Publicystyka 2006-2015

Z listów do przyjaciół. O jaguarowej lewicowości i innych postępach Postępu.

No widzisz co się narobiło Szanowny Kolego, tradycyjny miłośniku przeróżnych lewości?! Z przepastnych głębin powikłań lewej myśli, wydobył się ostatnio…hm…  chciałem napisać: lwi ryk wolność ubezpieczający, ale to nie byłoby właściwe określenie tego co wyemitowała Joanna Szynyszyn, zbulwersowana kazaniem biskupa Dydycza, skierowanego jakiś czas temu z Jasnogórskiego Szczytu do ludzi pracy.
Określenie: „lew” i „ryk” nie oddają subtelnej osobowości Recenzentki, tudzież finezyjnego w istocie zniechęcania ludu pracującego miast i wsi do formacji, którego obrońcą zawsze – jak pamiętam - mianowały się oddziały postępowego frontu walki o wolność i demokrację.

Tu małe wyjaśnienie dla młodzieży: Postępowy front różni się od wstecznych tym, iż „Problem z ludźmi postępowymi jest taki, że gdy ich postępowość dociera do światopoglądowej granicy, zapiera się w miejscu, nie chcąc postąpić ani krok dalej” (K.G. Chesterton – O grzechu pierworodnym) Ba! Owe granice potrafi ofiarnie bronić tym, co tam ma do dyspozycji: rakietą, czołgiem, kulomiotem, pistoletem, a niechby nożem czy trutką. Również werbalną…

Ale wracajmy do Twojej lewicy. Nijak nie potrafię zrozumieć, dlaczego tolerujecie taką dywersję w swoich szeregach? Bo wszak to jest dywersja, pomyśl: Tu Biskup gorącymi słowy wstawia się za dolą uciskanego ludu, a tu Wasza lwic…pardon – wasza intelektualistka, odkrywa, deprecjonująco w tym kontekście, że fundamentalizm katolicki przypomina islamski!

Jakiego jeszcze trzeba dowodu na odkrycie, że macie w swoich szeregach tajnych agentów prawicy, którzy takimi stwierdzeniami chcą do cna pogrążyć obraz światłego ugrupowania, wciąż pochylającego się nad dolą.
Dolą mas, naturalnie.
W żadnym wypadku własną.

Nic to, że z okien jaguarów, willi „w tym kraju” czy w szwajcarskich bankach, albo z brukselskich wygódek.  Nic to. Ważne, że się pochyla.
A tu dywersja! Zwróć uwagę Centrali. Koniecznie!
***
Zwróć również uwagę, że rozprzestrzenianie pogłosek - w związku z wrześniowym Marszem w obronie doli ludu pracującego miast i wsi, w tym wolnych mediów i miejsca na multipleksie dla telewizji Trwam - o możliwym rozlewie krwi przez bojówki...oczywiście kaczystowskie, jest już mało wiarygodne. Przynajmniej dla dużej części odbiorców owego zastraszania i zniechęcania. Mamy swoje lata  i wiemy, kiedy i w jaki sposób uruchamiano przeróżne lewe "aktywy" dla destrukcji niesłusznych, antyrządowych, warcholskich naturalnie, sprzeciwów.

A i ostatnio zaczynacie odgrzewać stare przyzwyczajenia.

W ubiegłym roku w listopadzie podczas spokojnego, legalnego i pokojowego Marszu Niepodległości w Warszawie, były i posiłki niemieckich lewackich osiłków z pałami i umundurowani w jednakowe (przydziałowe ?) maski miejscowe plutony prowokatorów. A i jakiś samochodzik podpaliło się jak trzeba. I wyemitowało antypolski, antykatolicki bełkocik. A jakże. To już znamy.

Zatem dajcie sobie spokój.

No chyba, że stara zasada "władzy raz zdobytej, nie oddamy" nie pozwala wam, na żadne zgniłe kompromisy z prawdą sensem i jakąś tam wolą ludu. I dlatego będziecie walczyć do upadłego o kontrolę nad mediami - wszak "kto ma media, ten ma wadzę". Media. No i serwery wyborcze.

A wszystko w imię Postępu! Jak zwykle.

- Mówisz, że przecie nie rządzicie, więc to nie do Ciebie?
- E, bez zbytniej skromności Kolego. Nie po przecie robiło się "transformacje", aby odejść na wygnanie. W dodatku bez zapasu jadła i napoju.
Nie możesz krzywdzić takim posądzeniem tych, co latami ofiarnie strzegli doli ludu pracuj...itd.
publ. :
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/3789-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-o-jaguarowej-lewicowoci-i-innych-postpach-postpu
http://wirtualnapolonia.com/2012/11/05/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-o-jaguarowej-lewicowosci-i-innych-postepach-postepu/

Dziennikarze na Jasnej Górze

Kiedy Duch - który wszak wieje kędy chce - zechciał wypróbować naszą gotowość do czynu i podsunął około dwu lata temu Oddziałowi Łódzkiemu Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy myśl o stałej pielgrzymce dziennikarzy do duchowej stolicy Polski, byliśmy nieco stremowani. Prawda, iż tyle grup zawodowych i środowisk peregrynuje do Pani Jasnogórskiej, ale dziennikarze... - Zabiegani, spragmatyzowani, rzec można, do różnych poziomów oddania prawdzie?...

Stwierdziliśmy jednak, że dziesięciu pielgrzymów chyba znajdziemy. A to przecie znacząca liczba...

13 października A.D. 2012 - w pierwszym roku objęcia Archidiecezji Częstochowskiej i przewodnictwa Radzie Episkopatu Polski ds Środków Społecznego Przekazu przez Księdza Arcybiskupa Wacława Depo - pierwsze spotkanie stało się faktem.

Dzięki budującemu odzewowi Koleżanek i Kolegów ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z prezesem red. Krzysztofem Skowrońskim oraz dziennikarzy niezrzeszonych w żadnym z naszych stowarzyszeń, mogliśmy odliczyć się w całkiem pokaźnej - ponad stu osobowej - gromadce. Przybyli ludzie, którzy nie wstydzą się wiary i wiedzy, iż nie tylko z tego świata jesteśmy. Przybyli, aby mieć szansę – tu właśnie – w tym niezwykłym miejscu, w którym Matka Boga i ludzi, nikomu nie odmawia przygarnięcia, na odkurzenie pamięci i serc z pyłów codzienności.

Msza św. w Kaplicy Cudownego Obrazu, homilia Arcybiskupa Wacława, rozmowy w Kaplicy Różańcowej ( może jeszcze– chociażby ze względu na wymogi czasowe – powiedzmy…niedokończone i o różnym stopniu skondensowania), a po południu wspólna modlitwa różańcowa, wypełniły tą pierwszą próbę publicznego, zbiorowego świadczenia dziennikarzy o swoich priorytetach tu i teraz. Tym bardziej wyraziste, iż motywem przewodnim pielgrzymki było wezwanie: „Kto idzie za mną , nie będzie chodził w ciemności” (J 8,12)

Jak można było podejrzewać, nie zawiedli różnej maści antyteiści (bo przecie nie ateiści, prawda?), którzy na różnych forach internetowych dali standardowy wyraz zdenerwowania pielgrzymką. Tak to spadają maski obłudy, które zło zakłada naszym bliźnim i dla szyderstwa przydaje stemple: „Otwartość”, „tolerancja”, „wyrozumiałość”, a nawet: „miłość”. Smutne. Ale nie nowe. A kiedy zło się denerwuje, można ufać, że jesteśmy na dobrej drodze. To wy-próbowane potwierdzenie.

Mamy nadzieję, więcej – mamy przekonanie, iż następne spotkania u Trony Królowej Polski, będą dłuższe, jeszcze bardziej nasycone tym co najważniejsze – świadectwami do-świadczeń, elementami formacji a w efekcie coraz wyraźniejszym budowaniem wspólnoty i determinacji katolików, chrześcijan. Ludzi mądrych, dobrej woli, dobrych myśli i czynów.

Zatem bądźmy razem. Również w codziennej wędrówce przez zaułki pospolitości.

za: www.katolickie.media.pl
Publikacje:
 http://www.katolickie.media.pl/polecane/wydarzenia/3839-dziennikarze-na-jasnej-gorze
 http://wirtualnapolonia.com/2012/10/15/krzysztof-nagrodzki-dziennikarze-na-jasnej-gorze/#more-21279
 http://www.ksd.media.pl/blog-kn/854-dziennikarze-na-jasnej-gorze
zobacz: http://razem.tv/filmy/-/Dziennikarze-razem-na-Jasnej-Gorze-relacja-z-pielgrzymkowego-spotkania


Ogólnopolska konferencja „Ku czemu prowadzi globalizacja”
Radio Maryja
Oddział Łódzki Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy w Łodzi rozpoczął VI edycję dorocznych ogólnopolskich spotkań dyskusyjnych o kondycji zawodu dziennikarza. Tegoroczna konferencja z cyklu „Dziennikarz – między prawdą i kłamstwem”  ruszyła pod hasłem „Ku czemu prowadzi globalizacja”.
 
Doroczne spotkanie poświęcone problemom informacji i dezinformacji ma na celu odbudowanie sensu pewnych pojęć, które nabierają dziś innego znaczenia.
Konferencję poprzedziła Eucharystia, której przewodniczył ks. abp Marek Jędraszewski, metropolita łódzki.
Między dwoma blokami sesji miała miejsce projekcja filmu „Eugenika” oraz wystąpienie jego reżysera Grzegorza Brauna.
Organizatorzy chcą pokazać, że pojęcia stałe, zrozumiałe dające pewny grunt do budowania człowieczeństwa oraz relacji społecznych – dzisiaj są niszczone bądź tak przedefiniowywane, że redukują to co jest najbardziej wartościowe, czyli mądrość i miłość.
- Próby odbudowywania, przywracania pojęcia takich prawdziwych znaczeń rozpoczęliśmy podczas pierwszej konferencji w 2008 roku, kiedy zaczęliśmy przypominać co to jest prawda.  Wówczas dyskutowaliśmy na temat prawdy mojej, twojej czy negocjowanej; tylko, że prawda to jest zgodność rzeczywistości z nią samą i to był ten pierwszy etap. (…) Dziś jesteśmy poddawani dewastatorskiej metodzie odbierania ludziom możliwości sprawnego komunikowania. Można chociażby przyjąć taki bardzo charakterystyczny przykład pojęcie słowa tolerancja. Dziś obserwujemy jak zmienia się jego znaczenie, można go używać  jako tarczy a równie dobrze może posłużyć jako miecz – mówił Krzysztof Nagrodzki, koordynator zespołu organizacyjnego konferencji.
O analizie aspektów globalizacji w kontekście ideologicznym, religijnym i ekonomicznym mówią m.in. prof. Piotr Jaroszyński, ks. prof. Paweł Bortkiewicz, dr Janusz Szewczak czy red. Stanisław Michalkiewicz. W ramach dyskusji swoje wystąpienia zapowiedzieli również m.in. ks. Waldemar Cisło oraz inż. Antoni Zięba.
Na zakończenie konferencji swoje słowo skieruje ks. bp Adam Lepa, członek Rady Stałej KEP.
 Wypowiedź Krzysztofa Nagrodzkiego
Pobierz

http://archidiecezja.lodz.pl/new/?news_id=2e8bde7cd9a5d6954299bdb564850f48
http://www.radiomaryja.pl/informacje/ogolnopolska-konferencja-ku-czemu-prowadzi-globalizacja/


Z listów do przyjaciół. Gdybyś słuchał moherów…

Kolego, gdybyś słuchał moherów, korzystał w sposób zróżnicowany z doniesień medialnych, to niepotrzebny byłby taki dokształt, jaki prowokujesz i otrzymujesz w imię miłości bliźniego i na poziomie na jaki stać zwykłego, szarego niepostępowca.
 
Wiedziałbyś wcześniej, dlaczego robienie przez media postępu ze swoich wyznawców... hmm.. powiedzmy - mądrych inaczej  - wyzwala litość i chęć niesienia pomocy.

Smoleńsk.

Zobacz: Już tyle wiadomo z dokumentów, zeznań świadków, ekspertyz i badań naukowych – również robionych w Polsce (np. krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, ale nie tylko) a i nawet z publikacji komisji gen. Anodiny (próba odejścia na 100 m), że tkwienie nadal w bzdurnych wrzutkach:
- Kłótnia na lotnisku,
- pijany generał w kokpicie,
- nacisk prezydenta,
- zastrachana, słabo wyszkolona załoga, w dodatku nieznająca dobrze języka rosyjskiego, niesłuchająca komend wieży (sugestii - w wersji soft),
- cztery podchodzenia,
- ryzykanckie zniżenie na wysokość drzew,
-„pancerna” brzoza, która czemuś - wbrew prawom mechaniki, matematyki i wskazaniom wysokościomierzy – miała urwać skrzydło potężnego samolotu,

- to wszystko oskarża zapartych powtarzaczy o przewagę emocji nad rozumem, bądź o agenturalność. A jeżeli tak - przyznasz – na bardzo niskim poziomie wyrafinowania.

