Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Czytelników chowanie (2)

Z jakości naszych rozmów, ze słowotoku płynącego z mediów, z migotliwych telewizyjnych imitacji, z wyborów – często trudno odwracalnych – wynika jakość naszej wiedzy, a zatem naszego myślenia. Wiedzą staje się suma informacji, które dobiegają do nas; są bardziej lub mniej rozmyślnie wchłaniane, konotowane w świadomości i podświadomości. A informacją jest wszystko. Każdy sygnał docierający do nas, jest jej nośnikiem:

Pierwsze słowa Matki czy Ojca; nauka chodzenia, mówienia, pisania, czytania, selekcjonowania informacji, sposobów jej wykorzystywania. Kształtuje się intelekt, będący narzędziem operującym w zasobach wiedzy; umiejący analizować, syntetyzować, porównywać, wyciągać wnioski, na podstawie których powstają decyzje, a wola (jeżeli nie jest zniszczona) realizuje czyn. To jest wolność człowieka myślącego – świadomy wybór. Najpiękniejszy, najsensowniejszy wtedy, kiedy przybliża do prawdy. I nie pytajmy wciąż, co to jest prawda? Na to odpowiedź została już dawno przekazana: W klasycznej definicji jako „zgodność rozumienia rzeczy z nią samą” (czy zgodność rozumienia rzeczywistości z jej istotą); została również udowodniona ostatnim Słowem skierowanym do nas przed dwoma tysiącami lat : „Ja jestem drogą i prawdą i życiem...”( J 14,6 ).
                                                                                                ***
Skuteczną metodą odbierania wolności intelektualnej, jest sterowanie impulsami informacyjnymi docierającymi do odbiorcy. Najskuteczniejszą wtedy, gdy konsument przekonany zostaje, iż otrzymuje    wiedzę z różnych źródeł, mimo, że są to jedynie różne opakowania napoju z tego samego ujęcia. Owszem, czasami kusząco podawanego. O metodach kontroli świadomości, jako najskuteczniejszym sposobie niewolenia - takim, iżby ofiara sama tego pragnęła i współpracowała z niewolącym – pisał już Antonio Gramsci, włoski marksista z ubiegłego stulecia. Stąd walka z „konkurencją” na tym obszarze, staje się priorytetem. Czy trudno odgadnąć prawdziwą przyczynę histerycznych, często niegodnych i brutalnych ataków na media prawdziwie alternatywne dla liberalnych i libertyńskich – takie jak Radio Maryja, Nasz Dziennik, Myśl Polska i inne, pod „wyssanymi z kłamstwa” zarzutami? Czy nie dlatego przyzwyczaja się odbiorcę do korzystania z pewnego kanonu propozycji? Do zamykania go tym samym w ograniczonym w istocie kręgu świadomości „tu i teraz”, z tzw. ”bólem istnienia”, głuszonym rwaniem kęsów mniej lub bardziej prymitywnego hedonizmu. Lansowanego i nazywanego poprzez ilość wzajemnych cytowań, „nową jakością”. W sztuce, literaturze, telewizji, radiu, prasie - z nielicznymi wyjątkami - ten sam system wartości, ten sam sposób oglądu świata i to samo chóralne wnioskowania. Ten sam sposób dowodzenia racji, z bardzo bliską granicą nerwowości, uciekania w mętne i nie dowiedzione konkluzje, przechodzenia do argumentacji ad personam; bezradne ucieczki w: „nie mam czasu”, „nie będziemy dyskutowali”, po najmodniejsze: „każdy może mieć swoją prawdę”. I potem te infantylne zdziwienia, że jest tak jak jest....

Rzeczywistości i logi procesów przyczyn i skutków nie da się zakrzyczeć sloganami. A koszty „mądrości inaczej” ponosimy wszyscy.
                                                                                              ***
W tym smutnym pejzażu indoktrynacji, można, niestety, dostrzec nie równoważenie propozycji również w dużej części czytelni publicznych. Również tam gdzie budżetem zawiaduje opcja konserwatywna, zwana też prawicową. Trudno nie przyznać jakiegoś procentu racji, sformułowaniu uzyskanemu od Szefa miejskiego Wydziału Kultury, iż najlepsze bywają inicjatywy oddolne. Tyle tylko, że w pewnych stadiach choroby leczenie okadzaniem ziołami, może nie być już skuteczne...

