Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Widzialna ręka rynku

Radio Maryja, któremu stuknęło dziesięć lat, prawie od samego początku wzbudzało wiele tzw. kontrowersji i negatywnych emocji. I nic dziwnego. Kontestacja bywa nierzadkim stanem w walce konkurencyjnej. A gdy okazało się, iż rozgłośnia OO. Redemptorystów staje się przeciwnikiem nie lada i stanowi autentycznie alternatywny dla liberalnych mediów środek masowej komunikacji; kiedy sprawdzono, że umie nawiązać żywy kontakt z odbiorcami, dostarczyć innej lub komplementarnej informacji, kiedy wreszcie okazało się, iż charyzmatyczny, dynamiczny założyciel i bezkompromisowy zakonnik o. Tadeusz Rydzyk nie zgodzi się na interpretowanie rzeczywistości według aktualnych mód i nie uzależni finansowo od innych sponsorów niźli słuchacze - wtedy w kąt poszły hasła tolerancji, pluralizmu, wolności słowa, miłości bliźniego. Niestety, bywa, że i uczciwość.

Świadectwa poniżania, gnębienia, prowokacji, tkwią w pamięci ludzi, ale i również w archiwach, w zbiorach dokumentujących niechęć czy wręcz agresję. Czegoż nie doświadczano. Były próby ograniczenia możliwości rozwoju sieci nadajników i ich zasięgu, którymi musiała zająć się - na zlecenie Sejmu – Najwyższa Izba Kontroli. Spaliła na panewce przymiarka do zlikwidowania rozgłośni jako „narzędzia przestępstwa”, przez oskarżenie Dyrektora o jego popełnienie. Nadal błądzą tu i ówdzie pomówienie o defraudację pieniędzy słuchaczy, ze szczególnym zwracaniem uwagi na datki dla ratowanie Stoczni Gdańskiej czy sugestie o powiązaniach agenturalnych z ościennym mocarstwem (nadajnik na Uralu, wiecie, rozumiecie...). Oskarżenia o „nieuprawnione zabieranie głosu w imieniu Kościoła”, „ciasny integryzm” a nawet „lefebryzm”, przewrotne „dzielenie biskupów”, zbrodnie „mieszania się do polityki”, szpetotę „obskurantyzmu”, „szerzenie nienawiści”, po grzech śmiertelny „antysemityzmu” – to codzienność. Tak, jak próby stworzenia przekonania, iż Redemptoryści są skonfliktowani z „Episkopatem”.

Dokładniejszy opis i analiza powyższych i wielu, wielu innych zarzutów przekracza, niestety, ramy zakreślone dla tego tekstu. Zresztą wielokrotnie już je publicznie wyjaśniano. Przez Najwyższą Izbę Kontroli. Przez prokuraturę. Przez osoby duchowne i świeckie, którym trudno odmówić rzetelnych przymiotów ducha i intelektu. Przez o. Dyrektora. Przez fakty. A jednak nadal funkcjonują mity, i czasami z siłą stereotypów dosięgają tytułów i piór starających się o sprawianie wrażenia obiektywizmu. Dlaczego? Dlaczego na przykład tak diagnozuje się psychikę ludzi związanych z Radiem: „Obrona jest konsekwencją przeświadczenia o zagrożeniu, wzbudzającym tym większy lęk, gdy stoją za nim obce, niejasne siły i struktury. W pewnym momencie wszystko, co jest na zewnątrz, staje się groźne, a jedyną metodą obrony staje się walka. I właśnie nie program ewangelizacyjny, ale polityczny Radia Maryja wywołuje krytykę oponentów.” A następnie stawia sezonową barierę: „...Zaangażowanie się w politykę radia prowadzonego przez zgromadzenie zakonne stoi w bezpośredniej sprzeczności z nauczaniem Kościoła. Polityka jest sferą działania zastrzeżoną dla świeckich.”  (Ewa K. Czaczkowska - Polityczna rodzina Maryi. Rzeczpospolita, 22 01 02).

Nie trzeba być specjalnie bystrym, aby sądzić, iż chodzi tu aktualnie przede wszystkim o stosunek do integracji z Unią Europejską i do wizji Nowego Globalnego Porządku. I wszystkich konsekwencji z tym porządkiem związanych. Tu przebiega granica otwartości i wyrozumiałości. I chęci do konstruktywnego dialogu. A przecież wystarczy przeanalizować chociażby przedstawione ostatnio, bezlitośnie wyraźne, stanowiska unijnych polityków, aby skonstatować, po której stronie owej granicy czynione są próby zmierzenia z realną rzeczywistością, a gdzie budowana fantastyczna kraina marzeń (w dodatku spostponowana przez europejskiego komisarza brutalnym określeniem – „działań kryminalnych”). Sformułowanie zaś o „polityce zastrzeżonej dla świeckich” mogłoby brzmieć komicznie w czasie usilnych starań o poparcie Episkopatu dla działań integracyjnych, gdyby nie tykało tak zasadniczej materii.

Polityka, czyli roztropne działanie dla dobra wspólnego, jest obowiązkiem dotyczącym wszystkich dojrzałych, świadomych ludzi, bez względu na rasę, płeć, stan, pełnioną funkcję, stanowiących państwo, społeczeństwo, naród. Tak przynajmniej jest w cywilizacji łacińskiej. Natomiast były, są, i będą zawsze – niestety - czynione próby instrumentalnego traktowania tego pojęcia, przedefiniowywanego jako narzędzie władania w interesie całkiem nie wspólnym...
Czasem można odnieść wrażenie, iż pryncypia są takie: Wszyscy, którzy nie podporządkowują się bez dyskusji następnej jedynie słusznej wizji nowej formacji są „chorzy z nienawiści”, zbrudzeni „zaściankowością”, „szowinizmem”, a nawet „rasizmem!” I trzeba ich oczyścić. Przez pranie. Na razie umysłów. A „Radyjo” – jak z przekąsem mawiają antagoniści - utrudnia. Oj, utrudnia!



Publikacja: N. Myśl Polska nr 17 z 28 04 2002r.
oraz Kurier Zachodni (Perth, Australia) nr 152, wrzesień 2002r.

Copyright © 2018. All Rights Reserved.