Powiadasz, że trzeba się trzymać informacji oficjalnych, a nie jakichś tam wymysłów o wybuchach, i prowadzeniu „na kursie i ścieżce” obok owej „ścieżki” i „kursu” .
Powiadasz, że to jakieś bajki, skoro komisje, skoro prokuratura, skoro media….

Ano właśnie – media.

Dlaczego siewcy tej karmy pozwalają sobie na tak nierównoważne traktowanie informacji, w końcu przekazywanych przez ekspertów, również z tytułami z liczących się ośrodków naukowych?...

Czy nie dlatego, że liczą, iż nie sięgniesz do alternatywnych – przecie jeszcze niebrakujących - źródeł informacji, nie zechcesz podjąć próby weryfikacji tej rozlatującej się składanki, ponieważ redukują intelekt pompując emocje.
- I co? Mogą?....Pozwalasz na to?... Zrezygnowałeś z dawnej samodzielności?... Tak ci wygodniej?... Płyniesz jak – pardon - zdechła ryba z prądem aktualnie poprawnego kierunku rzeki czy ścieku?... I mówisz, że jesteś inteligentem, w dodatku wierzącym…
- W co wierzącym Kolego?
- W to, że jakoś to będzie? Że może się uda?...
- Tu może jakoś się dotelepiesz do mety. Ale jaki zdasz rachunek TAM ?...

Odrzucasz panicznie rozmowy o tym, boisz się. To dobrze. To znaczy, że jeszcze nie zatraciłeś się do cna w bezrozumie - z pychy, lęku, sklerozy, czy czegoś tam jeszcze wziętym.

Lewica. Prawica. Socjalizm. Wiara. Kaczyński.

Sam dzisiaj w rozmowie przyznałeś to, co wiadomo nie od dzisiaj - że tzw. lewica to żadna idea, to koryto w ramach tzw. pragmatyzmu, to bełkot, sianie nienawiści i – w efekcie – zbrodnie na ludziach, na społeczeństwach, na narodach.
Zbrodnie okrutne fizyczne, ale i zbrodnie poprzez niszczenie umiejętności samodzielnego myślenia, niszczenie woli, dewastacji duszy. A to najgroźniejsze, ponieważ prowadzi do skutków w Wieczności.

Dlatego zapewne jednym z fundamentalnych narzędzi jest walka z Wiarą, z Kościołem, swoista infantylna i groźna walka z Bogiem.
- Infantylna – bo aintelektualna, emocjonalna.
- Groźna - ponieważ prowadzi do skarlenia duchowego.
Ateiści, którzy są często po prostu antyteistami, uciekają często jak dzieci przed weryfikacją Rzeczywistości i Prawdy. Napisałem „często” , ponieważ bywa, iż za ich zagubienie odpowiadają inni. A straszny jest los gorszycieli i złych przewodników maluczkich.

No dobrze, idźmy dalej. Skoro sam widzisz, że ta „Twoja” lewizna (nazwa ugrupowania nie jest tu najważniejsza) ma w nosie pochylanie nad dolą „ludu pracującego miast i wsi”, ponieważ do tego „pochylania” nie wystarczy deklaracja partyjna a konstrukcja wewnętrzna miłości do bliźniego, to jak można racjonalnie wytłumaczyć tą wkodowaną nienawiści do tej prawicy i tych ludzi, którzy są najbliżej (przynajmniej teoretycznie) owej „socjalizującej” wizji społecznej solidarności.
I tu panuje jakiś zamęt – bo albo poważnie traktowałeś ( czy traktujesz?) swoją wizje społeczeństwa (już nawet nie piszę - tu i teraz - narodu), wtedy nienawiść do Kaczyńskich jest irracjonalna, albo to bujda, a masz inne priorytety (prywatne?), które zmuszają Twoją emocjonalność – boć przecie nie intelekt (zważ jakie mam wysokie wyobrażenie) - do takich a nie innych reakcji.

Tyle tylko - biorąc pod uwagę nasz wiek –że to właśnie jest irracjonalne, kiedy bliżej nam niż dalej do Wieczności. A TAM nie liczą się inne priorytety i „plecy”, jeno uczciwość w dążeniu do życia w prawdzie. Amen!

Publikacja: www.katolickie.media.pl od 8.11.2012
                   www.ksd.mdia.pl od 9.11.2012


Globalizacja. Stąd do?...

20 października A.D. 2012 staraniem Oddziału Łódzkiego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy odbyła się kolejna – szósta już – ogólnopolska konferencja z cyklu „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem”, pod tradycyjnym patronatem Arcybiskupa – Metropolity Łódzkiego oraz władz województwa i miasta i – równie tradycyjnym - patronatem medialnym „Niedzieli”.  Niebawem na portalu OŁ KSD (www.katolickie.media.pl) zostaną zamieszczone nagrania poszczególnych wystąpień oraz wydrukowana książka z referatami, zatem w miejsce szczegółowego opisu wydarzenia, skoncentrujmy się na tym, dlaczego organizujemy te spotkania.  
***
W poprzednich latach starliśmy się odbudowywać sens pewnych pojęć. Ongiś stałych, zrozumiałych, dających pewny grunt do budowania człowieczeństwa i relacji społecznych (co nie znaczy, że go absolutnie gwarantujących) a dzisiaj– jakby w jakimś amoku – tak niszczonych bądź tak przedefiniowywanych, iż redukują to co najwartościowsze – mądrość i miłość. Miłość dającą - caritas.

Oczywiste było, iż należało rozpocząć od przypomnienia czym jest mądrość – czyli umiejętność odkrywania prawdy i czymże prawda – czyli zgodność rozumienia rzeczywistości z nią samą. Oraz Prawdy w rozumieniu: Bóg - Stwórca całej rzeczywistości. Idąc tym szlakiem mówiliśmy o obronie godności, zastanawialiśmy się nad granicami kompromisu, analizowaliśmy manipulacje jako kłamstwo zorganizowane; a zakończyliśmy w ubiegłym roku na próbie opisu, próbie analizy destrukcji tożsamości – końcowego, straszliwego efektu dewastacji fundamentów mądrego człowieczeństwa, mądrego społeczeństwa, mądrego narodu.

W ubiegłym roku wyraziłem przypuszczenie, iż musimy poszukiwać nowej formuły spotkań. Doszliśmy jednak do wniosku, że zanim z prób opisu celów (czy celu?), przejdziemy do szczegółowego analizowania (nawet w pewnym starciu intelektualnym) praktyki codzienności ich realizacji (realizacji w różnej skali), niezbędne jest jednak dodanie jeszcze jednego elementu tego ciągu pomysłów: Globalizacji. Celów globalizacji.

Ostatnią konferencję poświeciliśmy właśnie oglądowi owych dążeń, w możliwym przybliżeniu, czy w interpretacji, dostępnych, odczuwalnych skutków. Na różnych poziomach, w różnych aspektach: Ekonomicznym, militarnym, w stosunku do Wiary, w relacjach z Kościołem i innymi religiami, w zamysłach ideologicznych; z finalnym dramatycznym wystąpieniem red. Tomasza Terlikowskiego o „Zglobalizowanej cywilizacji śmierci” wspartym filmami: reż. Grzegorza Brauna – „Eugenika” oraz świadectwem pięknej młodej kobiety Gianny Jessen – „Przeżyłam aborcję”.

Według Hansa Petera Martina autora książki „Pułapka Globalizmu” wystarczy 20 procent ludzi w wieku produkcyjnym dla utrzymania gospodarki światowej. Pozostałe 80 procent to bezrobotni, wegetujący z zasiłków. Obciążający kasę i…sumienia. Zbędni. 20 i 80 procent „zasobów ludzkich”…
                                                   
- „Zasobów” przyzwyczajanych ( a i zmuszanych) kulturowo, ekonomicznie, prawnie, fizycznie, do miarkowania „reprodukcji” poprzez zabijania poczętych dzieci; oswajanych z koniecznością eutanazji - swoistego złomowania jednostek po wyczerpaniu ich użyteczności robota; utrzymywanych w ilości niezbędnej do obsługi elity i dbałości o urodę „matki Ziemi” – miejsca nieustającej radości sytych. - Rzec można: nabrzmiałych tą sytością.

- „Zasobów” odcinanych od historii, od własnego życiorysu, od pamięci, od prawdy, gorzej! - od umiejętności jej poszukiwania, od rozumienia konstrukcji własnego domu. Ba! Przystosowywanych do jego destrukcji w szalonym pomyśle projektantów Nowego Wieku. Szalonych, kim by nie byli. Do realizacji – krok po kroku. Z diabelską regułą: Chęcią dominacji i brakiem gotowości ponoszenia odpowiedzialności za nieszczęścia, hekatomby - za niszczenie umysłów, ciał, za wodzenie na manowce miliony dusz przez nawiedzonych pychą demiurgów i ich posłusznych funkcjonariuszy, dla których wystarczającym celem są środki. Wolny handel. Z wolnością dla wszelakiej „reklamy” kłamstwa. I zakazami bądź utrudnieniami dla „reklamy” prawdy.

- Tyle, że zgody na zastawienia, sprzedaż duszy za obietnice postępowego materialistycznego raju, kończy się zazwyczaj w piekle depresji. Bądź w furiackich „zapartych” czynach.

„Problem z ludźmi postępowymi jest taki, że gdy ich postępowość dociera do światopoglądowej granicy, zapiera się w miejscu, nie chcąc postąpić ani krok dalej” (K.G. Chesterton – O grzechu pierworodnym).
***
Nasze konferencje mają pomóc w przywracaniu pamięci – szczególnie w odpowiedzi na to fundamentalne pytanie: Kim jestem? - Bo z tego muszą, powinny, rodzić się decyzje: Do czego zmierzam? Po której stronie jestem?
Oraz co z tego wynika? - Tu i teraz!

Publikacja: Niedziela nr 47.2012 z 18 listopada 2012


W poszukiwaniu sensu

20 października A.D. 2012 w Łodzi spotkali się ludzie mediów ( w końcu wszyscy nimi - czynnie bądź biernie - jesteśmy) na kolejnej – szóstej już – ogólnopolskiej konferencji z cyklu: „Dziennikarz - między prawdą a kłamstwem” organizowanej przez Oddział Łódzki Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Tegoroczna sesja miała przynieść odpowiedź na pytanie (a przynajmniej przybliżyć do niej): „Ku czemu zmierza globalizacja?”
Ponieważ w tym roku wydarzenie zainteresowało Przegląd Katolicki (dziękujemy!), który dołączył do naszych patronów medialnych, wydaje się potrzebne chociażby krótkie wprowadzenie Czytelników do genezy spotkań.

Otóż podczas jednego z cyklicznych zebrań członków OŁ KSD, obecny na nim sufragan łódzki (mamy taką pasterską bliskość!) ksiądz biskup Adam Lepa, wybitny znawca problematyki medialnej, przewodniczący a następnie członek Komisji (obecnie Rady) Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu, poddał myśl o zorganizowaniu konferencji dotyczącej środków masowego oddziaływania. A organizatorzy napisali w materiałach informacyjnych, iż jest to pierwsze spotkanie… Skoro pierwsze -zauważył Ksiądz Biskup - to…    
I „musieliśmy” organizować kolejne. Pro publico bono.                                                                                                                                                                                                                                                                                          ***
W świecie gwałtownie przyśpieszających przedefiniowywań klasycznych, fundamentalnych pojęć, pozwalających ludziom na możliwie sprawną komunikację przy budowie relacji społecznych, konieczne stało się zwrócenie uwagi na ten dewastatorski trend. Swoisty w istocie prymitywizm niszczący cywilizację, kulturę, narody, społeczeństwa, rodziny, ludzi.                                                                                                                  
Oczywiste było, iż należało rozpocząć od przypomnienia czym jest mądrość – czyli umiejętność odkrywania prawdy i czymże prawda – czyli zgodność rozumienia rzeczywistości z nią samą. Oraz Prawdy w rozumieniu: Bóg - Stwórca całej rzeczywistości.                                
Idąc tym szlakiem, w następnym - 2008 roku mówiliśmy o obronie godności.  Godności jako podstawowej prerogatywie człowieczeństwa. Godności przynależnej każdemu z samej racji istnienia. Godności poddawanej rozlicznym zranieniom, zbrukaniu przez fałszywe ideologie, zwodzenia, nieprawości czynione również pod płaszczykiem prawa stanowionego a odrywanego od fundamentów prawości w tak niszczącym procesie, iż w pewnym momencie człowiek staje się autodestruktorem. I jeszcze jest z tego dumny. Przynajmniej do odczuwalnych objawów rozkładu. A – bywa – i mimo tego...
W 2009 roku zastanawialiśmy się nad granicami kompromisu; gdzie są rubieże, które w obronie prawdy, wiary, w obronie godności, w obronie społeczeństwa, w obronie cywilizacji, w obronie człowieczeństwa, przekraczać nie można. Gdzie są granice, których we własnym, rzec można, interesie przekraczać nie wolno - aby zyskując nieco, teraz, nie stracić wszystkiego, później.
„Manipulacja- kłamstwo zorganizowane” to motyw 2010 roku. Manipulacja, pranie umysłów, zastępowanie trudu pracy intelektu prostymi emocjonalnymi hasełkami, wtłaczanie przekonanie, iż każdy może tworzyć dowolnie „swoje prawdy”, będące w istocie jedynie jej subiektywnymi wyobrażeniami, – to „postępowe” a la Gramsci metody współczesnych totalitaryzmów - wciąż tego samego - materialistycznego, antyteistycznego – spisku przeciw człowiekowi, spisku przeciw jego wolności w pozyskiwaniu informacji o faktach i swobodnego dzieleniu się tą informacją, spisku przeciw umiejętności samodzielnego, logicznego wiązania skutków z przyczynami, spisku przeciw hartowaniu woli w ścieraniu się z naturalnymi przeszkodami na trudnych szlakach codzienności, spisku wycierania z pamięci istoty naszego istnienia tu i teraz, celu ludzkiej wędrówki i ostatecznego rozliczenia za nasze czyny. Spisku dlatego skutecznego, iż ludzie – niezależnie od szczebla społecznej drabiny - uzależniając się od spreparowanych informacji, zaczynają się z nimi utożsamiać.
 
