Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Niefortunne kroki, pospieszne oceny

Jasna Góra. 30 październik 2001r. Spotkanie z prasą po zakończeniu 315. Konferencji Episkopatu Polski. Na pytania dziennikarzy w sprawie integracji z Unią Europejska odpowiadał m.in. abp Henryk Muszyński. Stwierdził, że Kościół wspiera działania jednoczące Europę. „Wspiera” nie oznacza: „wspiera bez zastrzeżeń”.

Czyni to jedynie w zakresie swoich kompetencji moralnych i duchowych.
Zaznaczył też, że UE jest w znacznej części laicka i zsekularyzowana i „że nie zawsze zabezpiecza prawa osób wierzących. Unia jest jednak otwarta – zauważył abp Muszyński z nadzieją – otwarta na to, co może do niej wnieść Polska”. (Zob. Duszpasterskie wyzwania Kościoła. Nasz Dziennik 281/01; Polskie rolnictwo a Unia Europejska. Niedziela 49/01, s. 8).

Papież, na którego tak często wskazują euroentuzjaści, konsekwentnie wskazuje na pryncypia: „Słowo ojczyzna posiada dla nas takie znaczenie pojęciowe i uczuciowe zarazem, którego, zdaje się, nie znają inne narody Europy i świata”, „Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie – to równocześnie nie sposób rozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie, którą jest naród. Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednak wspólnota szczególna, najbliżej związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka” / za: J.R. Nowak - Słowa barwne i skrzydlate. Warszawa 2001/. Można pytać: Czyż potrzeba państwa, aby naród istniał i rozwijał się? Można snuć rozważania, czy przetrwa naród pozbawiony lepiszcza, jakim jest jego kultura, wiara, gdy zdemoluj się jego dom –państwo. Można próbować zagłuszać wątpliwości chóralnym śpiewem i neutralizować lęk żarcikami. Można. Tylko to nie jest uczciwe.

Kardynał Stefan Wyszyński uczył: „Nie wolno wchodzić w takie układy i przyjmować takich zamówień międzynarodowych, które byłyby krzywdą dla kultury narodowej i suwerenności gospodarczej”. „ W Polsce trzeba bronić spraw własnej ojczyzny, a nie obcych zamówień”.
A może sięgniemy do wypowiedzi innych osobistości, którym nie można zarzucić „ksenofobię, nacjonalizm i zaściankowość”. Chociażby tej - profesora Ludwika Hirszfelda: „W ojczyźnie ma się i przeszłość i przyszłość. W obczyźnie tylko teraźniejszość”; czy Pawła Hertza: „Naszym obowiązkiem jest być polonocentrycznymi, po prostu dlatego, że nie możemy być innocentryczni (...)”./Myśli... op.cit. s.44 i 50/

I najświeższe słowa Jana Pawła II. „Trzeba jednak, aby Polska zaistniała w strukturach europejskich jako państwo (podkr. N.K.), które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, swoją niezbywalną tradycję historyczną związaną od zarania dziejów z chrześcijaństwem. Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska nie może się wyzbyć stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej. Rzeczpospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków. W obronie tych wartości (podkr. N.K) Kościół pragnie być partnerem i sojusznikiem rządzących naszym krajem. ( „Audiencja dla nowej ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej”, Niedziela 50/01, s. 4).
 
Nie wolno traktować wyrazami ze słownika pogardy, nietolerancji, pychy, lękających się poganiejącego i obrastającego antywartościami kształtu brukselskiego procesu. Trzeba jednak również kontrolować własne, naturalne, lęki przed nieznanym. Łatwo bowiem przepoczwarzają się w agresję, przysłaniającą oczy na odwieczną misję Kościoła. Wiara i nakaz wierności jej każe iść po krańce świata by nieść Dobrą Nowinę. Niewątpliwie zasadna jest wątpliwość, czy ewangelizowanie wymaga wejścia w unijne struktury i ew. podporządkowywanie się jej wszystkim prawom. Tak samo jak obawa, iż pozostawanie na zewnątrz tym bardziej zamknie możliwości przeciwdziałania karleniu „europejczyka” do rozmiaru łatwo sterowalnego hominida. Szukającego szczęścia w wirtualnej rzeczywistości budowanej przez „inżynierów dusz” – czeladników odwiecznego zła.

Porozmawiajmy o konkretach. Takich chociażby jak konieczność dostosowania i podporządkowania unijnym strukturom, unijnemu prawodawstwu, unijnemu –spójrzmy prawdzie w oczy – dyktatowi. Nie zawsze sprzyjającemu – delikatnie mówiąc - naszej gospodarce (rolnictwo!!), naszej kulturze, i co najważniejsze - autentycznej wolności: świadomości i woli. Czy Unia pomoże wyzdrowieć naszej schorowanej polskości? Czy potrafimy uleczyć się sami? A jeżeli tak, to dlaczego trwa – zda się chroniczna - anemia sumień i rozumu?
To pytania, które nie da się zbyć emocjonalnymi okrzykami o „dzikich zwierzętach”, zsyłaniem wątpiących pustosłowiem „poza obszar cywilizowanej polityki” czy z kolei dokładanie bez pojęcia „Kościołowi” szablonami wziętymi z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych - czasu agresywniejącego prymitywnego ateizmu. Tu trzeba uczciwego dialogu. Przyzwoitego i głębokiego na miarę historycznego wyzwania. I odpowiedzialności najważniejszej – przed Stwórcą. Bez złudzeń.

Koniunktury gospodarcze zmieniają się. Przeróżne mody przypływają i odpływają. Natomiast zniszczenie podstaw naszego łacińskiego dziedzictwa obali gmach cywilizacji budowanej z mozołem przez wieki. Zgoda, trzeba wielkiej odwagi chrześcijanina w misji. Ale i wielkiej rozwagi co do sposobów jej urzeczywistniania.

Publikacja: N. Myśl Polska nr 3 z 20 01 2002r.

Copyright © 2018. All Rights Reserved.