Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

W sprawie winy. Z listów do przyjaciół. I znajomych

Tak Kolego - zgadzam się - to nie zawsze nasza wina; zgadzam się... zgadzam częściowo...
Muszę jednak dodać, iż decyzje i czyny z nich wynikające jednak muszą opasywać nas - pasem cnót i zasług... bądż pętami zniewoleń - ze wszelkimi dalszymi konsekwencjami z tego wynikającymi.
Tutejszymi i ...wiecznymi...

Ponieważ... ponieważ wyposażeni zostaliśmy jako ludzie w rozum i wolną wolę -

Wiem, wiem - na dokształtach różnego rodzaju, w różnych miejscach i w różnej formie prowadzonych - uczono dziarskich postępowych przyśpiewek - jak chociażby: "Oj dana dana, nie ma szatana a świat realny jest poznawalny!", ale przecie minęło już sporo lat, a i my jakby (chyba) nieco rozwinęliśmy się w logicznym myśleniu i ocenie tego co widzimy, czujemy, co przeżywamy...
zatem trzeba nieco uważać z tym swoistym alibi co do winy...

To jest tak, jak z umiejętnością czytania.

Nikt - przytomny - nie będzie ganił malucha za braki w tej dziedzinie. To przychodzi z wiekiem.
I z podejmowaną, cierpliwie, nauką.

Chyba....

Chyba, że z powodu jakichś okoliczności doszło do sytuacji, iż zostaliśmy pozbawieni tej podstawowej czynności...

Ale przecie nigdy nie jest tak, aby nie przyszła szansa na oprzytomnienie, na uświadomienie co do kierunków, co do dróg którymi zmierzamy do... no właśnie - do?....

I o ile bywa, iż określenie owych "zmierzań" - nazwijmy je "taktycznymi" - jest jako tako sprawne, to dogłębna analiza, świadomość i decyzje z tego wynikające - to już inny poziom.
A właśnie  na tym poziomie rozstrzyga się "strategia"...

I ostateczny wynik...

Życzmy sobie Kolego, coby nasze "wyniki" były takimi, które dają przepustkę na dobry Szlak wiodący do Domu...
Do Domu Ojca!

To "gra" o Życie!

Wieczne!

Amen! :-)

Copyright © 2018. All Rights Reserved.