W ubiegłym - 2011 roku próbowaliśmy poddać analizie destrukcję tożsamości – końcowy, straszliwy efektu dewastacji fundamentów mądrego człowieczeństwa, mądrego społeczeństwa, mądrego narodu. Pytaliśmy: Czy destrukcję tożsamości można porównywać z amnezją? Z patologicznym, krańcowym stanem utraty kontaktu z rzeczywistością bądź jej częścią? Z możliwością „programowania” nowej osobowości?... Projektowania społeczeństw?... Cywilizacji?...Krok po kroku, przez lata, dziesięciolecia?...
Wszak wszystko zaczyna się od pytania: „Kim jestem?”, aby dojść do podstawowego: „Kim jest człowiek”?  I dokąd zmierza?  – Stąd do wieczności?... – Czy stąd do nicości?…

Czy dlatego, aby te pytania prowadzące do – rzec można – „strategicznych” decyzji, wyborów życiowych, nie zostały postawione, w naszą coraz bardziej galopującą codzienność wchodzi swoiste zagłuszanie ( jak ongiś radia „Wolna Europa”)?  Zagłuszanie ze swoimi ekstremami: Od konieczności rozpaczliwiej nieraz walki o byt materialny, o przetrwanie, po potworniejące rozpasanie i znieczulenie sytych…

To przygotowanie doprowadziło nas w 2012 r. roku do analizy globalizacji.  Ku czemu zmierza ów zamiar budowania powszechnej szczęśliwości – śpiesznie, bywa okrutnie, egocentrycznie, z uświadamianym bądź nie lękiem o „tu i teraz”?
Film „Eugenika” pana Grzegorza Brauna, który wyświetliliśmy w ramach dysputy (obok dramatycznego świadectwa pięknej kobiety Gianny Jessen: „Przeżyłam aborcję” ) jest drastycznym obrazem niektórych zamierzeń i metod, którymi – wszak nie od dzisiaj - próbuje się wdrażać wizję kształtowania człowieka pod pewien szablon użyteczności. Ta wizja, ta chęć, miała i ma ukształtować „nowe” społeczeństwo, które zresztą wcale nie jest takie nowe. Opisywał je już Platon w czwartym wieku przed Chrystusem w idealizowanym dziele „Państwo”. I ten zamysł – podziału na władającą elitę, „roboli” i wojsko utrzymujące porządek i dyscyplinę wśród mas w skali stosownej do czasów i możliwości - ów ponadczasowy globalizm - jest stałym zamierzeniem homo sapiens; czy może non multum sapiens… Od dostępnej nam wiedzy o starożytności, przez różne ludobójcze przyspieszenia – owe „ludowe” rewolucje, nazizmy, komunizmy, po dzisiejsze mutacje totalitaryzmów przybierających różne nazwy i barwy kamuflażu. Kamuflażu koniecznego na danym etapie odkorowywania, lemingowania, zniewalania mas określanych jako „Zasoby ludzkie”.

Według Hansa Petera Martina autora książki „Pułapka Globalizmu” wystarczy 20 procent ludzi w wieku produkcyjnym dla utrzymania gospodarki światowej. Pozostałe 80 procent to bezrobotni, wegetujący z zasiłków. Zbędni. Nieestyczni. Obciążający kasę i…sumienia…

20 i 80 procent „zasobów ludzkich”… „Zasobów” przyzwyczajanych ( a i zmuszanych) kulturowo, ekonomicznie, prawnie, fizycznie, do miarkowania „reprodukcji” poprzez zabijania poczętych dzieci; oswajanych z koniecznością eutanazji - swoistego złomowania jednostek po wyczerpaniu ich użyteczności robota; utrzymywanych w ilości niezbędnej do obsługi elity i dbałości o urodę „matki Ziemi” – miejsca nieustającej radości sytych. - Rzec można: nabrzmiałych tą sytością. „Zasobów” odcinanych od historii, od własnego życiorysu, od pamięci, od prawdy, gorzej! - od umiejętności jej poszukiwania, od rozumienia konstrukcji własnego domu. Ba! Przystosowywanych do jego destrukcji w szalonym pomyśle projektantów Nowego Wieku. Szalonych, kim by nie byli. Guru „postępu”

 „Problem z ludźmi postępowymi jest taki, że gdy ich postępowość dociera do światopoglądowej granicy, zapiera się w miejscu, nie chcąc postąpić ani krok dalej” (K.G. Chesterton – O grzechu pierworodnym)

Chrześcijaństwo nie zgadza się – z szacunku do człowieka i bogactwa różnorodności - na stapianie jej w jakąś sztuczną postępową „zglobalizowaną jedność”, która w coraz wyraźniejszym antyteistycznym zapale chce nas umundurować i zagonić w służbę doczesności, mamiąc współczesnymi kolorowymi paciorkami i perkalikami. Globalizacja, swoista siostrzyca marksizmu, to mglisty unifikacyjny upiór. Stara mrzonka po liftingach. A przecież nasz świat, to świat podziałów – prawda - tych niszczących jak bratobójstwo Kaina, ale i bywa - wcale nie tak rzadko - pięknych, ubogacających.
Chrześcijaństwo nie oszukuje. ( Mówię o prawdziwym chrześcijaństwie a nie o jego pozorach.) Tyle, że każe pamiętać, a jeśli potrzeba reanimuje pamięć, o perspektywie drogi. Chrześcijaństwo wskazuje na codzienny trud, na zasadzki Zła w drodze do Domu Ojca. Do Wieczności. Ale i na piękno tej drogi, tego trudu i tej perspektywy.

(Zapis spotkań można znaleźć na naszym portalu: www.katolickie.media.pl/Ogólnopolskie konferencje KSD, oraz w wydawanych po każdej z nich książkach. )

Publ. : Przewodnik Katolicki nr 46 z 2012r.


Z listów do przyjaciół.  Gdybyś nie słuchał dyrektyw „postępu”…

Zastanawiałem się czy uprawnione jest używanie tego nadtytułu w naszych kontaktach – wszak przyjaciele…

No właśnie- czy przyjaźń może istnieć tylko przy pełnej zgodności w ocenie rzeczywistości?... A może jej działanie potrzebna jest szczególnie wtedy, kiedy nasze zagubienia, niezależnie od tego jak je nazywamy, staje się groźne? Często, bywa, dla wielu. I nie ważne, iż zło majaczy w dalekiej perspektywie; zda się będąc mirażem. Ale to nie fantasmagoria. Mimo różnorakich zaklęć nawiedzonych „zaklinaczy codzienności”. Przyszłość przychodzi po każdego z nas bez możliwości reklamacji. Na nią pracujemy. Tu i teraz. Codziennie….
***
Ostatnio próbowałem dojść źródeł Twojej (nie)wiedzy o tragedii smoleńskiej, Twojego rozedrgania emocjonalnego przy nazwisku Jarosława Kaczyńskiego i szaleństwa przy Macierewiczu. Masz wyrobione zdanie, który trudno ci uzasadnić. A mówiąc bez owijania w bawełnę – nie potrafisz tego zrobić. -To się nazywa lemingowatość, nademocjonalność, czy jak tam jeszcze, albo… albo osąd służbowy?...

Ale dlaczego przystajesz na to? Przecie masz jakieś osiągnięcia. Używasz - czasami bywa zręcznie – mózgu. Masz jaką taką niezależność materialną. Środowisko, jak sądzę, nie zniewala, zatem dlaczego?...

Gdybym przystał, że to własny, nieprzymuszony wybór informacji z jedynie słusznych, jak ongiś, źródeł zwanych teraz często mediami mętnego nurtu, gdybym uwierzył w to, musiałbym przyjąć do wiadomości, iż proces wiotczenia intelektu i woli może (musi?) dotknąć w pewnym wieku każdego. Nawet błyskotliwego ongiś faceta.  I zastanowić się czy to nieunikniony, a przynajmniej statystycznie prawdopodobny, finał starości?...

Wolę jednak przyjąć wariant bardziej, mimo wszystko, nadziejny: Ty po prostu zostałeś - zgodnie ze swoim dobrowolnym czy przymuszonym wyborem - uwikłany w grę służb i teraz idziesz w zaparte. A przecie nie musisz. Już nie musisz. Już zbyt wiele – wybacz szczerość - nie znaczysz. Możesz wybrać wolność. Wolność od śmieszności. Może od wzgardy. Od dreptania drogą, która wiedzie na manowce. Wieczności też. A właściwie - szczególnie Wieczności. A w naszym wieku to nie przelewki - mamy do niej raczej bliżej niż dalej. A w gruncie rzeczy - nie raczej…

Ale gdybym nawet miał niewłaściwy ogląd tego jak wiele ( bądź niewiele ) znaczysz, zostaje jeszcze pragmatyzm – w takiej drużynie nie szuka się dobra. Szczególnie – powtarzam – nie w naszym wieku.
***
 Wskazujesz na dziwną serię zagadkowych zgonów- np. śp. Petelickiego! No tak, ale ty jednak nie jesteś tak wysoko jak generał. A i jego śmierć może jednak być zaczynem zwrotu. Honor (nie mówiąc o instynkcie samoobronnym ) środowiska nie powinien pozwolić na sparaliżowanie lękiem. Oczywiście jeżeli słowo honor jeszcze coś tam znaczy ….

- Co zrobić?

-Ano niewiele, zważywszy lata i możliwości: Trzeba jedynie wyrwać się z więzienia przesterowanych myśli i starać pomagać innym w uwalnianiu. W możliwej skali. Poczynając od najbliższych. Od dzieci, wnucząt, kumpli karcianych i innych kompanów drogi. Trzeba dawać świadectwo niezależności i logicznej oceny faktów zbieranych z różnych alternatywnych źródeł, które są (jeszcze są) na wyciągniecie ręki. Zobaczysz, że nie jesteś sam w tym wyjściu (wychodzeniu) z kokonu „postępu” czy „służbowych” dyrektyw. Niektórzy z Twoich towarzyszy uczynili to już dawno. Niekoniunkturalnie. Doceń i uszanuj własne możliwości. Możliwości człowieka wolnego. Mimo wieku. A w gruncie rzeczy - właśnie dlatego. Aby dojść w dobrej kondycji TAM. I to dotyczy nie tylko Smoleńska. To sprawa wyboru drogi…

Zatem dobrych wyborów i mądrych spotkań życzmy sobie, bo i czas Bożego Narodzenia temu sprzyja. I życzmy piękna nadziei na A. D. 2013. I nie tylko. Amen.

Publikacja: www.katolickie.media.pl (23.12.12)
http://wirtualnapolonia.com/2012/12/24/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-nie-sluchal-dyrektyw-postepu/#comments (24.12.12)

http://polishgazette.com/?p=39165


Z listów do przyjaciół.  Na tropach nędzy

Jakiej nędzy? Ano nędzy intelektu i mało postępowego ducha niektórych Polaków kolego, którzy nie potrafią – jak do tej pory – zrozumieć i stosownie odpowiedzieć, na wskazówki postępowych a i przebiegłych w roztropności Przywódców. Taki ciemnogród. Dwa przykłady z puentą.

Smoleńsk 2010- 2013.

Pijany generał naciskał. Zastrachana załoga nie słuchała wieży. Rypnęli w brzozę to i skrzydło się urwało - jak odkrył szybko jeden z badaczy  - a samolot fiknął i porozrywał się na tysiące kawałeczków.  To prosty, (popularno)naukowo schemat. I po co słuchać mącicieli, niechby z tytułami profesorów, wymachujących analizami wyspecjalizowanych krajowych instytutów. Ba! W swoim wrogim podejściu do wadzy i tradycyjnych przyjaźni, ściągają tzw. wybitnych fachowców od NASA czy innego Boeinga i złośliwie proponują naszym wypróbowanym towarzysz… pardon – specjalistom, konfrontacje w świetle kamer. Taka prowokacja. A powinność służbową znać trzeba!
Komisja Burdenki penetrująca groby katyńskie, powinność znała. A tu takie bezhołowie!

