Wianie globalne

„Nie zna granic ni kordonów pieśni zew”, wzywała postępowa młodzież pod nadzorem aktywu superpostępowych partii  w postępowej drodze do komunizmu. Płynął czas, słowa zmieniano, melodię dostosowywano do modyfikowanych scenariuszy; motyw przewodni pieśń pozostał. Również onegdaj, w zachwycie jakiegoś lewaka rozochoconego wspomnieniami paryskich zadym tzw. dzieci kwiatów z 1968 roku, w porannych rozmówkach radia tok-fm; czy innego słowotokisty, z podobnej rozgłośni, nurkującego brawurowo w intelektualną głębie popiłatowego pytania: „Cóż to są pryncypia?”

Postępowe wianie niesie zwalający z nóg zapach wydechu subkultury, trudno trawiącej rzeczywistość. I owo wianie nie ma granic ni kordonów. Teraz to nazywa się globalizmem. Globalizm to wolność – zapewnił słuchaczy dyżurny ekspert. Coś w tym jest. Trzeba by upewnić się u specjalistów od statystyk głodu, bezdomności, od handlu dziećmi ( i nie tylko), oraz wielu innych poniewierek ponad podziałami. Kordony zresztą już zanikają. Na pierwszy ogień idą granice kompetencji, przyzwoitości, solidarności ludzkiej. Tylko jedność kapitału ma jeszcze jakieś tam linie demarkacyjne. I w tym nadzieja. Bolesna, ponieważ pazerność bywa agresywna.

Coraz swobodniej przemieszcza się również transgenetyczna żywność. A pyłki zmutowanych nasionek to już bez żadnych problemów. Ponieważ wiatry nad Polskę płyną najczęściej z zachodu, od Brukseli – to fakt również meteorologiczny – postęp transgraniczny ogarnie Ciemnogród bez żadnego tam referendum. Pewnym kłopotem mogą być, wzrastające w zatrważającym tempie objawy alergiczne, schorzenia przewodu pokarmowego i nowotwory, ale bracia komisarze wyżywią się – miejmy nadzieję - ekologicznie i będą mogli nadal uruchamiać. I o to chodzi: O nieustający wicher postępu!

Krzysztof Nagrodzki

Publikacja: N. Myśl Polska nr 23 z 6 06 2004r.