Stary Zamek*

Pradawnych zawżdy strzegąc szlaków
w przełęczy
pośród ostrych skał
igrając często z piorunami
strzelisty Zamek
dumnie stał

Trwał tak od wieków
mimo burz

mimo zawiei i spiekoty
a codziennością były mu
dziejów ataki i odwroty

Czas płynął
przeciągały chmury
nad pięknym  godnym  zsędziwiałym
było
złe losy rwały mury
było
że dobre budowały

Czas mijał

mijał od stuleci

stuleci zdarzeń wicher wiał

niejeden głaz oderwał z turni
Zamek zaś trwał
niezmiennie
trwał

***
Z przepastnych urwisk wionie chłodem
mgły podkradają dolinami
dzień uszedł w dal już tajnym brodem
ciemność przenika szczelinami


z nią jakiejś chrzęsty i pomruki
skrzypienie schodów
świst w kominie
głośno zakraczą z wieży kruki
to z głębi piwnic głos przypłynie...

W podziemiach Zamku
stary Sumro
dawnej budowli strażnik wierny
codzienny przegląd rozpoczyna

Z kątów przegania lęk wieczorny
w dębowych kadziach dojrzy wina
ze snami kilka słów zamieni
gdy się wysnują ku komnatom
szepnie im rady   polecenia
obdarzy niewidzialna szatą

pająkom mówi w przejściach których
i jak pleść mają gęste sieci
niechaj myśl czarna
czyn ponury
poprzez nić mocną nie przeleci

Strażnik podąża   dalej   dalej
światełkiem lampy płosząc mrok
tutaj coś wskaże
tam pochwali
gdzieniegdzie bacznie utkwi wzrok

... W wyniosłej ku obłokom wieży
wysłuchać trzeba gromad wronich
sprawdzić obecność nietoperzy
ku sowim uszom się pochylić
podając tajne hasło warty
i odzew nocnego czuwania
przypomnieć również
że pomocy odmawiać srogo się zabrania
zbłąkanym w świecie i pomroce

Choćby się burze przetaczały
groza ciągnęła od północy
w mamideł mętnych głosów sporze
zamiecie oślepiały oczy
zawsze schronienie znaleźć może
do której by nie przybył strony
ten kto osiągnie Zamku próg
wędrówką długą umęczony

Kąt stół i  ława
blask z komina
moc łanów zboża skryta w chlebie
kęs ciepłej strawy
szklanka wina
czekają
jeśli jest w potrzebie...

Godziny biegną bez wytchnienia
w przeszłość umyka każda chwila
migoce latarenki płomyk
Strażnik zza blanków się wychyla
dając baczenie na przedmurze
kędy trakt wiedzie
pochowany między załomy i uskoki
by przeniknąwszy za wierzeje
z dziedzińcem spotkać się szerokim


W rogu podwórca blok omszały
zbieg
który umknął z górskiej grani
leżał samotny  spokorniały
Sumro zwykł przesiadywać na nim
słuchając marzeń wielkich szczytów
cichnących w tajemnicy chmur
i przygarniając echa zdarzeń
zniesionych wiatrem tu do gór

Dzisiaj też stanął przy kamieniu
poświaty płaszczem się owinął
ogarnął ziemie dookoła
przestworzom na dobranoc skinął...

***
I tylko jeszcze wiatr figluje
nitki księżyca w supły mota
w krużgankach z cieniem pożartuje
pohuśta się w rozwartych wrotach
rynnę rozdzwoni                                                                                                                                                                               oknem trzaśnie
z kurkiem na dachu zawiruje
a kiedy ten znużony zaśnie
gałęzie w szepty omotuje

potem prześliźnie się we włosach
myślisz że masz go tuż przy sobie
a on tymczasem
pod gwiazdami
daleką drogą chyżo pobiegł

Jaki też jest?
I skąd się wziął?
Przeróżne krążą o tym wieści

Mówią
że z gór od wieków dął
lub
że się z trzciny wyszeleścił
z płowości pól
z pokosów łąk
może z topoli wysmukłości
z wierzb rozpłakanych zebrał ból
a z kwiatów cały pęk radości

Mówią
że czardasz go piastował
w bezkresnym stepie miał kolebkę
potem
w opłotkach urwisując
z najdzikszej róży pił nalewkę