Czyżbyś się obruszył? Czy to oznacza, że myślisz o lojalności wobec własnego rozumu i samodzielności w penetrowaniu rzeczywistości? Czyżby wiek i podległości nie uczyniły w naszym pokoleniu tak duże spustoszenia, że dają szanse na samodzielność? - Również intelektualną?... To groźne!

Multipleks dla Trwam 2012-14

I właśnie dlatego, aby proces nie wymknął się spod kontroli, inny pododdział– ten od rozdzielania miejsc na multipleksie dla telewizji – nie może ustąpić przed wnioskiem Lux Veritatis dla telewizji Trwam. Wszak wiadomo, że obrazek rządzi masami. A przynajmniej tak sobie wyobraża zmodernizowana wyobraźnia. I ma – póki co - sporo racji.
Dlatego jej ofiarni funkcjonariusze i funkcjonariuszki nie mogą wahać się przed rzuceniem własnego nazwiska, powagi, rozumu, adresu życiorysu, czy czego tam jeszcze, na targowisku próżności, aby wykonać zadanie: Przeszkodzić! Uniemożliwić! Wszak pamiętane jest zawołanie bojowe przodków ideolo: No pasaran!  

Powiadasz, że nie jest tak do końca, że jeszcze jednak demokracja...
Możliwe, możliwe…
My, kombatanci pamiętamy, że w starych dobrych czasach nikt nie śmiałby na sejmowych komisjach zadawać Organowi z namaszczenia trudnych pytań, a jeżeli już – to nie Organ wyprowadzałby dumnie swoją zbrukaną dociekaniem powagę, a wyprowadzeni zostaliby pytający.

Zatem chyba masz rację - żyjemy jeszcze demokratycznych czasach. Pogadać można. Doniesienia o cieniu standaryzacji intelektualnej i duchowej, która ogarnia coraz większe połacie, póki co są przesadzone. My starzy działacze to wiemy. Póki co.

Ale gdyby…

Gdyby jakieś elementy warcholskie… Należy wprowadzić możliwość użycia funkcjonariuszy obcych państw – naturalnie uzbrojonych -  do zastosowania środków przymusu bezpośredniego. W ramach solidarności pomiędzy rząda…pardon – społeczeństwami, oczywiście. Dla pewności tego braterstwa.
Na Węgrzech i b. Czechosłowacji też była - w swoim czasie – pamiętasz, niesiona konkretna bratnia pomoc. Starsi pamiętają sposób dbałości - pod okiem KPZR (Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego) i nadzorem Czerwonej Armii - o ład i porządek w landach wschodnich Unii Eu...pardon - oczywiście - Bloku Socjalistycznego.
Cóż, zmieniają się definicje ładu i aktualne szyldy nadzorców a o spokój dbać należy. Spokój Wadzy! Totalnie. Seryjny samobójca może nie wystarczyć. Żeby nie było nieporządku np. w priwisljanskim kraju. Czy landzie. W końcu czy to najważniejsze ? Jak się zwał tak się zwał.

środa, 06 lutego 2013 23:32 |http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4233-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-na-tropach-ndzy

http://wirtualnapolonia.com/2013/02/07/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-na-tropach-nedzy/


W obronie towarzysza

Informacja i miniaturowy komentarz – pochylenie nad nieszczęściem bliźniego Stefana. Ale i Polski.

„Sejm nie zgodził się na uchylenie immunitetu Stefanowi Niesiołowskiemu. Chodziło o to, by Niesiołowskiego można było pociągnąć do odpowiedzialności za nieprawdziwe słowa na temat ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.”/…/

„To jest typowa polityczna awantura, obrzydliwa, nieprawdopodobnie obrzydliwa, zarzuty obrzydliwie pisowskiej hucpy, próby takiego kolejnego na trumnach dorwania się do władzy. Pisowski motłoch wył na pogrzebach. (...) Na razie były trzy ekshumacje. Myślę, że te rodziny za nie zapłacą: Gosiewskiego, Kurtyki, Wassermanna. Mam nadzieje, że za nie zapłacą; nie może być tak, że obciąża się Skarb Państwa tego rodzaju kosztami - mówił Niesiołowski na antenie "Superstacji”.

Pełnomocnik Zuzanny Kurtyki już wtedy oświadczyła, że "nikt z rodziny J. Kurtyki nie tylko nie żądał ekshumacji, ale wprost przeciwnie - Zuzanna Kurtyka złożyła oświadczenia do Prokuratury, że nie wyraża zgody na ekshumację. Oświadczenie to nie zostało uwzględnione przez Prokuraturę, która z urzędu, dokonała ekshumacji zwłok Janusza Kurtyki".

Za uchyleniem immunitetu Niesiołowskiemu głosowali posłowie PiS, Solidarnej Polski i Ruchu Palikota. Przeciwni byli parlamentarzyści PO, PSL i SLD.”

za: wpolityce.pl
zob.też: http://www.radiomaryja.pl/multimedia/skandaliczna-rozmowa-pos-niesiolowskiego-z-janem-dworakiem/
***
Biedna Polski z takimi "elitami", ale i biedny człowiek, który staje się przedmiotem gry.
Ktoś, kto nie waha się żerować na psycho-nieszczęściu bliźniego, w pewnym momencie może nie zawahać się aby uczynić go ofiarą: "rozszalałej, faszystowskiej prawicy". Oczywiście judzonej przez ciemny kler z o. Rydzykiem na czele.

To nic nowego w grach totalniaków. Każdy pretekst, każda prowokacja może być dobra.
Póki co piszą na siebie listy z pogróżkami.
Kiedy wyciągną długie noże?...
Albo podpalą Reichsta...pardon - sejm, naturalnie.

publikacje: publikacja: http://wirtualnapolonia.com/2013/02/23/krzysztof-nagrodzki-w-obronie-towarzysza/ (od 23.02.2013)
 http://www.katolickie.media.pl/polecane/pracownia-krzywych-luster/4278-towarzysze-obronili--


Listy do przyjaciół. I znajomych. Walka zaostrza się w miarę rozbiórki

Coś nie tak z fragmentem głośnego cytatu użytym w tytule?...
- To po prostu aktualizacja słynnego odkrycia tow. Stalina - guru i dzisiejszych orłów modernizacji, dzieci, wnucząt i innych pociotków ongisiejszego aktywu - który obwieścił był w swoim czasie prawdę dziejową, iż walka klasowa zaostrza się w miarę budowy nowego sposobu władania ludem - szczególnie tym podbitym a nie do końca ujarzmionym.

Wszak wiadomo nie od dzisiaj w sferach postępu, że należy rozbierać stare konstrukcje, przerabiać fundamenty, a najlepiej wszystko wyburzyć. A potem majstrować przy nowych. Według planów kreślarzy po przyspieszonych kursach humanizmu. A co wyjdzie, to wyjdzie…

Zatem brygady – nazwijmy je budowlanymi - rozkręcają, dewastują, wyburzają, a inwestorzy przekonują, iż nowa budowla będzie teraz  już cudnością: Funkcjonalność, sznyt, elegancja i w ogóle NEW: New Tempel w New Age z New Word Order. A do obsługi i ochrony przecie zawsze znajdą się chętni. Chętni genetyczni i chętni przekonani perswazją. Taką action directe.  No i dobrze mieć oprzyrządowania w postaci paragrafów. A jakże. I zdyscyplinowanych interpretatorów. Wtedy zwiemy taką konstrukcję „państwem prawa”! Nawet można dodać - „demokratycznym”. Ale bez szaleństw. Scentralizowanie demokracji pozwala na unikanie niemiłych niespodzianek. Przynajmniej do czasu, kiedy nie osłabnie wystarczająco rozum i wola. To tyle co do zasad ogólnych.
*
Twoje myśli ( i nie tylko Twoje) wprawiają mnie w pewne zakłopotanie – pisałem Ci już o tym. Nadal nie wiem – mimo roboczych hipotez - na ile to jest testowanie mnie bądź wykonywanie obowiązku, na ile swawolne ironizowanie i żart, na ile autentyczne dowody zagubienia… Co powoduje negacje ustalanych już kilkakroć – zdawało się – sensownych konkluzji, a co lud określa przaśnym powiedzonkiem „trzyma się jak pijany płota” ?...

No i co budzi te nademocjonalne wybuchy i brak racjonalnego - co tam racjonalnego - brak jakiegokolwiek intelektualnego uzasadnienia tego wracania do płota propagandowego -pardon – bełkotu. I skąd się biorą te nasze trudności - właśnie Tobie, byłemu członkowi ugrupowania, które miało z troską „pochylać nad dolą ludu pracującego miast i wsi” – trudności przy próbach (re)definiowania lewicy, lewactwa i prawicy? Próby na tyle beznadziejnie rozbiegłe, że nie dochodzi do poważnej analizy aktualnego sensu a uzasadnianie kłopotów jest, biorąc pod uwagę nasze lata na - wybacz – dosyć mizernym poziomie.
Co z tego waszego „pochylania” zostało? Co z tego pozostało w jaguarowych rwaczach mamony, swoją „lewicowość” demonstrujących na zboko porno i homo platformach, pielęgnujących indywidualne zasoby z wieloma cyframi na kontach?  Co zostało?... I czy w ogóle było?...  
To ja, bezpartyjny, mam Ciebie przepytywać? A nie Twoje sumienie?

Ale pytać trzeba, bo a nuż, coś zaskoczy….

(Z cyklu: Listy do przyjaciół. I znajomych.)

Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4292--krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-walka-zaostrza-si-w-miar-rozbiorki
http://wirtualnapolonia.com/2013/02/27/krzysztof-nagrodzki-walka-zaostrza-sie-w-miare-rozbiorki/
http://polishgazette.com/?p=50754


Listy do przyjaciół. I znajomych. Władzy raz zdobytej, nie oddamy

Poprzedni list zakończyłem z nadzieją, że pytanie może sprowokuje żwawszą pracę komórek.
Zatem pytam: Czy amok ideolo, oparty zresztą na mylnym pojmowaniu człowieczeństwa i sensu życia, mógł doprowadzić do powszechnego dobra? Czy doprowadził przynajmniej do uszlachetnienia charakterów, wierności zasadom?... Przecie mamy swoje lata i swoją pamięć –prawda, że coraz bardziej ułomną. Zatem powinniśmy wiedzieć jak to się rozwija i czym skutkuje - niezależnie czy w wydaniu wschodniej czy zachodniej oderwanej od Boga, antyteistycznej satrapii. Wiemy o milionach zgładzonych, zamęczonych, zagłodzonych, okaleczonych, wykoślawionych na umyśle i duszy.

A teraz kombinujesz alibi dla rozkojarzonego umysłu, o trudności w rozeznaniu co jest prawicowe a co lewicowe, co prawe a co lewe, co godne a co szpetne w naszych wyborach. Nie wiesz nawet gdzie granica definiująca lud pracujący ? - No to może przyjmijmy proste kryterium niezależności bytowej i światopoglądowej. Zobaczymy czy za nawoływaniem do troski o dolę ludu za okrzykami o tolerancji nie kryje się jeno spryt w narzucaniu -  ba! wymuszaniu – właśnie kolejnych i nawet nie tak nowych jedynie słusznych pomysłów na zawłaszczenie i degradację człowieka w marszu ku … No, właśnie – ku czemu?  - Ku tej samej utopii powszechnej szczęśliwości tu i teraz wdrażanej w efekcie podobnymi metodami zawłaszczania suwerenności? Oczywiście dostosowanymi do aktualnych możliwości technicznych. Przecie to się dzieje na naszych oczach. I na naszych oczach tworzy się narzędzia mające umożliwić realizacje innej, a jak się okazuje stałej, dyrektywy „postępu”: wyjawionej ongiś przez tow. Wiesława: „Władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy” i dalej „Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi.” Metody znamy.*

I tu dochodzimy do owych starych prymitywnych narzędzi, które się wyjmuje z lamusa, kiedy trzeba się wykazać, trzeba przyspieszyć, kiedy nakazy, a i strachy, zaglądają w oczy a lemingowanie nie daje spodziewanego efektu.

- Stąd bełkot dla zamazania sensu definicji i prawdy historycznej; owe – dla przykładu - „prawicowe” hitleryzmy i nazizmy ( a gdy nadejdzie potrzeba etapu, to do „prawicy” zaliczy się zapewne i Marksa i Lenina i Stalina i Mao i Pol Pota - a co!?)

