Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Demokratyczne państwo prawa (1)

Homo sapiens to człowiek poszukujący. Tym razem spróbujmy odnaleźć sensu słów jak w tytule. Aktualny sens. - Demokracja? To proste: „1. <<współuczestnictwo wszystkich w podejmowaniu decyzji, podporządkowanie się woli większości, poszanowanie praw innych ludzi << 2. << ustrój polityczny państwa, w którym rządzą wybrani w głosowaniu przedstawiciele większości i w którym przyznaje się wszystkim obywatelom swobody i prawa polityczne zapewniające im udział w sprawowaniu władzy; także państwo o takim ustroju<<.....”. (Mały Słownik Języka Polskiego PWN 1997. Chyba jeszcze aktualny?...)

Cóż czyni lud, aby sprawować władzę? Lud liczny i pracowity na ciągłe radzenie nie ma ani czasu ani możliwości. Lud wybiera więc swoich przedstawicieli - najmądrzejszych, najrzetelniejszych, najsprawniejszych, aby ci zorganizowali struktury ułatwiające, uszlachetniające życie ludu - ku pożytkowi wspólnemu. I ci najlepsi z najlepszych - elita - organizują zmyślnie owe struktury, oraz dopilnowują sprawnego ich funkcjonowania. Ustanawiają - w imieniu ludu naturalnie - słuszne prawa, powołują ministrów (minister – z łac. -sługa, pomocnik, wykonawca) do bieżącego administrowania organizacją; prokuratorów do samodzielnego i rozsądnego wypatrywania zagrożeń czyhających na społeczność; policję i wojsko do pilnego stróżowania ładu wewnętrznego i broniących od niecnych (bywa) zakusów sąsiadów; sędziów - uczonych, roztropnych i uczciwych dla rozstrzygania spraw spornych, których przecie uniknąć się na tym padole nie da. Następnie lud ustala składkę na materialne zabezpieczenie owego organizowania i funkcjonowania. Ta składka nazywa się podatkiem. A organizacja - państwem (z pomniejszymi strukturami, które trzeba stworzyć dla dobra organizacji).

Kiedy lud ustanowi i uruchomi system, może żyć długo, spokojnie i szczęśliwie... No, może w miarę długo, w miarę spokojnie i w miarę szczęśliwie, bowiem na lud, a szczególnie na jego przedstawicieli czyhają liczne zarazy. Najgroźniejszymi i najpowszechniejszymi schorzeniami bywają: gorączka kasowa oraz zakażenie jadowitą bakterią niekompetencji ukrytej (w działaniu dla dobra wspólnego) - radisa occulta.  Bakcyl ten, w swoim perfidnym toczeniu organizmu, paskudnie zmienia, deformuje zarażone oblicza. Trzeba tedy nakładać wymyślne charakteryzacje, a nawet maski. Historia technologii wytwarzania i noszenia masek, to temat na solidne opracowanie naukowe; my zajmiemy się najmodniejszą w ostatnich sezonach, zwaną: „państwo prawa”, i będącą atrakcją wielu światowych wystaw.

                                                                   ***
-Jak to!? Nie wiesz, co to jest państwo prawa? – Zdziwiła się znajoma  magister od kodeksów, a profesor mianowany (do czegoś tam), nawet raczył się towarzysko obrazić za zadawanie prymitywnych zagadek. -Przecież to proste: państwo prawa ustanawia i dokładnie realizuje ustawodawstwo. I takie państwo jest w porządku. O takim marzymy.
-Wszystko jedno, jakie normy prawne?
-Dziecinada! Oczywiście dobre!

- A co znaczy - „dobre”? Jak oceniamy, czym mierzymy jego jakość, przydatność dla budowania ładu społecznego, stwarzania warunków rozwoju i wzrostu intelektualnego, duchowego, również materialnego?...Chroniącego wolność i godność człowieka, ale również interes zbiorowości, w której żyje i rozwija się owa jednostka – rodziny, społeczności, społeczeństwa, narodu?
-Daj spokój, od tego są specjaliści, niech ONI główkują żeby nam się dobrze działo! A ty nie filozofuj, nie nudź, jeno polej! Chluśniem, bo uśniem!
-Tak, mniej więcej toczą się „nocne rodaków rozmowy”, kiedy inteligenckie ambicje wyprzedzają znacznie, zamulony papką codzienności intelekt. I zmieniony w kalkulator umysł. Oczywiście nie zawsze. Często. Za często, jak na naród z tysiącletnią tradycją budowania cywilizacji łacińskiej. I aspiracjami. Do czego?...

                                                                   ***

 A „ONI” rzeczywiście główkują. Nie można powiedzieć. Odkryto zatem- czy za starym mistrzem Platonem, czy też z późniejszych bryków, nie ma w istocie znaczenia- że najlepiej jest dla ludu, kiedy ten nie przeszkadza elicie w ustanawianiu doskonałego ładu. Ale jakże ma nie przeszkadzać, skoro jest tak wieloraki; tak różnie myśli, czuje, postrzega, rozumie, reaguje...No i zawsze znajdzie się ktoś- jakiś burzyciel- kto spróbuje kontestować postępowe działania. Taki nietolerancyjny, aspołeczny warchoł. Zatem powoli, systematycznie trzeba budować silne państwo prawa. I przystosowywać lud do uzgodnień w temacie zmian na lepsze. ...Konsensus społeczny. - Ładnie to brzmi, nieprawdaż? Uzgadniamy bez wojen, bez obozów koncentracyjnych, bez bicia, co jest słuszne. Przeważnie bez wojen, więzień i przymusu...
                                                                  ***