Zrodził go bezmiar oceanów
z głębiny morza czerpał siły

Ówdzie się twierdzi
że na pewno
pustyni piaski go powiły
i sycą płomieniami słońca
błędnych karawan białym śladem
tęsknym zaśpiewem wydm
bez końca
w nostalgii dali chórze bladym

Też powiadają
z wielkich lodów
w zadymki saniach śnieżne konie
przygnały bezdrożami chłodów
mroźny ma oddech  mroźne dłonie
a czego dotknie w sople zmienia
i pędzi dalej bez wytchnienia

Inni
podobno go dostrzegli w głębi na strychu był schowany
widzieli w dymie się weselił
to znowu snuł się nadąsany
w szarudze  z mżawka  i deszczami
liście po bruku poroztrwaniał
szyby rozmywał dżdżu kroplami
szarpał połami bez pytania

a kiedy nabrał animuszu
uciekał w czymś kapeluszu

Figlarz i psotnik

Nie!
Huragan!
Konarów drzew zawzięty wróg

Ach skądże znowu to zefirek
ufnie łaszący się do nóg

Cyklon okrutny i szalony
Dyszący żarem wiatr sirocco
Tajfun rozmokły  zabłocony
Tornado grożące obłokom

To znów że poszum pośród jodeł
Poranny powiew w świtu kryzie
Leciutki oddech przedwieczorny
I przebudzenie w morskiej bryzie

Więc jaki jest?...
Gdzie się urodził?...
Czy domem jest mu cały świat?...
Kiedy znów wróci gdy odchodzi?...

Odpowiedź zna
jedynie
...wiatr...

...W zasłuchaniu
zadumaniu
rozwietrzeniu
rozjaśnieniu
niknął niknął
dobry Sumro
w nocy blaski
w nocy cieniu
Zamek łagodnie go ogarnął
pod nieboskłonem ukołysał
przywołał ukojenia chwilę
i okrył ciszą
ciszą
Ciszą...
****
Drogą z daleka   daleką drogą
dąży wędrowiec niosąc swój los
z rozpadlin pełzną Zwątpienie z Trwogą
próbując wyrwać Nadziei grosz
A droga sroży się i stromi
mgliska zziębnięte tropią ślad
przeziera przez nie słaby płomień
i niknie
życiodajny znak
+
Lecz się otworzą bramy świtu
rozpierzchnie po dolinach mgła
Strażnik znów wyjdzie na spotkanie
bo Zamek czeka
Zamek

Trwa

----------------------------------------------------
* W oryginale czcionka >Merlin<
Grafika okładki i wewnątrz tomiku: Tigran Haszmanian
copyright by Krzysztof Nagrodzki Łódź 1994
Tomik wydany wówczas pod nazwiskiem "Józef Hański"
ISBN 83 – 902581-1-0
CIP – Biblioteka Narodowa
nakład 1000 egz.
Tekst z grafiką Tigrana (polecam!!!) można znaleźć tutaj: http://krzysztofnagrodzki.pl/index.php/ksiazki/415-stary-zamek
***
No cóż drogie Przyjaciółki i Przyjaciele, znowu Kalendarz (ten konsekwentny Kalendarz) chce zrobić nam koła pióra.
- Nam!
Wszak wciąż hardym i powiedzmy... młodym :-)
Stosunkowo młodym – bo cóż te nasze krzyżyki metrykalne wobec Wieczności :-)

Ale skoro stuka czas, zatem i ja dostukuję swoje życzenia dalszej dzielności w służbie Człowieczeństwu.

Prawdziwemu-z woli Stwórcy powołanemu do służby Prawdzie i Dobru-Człowieczeństwu na-bywa-wymagających, trudnych i krętych szlakach-Stąd do Wieczności

( Stąd do Wieczności-From Here to Eternity–to tytuł zaczerpnięty ze znanej powieści ( by James Jones ) dla dodania powagi zaczerpującemu :-) )

Najserdeczności na nowych bądź starych drogach, ale już AD 2020!
Niech nas nie nie zmyli żaden szlak, żaden czas :-)
Dobrych spotkań!
kn
















Konsola diagnostyczna Joomla!

Sesja

Informacje o wydajności

Użycie pamięci

Zapytania do bazy danych