- Stąd ów zamaskowany aktyw na marszach narodowych ( i nie tylko), który daje pretekst do rozwiązań siłowych.
- Stąd prowadzony przez służby bomber”, planujący jakoby wysadzanie parlamentu.
- Stąd owe szemrane listowe pogróżki przeciw postępowym butnym dworakom, zapiekłym kolektywom nabuzowanym przekonaniem o nieprzemijalnej mocy, natychmiast nagłaśniane.
- Stąd te tragikomiczne kombinacje mające utrudnić bądź uniemożliwić dostęp do niekontrolowanych przekazów medialnych (np. TV Trwam na multipleksie) i emocjonalne blokowanie przed korzystaniem z innych (np. z Radia Maryja) .
- Stąd obrona rozstrojonych nerwowo nieszczęśników, ważniejsza od prawdy i powagi instytucji, do których zostali skierowani.

I stąd owa drapieżna bezwzględność. Bezwzględność, która  z a w s z e  charakteryzuje lewe stada drapieżników nawiedzonych antyteizmem.  Wrócimy do tego.

(Z cyklu: Listy do przyjaciół. I znajomych.)
* zob. np. www.naszdziennik.pl/mysl/24901,szwadrony-smierci.html

Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4302-krzysztof-nagrodzki--wadzy-raz-zdobytej-nie-oddamy
http://wirtualnapolonia.com/2013/03/02/krzysztof-nagrodzki-wladzy-raz-zdobytej-nie-oddamy/
wpolityce.pl  

 


Listy do przyjaciół. I znajomych. Władzy zdobytej, nie oddamy (2)

I na koniec tego wątku: Czy nie sądzisz, że stare i stałe hasło postępactwa: „Władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy” chociaż ma różne formy egzekwowania, utrwalania bądź obrony, obowiązuje do ostatniej „krwi bratniej”?  

 Czy dlatego najsurowszym i egzekwowanym bezlitośnie kryterium jest lojalność wobec dawnych układów, central i prowadzących?  Czy dlatego „niewidzialna ręka” musiała sięgać po płk. Kuklińskiego i jego synów, po gen. Petelickiego - aby wymienić najgłośniejsze sprawy? Czy dlatego właśnie nienawiść wzbiera wobec tych, którzy śmieli przykładać rękę do demaskacji agentury? Do wyjawiających listy, na których znajduje się nazwiska, które powinno być chronione przed publiką i … wstydem? I tego się boisz?...

Twierdzisz, że Zachód wcale nie jest takim cudem. Ależ oczywiście! Żaden Zachód, żaden Wschód, Północ czy Południe nie są same w sobie godne bezkrytycznego zachwytu. Zło nie ma granic. Dlatego może działać wszędzie poprzez swoich „agentów”. I różne przydaje im maski, pozory, blichtry kuszenia i zwodzenia; różne tytuły, nazwy organizacji. Ale to przecie my – Ty i ja – jesteśmy, możemy być, jego kolaborantami bądź przeciwnikami. Szczególnie, kiedy wiek zmusza, albo powinien zmuszać, do kategorycznych już wyborów i decyzji, nie sądzisz?...

Uciekasz w „pragmatyczne” pytanie, jakież to mamy szanse wobec zda się wszechpotężnej nawałnicy?...
- Ano zawsze takie same – jak by nie wydawało się to infantylne, „niedzisiejsze”: Nasza szansa powstaje z trudu nieustawania w poszukiwaniu prawdy w drodze do Prawdy. I ze starań aby być jej wiernym. W myśli i uczynku. Oraz w pomocy zagubionym. Ileż razy trzeba to powtarzać?...
No, tak – skleroza. Wiek robi swoje.
*
Sprawa, teoretycznie, jest prosta. Przynajmniej w chrześcijańskim rozumieniu: Nikt nie jest stracony tak jak nikt nie jest bez grzechu. I każdy ma szansę uwolnić się od niego. Trzeba tylko poruszyć sumienie. Wyznać słabość i naprawić – w możliwym stopniu – zło. Zadośćuczynić.
- Proste?
Tak, wiem - najtrudniejsze.
*
Skoro zaczęliśmy od trawestacji klasyków „ulepszania” świata i dotarliśmy do ich wizji funkcjonowania na tym padole, zastanówmy się czy znane stare wersy: Za każdym krokiem w tajniki stworzenia/ Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia/ I większym staje się Bóg!** w ustach aktywu zmian na lepsze nie zmieniły się w imperatyw determinujący i usprawiedliwiający: Za każdym krokiem w głąb tajników kasy/ człowiek postępu bywa bardziej łasy?
*
A tak między nami: Czy nadal podtrzymujesz, że „restrukturyzacja” Ojczyzny polega na tym, że „pierwszy milion trzeba ukraść”?...

(Z cyklu: Listy do przyjaciół. I znajomych.)
------------
** z wiersza Adama Asnyk „Do Młodych”

Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4303-krzysztof-nagrodzki--wadzy-zdobytej-nie-oddamy-2
http://wirtualnapolonia.com/2013/03/05/krzysztof-nagrodzki-wladzy-zdobytej-nie-oddamy-2/


Akcje natchnionych.

Kiedy niedawno przywoływałem słynny cytat tow. Stalina - twórcy i jednego z najskuteczniejszych realizatorów rewolucyjnego dogmatu, iż walka zaostrza się w miarę rozbiórki starego a budowy nowego ustroju - nie operowałem nazwiskami bojowników.
I teraz nie będę wskazywał konkretnych Nieustraszonych, którzy nie wahają się rzucić w otchłań dla Sprawy. Kto zechce może ich odnaleźć – walczą bezpruderyjnie z odkrytymi przyłbicami.

Co prawda niektórzy szepczą, że muszą, że to obowiązek służbowy, ale nie poddawajmy się takim niskim sugestiom, ponieważ na pewnym poziomie świadomości, a może nawet pod lub nadświadomości, sprawy wyglądają inaczej i nie poddają się zwykłej, standardowej – czy nawet można powiedzieć prostackiej w takich przypadkach - analizie. Świadomość kształtuje byt. I odwrotnie. W zależności od mądrości i potrzeby etapu.

Dlatego np. aktualne przyczyny ataku na Radio Maryja czy Telewizję Trwam - media prowadzone przez Ojców Redemptorystów, jednoznacznie wspierane przez określone siły: Episkopat Polski i Watykan, nie zawsze pochodzą - rzec można - „z tej ziemi”.  

Mogą tu w grę wchodzić tak tajemnicze uniesienia, iż ustalenie dlaczego jakiś nawiedzony dominikanin, jezuita, marianin czy zwykły aktywista archidiecezjalny jest nimi dotknięty, może przekraczać skalę zwykłego przyrządu mierzącego posłuszeństwo, lojalność, logikę, przyzwoitość, czy nawet grzeszność…Tu zapewne mamy do czynienia z wyjątkowymi zasobami natchnień. Zasobami wyzwalanymi przez Siły Wyższe w sytuacjach nadzwyczajnych.

Ale czyż sytuacja w naszej Ojczyźnie, i nie tylko, nie jest nadzwyczajna? Czy nie należy wykazać determinacji gdy Ciemnogród – cóż, że redemptorystowski czy biskupi - może mącić przekaz wskazujący jedynie słuszny kierunek żeglowania?  Wszak płyniemy Ku Nowej Erze.
I dlatego wszystkie postępowe ręce na pokład!

Publikacje: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4327-krzysztof-nagrodzki--akcje-natchnionych- (od 5 marca 2013)
http://wirtualnapolonia.com/2013/03/09/krzysztof-nagrodzki-akcje-natchnionych/#more-24990 (od 2013-03-09)


Uzależnionemu trzeba pomóc...

Do Księdza Tadeusza Isakowicza Zalewskiego zdań kilka.
Uzależnionemu trzeba pomóc a nie kryć go

(Wzięte z blogu ks.Tadeusza Isakowicza Zalewskiego:
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=7569)

Wydawała się, że po sprawach nieżyjącego już biskupa elbląskiego i jednego z warszawskich biskupów pomocniczych, którzy po pijanemu spowodowali wypadki samochodowe, polskie władze kościelne będą mądre po szkodzie i zapobiegną kolejnym kompromitacjom. Niestety chyba to ciągle za mało, aby wstrząsnąć skostniałymi schematami.

Najnowsza sprawa, dotycząca abp. Sławoja Głódzia, w rzeczywistości jest bardzo stara, bo od lat wszyscy w Episkopacie Polski wiedzą o ilościach alkoholu, które były biskup polowy wlewa w swój organizm, a które w oczywisty sposób nie pozostaje bez wpływu nie tylko na jego wątrobę, ale i psychikę. Widać to zresztą gołym okiem, bo twarz hierarchy bynajmniej nie przypomina twarzy mistyka lub ascety.

Arcybiskup ma przy tym rzeczywiście "twardą głowę", o której wśród polityków krążą legendy. Vide; sprawa wyjazdu do Charkowa, gdzie po popijawie w samolocie biskup trzymał się nadal, a prezydent Aleksander Kwaśniewski zataczał się przy składaniu wieńca na grobach pomordowanych polskich oficerów, kompromitując w ten sposób majestat Rzeczypospolitej.

Do tej pory jednak ani przewodniczący konferencji Episkopatu Polski, ani nuncjusz papieski nie podjęli żadnych działań. Na co oni czekają? Czyżby znów liczyli na to, że  da się "pozamiatać pod dywan"? Tak jak od lat tuszuje się sprawę ogromnego zadłużenia finansowego archidiecezji gdańskiej. Zadłużenie to, spowodowane przekrętami finansowymi w wydawnictwie "Stella Maris", spłacane jest nie z kieszeni  byłego czy obecnego metropolity gdańskiego, ale z ofiar wiernych i haraczu ściąganego przymusowo od szeregowych księży.

Rodzi się też pytanie, skąd w tak tragicznej sytuacji finansowej archidiecezji na swój wystawmy, iście sarmacki styl życie arcybiskup Głódź ma pieniądze? Przecież nie jest w stanie tego wszystkiego pokryć z emerytury generalskiej, choć ta nie jest mała. Czyżby znów szło to z kieszeni wiernych? Poza tym, czy nie lepiej fundusze przeznaczane na zakrapiane imprezy z politykami przekazać na wsparcie Caritas i innych organizacji charytatywnych?

Osobną sprawą jest odnoszenie się hierarchy do swoich podwładnych. Archidiecezja to nie koszary, a księża to nie wojskowe "koty", którym trzeba "przecinać ogony". Jeżeli nawet arcybiskup w wojsku przesiąknął manierami godnymi "zlewa", to stosowanie ich w strukturach kościelnych jest rzeczą nadzwyczaj gorsząca. Nie dziwię się tym księżom, którzy mają tego wszystkiego dość.

Arcybiskupa rzucili się bronić politycy od lewa do prawa. Jak widać, fraternizowanie się przy kieliszku daje wiernych sojuszników. Najbardziej jednak zaskoczył mnie minister Radek Sikorski, który do tej pory zwolenników PiS Radia Maryja - a do takich należy metropolita gdański - tępił ile wlezie. Usprawiedliwiając hierarchę, dawał jasno do zrozumienia, że jest całe wojsko pije i że trzeba to "uszanować". Brzmi to szokująco w ustach byłego ministra obrony narodowej.

Na koniec jeszcze jedno, postępowanie arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia jest zaprzeczeniem postępowania papieża Franciszka. Jeżeli więc biskupi polscy zaprosili następcę św. Piotra do polskiego domu, to powinni w nim najpierw posprzątać. Poza tym, osobie uzależnionej trzeba pomóc, a nie kryć ją w imię źle pojętej solidarności.
***
Jeżeli masz coś przeciwko bratu swemu, idź i upomnij go w cztery oczy (por. Mt 18,15).
kn
***
Mój list e-mail z 6.02.2013r.  do ks. Tadeusza Isakowicza Zalewskiego

Czcigodny Księże Tadeuszu!

Co prawda w swoim czasie prosił mnie Ksiądz, abym wyrzucił Jego adres e-maili z „rozdzielnika” ZG KSD na który od czasu do czasu pozwalałem sobie (i pozwalam) przekazywać różne informacje, ale ponieważ tym razem jest to moja zupełnie indywidualna korespondencja a nie z OŁ KSD, zatem odważam się J.

Otrzymałem w prezencie książkę- wywiad prowadzony z Księdzem przez red. Tomasza Terlikowskiego.

Ksiądz mówi: „Chodzi mi tylko o prawdą”.

Mnie też Księże Tadeuszu o to chodzi i wiele ze sformułowań i postaw Księdza jest mi bliskich (również w stosowaniu – to kwestia temperamentu, genów…), aczkolwiek niektórych nie potrafię do końca rozstrzygnąć w swoim rozeznaniu faktów jak i ich ocenie z pozycji nakazywanej przez cnotę roztropności…
No ale nie o tym tu i teraz.
Na stronie 108 książki zdumiało sformułowanie Księdza dotyczące Ojca Tadeusza Rydzyka: „Chodzi mi przede wszystkim o niejasne interesy materialne, zbiórki na stocznie z których nigdy się nie rozliczył, wiercenie dziur w ziemi, sieci komórkowe. O to mam żal, bo to kładzie się cieniem na jego działalności medialnej.”  

