Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Czas reprywatyzacji

Pragnienie posiadania toczy ludzkość nie od wczoraj. Już w raju pierwsi rodzice ulegli podszeptowi Zła, wzniecającemu pragnienie niczym nie krępowanej wolności i zawłaszczenia atrybutów, przed którymi ostrzegał ich Stwórca. Pasja gromadzenia stała się jedną z najbardziej wyrazistych cech homo sapiens. Od raczkującego maleństwa po wiek sędziwy. Od gromadzenia rzeczy– coraz więcej rzeczy, - do władzy nad innymi. Na szczęście, również wiedzy.

Jest to naturalny proces – w końcu własność i hierarchia nie jest niczym zdrożnym – i niegroźny - jeżeli nie zostanie zdeformowany. Jeśli nie zostanie zatrzymany w rozwoju. Skoro nie zostaną zachwiane proporcje. Proporcje pomiędzy „brać” a „dawać”; „mieć” a „być”.

Człowiek wzrastając w naturalnym, zdrowym otoczeniu coraz bardziej dostrzega owe odniesienia. Zaczyna stosować je w życiu. I uświadamiać, jak bardzo dawanie jest konieczne i korzystne dla „brania”. Staje się istotą społeczną, starającą działać roztropnie dla wspólnego dobra. Bywa jednak, że proces dojrzewania z różnych przyczyn zostaje spaczony, zamknięty na poziomie prymitywnych bodźców emitowanych przez infantylne ego. Wtedy świat i definicje szczęścia zostają zredukowane do regenerowanych atrybutów witalności i pozorów budowania wolności. W istocie będących mieszanką sentymentów, mrzonek i dogmatów, w dodatku - dla dodania animuszu - nazywanych realistycznym, a nawet naukowym podejściem do rzeczywistości. Etap ten określmy – za klasykiem – młodzieńczą chorobą lewicowości. Przy czym dajmy miano „lewicowości” wszystkiemu, co nie jest prawością. Tej zaś szukajmy w gmachu budowanym - w myśli, mowie i uczynku - na potężnym fundamencie zasad danych rasie ludzkiej w Dekalogu. Bowiem czy ktoś potrafił wskazać i uzasadnić lepszy, w niezliczonym ciągu ponawianych prób? (Bo przecież nie prof. P. Singer w wersetach swego morderczego Pentalogu....) „ Materialiści nie zaszkodzili sprawom Boskim; ale zaszkodzili sprawom doczesnym, jeśli jest to dla nich jakąś pociechą. Tytani nie wdarli się do nieba; spustoszyli świat” zauważył słusznie Gilbert Keith Chesterton. Jaką cenę płaci ludzkość za „uwolnienie się” od bezpośredniej Boskiej opieki wiemy aż nadto dobrze, doświadczając burz tego świata - jak pokolenia przed nami, i jak doznawać przyjdzie następnym.

Przedefiniowywano, interpretowano, „cywilizowano” uwierające wskazania, próbowano zmieniać rzeczywistość dotknąwszy ledwie jej rąbka, aby wreszcie wszelkie zło wypatrzyć w Kościele i w religii – „opium dla mas” – jak wydumał, po pierwszych młodzieńczych satanistycznych uniesieniach, dojrzały już Marks. Kończyło się zaś przeważnie tym, że: „ Ludzie, którzy zaczęli zwalczać Kościół w imię wolności i człowieka, odrzucają w końcu wolność i człowieka, byleby tylko walczyć z Kościołem.” (G. K. Chesterton )

 Historia rejestrowała demokracje i tyranie. Wzrastały i upadały ogromne imperialne mocarstwa i maleńkie księstewka. Eksperymentowały ochlokracje, plutokracje i antyteistyczne totalitaryzmy. Sadowiły się rządy oświecone i rządy ciemniaków. We wszystkich – dla asekuracji powiedzmy – prawie wszystkich - chodziło o posiadanie: Ziemi. Warowni (teraz się mówi nieruchomości). Skarbów (teraz się mówi kapitału). Wiernych, a przynajmniej posłusznych, poddanych (teraz się mówi świadomych obywateli). Oraz Racji i Mocy! Twierdzono, że moc ową daje mądrość ludu. I odwrotnie – wszechpotęga wypływać miała z upaństwowienia rozumu i poddanie go geniuszowi ubóstwionego władcy.

To, czego doświadczamy obecnie, jest wyłącznie jednym z wariantów konfiskaty wolności. Zawłaszczenia najgroźniejszego – sięgającego umysłu, wiedzy, intelektu, sumienia, woli, wreszcie duszy człowieka. Zmieniającego niepowtarzalną, wolną jednostkę w element statystyczny masy ludzkiej, siły roboczej lub populacji poprodukcyjnej. Przydatnej czasowo, lub podlegającej eliminowaniu. Zmasowany nacisk impulsów informacyjnych (wszystko jest informacją) wysyłanych przez niby- niezależne, zróżnicowane i otwarte publikatory – otwarte na zamówienia dysponentów; przez niby- urozmaiconą twórczość „artystyczną” - będącą często patologicznym, wulgarnym, zapisem pustki, i przerostu ambicji nad możliwościami; przez niby-tolerancyjne, koncesjonowane mgliste elity – skoncentrowane na wyczuwaniu prądów wznoszących, zwalczające bezpardonowo prawdziwie alternatywne poglądy; wszystko to - wraz z naciskiem ekonomicznym oraz skierowaniem uwagi na najprostsze, stymulowane instynktami, uciechy - ma ukształtować „małowolnego” człowieka Nowej Ery. Człowieka czy robota?... Regres człowieczeństwa, to logiczna konsekwencja ogłupienia i zniewolenia jednostki. Mówi się – Cóż robić? Takie czasy... „Zawsze łatwo jest pozwolić, by doszły do głosu czasy, w których się żyje; trudno nie dopuścić do tego, by samemu utracić głos.”(G. K. Chesterton )
Prawdziwa idea służąca człowiekowi rodzi się i rozwija jedynie w umysłach naprawdę wolnych ludzi. Ona i tylko ona może być budulcem następnych pięter cywilizacji życia. Alternatywą jest piekło kultury śmierci. I cóż z tego, że ktoś, kiedyś- być może - będzie miał szansę na tragizowanie: „Ludzie ludziom zgotowali taki los.” To już było...

W czasach hałaśliwych haseł reprywatyzacyjnych, trzeba z całą mocą walczyć o prywatyzację najważniejszą –umysłów. Czy nie stać nas na powszechne sięgnięcie po zagrabianą własność: Po wiedzę? Po prawdę? Po mądrość? (Prawda to zgodność rzeczy z jej pojmowaniem, a mądrość- według arystotelesowskiej wykładni - to poznanie w świetle najgłębszych przyczyn.) Czy nie czas na reprywatyzację intelektu i woli? Na autentyczny dialog wolnych członków rodziny ludzkiej, społeczeństw, narodów? Na oczyszczenie z propagandowo – indoktrynacyjnych śmieci? Podjęcie ciągłego wysiłku zmiany proporcji rozgorączkowanego „jak”, z fundamentalnym  - „dlaczego” ?

Publikacja: Niedziela nr 10 z 10 03 2002r. (bez pewnych fragmentów - objętość)

Copyright © 2018. All Rights Reserved.