>Konsensus<... Dekalog – fundament godnego życia przekazany Żydom przez Jahwe, a następnie wypełniony przez Jezusa Chrystusa chrześcijanom - jest trudny. Kontrowersyjny. I nietolerancyjny. ( > Nie będziesz miał cudzych bogów< /.../> Nie będziesz oddawał im pokłonów<...) Zatem trzeba uzgadniać, w duchu braterstwa, konstrukcje nowatorskich podwalin Nowej Ery.
Przede wszystkim ustalamy, iż nie jesteśmy czymś wyjątkowym we wszechświecie. Jesteśmy po prostu takim a nie innym elementem (i etapem?) ewolucji. Zwyczajnie: Z niczego- do materii. Z materii nieożywionej – do prostych form życia. Od pantofelka i eugleny- do babci szympansicy. Ewolucja. Dogmat znosi nieprawdopodobieństwa. Konsensus jest dowodem. A my elementem przyrody. Trzeba jeno wystarczająco długo, uparcie, z odpowiednimi draperiami plastycznymi –a cóż to w dobie komputerowych światów-powtarzać, powtarzać, powtarzać... I już zamiast Boga – mamy Ojca – Kosmos i Matkę Gaję- Ziemię, której winniśmy cześć. I podporządkowanie. Już nie antropocentryzm a holizm. Człowiek nie znajduje się już dłużej w centrum świata. Niektórzy bardziej odważni myśliciele posunęli się nawet do twierdzenia, iż prawa silnego zwierzęcia stoją ponad prawem słabego człowieka.(Zob. np. pomysły  Peter Singera, Przewodnik po etyce, Warszawa, Książka i Wiedza: 1998, za: Michel Schooyans – Ukryte oblicze ONZ /La face cache`e de l`ONU/, Fayard 2000, WWSKSiM Toruń 2002)

Kiedy połączył nas dogmat materialistyczny o tacie neandertalczyku z Piltdown,- wyewoluowanym z nicości metodą to leniwego przystosowywania, to gwałtownymi skokami, w fantastycznie nieprawdopodobnym procesie (zob. np. P. E. Johnson – Sąd nad Darwinem /Darwin on Trial/, Vocatio 1997, Warszawa; J.W.G. Johnson- Na bezdrożach teorii ewolucji /The crumbling theory of evolucion/, Michalineum, Warszawa 1989)- zatem możemy zająć się następnymi uzgodnieniami. Chociażby tym, powtórzonym niedawno przez rozkosznego, coś około czterdzieści kilka lat liczącego podlotka płci żeńskiej, twierdzącego, iż tylko kłamstwo jest ciekawe.
                                                                  ***
Udowodnienie brawurowej tezy o wyższości kłamstwa nad prawdą jest szalenie trudne. Chociażby z tego powodu, iż gdyby nie fascynacja odkrywaniem prawdy, życie - bez samochodu, radia, telewizora, telefonu, domku z bieżącą wodą, bez antybiotyków i wielu innych materialnych atrybutów odkryć- byłoby fatalnie „zacofane”. Zatem uzgadniamy, że prawda jest jednak ciekawa; tyle tylko, że każdy może mieć swoją. Nawet maleńką, ale własną. I plastyczną. Przy usilnych staraniach-można nadąć ją nawet do rozmiarów prawdy powszechnej. To zależy ile tchu w piersi. A także dojścia do mediów. I już kłamstwo przestaje być kłamstwem, stając się jeno etapem negocjacji, w uzgadnianiu „prawdy”... I tylko malkontenci ostrzegają: „U podstaw nowej koncepcji praw człowieka leży idea zredukowania człowieka. Powszechnie panujący dziś nadzwyczaj liberalny klimat prowadzi do paroksyzmu indywidualizmu. Jesteśmy obecnie świadkami rewolucji antropologicznej: człowiek nie jest już bytem otwartym na drugiego i na transcendencje: jest jednostką >skazaną< na wybór własnych prawd, własnej etyki; stanowi on połączenie siły, korzyści i przyjemności. Ta na wskroś materialistyczna koncepcja pociąga za sobą czysto empirystyczną koncepcję wartości. Nie ma tutaj miejsca dla obiektywnych norm moralnych wspólnych dla wszystkich ludzi; nie znajdziemy tutaj wartości, które niejako narzucają się człowiekowi, ponieważ same są przez niego pożądane. Nie ma w nich również mowy np. o pochyleniu się nad godnością każdego człowieka, bez względu na to, kim on by nie był. Nowe wartości, które Gerard Francois-Dumond określił mianem >wypaczonych wartości< stanowią wynik utylitarystycznego rachunku, ustalony w oparciu o konsensus. Wypaczone wartości wyrażają się poprzez częstotliwość dokonywanych przez jednostki wyborów. Ostatecznie za wartość uznaje się wszystko to, co przynosi jednostkom przyjemność. Tymczasem wartości /takie/ mogą przyczynić się jedynie do pogłębienia podziałów międzyludzkich, gdyż na zasadzie naśladowania będę pożądał tego, czego pożąda drugi człowiek. Na dłuższą metę powyższa koncepcja wartości nie tylko doprowadzi do rozkładu tkanki społecznej, ale równolegle stanowi zapowiedź nowego barbarzyństwa.” (M. Schooyans-Ukryte oblicze...op. cit.)
                                                          
Publikacja: N. Myśl Polska nr 41 z 12 10 2003r.
                                                           

Copyright © 2018. All Rights Reserved.

Konsola diagnostyczna Joomla!

Sesja

Informacje o wydajności

Użycie pamięci

Zapytania do bazy danych