Może zresztą słowo „zdumiało” jest zbyt łagodne, ponieważ użyte sformułowanie przywodzą na pamięć owe, którymi posługują się tradycyjni wrogowie przedsięwzięcia Ojców Redemptorystów łamiącego monopol informacji (czy demaskujących dezinformację).

Na czy polegają owe „nierozliczone niejasne interesy”? Przed kim nierozliczone? Przed przekazującymi darowizny jak ja?
– Kiedy trzeba było podjąć decyzję co zrobić z pieniędzmi z subkonta użyczonego owej pamiętnej zbiórce na ratowanie Stoczni Gdańskiej, zapytano mnie i świadomie podjąłem stosowną decyzję, zatem?...  

A może chodzi o rozliczenie przed Prowincją Ojców Redemptorystów (wspierających konsekwentnie owe dzieła)?
Prowincja miała jakieś znane Księdzu zastrzeżenia? Bo ja nie słyszałem o tym.

No i dlaczego wejście w geotermię, w sieć komórkową jest „niejasnym interesem”?...

- Mam – jak i wiele osób – również numer w sieci komórkowej „W naszej Rodzinie”, jestem pełen uznania dla „rozruszania” geotermii zarówno w skali lokalnej jak i pobudzeniu świadomości Polaków, co do tej możliwości korzystania z zasobów naturalnych, zatem o co chodzi?...

Jeżeli zechce mi Ksiądz Tadeusz odpowiedzieć – w końcu jesteśmy (z poczuciem proporcji z mojej strony) w jednym stowarzyszeniu  – to dodam, iż nie jest zamierzeniem tego listu upublicznianie wątku.

Serdecznie pozdrawiam
Szczęść Boże!
Krzysztof Nagrodzki

PS. Co do pedofilii wśród duchowieństwa: Zapewne istnieje jak wszędzie (tak jak i nadmierne ego i poczucie nieomylności), ale czy jest to aż tak potężna skala?...
-------------------------
Odpowiedzi do dzisiaj nie otrzymałem. (Zbyt mały wymiar nadawcy?...). Zatem jestem uprawniony do upublicznienia pytań.
kn
***
Człowiek, który doświadczył zła - a ks. Tadeusz Isakowicz Zalewski doznał przemocy - może stać się jego podwójną ofiarą. Trzeba się modlić za księdza Tadeusza, aby dobro które potrafi czynić, nie zostało zdominowane przez straszny atrybut zła - pychę.
kn
                                                                *
Zob. też: http://www.radiomaryja.pl/multimedia/obludna-publikacja-nt-ks-abp-slawoja-leszka-glodzia/

Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4393-krzysztof-nagrodzki-uzalenionemu-trzeba-pomoc
http://wirtualnapolonia.com/2013/03/24/krzysztof-nagrodzki-uzaleznionemu-trzeba-pomoc/

Bojowi kanibale

Lewość - szeroko rozumiana - to hufce ciągłej walki: O pokój, o sprawiedliwość, z zacofaniem (szczególnie z Wiarą i Kościołem rzymskokatolickim), ale tak ogólnie rzec biorąc o co się da, ponieważ walka to postęp, zaś trud gromadzenia wiedzy i roztropnego działania dla dobra wspólnego – wstecznictwo.

Do ogarniania tajemnic bytu trzeba gruntownego wykształcenia, tęgiego intelektu, cierpliwości, pokory. Lewość mentalna - od tzw. lewicy po tzw. liberałów - dufna w moc sprawczą chciejstwa, rzeczywistość postanawia kreować. Nasycona sieczką ideolo na postępowych uniwersytetach przez takież autorytety, walczy ostro z trudnościami, które sama nieustannie wytwarza.

Kiedy zorganizuje kolejny obóz szczęśliwości; kiedy wyniszczy kilka, kilkaset, miliony istnień, zdewastuje charaktery, gospodarkę, środowisko naturalne, pożre człowieczeństwo wielu, zmienia szyldy, nazwiska na czele pochodu i znów rusza - czy „z posad bryłę świata” czy po posady („pierwszy milion trzeba ukraść”), zależy od kontekstu. Mówi się: W zależności od uwarunkowań dziejowych...

Zdemolowanie, bądź przeinterpretowanie, bazy sensownego życia - wskazań Dekalogu, Ewangelii, nauki Kościoła - to cel strategiczny lewości ( co nie wyklucza taktycznych przymilań do Kościoła i „uwodzeń” Pasterzy); zatem walczy się o prawa dziatwy różnego wieku do igraszek sexem od przedszkola po grób; o uwolnienie kobiet od choroby macierzyństwa i domowego ciepła, zwanego rodziną; o swobodę publicznej i niczym nieskrępowanej rozwiązłości, wulgarności, chamstwa; o wolność czynienia destrukcji przez narkotyki, alkoholizm, porno; o promowanie patozwiązków i pazerności rzeczy, wreszcie - to sezonowa rozgrzewka - o „wolność dla karpia” udręczonego przez katolickie hordy w okresie „wesołych świat”, zwanych też „sezonem życzeń”, czy oderwanie wiosennych świąt jajeczka, kurczaczka, wódeczki po zimnym dyngusie,  od jakiś nieestetycznych i stresujących martyrologii z krzyżem w tle. Wolna konsumpcja. Człowieczeństwa.

Wolność... Wielu otrzyma ją. W Raju. Tyle tylko, że nie w tym – wyobrażanym przez dzieci Iluminacji, płodzone w igraszkach lóż postępu, a nieskażone trudem sięgania do prawdy w eldorado wolnym od znoju godnego życia.

Warto i nad tym zastanowić się w Wielkim Tygodniu.

Publ.: http://www.katolickie.media.pl/polecane/pracownia-krzywych-luster/4395-krzysztof-nagrodzki-bojowi-kanibale


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Jest źle. Ale nie beznadziejnie

Cóż przyjacielu, Twój aktualny ogląd rzeczywistości nie jest pozbawiony racji, kiedy wskazujesz na narastanie niebezpieczeństwa i to w ogromnej skali:

Jesteśmy zagrożeni z zewnątrz i od wewnątrz, twierdzisz. I to potrójnie – w suwerennym bycie państwowym, w utrzymaniu tożsamości narodowej i cywilizacyjnej.

Potężnieje ekspansja polityczna i gospodarcza naszych dwu sąsiadów Niemiec i Rosji, której towarzyszy, podobna czasom przedrozbiorowym i Targowicy, prywata i zdradzieckość przeróżnie nazywanych „elit” wewnątrz naszego państwa. - „Naszego” i „państwa” – to prawdę mówiąc pojęcia dosyć umowne, skoro znaczną większość oficjalnie stanowionych praw przyjmujemy do wykonania czy adoptowania z nakazów Brukseli. A zadań – jakby to rzec - również nieoficjalnie podawanych, również z innych ośrodków „nakazowo i kasowo rozdzielczych”.

Jakie są te wyznaczone cele strategiczne?

Zakładasz, że może to być podział na dwie (przynajmniej) „bliskie zagranice”, bez formalnego anektowania naszej ojczyzny. Taka autonomia w zakresie języka i możliwości wspominek historycznych w ograniczonym i kontrolowanym obszarze. Deklaracje i czyny dzisiejszej kasty rządzącej miałyby za tym mocno świadczyć: „Polska to nienormalność”!

No dobrze, a co z innymi wpływami – wskazujesz na nie: światowych organizacji żydowskich, masonerii, rozkładającego działania antychrześcijańskiej dywersji czy wręcz coraz bardziej jawnych, bezczelnych, agresywnych ataków antyteizmu? Kto tu jest mistrzem a kto czeladnikiem, kto dowodzi a kto wykonuje?... Czy to nie psuje schematu?

Powiadasz, że te działania – to Twoja naczelna nawet nie hipoteza a pewność – są pochodną stosowanych od wieków metod naszego wschodniego sąsiada: Uzależniania - a jeżeli się da niewolenia - i wykorzystywania. W tej opcji organizacje żydowskie czy masońskie są jedynie marionetkami, tworzonymi bądź przejmowanymi oraz kontrolowanymi i sterowanymi przez centralę w Moskwie. Reszta jest tego efektem.

- A gospodarka, przyjacielu? Produkcja, handel, banki, ziemia?...

- A ideologia rozsadzająca dotychczasowe kanony etyki i estetyki, a i logiki – spajające przez wieki cywilizację łacińską?...

- A sztuka degenerująca, lansująca, oswajająca, nakazująca „tolerancję” – więcej akceptację (co zresztą w obecnym ogłupiałym systemie nakazowej „poprawności” staje się tym samym bełkotem) – dla wynaturzeń, antyestetyki, antylogiki - owe „tożsamości płciowe” i homo quasi rodziny, owe „róbta co chceta” dla „swoich” oraz coraz bardziej agresywne zakazy i nakazy dla jeszcze przytomnych w oglądzie szat króla?...
No i media obrazkowe mające tak duży – póki co - wpływ na świadomość wielu ludzi? W czyich rękach są w większości?

- A walka - pod pozorem neutralności światopoglądowej - z tradycją chrześcijańską, w tym z symbolami i obyczajami, które wszak nikogo – a szczególnie ateistów – nie mogą urażać (ateizm w odróżnieniu od antyteizm czy satanizmu powinien z definicji być obojętny na teizm – pisałem ci już chyba o tym), gdzie ma swoje inspiracje?...

Zastanawiałeś się dlaczego taką - irracjonalna zda się - furię wywołuje krzyż – symbol ofiary, poświecenia, odkupienia, miłości do ludzi aż po dobrowolną ofiarę z własnego życia? Dlaczego wszystkie rewolucje czy pucze lubowały się szczególnie w antychrześcijańskim terrorze, w rzeziach: w leninowskiej i stalinowskiej Rosji, rządach masonów w Meksyku, w narodowo-socjalistycznych Niemczech, nurzanej w barbarzyństwie Hiszpanii, daleko i bliskowschodnich furiach?...
*
„Stoimy w obliczu największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżywała ludzkość (...) Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem i anty-Kościołem, Prawdą i anty-Prawdą, Ewangelią a jej zaprzeczeniem (...) jest to czas próby (...) w pewnym sensie test na dwutysiącletnią kulturę i cywilizację chrześcijańską, z wszystkimi jej konsekwencjami; ludzką godnością, prawami osoby, prawami społeczeństw i narodów” (Kardynał Karol Wojtyła)
*
Nie negując wpływu Rosji (czy Związku Radzieckiego) na negatywne zjawiska w Europie bądź świecie, trzeba mieć na względzie, że również sam naród rosyjski był (czy jest) ofiarą swych rządców w ogromnej skali – zarówno materialnej jak i duchowej. A ogromniejące teraz Chiny i muzułmańskie kraje Azji?...

Trzeba pamiętać, gdzie i od kogo świat dostał ideologię, która na masową skalę doprowadziła do swoistej „detronizacji” Boga w Trójcy Jedynego i do postawienia na piedestale podsuniętych bożków, co w efekcie utoczyło taki ogrom krwi, jakiej nie uczyniły poprzednie wieki razem wzięte.

Oczywiście, można ułatwić sobie zadanie, wyznaczając jedno źródło zarazy, ale co zrobić, jeśli ognisk choroby jest wiele?...  Schorzeń, które panują już w naszych domach.

Wszak gołym okiem widać narastającą wojnę z polskością; płytkość i słabość państwa rozsadzanego przez prymityzowane intelektualnie i duchowo „elity” stymulowane, jak się wydaje, impulsami z zewnętrz; rozwarstwianie społeczne; depopulację; powszedniejący „zwykły” koniunkturalizm, przechodzący w spętanie układami mafijnymi i korupcyjnymi; rozwalanie prokuratury, sądownictwa, służby zdrowia; tudzież propaganda sukcesu dla mas i systemowe lemigowanie obywateli.

A jeśli wchłonąć odświętny a i codzienny przekaz wadzy wspieranej przez media głównego i mętnego (co wcale nie musi być sprzecznością) nurtu – to przecież jest nieźle, a momentami nawet bardzo dobrze, bo z innymi mogłoby być tylko gorzej! I tak trzymać!  
- Znamy ten refren z przeszłości, prawda? Nihil novi sub sole…
Ale jest też dostrzegalny strach przed rodzącą się solidarnością i buntem Polaków, skutkujący czynionymi przygotowaniami do tłumienia niezadowolenia również przy pomocy obcych „sił porządkowych”. Oczywiście gdyby własne miały dość tutejszych rządców. Przy obecnych możliwościach technicznych despoci mają sporo atutów w rękach, to prawda.

W tej sytuacji można nawet uznać za logiczny - w „pragmatycznym” kontekście – Twój finalny wniosek, iż skoro napór zła jest tak potężny, skoro – jak twierdzisz - nic się nie da zrobić, to pozostaje skurczenie, spłaszczenie, przyjęcie barw ochronnych, zajęcie robótkami przynoszącymi jaką taką radość, zgromadzenie zapasu niezbędnych zagłuszaczy oraz uspokajaczy i… może jakoś to będzie.
I rzeczywiście, czasami jakoś to jest...

