Jak walczyłem i kolaborowałem z władzą ludową. Wspomnienia kombatanta cz.3

W poprzednich fragmentach wspomniałem o starciu (po tradycyjny pozabawowym, późnowieczornym piwku) z przedstawicielem reżymu na Dworcu Głównym w Warszawie, oraz uroczej znajomości z córką jednego z ówczesnych Prominentów Wadzy-Krysią N.
Teraz czas na przyznanie się do jeszcze jednej…. kolaboracji.

- Otóż kiedyś spotkałem samotną, jakby opuszczoną… dziewczynę na stołecznym skwerku.

Byłoby się nieczułym potworem, gdyby w takiej sytuacji człowiek-młody człowiek-nie zareagował.
To pewien stały wymóg… młodości.
Szczególnie studenta.
Szczególnie politechniki.
Szczególnie w okolicznościach Ochoty-tzn. dzielnicy Ochota.
I w ogóle… :-)

Dziewczyny nie miały prawa być niechętnymi dobrze zapowiadającym się przyszłym inżynierom... albo i więcej…

I tak to poznałem córkę - bardzo prominentnego w owych czasach dygnitarza-Jolę.
- Wiadomo-stolica! :-)
Kolaboracja wyglądała na rozwojową, ale…

...Ale to już był czas opuszczania Warszawy po zdanych ostatecznie egzaminach i obronieniu pracy magisterskiej.
Wszak czekał mój stypendiodawca, zatem…

I tak kolejna szansa na doświadczenia... hmmm…. bliskiego i bezpośredniego… :-) starcia z przedstawicielami i latoroślami władzy ludowej została… w stolicy.
I nie zostałem zięciem Wadzy.

Ale to i tak pewnie było nieprzyszłościowe-ponieważ do Wiodącej Partii i tak bym się nie zapisał.
- Taka tradycja.
Rodzinna.

...Jeno niektórzy koledzy pukali się w czoło...
 
Tak czy siak owa "kolaboracja" męsko-damska… zgasła niewinnie zanim... rozwinęła się  :-)
...A Jola?...
... Cóż-ładna i mądra dziewczyna niewątpliwie znalazła dobrą przyszłość...
I to byłoby na tyle.
O kolaboracji  :-)