Podjęta „inicjatywa oddolna”, poprzez penetrację kilku bibliotek dzielnicowych i rejonowych, wykazała - tak jak można było przewidzieć po wcześniejszych doświadczeniach – iż na kanon pism „pożądanych” składa się zestaw  tytułów lokalnych i ogólnopolskich: Dziennik Łódzki, Express, Wyborcza, Rzeczpospolita, Polityka, Wprost, przeróżne darowane kolorowizny; bywa Przekrój, Przegląd, Trybuna, Tygodnik Powszechny, mignie sporadycznie Nasz Dziennik, jakiś konserwatywny tygodnik. ( Łódzkiego, gratisowego miesięcznika Aspekt Polski, nie uświadczy się nigdzie) Dokładna kwerenda oraz opis stanu zasobów (i świadomości personelu) w bibliotekach publicznych mógłby być tematem na pracę dyplomową, zatem można mówić jedynie o pobieżnym przeglądzie stanu księgozbioru, ale nie wydaje się, aby ich aktualizacja i wybór autorów różnił się od wyborów prasowych. I aczkolwiek czasami rozmowy z pracownikami bywają trudne, to nie chcę posądzać nikogo o złą wolę – raczej o pewną rutynę utrudniającą wychodzenie z kręgu dotychczasowych schematów i przyzwyczajeń. Mimo ograniczonych możliwości zakupowych. A może właśnie szczególnie wtedy...

To są placówki kulturalno – oświatowe, mające funkcje nie tyle „usługowe” wobec gustów czytelników, ale i obowiązek uświadamiania o propozycjach alternatywnych, wzbogacających intelektualnie, ukazujących wielowymiarowość rzeczywistości, pozwalające na podejmowanie bardziej dojrzałych decyzji. O ich jakości – wynikających z niedostatku wszechstronnej informacji - można przekonać się chociażby na przykładzie akcesji z Unią Europejska, czy innych „gorących” tematów: dewastacji wielu gałęzi gospodarki, antypolonizmu, roszczeń niektórych środowisk niemieckich, żydowskich, ukraińskich – przykłady można mnożyć. czyż nie powinno zastanowić, iż to, o czym donoszą coraz częściej media liberalne, odbiorcy przekazów np. N. Myśli Polskiej czy innych tytułów nie liberalnych, szczególnie Naszego Dziennika, wiedzieli już dawno, dawno temu.                                                                   
                                                                                              ***
Doświadczenia zebrane z książnic łódzkich, niewątpliwie z dużym prawdopodobieństwem można rozciągnąć na wiele bibliotek w całym województwie, regionie, kraju. Pracy zatem jest sporo. Tedy potwierdzając raz jeszcze słuszności twierdzenia, iż czytelnicy powinni wpływać na zestaw swoich bibliotek publicznych, jednak trudno się zgodzić, aby taki „czyn oddolny” miał wyręczyć i całkowicie zastąpić kompetentne, racjonalne, konsekwentne działania Szanownych Szefów Wydziałów Kultur i innych administratorów naszymi podatkami
                                                                                               ***
Pisywanie ku pokrzepieniu serc – szczególnie własn(ego) – może być miłe. Najbardziej wtedy, gdy zostaje dowartościowane stosowną gratyfikacją. Zdarza się jednak, i chyba nie tak znowu rzadko, iż tekst służyć ma zwróceniu uwagi na jakość naszego bycia; często już dzisiaj, czasami w dającej się wyobrazić perspektywie. I to dopiero ma głębszy sens. Nawet, jeżeli wymaga „nękań” powtórzeniami, przypomnieniami, apelami.
 
Krzysztof Nagrodzki

Publikacja: Aspekt Polski nr 6 z czerwca 2004r.

Copyright © 2018. All Rights Reserved.