Myślę, że niezależnie od wszystkiego innego, jesteśmy jednak za starzy, aby tak ryzykować - ryzykować przeczekaniem. Ryzykować jako ludzie jeszcze jako tako myślący, chociaż, wiem, z tym coraz trudniej - skleroza robi swoje. Ale póki co to nie jest wystarczające alibi, aby uratować dusze. A to powinno być - szczególnie w naszym wieku – priorytetem. Wystarczająco wszak zweryfikowanym, aby wiedzieć jak realnym. Czyż nie?…

Cóż zatem? Co pozostaje w tej sytuacji?
- Ano to co zwykle w okolicznościach zda się beznadziejnych: Obrona Wiary, Nadziei i Miłość. Również do Ojczyzny. Na skalę możliwości. Czynna.
Czy nie widzisz, że - mimo wszystko - rodzi się i kształtuje nowych ludzi plemię?
Czy przy Twoim i moim udziale?...
***
Jan Paweł II do Polaków - Proszę Was o to ....
... i dlatego /…/  proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię „Polska", raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym,
- abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili,
- abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.
Proszę was:
- abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało,
- abyście od Niego nigdy nie odstąpili,
- abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On „wyzwala" człowieka
- abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest „największa", która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu.
Proszę was o to przez pamięć i przez potężne wstawiennictwo Bogarodzicy z Jasnej Góry i wszystkich Jej sanktuariów na ziemi polskiej, przez pamięć św. Wojciecha, który zginął dla Chrystusa nad Bałtykiem, przez pamięć św. Stanisława, który legł pod mieczem królewskim na Skałce.
Proszę was o to ... Amen.

 PS. Byłeś na wspaniałym filmie „Cristiada”? Jeżeli nie – zobacz koniecznie (to fabularyzowany dokument), jak rodzi się wielkość prawdziwego człowieczeństwa. Wtedy można bez lęku ubiegać się o przepustki do Domu Ojca. Nawet jeśli wcześniej porażał bliższy współczesnym polskim realiom „Układ zamknięty”.

Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4455-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-jest-le-ale-nie-beznadziejnie (od 8.04.2013)
http://wirtualnapolonia.com/2013/04/09/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-jest-zle-ale-nie-beznadziejnie/ (od 8.04.2013)
http://wpolityce.pl/autorzy/krzysztof-nagrodzki-2 (od 9.05.13)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Jak walnęło, to się urwało!

Dziękuję Ci kolego za list ze wskazaniem na autorytet profesora (z wykształcenia astronoma) Artymowicza, który daje w końcu jakiś punkt zaczepienia w tej dziwnej - dyskusji o tragedii smoleńskiej. Dziwnej – ponieważ nadal wskazujesz i przekazujesz świadectwo emocjonalnego wzburzenia wiedzą, która nie odpowiada oglądowi rzeczywistości, lansowanemu przez uznane przez Ciebie za wyrocznie media, a nie mogę się doprosić – od przecie inżyniera - konkretnych uzasadnień owego sprzeciwu. Dowodów usprawiedliwiających te osobliwe - biorąc pod uwagę nasze lata i specjalizacje zawodowe – stany...hmm... świadomości.

Ponieważ coraz natarczywiej wskazujesz na moje bezkrytyczne zaangażowanie po stronie Jarosława Kaczyńskiego i „granie w drużynie prezesa”, tworzącej – jak piszesz – „mit smoleński”, starałem się ułatwić Ci udowodnienie zarzutu poprzez wskazywanie na kluczowe informacje i dezinformacje, których weryfikacja – nie poprzez prychania, okrzyki, kalumnie i zwykłe fałszywki – a poprzez chłodną, inżynierską, analizę, dałaby efekt do zweryfikowania racji. Nie zbliżymy się do prawdy poprzez emitowanie emocjonalnych okrzyków i przywoływanie konkluzji bez dowodu. Poprzez próby zamieniania dyskusji o konkretach, na stałe sprowadzanie jej do emitowania i przyjmowania objawień z podręcznika propagandzisty-indoktrynatora.

A na marginesie – wiesz dobrze, że nigdy nie należałem, w przeciwieństwie do Ciebie, do żadnej partii. PZPR-u też nie… Zatem nie wierność „służbowa” a lojalność wobec prawdy, jest próbą chronienia jej przed oszołomami, mającymi różne cele.

Zatem spróbuje raz jeszcze - myślę, że ostatni. Bo ileż razy można wracać do tego samego, w jałowym, emocjonalnym międleniu fałszywek (bądź okazywaniu ignorancji).

Zastanów się i odpowiedz, proszę, dlaczego:

1. Skąd wiedza min. Sikorskiego w kilkanaście minut po tragedii o śmierci wszystkich osób?
2. Dlaczego kolportowano sms-ami, błyskawicznie po katastrofie, wersję nacisku na pilotów, aby lądowali wbrew zaleceniom wieży? (Czy dlatego, że ujawnił tą informację, musiał zginąć gen. Petelicki?...)
3. Dlaczego wyrażone zgodę na uznanie lotu jako cywilnego i zastosowanie (niepełnej) procedury z zupełnie nieprzystającej do jednostki wojskowej Konwencji Chicagowskiej?
4. Dlaczego nie zrealizowano pierwotnej propozycji prezydenta Miedwiediewa o wspólnym śledztwie a następnie odrzucono możliwość pomocy UE czy NATO?

A w związku z wersją o naciskach na pilotów, które spowodowały tragedię:

- Podsunięto -  logicznie wpisującą się w scenariusz „przymuszania”  - fałszywkę o kłótni śp. Generała ze śp. pilotem Protasiukiem na Okęciu.
- Serwowano kolejną – o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania na szczelnie okryte mgłą lotnisko w Smoleńsku.
- Podawano na podstawie nieprawdziwych (fałszowanych?) odczytów (odsłuchów) o obecności śp. gen. Błasika w kokpicie, sugerujące wpływ na pilotów.
- Następnie ujawniono informację o alkoholu we odkrytym podczas sekcji krwi śp. Generała, sugerującą nietrzeźwość podczas lotu.
- Kłamano o braku wystarczającej znajomości języka rosyjskiego przez pilotujących Tupolewa.

- Dlaczego lansuje się nadal teorie „pancernej brzozy”, mimo obliczeń wytrzymałościowych, iż takie drzewo nie mogłoby spowodować urwania skrzydła? (Przy czym skrzydło w sugerowanym miejscu uderzenia, nie nosi śladów takiego zniszczenia a urwany fragment brzozy ułożył się prostopadle a nie równolegle do toru lotu.) I - dodajmy – porównania wyników z zapisu lotu, z którego wynika, że samolot był wyżej niż drzewo.
- Dlaczego to się czyni, mimo zdjęć z miejsca tragedii wskazujących na istnienie szczątków samolotu również PRZED ową brzozą?
- Dlaczego „zmodyfikowano” raporty, pomijając np. sygnał TAWS 38?
- Dlaczego w oficjalnym zapisie odczytu nagrań z „czarnych skrzynek” dodano różne słowa a odjęto inne?
- Dlaczego jakoś tak cichutko wycofywano się (a i to nie zawsze i nie do końca) z tych fałszywek? Tak niepostrzeżenie, że nawet Ty jeszcze wiele z nich powtarzasz jako fakty, mimo analiz w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna, mimo przedstawianych publicznie obliczeń uznanych naukowców ze Stanów Zjednoczonych, Australii, a i profesorów z krajowych uczelni. Mimo braku ich podważenia przez kontrekspertyzy. Falsyfikacji argumentami naukowymi a nie mocą decybeli w słowotoku nawiedzonych socjologów, postępowych dziennikarzy czy innych zdyscyplinowanych funkcjonariuszy jedynie słusznych racji. Jak ongiś. Wszak my to jeszcze pamiętamy, prawda? Dlaczego „oficjalni” fachowcy uciekają przed publicznym starciem w debacie na konkrety. W świetle dnia, w aulach, przed kamerami tv, bez udziału polityków, ale za to z innymi specjalistami - naukowcami. Czego się boją? Dlaczego wybierają jednostronne rajdy do „zaprzyjaźnionych” stacji?...

Idźmy dalej.
- Dlaczego wieża na smoleńskim lotnisku (w której znajdowała się również nieuprawniona osoba – płk. Krasnokucki) wyraziła zgodę na lądowanie i sprowadzała samolot, zapewniając niemal do końca: „Na kursie i na ścieżce”?  
- Dlaczego zabroniono otwierania trumien w Polsce?  Czy dlatego p. poseł Kopacz zapewniała o udziale polskich patomorfologów w sekcjach w Moskwie?  Czy dlatego, aby uniemożliwić wykonanie od razu starannych identyfikacji zwłok, tudzież badań na ściśle medyczne sprecyzowanie o przyczynie śmierci i np. obecność elementów materiałów wybuchowych? (Co zresztą wykazały na fragmentach materii inne badania, przeprowadzone USA i w kraju.)              
- Jak się ma lansowana teza o brawurze/zastrachaniu/ niedoskonałość fachu pilotów, jako głównej przyczynie nieszczęścia, w kontekście nagrania decyzji kapitana o odejściu z wysokości 100 metrów? 
- Dlaczego w pierwszych ROSYJSKICH symulacjach pojawił się WYBUCH w powietrzu a brzoza „weszła do akcji” znacznie później?
- Dlaczego część samolotu była odwrócona „do góry brzuchem” a część nie?
- Dlaczego fragmenty kadłuba były odkszałcone tak, jakby działała na nie siła WEWNĘTRZNA?
- Dlaczego odnaleziono ciężkie elementy odwrócone od kierunku lotu? Jaka siła spowodowała taka zmianę kierunku i odrzucenie do TYŁU?
- I wreszcie dlaczego samolot uderzający w miękkie podłoże i ze stosunkowo niewielką prędkością, został rozerwany na tysiące część?

Tych – nazwijmy łagodnie – niejasności jest wiele. Dlatego zamiast je pomijać, przełam, proszę, emocjonalne bloki, zakazy czy nakazy i poczytaj, posłuchaj, zastanów się, zweryfikuj intelektem a nie emocyjkami małego Jasia, dane i wnioski, które przedstawiają naukowcy, inżynierowie nie byle jakiej konduity. I porównaj z argumentacją p. Laska i laskopodobnymi fachowcami (Np. p. Edmund Klich: „Jak walnęło to się urwało”. Proste!)
Być może Twoje argumenty będą bardziej przekonywujące. Postaraj się. Przyjmę je, jeśli nie potrafię odrzucić.
Widziałeś jak wyglądało starcie w TVP z udziałem dwu profesorów i pięciu dziennikarzy? Jeden profesor z PAN, jak to człowiek postępowy, próbował balansu, drugi - socjolog z UW z potencjałem godnym propagandysty a nie naukowca uprawiał emocjonalne posłannictwo, dziennikarz z giewu podobnie i na okrągło, i tylko trzech innych redaktorów starało się nadać możliwie spokojnie jakiś poziom merytoryczny, z trudem przebijając się przez emocjonalny i od rzeczy słowotok obrońców jedynie słusznej linii.
To jest poziom?!? To jest debata?!?

Kolego, nie kompromitujmy się podobnym poziomem rozmów na ważne tematy. Mamy  swoje lata, nie musimy służyć fałszywym przewodnikom stada.
Przed nami decyzja: Czy chcemy stanąć przed bramami Nieba przyzwyczajeni do noszenia bagażu koniunkturalnych kłamstw, czy utrudzeni poszukiwaniem prawdy?
Wybór należy do nas.
I to wszystko w temacie, bo ileż można o tym samym i niemal to samo.

Jeżeli nadal będziesz lekceważył starania – przecie z dobrej woli i przyjaźni czynione, bo nie mam żadnego innego interesu poza troską o nasz poziom wiedzy, argumentacji, analiz, wniosków i wyborów drogi ku Nieuchronnemu – więc jeżeli nadal będziesz miał to – za przeproszeniem - gdzieś, to pozostanie tylko to w zasmuceniu skonstatować: Nie udało się pomóc Bliźniemu. Widać jestem za słaby. Ale próbowałem. Długo. Nie zaprzeczysz.
I to będzie klęska.
Moja.
Ale i Twoja.

PS. Dorzucam jeszcze trzy odsyłacze. Gratis.  :-)

http://www.radiomaryja.pl/informacje/tu-154m-eksplodowal-w-powietrzu/
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/czy-mozemy-mowic-o-tragedii-smolenskiej/
http://www.katolickie.media.pl -katyn-1940-2010 - druga-tragedia-katynska-2010 -sensacyjna-relacja-ria-novosti-z-10-kwietnia-2010
Tylko kliknąć.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/katyn-1940-2010/komentarze-i-pytania/4488-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomychjak-walno-to-si-urwao
http://wirtualnapolonia.com/2013/04/16/krzysztof-nagrodzki-jak-walnelo-to-sie-urwalo/
http://wpolityce.pl/artykuly/53376-z-listu-do-przyjaciol-i-znajomych-jak-walnelo-to-sie-urwalo


Z listów do przyjaciół. I znajomych.  Gadał dziad do obrazu…

A obraz – ty antysemito!  

