Strona prywatna Krzysztofa Nagrodzkiego

Razem

Mijała trzecia godzina wytrwałości. Warunki były nadzwyczaj trudne. Obezwładniający upał i nierówne, wyślizgane podłoże, zmuszały do pełnej koncentracji. Człowiek za człowiekiem, noga za nogą, centymetr po centymetrze zdobywaliśmy przestrzeń. Przyklejeni do ściany. Zwarci. Zdeterminowani. Czujni.

Chudzielec w szortach, który wypatrzył minimalną lukę i karkołomnym skrótem próbował zmienić miejsce, dostał za swoje – porządek musi być! W następnym kwadransie przesunęliśmy się koło jakiejś wyniosłej konstrukcji, zamajaczył fragment tabliczki z dziwnym napisem: „...na przełomie wieków...”

Chcieliśmy obejrzeć, dotknąć, ale szereg pewnie, niepowstrzymanie parł dalej i dalej ku swemu przeznaczeniu. Człowiek za człowiekiem, noga za nogą, centymetr po centymetrze. Powietrze drgało od gorąca. Pot zalewał czoło.
W szóstej godzinie osiągnęliśmy punkt, z którego wystartowaliśmy.

Szczerze mówiąc zdumiało nas to, i nawet poirytowało. Szybko jednak przypomnieliśmy sobie kilka obiektywnych prawd – jedna z nich głosząca, ze formułująca się kolejka ma zawsze konkretny cel, otworzyła nam oczy. Oczywiście! Wina leży w nas - po prostu przegapiliśmy ów cel. Zjedliśmy więc jajeczka na twardo i przyrzekli solennie, że następnym razem będziemy uważniejsi.

- A ta intrygująca, metalowa budowla, element bądź, co bądź niecodzienny w naszych kolejkowych doświadczeniach?
Pytaliśmy, a jakże - mówiono, że był to krzyż.
Krzyż na Giewoncie.


Copyright © 2018. All Rights Reserved.