyborach parlamentarnych w 2001 roku, pod nazwą „Liga Polskich Rodzin”, do Sejmu weszły osoby z różnych ugrupowań prawicy. Rodziło to nadzieję na jedność i na premię za nią w następnych rankingach. Pierwsze symptomy „prawicowego standardu” objawić miały się jednak bardzo szybko - najpierw ROP Jana Olszewskiego, potem RKN Antoniego Maciarewicza i PP Jana Łopuszańskiego, poseł Gabriel Janowski, w końcu Dom Ojczysty, uznały się za zbyt skrępowanych lojalnością wobec Ligi i interesów wyborców tamże realizowanych.

Pomysły formułowane pod nazwą „szerokiego frontu” i „jedności”, miały, być może, zmienić układ sił w kierownictwie LPR i uczynić go AWS-bis. Z przerabianym skutkiem?... Jeżeli waśnie i zapędy personalne będą nadal wiodące, marnie to rokuje na strategiczną jedność, ponieważ każdy ze znanych polityków będzie siebie widział na czele: a to z racji zasług przeszłości, a to z najsłuszniejszego pomysłu na wizję przyszłość – motywy przywództwa ambitnych jednostek są niewyczerpywalne.

Klinicznym wręcz obrazem tego schorzenia są ostatnie dyskusje - wybierać czy nie wybierać przedstawicieli prawej strony do Parlamentu Unii Europejskiej? Dzięki otwartości o.o. Redemptorystów, w telewizji Trwam i w Radio Maryja zasiedli przedstawiciele przeciwstawnych opcji, aby podjąć próbę uargumentowania stanowisk. Racje „za”, wykładane przez posłów Marka Kotlinowskiego i Bogdana Pęka z LPR, prof. Mirosława Piotrowskiego - specjalisty od sprawa niemieckich z KUL, oraz red. Piotr Wesołowskiego znającego Brukselę od podszewki, równie biegłego prof. Ryszarda Bendera, oraz innych słuchaczy w telefonicznych łączeniach, trafiały na ścianę nie do przebycia. Również dla o. Dyrektora, który dzwoniąc do studia dwukrotnie,  nawoływał - raz delikatnie, drugi już bardzo czytelnie - do jedności i nie oddawania pola przeciwnikom. Oni nie mają wahań, do wyborów pójdą i swoich wysłanników ulokują w Brukseli i Strasburgu ( tak jak umocowali Danutę Huebner w Komisji Europejskiej ), krzepiąc ugrupowania lewacko-libertyńskie, przeciwne życiu, sensownemu ładowi moralnemu, tradycji, suwerenności.

Wywody „przeciw” p. Gertrudy Szumskiej, emocjonalne, i równie trafne jak ongiś wybór p. Bohdana Kopczyńskiego do głośnej speckomisji, są o tyle warte odnotowania, iż za masą słów, również przywołujących Dekalog nie szła chociażby refleksja nad głosem pasterzy naszego Kościoła ( w tym JE abp. Józefa Michalika, którego chyba nawet poseł Szumska nie podejrzewa o działania antynarodowe?...), czy Jana Pawła II („od Unii Lubelskiej do Europejskiej”), wzywającego rodaków do wysiłku na rzecz chrześcijańskiej Europy ojczyzn i suwerennych państw. Bardziej wart refleksji mógłby być idealistyczny postulat posła Antoniego Maciarewicza, gdyby nie osłabiał go nadmierną ekspresją, wycieczkami ad personam, w tym na p. Ryszarda Bendera, już po zakończeniu wypowiedzi telefonicznej i rozłączeniu się przez Profesora. Zabrakło natomiast rozwinięcia wizji zdarzeń, po przyjęciu postulowanej przez szefa RKN opcji nie wystawiania kandydatów i bojkotu wyborów. Bierność? Powstanie? Zaklęśniecie w oczekiwaniu na cud, na wyrok Trybunału Konstytucyjnego unieważniającego całą akcesję?... Już nawet prof. od fizyki p. Rafał Broda i historyk p. prof. Jerzy R. Nowak nie byli tak jednoznacznie przeciwni wyborom. Nie mówiąc o pośle Janie Łopuszańskim, wyraźnie skłonnym do kompromisu.

Debata, zapewne nie ostatnia, wykazała, iż nie można uciekać od rzeczywistości i udawać, że nie jesteśmy faktycznie w UE. Nie jest łączeniem rozbijanie. Nie jest „starą, dobrą szkołą wychowania” spotwarzanie przeciwników w dyskusji („szczury uciekające do parlamentu UE”). Tak, jak nie jest „całą prawdą i tylko prawdą” uwaga, iż niekoniecznie trzeba wchodzić do mafii, aby z nią walczyć – takie stwierdzenie też padło. Jak pokazuje praktyka, najskuteczniejsze efekty przynosi praca operacyjna - czyli penetracja - czy to się komuś podoba czy nie. Tego nie da się załatwić jeno „studiując prasę” - to był jeden z argumentów „przeciw”.

Studiować trzeba. Ufać i modlić się bezwzględnie należy. Ale przecież: „Ora et labora”! Wciąż. I wszędzie.

Krzysztof Nagrodzi

Publikacja: N. Myśl Polska nr 22 z 30 05 2004r.

Copyright © 2018. All Rights Reserved.