Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Reportaże z codzienności. Dzielenie przez mnożenie

O sposobach przymnażania spodziewanych pożytków przez podział, już wspominaliśmy. Inną grą wyborczą, uprawianą konsekwentnie i zda się z upodobaniem, jest próba pozyskania udziałów poprzez mnożenie. Pretensji. I nieprzyjaciół. Tak usilnie i z takim zamiłowaniem, iż wymusza pytanie, jakaż to szkoła matematyczna ją animuje?...

Weźmy, dajmy na to, partię starającą się o wyraziste oblicze patriotyczne, narodowe, o uratowanie jak najwięcej z ojczystej chudoby, a może i nawet całego domu. Wiadomo, iż ugrupowanie takie, przy aktualnym stanie świadomości Polaków (o przyczynach niedowładu pisano wielokroć) nie ma szansy na samodzielne objęcie steru nawy państwowej ( czy słuszniejszą nazwą byłoby - regionalnej?). Logiczne zatem wydaje się przyciąganie partnerów i tworzenie porozumienia - ponad podziałami - sił patriotycznych, ludowych, narodowych, których spaja miłość do Ojczyzny i autentyczna(!), nie „telewizyjna” Wiara. Mimo różnic - takie zawsze będą. Również we własnym obozie. Bez złudzeń. Natomiast napinanie muskułków, wydawanie buńczucznych okrzyków, wyciąganie staruteńkich, oraz wynajdywanie nowych pretekstów do konfrontacji, jak ma przełożyć się na wspólną akcję ratunkową? To nie przystoi nawet młodzieży, choćby posiadała alibi dobrych chęci i występowała pod ładnymi nazwami.
                                                                                                   ***
Nie przystoi również odmawianie rzetelnych zasług w odbudowaniu świadomości historycznej  rodaków J. R. Nowakowi, nawet, jeśli działania Profesora (jak to bywa czasami z profesorami „praktykującymi”) nie są uznawane za zbyt polityczne czy wręcz wadliwe organizacyjnie.
Zbędne wydaje się również apelowanie o mediację do o. Rydzyka (NMP 17/04), ponieważ o.o. Redemptoryści, mają niezłe, jak się wydaje, rozeznanie w rzeczywistości. I coraz większe doświadczenie z angażowaniem w bezwarunkowe wspieranie jednego, deklarującego konserwatyzm, ugrupowania czy złotoustego deklamatora (deklamatorki). Zbyt dużo było zawodów, czy nawet oszustw, aby o.o. Redemptoryści nie wyciągali wniosków. Przykładem refleksu i żelaznej logiki była choćby niedawna radiowa dyskusja na temat kandydowania do parlamentu UE. Prowadzący rozmowy zakonnik, miał realistyczne spojrzenie na jakość argumentów rozmówców, nielicznych zresztą, optujących za bojkotem wyborów. Sam o. Dyrektor – w innym spotkaniu radiowym – dwukroć musiał mitygować rozpalone emocjami, bujające w obłokach i nie zawsze spójne wywody, z których miałoby wynikać, iż cała klasa polityczna jest podejrzana o serwilizm i egoizm, zatem - każdy wybór jest wyborem oszusta politycznego i do wyborów iść absolutnie nie należy. Wszystko przyprawione ozdobnikami o honorze, patriotyzmie, oddaniu rodakom, z realizacją na wysokich poziomach abstrakcji. Najlepiej przez zaniechanie czynu dyplomatycznego – niechby nawet chwilowo ograniczonego - a zastąpionego - tego akcentu nie może zabraknąć - głęboką modlitwą. Niech Pan Bóg zrobi za nas i dla nas cud... Jakby zapomniano: „ora et labora”.

Kiedy uczyniono tyle, ile było możliwe w naszych realiach medialnych i finansowych, kiedy przedstawiono udokumentowane argumenty i fakty, kiedy, mimo to, społeczeństwo powiedziało „tak” akcesji, nie można zabrać swoich zabawek i z nadąsaną miną wytykać narodowi – chcieliście to macie. I czekać - na co? Należy iść, poznawać, starać się wpływać na realizację idei wspólnoty suwerennych państw, narodów, współżycia zróżnicowanych kultur. Szukać sprzymierzeńców do odbudowy i nadawania kształtu gmachowi, opartemu na uniwersalnym, chrześcijańskim fundamencie. Budowli gościnnej, ale nie kruchej, nie anarchizowanej przez - świadomie czy nie - szczepione dewiacje, gdzie „regulamin zamieszkania” nie pozwalałby sublokatorom, na samowolne i dowolne zmienianie jego wystroju, obyczajów domowników - otwartych na różność, ale radykalnych w pryncypiach cywilizacji łacińskiej. Czy nie do tego wzywa stale Jan Paweł II?

Argument za nieobecnością staje się zarzutem przeciw i Adamowi Czartoryskiemu i Romanowi Dmowskiemu i Wincentemu Witosowi i Wojciechowi Korfantemu i wielu patriotom, którzy dobrze zapisali się na kartach historii narodu; którzy przyczynili się do zachowania polskości, do powstania państwa, do odbudowania jego sensu. To samo oskarzenie można byłoby również użyć dla zakwestionowania sensu wyjazdów obserwatorów z Warszawy do Brukseli czy Strasburga; tudzież do uczestnictwa sił konserwatywnych, patriotycznych, narodowych, katolickich, w Parlamentach, o którym wiadomo było, iż miażdżącą przewagę ma opcja tzw. lewicy.

Posługiwanie się tym uzasadnieniem i trwanie przy nim, tworzenie następnych podziałów na prawej stronie, nie może nie budzić niepokoju. I powracających  pytań: „Cui bono”?

                                                                       ***
Być może jednak, szalę bojkotu mógłby przeważyć równie radykalny wniosek, o zbudowanie muru pomiędzy ostoją cywilizacji łacińskiej (gdzie też - geograficznie - ona?) a cała resztą. I czujnym udzielaniu przepustek na wejście. Co prawda mógłby być problem z wyjściem, ale może nie byłoby chętnych? Eksperyment z fizycznym odgrodzeniem jest już zresztą prowadzony. W Izraelu. Ale tam wyjść jest, co niemiara - na wszystkie strony tego świata. I nie tylko...
 
Krzysztof Nagrodzki

Publikacja: N. Myśl Polska nr 20 z 16 05 2004r.

Copyright © 2018. All Rights Reserved.