Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Reportaże z codzienności. Powrót rozumu?

Kontakt - z ciekawości lub obowiązku - z postępowymi mediami wymaga cierpliwości. Bądź poświęcenia. Bowiem postęp - w ich wydaniu - jest w istocie męcząco monotonny. Mimo nakładania coraz bardziej krzykliwego makijażu, przybierania wyzywających póz, powszechnych reklam szumnych imprezek pt. „kochajmy się’, które okazują się bardzo szybko prywatkami „kochających inaczej” – czyli samych siebie. Bądź, co najwyżej, sponsora. Kiedy obserwuje...



Otwieramy telewizor: Z nielicznymi ustępstwami sami swoi. Swoi komentatorzy, swoi eksperci, lansujący swoje, wyświechtane szablony. Bez prawdziwego równoważenia alternatywną wiedzą o rzeczywistości i wizją przyszłości. Tak, telewizja Trwam jest już alternatywą, chociaż jeszcze ograniczoną (również środkami), jeszcze, bywa, amatorską, jeszcze nieco nieufną wobec niektórych narodowych, katolickich środowisk ( np. czy nie należałoby nawiązać współpracy i umożliwić emisję świetnych propozycji redaktorów Frondy?). Ale jest, rozwija się i...chwała Bogu!

Włączamy radio: Różne efemy, toki, zetki, trójki, publiczne, prywatne, nawet mające plus czy puls katolicki. I znowu prawie bez zaskoczeń. Przegląd prasy: A juści - Wyborcza. Ach, och i drogowskaz. Trybuna, Życia; jakieś polskojęzyczne lokalniaki; ekumenizm w wydaniu jedynie - jakże by – Tygodnika Powszechnego; wolne związki z Rzeczpospolitą; przeróżne Polityki, Przeglądy, Newsweeki, Wprost (ten ostatni – o dziwo! - jakby coraz przytomniejszy). Spijanie z dzióbków cytatów, powtórzeń, nazwisk, imionek – tokowanka. Sami z sobą o sobie. I cisza nad propozycjami naprawdę alternatywnymi. Sza! Nie ma. Zamilczeć. Ale już się nie da. Już funkcjonuje w świadomości narodu Radio Maryja, Niedziela, Nasz Dziennik, Myśl Polska, i inne konserwatywne media. Mimo obsesyjnych wręcz starań niektórych postępowych publicystów, postępowych „autorytetów”, ba – nawet gromadki nad wyraz postępowych duchownych (czy to właściwe słowo?...), aby ośmieszyć, zohydzić, odstręczyć; nawet fałszem, nawet donosami preparowanymi pod „paragraf”, nawet kalumniami – i to, niestety, czasami z prawej deklaratywnie strony. Ploteczki. Komuś powiedziano.. Ktoś powtórzył bezkrytycznie i bezmyślnie. Konkluzje bez dowodów.

- Co to za ludzie? - Kwity? Służba? Pomroczność jasna? Zanik dobrej woli? Uwarunkowania genetyczne?...
                                                                                                   ***
Ostatnimi czasy - o dziwo - można jednak tu i ówdzie spotkać publikacje, wywiady, jakieś znane stare, a jaśniejące nowością twarze. Niby liberalno-libertyńskie, a jakby prawica mówiła. (Stanowczo nie dotyczy to Huelle Pawła. Autora. Doniesień. Na terroryzm w Radiu Maryja i Naszym Dzienniku. Oraz na tolerowanie. / Rozumieć diabła, Rzeczpospolita, Plus Minus z 22-23 05 br./ )

Co się dzieje? Czyżby zaświtało, iż świat, aby sensownie istnieć, musi stać na solidnym fundamencie? Bez ulegania bóstwom Nowej Ery; żeby nie wiadomo jak były wypacykowane i reklamowane jako cud „ekumenizmu”.

Czy faktycznie pojęto, że wszelkie porozumienia (czy konszachty?) europejskie i globalne, że produkcja, że biznes, że zysk, że to całe targowisko ma sens o tyle i na tyle, o ile służy ludziom, ich wolności? Wolności „do”, a nie wolności „od”, tyle lat wmawianej i praktykowanej przez kolejne pokolenia lewych myślicieli, którym nawet wydawało się, że uprawiają filozofię...

Zrozumiano, iż Ziemi nie grozi przeludnienie, lecz raczej wymieranie? Z rozleniwianym intelektualnie i duchowo białym człowiekiem na czele; mimo guseł odprawianych w zaciszu lóż.

Dotarło, że mieszanka cywilizacji niesie problemy, których nie załatwi się wtłaczaniem w szablony „tolerancji”, „globalizmu” i „filo” bądź „antysemityzmu”? I że każdy naród musi mieć swój suwerenny dom po to, aby czując się bezpiecznie, mógł okazywać gościnność, serdeczność, nawet hojność i altruizm; oraz otwarcie na dialog z tymi, których dobroć nie rozzuchwala, a wymogi religii bądź ideologii nie zmuszają do postępującej agresji wobec innych: „niewiernych”, „gojów”, „oszołomów z ciemnogrodu i zaścianka”, „niezdolnych do samodzielnego funkcjonowania”(np. aborcja, eutanazja; ale i ułomność, bezdomność, brak środków do życia).

Byłyby te indywidualne rozjaśnienia, pośród mroku intelektualno-moralnej niereformowalności, autentycznym trendem ludzi myślących, powracających do rozumu z kilkusetletniej pogoni za mirażem? Czy jeno manewrem elastycznych „pragmatyków” postępu w walce konkurencyjnej?

Czas pokaże. Trzeba z życzliwością, ale i uwagą ważyć te słowa.
Lecz nade wszystko czyny.

Krzysztof Nagrodzki

Publikacja: N. Myśl Polska nr 29-30 z 18-25 07 2004r

Copyright © 2018. All Rights Reserved.