Ateizm czy antyteizm? /2/ Z listów do Kolegów i znajomych
Zapytałeś mnie (chyba podchwytliwie...) czym różnią się te dwa pojęcia?...
- No, nie Kolego - nie wierzę, żeby nie było tu właśnie owej "podchwytliwości...
- W naszym wieku?...
Ale niech będzie-spełnię-jak potrafię - Twoje oczekiwanie na odpowiedź
(chociaż nieco wkurzony, bowiem widać, iż nie czytasz moich tekstów...systematycznie. Wszak już o tym pisałem.)
- Ateizm jest swego rodzaju zagubieniem w gąszczu podrzucanych tematów i przeróżnych-bywa specjalnie podawanych-zwodzeń;
takie swoiste zabłąkanie homo sapiens; taka "forma" przejściowa zwodzenia...
- Antyteizm zaś - to już kolejny stopień uwikłania przez owego "suflera" z piekła rodem.
To już walka - w różnych wymiarach i na różne sposoby - o umysły, czyny i....w efekcie - dusze.
Wielu z nas przechodziło przez te próby i wielu wyszło zwycięsko - dzięki "genom" otrzymanym od dobrych Rodziców i Rodzin,
dzięki dobrym nauczycielom - duchownym i świeckim - na różnych etapach nauki.
A owe "etapy" przeróżne miały "bodźce" dla zwodzenia....
Pamiętam je z podstawówki, kiedy panowała "jedynie słuszna" ideologia i "jedynie słuszny" "nauczyciel" i strażnik owej ideologi
-tow. Józef Stalin z lokalnymi pomocnikami (za moich czasów to był na początku tow. Bierut i tow. Rokossowski,
później "swój" tow. Gomułka i tow.tow. Cyrankiewicz, Ochab, Spychalski oraz inni...).
Dobrze, że z czasem ów gorset ideolo był coraz luźniejszy, wreszcie spruł się zupełnie i nastały tzw. inne czasy.
Inne czasy nie znaczą, iż skończyło się zwodzenie.
Zmieniły się metody.
Zwodzenie zaś będzie trwał tak długo, jak długo będzie potrzebna próba dla naszych umysłów, charakterów, dusz...
Zatem Kolego - nie ma lekko :-)
Trzeba nadal i nadal starać się, aby nie zejść ze szlaku, który wiedzie do Domu Ojca.
Dla własnego bezpieczeństwa przecie...
Źle prawię? :-)
kn