Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Rio + - 10 poszło pod tytułem (redakcyjnym) Sens Szczytu

Szczyty zawsze przyciągały. Były jakimś hipnotyzującym wyzwaniem. Trzeba ogromu przygotowań, starań, ryzyka, aby postawić stopę np. na takim Szczycie Ziemi i spojrzeć z dystansu na to, co w dole. I z dumą na swój hart.  Szczyt w Rio osiągnęła niewielka ilość pionierów. Dokonała oglądu i zawiadomiła, że będzie lepiej.

Szczególnie ze środowiskiem naturalnym. I że trzeba myśleć o dalszych sukcesach. Następne dziesięciolecie wykazało, że za dobrze jednak nie jest. „Lasów ubywa, pustyń przybywa, na Ziemi jest coraz cieplej, giną setki gatunków roślin i zwierząt, a utrzymująca się bieda zmusza ludzi do rabunkowej eksploatacji przyrody. Ponad miliard ludzi żyje dziś za mniej niż dolara dziennie.”
Nawet protokół z Kyoto gdzieś się zawieruszył. To było wyzwanie i wezwanie. Tym razem do ataku szczytowego przystąpiło ponad 60 tysięcy zjednoczonych wspinaczy. Organizacja była pierwszorzędna. Zdobyto nie tylko wierzchołek, ale przyszły również inne osiągnięcia. Estetyczne. Bo czyż nie pięknieje człowieczeństwo, gdy - dajmy na to - Aleksander Kowalski konsumuje za podatek Johna Browna, John za składkę Kwame Bulu, a Kwame wcina za część daniny Jaśka z Bogdańca? Wtedy łatwiej zatroskać się nad losem planety, na której nieliczne jednostki kontrolują większość kapitału, gdzie niewolnictwo kwitnie w najlepsze - w ub. roku mówiło się nawet o 4 mln zniewolonych. Fizycznie. Bo gdyby dodać uzależnionych umysłowo...

Na globie, gdzie połowa mieszkańców jest stale niedożywionych, a każdego dnia ginie z głodu – jak się szacuje - ok. 25 tys. osób. I to nie tylko w krajach zwanych „trzecim światem”. Szczyty jednak mają sens. Przynajmniej przez tydzień ilość sytych jest policzalna.
Ani chybi, na następny wierzchołek zechce się wdrapać z milion ratowników Ziemi.

Publikacja: Nowa Myśl Polska nr 37 z 15 09 2002r.

Copyright © 2018. All Rights Reserved.