Reportaże z codzienności. Sezon zdziwień

Zdziwienie jest potencjalnie rozwojowym stanem (przed)intelektualnym; a może i emocjonalnym? ( „zdziwiony do szpiku kości, oko mu zbielało, osiwiał ze zdziwienia...” ). W każdym razie przyjmijmy, że nie jest obojętne dla rozwoju. Chociaż nie musi go pozytywnie stymulować. W końcu „wybór należy do ciebie”. Albo do pani w przedszkolu. Lub pana w szkółce. Bądź autorytetu w telewizji. I na estradzie, kiedy idol daje czadu i każe kontestować, co się da.

Czy też do pryncypała, którego wytycznych z kolei nijak kontestować nie można...Kiedy jednak zdziwienie przekształca się w zaciekawienie, może uruchomić proces dociekania: „Co? Kto? Kiedy? Gdzie? Jak?” Z finalnym, coraz głębiej penetrującym rzeczywistość, obowiązkowym dla prawidłowo wzrastającego intelektu, nie kończącym się: „Dlaczego?”. Znużenie tym pytaniem, redukuje piękno wolności w eksploracji skomplikowanych zjawisk świata, do przeżuwania strawy niewolnika; do wykonywania zautomatyzowanych -„pragmatycznych”- czynności zaspakajania potrzeb fizjologicznych, standardowych dla pewnego okresu i narzuconej quasi umowy społecznej. Co prawda owo „przeżuwanie” może sprawiać wrażenie energicznego. Ale jest przede wszystkim agresywne. W myśli; w słowie; i uczynku. W zależności od kontekstu. I możliwości. Niezależnie od masek „duchowości” nakładanych na zniszczone oblicza.

                                                                                                   ***
Eksperymenty z odstąpieniem od dogłębnej odpowiedzi na pytanie „dlaczego” i siłowym poszukiwaniem sposobów optymalnego organizowania ludzkości (np. „wolność, równość, braterstwo –albo śmierć”), nie przyniosły spodziewanych efektów. Chociaż ta konstatacja nie musi być do końca prawdziwa. Czasy despotycznych reżimów mogły zrobić swoje –  okorować społeczeństwa z prawdziwych elit, samodzielnie myślących, świadomych swego ludzkiego rodowodu. I obowiązków z tym związanych. Wobec Boga, Ojczyzny, Narodu. Obowiązków Honoru. Tak czy inaczej, po hekatombach dwu ostatnich wojen światowych i masakrowania społeczeństw przez bezbożne eksperymenty wielu tyranów, zaproponowano wolny przepływ myśli, idei, ekspresji artystycznej, ludzi, towarów, pieniądza i...nędzy. Moralnej też. „Wolność, tolerancja, pluralizm” zostały sztandarowymi sloganami odreagowywania. Realizowanego specyficznie. Jak zwykle, gdy barbarzyńcy – może nawet pełni zapału i dobrej woli-  próbują uprawiać ogród bez ukończenia nawet podstawowego kursu działkowicza; nie mówiąc o tradycjach i wrodzonych predyspozycjach...  „Jeśli Europejczyk zdejmie chrześcijańską tunikę i klasyczną togę nie pozostanie z niego nic poza barbarzyńcą o bladym obliczu.” (Nicolas Gomez Davila)                                                               
                                                                                                     ***
Wolność przepływu idei nie usunęła zdziwień- począwszy od zdumienia rezerwowaniem tej swobody jeno dla animatorów pluralizmu. Oczywiście, sekowanie głosicieli odmiennych poglądów nie może być nonszalanckie, bez uzasadnienia. Przynajmniej na tym etapie. Jakiś stopień, choćby promila, wiarygodności nieść winien. Toteż „barbarzyńca o bladym obliczu” musi coś wymyślić. Ostatnimi czasy furorę robiły hasła mające usprawiedliwić niechęć do dysput światopoglądowych: „ciemnogród, zaścianek, nacjonalizm, ksenofobia, zjawisko chorobowe” a nawet: „dzikie zwierzęta, szowinizm i faszyzm”, oraz najtęższy młot na czarownice: „antysemityzm”. Odmieniane na wszelkie sposoby, rodzaje i przypadki. Gdyby zjawisko to nie niosło potencjalnie groźnych następstw, można by– obśmiawszy je – zostawić jako gniot (nie)polityczny w muzeum osobliwości. Ale niesie. Szczególnie to ostatnie. Nadużywane, stosowane bez żadnego uzasadnienia, wykorzystywane do ordynarnego biznesu czy agresywnego „wybraństwa”, staje się autentycznym rozsadnikiem niechęci krzywdzonych fałszywymi oskarżeniami. Niechęci, mogącej przerodzić się w rzeczywisty antysemityzm. Niekoniecznie tu. I niekoniecznie teraz. Żadne układy i koniunktury polityczne nie są wieczne. Imperia powstawały i padały – taka jest kolej rzeczy. I żaden, najmisterniejszy plan nie zmieni naturalnych procesów dziejowych – szczególnie, kiedy próbuje się mieszać niecierpliwie składniki mieszanki wybuchowej. I nic to, że groźnych manipulatorów można zidentyfikować na drzewie genealogicznym komunizmu, szowinizmu, czy nieśmiertelnego koniunkturalizmu – za czyny nieodpowiedzialnych konsekwencję ponoszą zazwyczaj- niestety- niewinni, porządni i szlachetni. Sprawiedliwi wśród narodów świata...

                                                                                             ***
Zatem „barbarzyńcy” zdziwieni, że ktoś może sądzić, iż ma prawo do kontestacji najsłuszniejszych – czyli ich wzorców, wymyślają. Na autentycznych przeciwników ideologii materialistycznej, libertyńskiej, nihilistycznej, relatywistycznej, dysponujących narzędziami komunikacji masowej (w Polsce chociażby casus Radia Maryja i kontestowanej „profilaktycznie” /!/ telewizji Trwam ). Na sceptyków wizji nowego raju, czy jego przedsionka – federacji  Europejskiej; tworu konstruowanego bez transcendentnych, ponadczasowych i ponadmaterialnych wartości. Nawet bez pamięci o swych chrześcijańskich fundamentach. Na kontestujących sens Europy i świata koczowników, pędzonych z miejsca na miejsce potrzebami materialnymi – podstawowymi czy fikcyjnymi -  bez Ojczyzn, bez historii, bez pamięci, bez głębszych więzi, bez kultury; w efekcie- bez możliwości komunikowania się ponad poziomem codziennej „praktyczności”. Na wątpiących w sens globalizmu - utopii  zglajszachtowania i swoistego totalitaryzmu- zamiast pięknego bukietu narodów, ludzi różnorodnych kultur, negocjujących swoje przybliżenia do Prawdy.
 „Barbarzyńcy” uznają nosicieli przeciwstawnych poglądów i argumentów za reakcjonistów. Wrogów postępu. A więc ludzkości. Ich „...nie interesuje nigdy to, co mówi reakcjonista. Ani wtedy, kiedy to mówi, bo wówczas wydaje się to absurdalne; ani po kilku latach, bo wówczas staje się to oczywiste.” (N.G.Davila) Często jednak te „kilka lat” zmienia się w trud i krew doświadczeń, które musi złożyć na ołtarzu eksperymentów postępu pokolenie (czy pokolenia). I tak toczy się świat. Od eksperymentu do eksperymentu. Od podszeptu do poszeptu. Pokusa namiastki zastępuje meritum. A filozofowanie-filozofię – umiłowanie mądrości.

                                                                                           ***
Każdy czas – a więc i nasz -przynosi niezliczone przykłady zdziwień. Czy przekształcających się w zaciekawienie i pytanie „dlaczego”?... Przystańmy przy kilku doniesieniach, niby drobnych, pozornie nawet śmiesznych - w sumie jednak ukazujących złowieszczą penetracje „postępu” w całkiem sprawne umysły.
                                                                                               *
Kilku postępowych dziennikarzy, w okienku telewizora, zawzięcie omawia bieżące zdarzenia. Potoczyście płynie narracja. Ba, nawet są pewne rozbieżności w ocenach. Pluralizm! I zdziwienia. Molestowanie seksualne dzieciaków– gdzie był personel przedszkola!? Publiczne katowanie chłopca przez rówieśników – gdzie była policja!? Dlaczego sądy są zbyt łagodne dla bandziorów?! Narkotyki w szkołach- gdzie nadzór nauczycieli? Itp. itd. I tylko nie ma czasu (może innym razem...) na pogłębioną refleksję skąd się biorą powszedniejące patologie?... Czy przypadkiem samemu nie przyłożyło się rączki- w ochoczym zaciągu do budowy Nowej Ery- do demontażu starych, sprawdzonych, przyzwoitych wartości...
                                                                                                 *
 „Przyzwoitość przyzwoitością, ale prawda nade wszystko!” – usprawiedliwiał publiczne ujawnianie niecenzuralnych fragmentów materii śledztwa Przewodniczący Specjalnej Komisji Sejmu, mającej rozwikłać zagadkę biznesową pt.: „Przychodzi Rywin do Michnika”. Przy czym można było odnieść wrażenie, że zdziwił się wielce, iż niektórzy posłowie nie chcieli przystać bez oporów na  profesorsko profesjonalne nowatorskie definicje. Fałszerstwo – miało przybrać nazwę „błędu technicznego”, kłamstwo być „luką w pamięci”, a odstępstwo od prawa i procedury – „łagodnym pojmowaniem kodeksu”. No, cóż, skoro prawda to zgodność rozumienia rzeczywistości z nią samą, sprawę załatwia...przekształcenie rzeczywistości. Tak przynajmniej wyobrażał sobie brodaty klasyk. I jego gładcy wyznawcy.
                                                                                               *
Okrąglutki w posturze i słowach francik, dziwi się, że tylu ludzi ma „dwie lewe ręce”. I z tego to zapewne powodu nie mogą ująć „swoich spraw” na przyjaznym rynku, niecierpliwie wyczekującym inicjatyw oskubanych z ostatnich pieniędzy tubylców. Jest to oczywista– według francika, który przypuszczalnie nie zrealizował niczego pożytecznego własnoręcznie (ani własnomózgowo) - przyczyna bezrobocia i roszczeniowych postaw gminu. Ale przyśpieszenie restrukturyzacji, prywatyzacji, restytucji, podatek liniowy, oraz bezwarunkowe otwarcie na wszystkie pomysły postępu załatwią problem. Problem istnienia milionów wegetujących poniżej minimum socjalnego i bezdomnych nędzarzy ze śmietników też. Będzie powód do następnych zdumień. Że nas ubywa.
                                                                                               *
Z tym ostatnim zagadnieniem wiąże się sprawa wagi głosów Polskiego landu na unijnym forum. Tu zdziwień pojawia się coraz więcej. Zdziwił się zatem i lider partii sprawiedliwych, że „wzmocnienie federalizmu UE /.../ oznacza dla nas utratę suwerenności”. Z tego zdziwienia wyniknęło, być może, następne - korespondenta dziennika „Rzeczpospolita” (nr 139 z 16 bm.) - iż polityk nie rozumie prostych zależności: „Choć ciężko w to uwierzyć, śledząc historie Polski, czasami decyzję podejmowane z zewnątrz mogą lepiej służyć rozwojowi kraju”
 - Którego?... -To już temat na odrębne opowiadanie. Sezon zdziwień trwa.

Publikacja: N. Myśl Polska nr 28 z 13 07 2003r.

                                                                                                 ***
Idą bardzo trudne czasy (które zresztą takimi nie są?...). Priorytetem regionalnego aktywu musi być teraz baczenie, aby nie dać się zjeść konkurencji- jeszcze bardziej demokratycznemu, tolerancyjnemu i postępowemu aktywowi międzynarodowemu. Postęp wymaga czujności. Szczególnie przy kasie i biurze wydającym przepustki do Raju. Tu i teraz.

Publikacja: N. Myśl Polska nr 27 z 6 06 2003r.







.

Konsola diagnostyczna Joomla!

Sesja

Informacje o wydajności

Użycie pamięci

Zapytania do bazy danych