Tylko się nie obrażaj; zwyczajowo zresztą. Zważ, pamiętając nasze dyskusje, że to ja występuję w roli „dziada” a Ty „obrazu”. A obraz ma zazwyczaj przynajmniej ładne ramy.

- Dlaczego tak mi się „zatytułowało” ten list ?...
- Ano przypomnij sobie, czy kiedykolwiek nie prychałaś przynajmniej sugestią, jeśli nie posądzeniem, a nawet oskarżeniem wprost o tą straszną – aktualnie najgorszą z możliwych w świecie „tolerancji i postępu” przypadłość: antysemityzm ? O czym by nie było, zakończenie odnajdowało się w owym zaułku.

- Rozumiem – środowisko, rozumiem – mąż, rozumiem – czujność plemienna, ale dlaczego w takim razie ta żwawość w badaniu obejmuje również niechęć do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Jego Brata – ludzi, których przecie nie można posądzać o niechęć do Żydów, a raczej – co niektórzy zarzucali – zbytnią otwartość i spolegliwość (czy za zgodą śp. Lecha Kaczyńskiego została wygłoszona owa laudacja na cześć reaktywacji B'nai B'rith  przez p. min. Juńczyk Ziomecką?...).

Dlaczego odrazą przejmuje Cię ten „straszliwy” Macierewicz od „Lewego czerwcowego” i „Nocy teczek”, a wcześniej „bezduszny” Bronisław Wildstein od słynnej agenturalnej listy z IPN-u?... No i dlaczego w sprawie tragedii smoleńskiej tak wiernie idziesz za mylnym tropem, nakazanym od początku przez Twoje organy medialne z nieoceniona giewu na czele?*  

I w ten oto sposób ja – w Twoim odczuciu mający ciągotki antysemickie** - zostałem obrońcą pamięci filosemity, ramię w ramię z „Żydem” Wildsteinem, a Ty, zadzierzysta tropicielka oznak anty, musiałaś zostać po drugiej stronie. Musiałaś? Z Listy?...

I tu jakoś zaczynają splątywać się wątki: Kaczyńscy, Macierewicz, Wildstein, filo i antysemityzm, sprzedajność i agenturalność lewactwa, „pragmatyzm” ludzi bez kręgosłupa, tragedia smoleńska, walka o kształt naszej Ojczyzny i jej przyszłość…

Walka, która ongiś prowadzona była w konstytucyjnie dozgonnej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim przeciw ciemnym mocom imperializmu amerykańskiego i rewanżystom z Bonn, zmieniła się w tropienie polskiego katolickiego ciemnogrodu i wszelkiego zaścianka, o wiadomym nastawieniu do kolejnych zasadniczych zmian na lepsze. Jak zawsze w postępowych zamierzeniach: „Pierestrojki” gospodarki – czyli transformacji z „ich” na „nasze”, oraz „głasnosti” – czyli wolność głoszenia jedynie słusznych poglądów.
A ponieważ oba elementy muszą być koniecznie zharmonizowane, aby lud nie został skażony dociekliwością, należy roztoczyć nad nim parasol ochronny. Medialny szczególnie; takie czasy. Przynajmniej do momentu, kiedy po transformacji wszystko co ważne zostanie nasze…

Wykrzykujesz: Jakie ważne !? - Jakie nasze ?!

- Ano takie, które powinny być w rękach ludzi poważnych, wdrożonych do poważnych biznesów w poważnej skali. Ongiś w nieustającym pochodzie i bezkompromisowej „walce klas” o „pokój” i „dolę ludu pracującego miast i wsi”, a teraz o dolę… jakby to skondensować?…Może: O dolę naszych ludzi z wsi. I innych służb. W oddaniu nie tak całkiem odkrywczym ideom i nie tak zupełnie nowym pryncypałom ,,w tym kraju, czy raczej w tym obszarze, jakże pięknie i racjonalnie stworzonym do łączenia Wschodu z Zachodem, czy odwrotnie, przez wyspecjalizowanych łączników a nie zakompleksiałych i – wiadomo - antysemickich polaczków.

Myślisz, że to będzie również Twój obszar?... Otrzymałaś taką deklaracje, masz taką pewność?... A co będzie jeśli wajcha na kolejnym etapie – jak to zazwyczaj bywa – zostanie przestawiona i trutki z wyspekulowanym "antysemityzmem" oraz "gender" pójdą tam gdzie ich miejsce?...

* Pytania związane z tym „chodzeniem w zaparte”, zadałem innemu znajomemu. Jeżeli Cię to interesuje zob. np.: http://www.katolickie.media.pl/katyn-1940-2010/komentarze-i-pytania/4488-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomychjak-walno-to-si-urwao
** To już dawno wyjaśniałem zob. np.: http://www.bibula.com/?p=14193


Publ<.: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4528-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomychgada-dziad-do-obrazu>
http://wirtualnapolonia.com/2013/04/27/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-gadal-dziad-do-obrazu/


Z listów do przyjaciół. I znajomych: Razem dla Polski. I Wiary.

Pytasz ekspresyjnie: „Dlaczego znowu ten twój Rydzyk rozrabia –  z miejscem na multipleksie i wali w sojusznika z Gazety Polskiej?!”  Spoko Kolego! Spróbujmy zrobić ogląd tego, coś zawarł w tym jednym zdaniu:

Po pierwsze: Nie „mój Rydzyk” a „nasz” - skoro przyznajesz się do wspólnoty katolickiej ( a przecie nie musisz, to nie obowiązkowe) - kapłan Kościoła rzymskokatolickiego.

Po drugie: Nie „Rydzyk” a „ojciec Rydzyk” ( w skrócie „o. Rydzyk”), ponieważ to normalny dodatek (o/jciec/, s/iostra/,ks/iądz/, bp., abp, itp.), kiedy wymienia się duchownego. Tak zresztą, kiedy stosuje się odpowiednio normalny zwrot grzecznościowy w innych przypadkach. Normalny dla ludzi o jakim takim poziomie kindersztuby niewypranym w szkółkach ideolo.
Przyznasz, że nie byłoby Ci w smak, gdyby ktoś o Tobie, w dodatku publicznie, mówił w ten sposób. A taka maniera wyrażania się o duchownych jest w powszechnym użyciu. Lewym użyciu. Cóż - jaka głowa taka mowa…

Po trzecie: „Rozrabianiem” nazywasz normalne - w normalnym państwie normalnej demokracji ( a nie np. socjalistycznej czy ludowej – pamiętamy wszak te „standardy”, prawda?...)  - pokojowe wyrażanie poglądu, demonstrowanie sprzeciwu przeciw matactwom. W tym wypadku coraz mniej skrywanym, mimo otoczki słów z quasi argumentami, mającymi uzasadniać odmowy i sekowanie telewizji Trwam, podczas rozdziału miejsc na multipleksach.

Skoro przykładasz ten szablon do określenia normy, to jak nazwiesz np. brutalne, fizyczne, lewackie ekscesy np. na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, tolerowane przez tzw. siły porządkowe? Czy próby blokowania legalnych narodowych, patriotycznych inicjatyw przez jakieś „alternatywy”, posługujące się wyświechtanymi lewackimi hasłami?
I asymetrycznego traktowania przez „wadzę” lewych i prawych wydarzeń. Jak dawniej. Jeno przy pomocy nieco innych sposobów. Jeszcze „nieco innych”…

Idźmy dalej. Do swoistego konfliktu z red. Tomaszem Sakiewiczem.
Ten element wymaga innego potraktowania, niż zbycia słowem „rozrabianie”.

Niewątpliwie środowisko Gazety Polskiej skupia wielu ludzi dobrej woli i organizuje ruch odporu tendencjom dewastującym naszą tożsamość. Ale przecie to czyni z dobrym efektem również od wielu, wielu lat „Imperium” Ojców Redemptorystów: Radio Maryja, Telewizja Trwam z jego Twórcą - o. Tadeuszem Rydzykiem. Muszę przyznać, iż sam doświadczyłem dobroczynnych skutków kontaktu ze słowem płynącym z tego katolickiego medium. Ono spowodowało – chyba Ci już o tym pisałem - odkurzenie pamięci, przykrywanej latami przez „pragmatyczną” codzienność „postępowych” doktryn.

Zatem w czasie, kiedy nasz Kościół, nasza Ojczyzna, kiedy nasza tożsamość, ba! nasza cywilizacja znajduje się – odważmy się na tą diagnozę – w ogromnym niebezpieczeństwie, sprowokowanie jakiegoś konfliktu, podziału, jest w oczywistym interesie dewastatorów i grabieżców naszych dóbr: duchowych, intelektualnych, a i narodowych i państwowych.

Co spowodowało ostatni zgrzyt? ( Czy raczej przypomniało pewne zaszłości.)
- Podobno ostatnio wydana książka Tomasza Sakiewicza (nie czytałem jej), w której Autor nie wykasował wcześniejszych ocen abp. Stanisława Wielgusa*, a przecie miał możliwość zapoznanie się z Jego licznymi publicznymi wystąpieniami, „porażającymi” aktami IPN opublikowanymi w Internecie, na zweryfikowanie oglądu, podobnie jak np. p. Jarosław Kaczyński, który potrafił wycofać dawne sugestie o „agenturalności” Radia Maryja, uzasadniane wykorzystywanymi do rozsiewu emisji stacjami przekaźnikowymi na Uralu (odpłatnie). I dlatego zyskał „armię moherów”.
I na tym polega mądrość – umiejętność likwidowania podziałów „pomiędzy swemi” .

Ojciec Tadeusz Rydzyk był niejednokrotnie kuszony propozycjami skierowania na "właściwe" tory „swego” radia czy telewizji, uwodzony materialnymi profitami. I jakoś, z Bożą pomocą i zaangażowaniem tysięcy ludzi dobrej woli, „Imperium” potrafiło obronić swą niezależność od możnych tego czasu (pamiętamy co się stało z katolicką z założenia tv Puls?...).
Ta konieczność (i umiejętność) niemal codziennego wydostawania się z różnych zasadzek, niewątpliwie musi wpływać na wzmożoną potrzebę roztropności. A przy stosowaniu ewangelicznej zasady: „Niech wasza mowa będzie tak- tak, nie-nie”, wymaga jednoznaczności w szeroko kolportowanych informacjach – w tym godzących w dobre imię bliźniego. A ojciec Tadeusz – przyznasz – jest „gorącym” człowiekiem wiary.

Ot, cały konflikt. Bo do bajek można włożyć, również Twoje, sugestie o walce konkurencyjnej z telewizją Republika zagrażającej, jakoby, pozycji telewizji Trwam. Przecie to nie ten profil, nie ten sposób – powiedzmy – narracji, i nie zawsze ten sam odbiorca. Tak samo jak Gazeta Polska Codziennie nie jest konkurencją dla Naszego Dziennika. A Sieci dla Do Rzeczy bądź Gazety Polskiej. Po prostu odbudowywany jest rynek prawej konkurencji w kontrze do mediów tzw. głównego (zwanego też mętnym) nurtu.I bardzo dobrze!

Jaka konkluzja? - Myślę, że zamiast publicznie obnosić wyciągniętą do zgody rękę i pokazywać „drugi policzek”, wystarczy powiedzieć po męsku: „Przepraszam”. Było, minęło. Teraz idziemy razem. Dla Wiary i dla Polski. Niechby z odwróconą kolejnością. Dla ludzi dobrej woli na wszystko przyjdzie czas.
Nie sądzisz?...
*
>>Według powołanego przy Episkopacie Polski Zespołu ds. Oceny Etyczno-Prawnej, oskarżanie ks. abp. Stanisława Wielgusa o współpracę z SB jest "merytorycznie bezpodstawne, gdyż pozbawione dowodów". Fakt ten potwierdził wy-dany 22 listopada 2007 roku komunikat z 342. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, który uznał powyższe oskarżenia za "gruntownie niesprawiedliwe" i "wysoce krzywdzące".

Żadnego dowodu współpracy ks. Wielgusa z SB nie jest w stanie również wskazać Instytut Pamięci Narodowej, stąd historycy IPN unikają wypowiedzi w tej sprawie.<<

za: Nasz Dziennik 24 listopada 2007; Nr 275 (2988), 9 kwietnia 2008, Nr 84 (3101)

Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4625-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-razem-dla-polski-i-wiary 21.05.2013
http://wpolityce.pl/artykuly/54103-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-razem-dla-polski-i-wiary-do-bajek-mozna-wlozyc-sugestie-o-walce-konkurencyjnej-z-telewizja-republika-zagrazajacej-jakoby-pozycji-telewizji-trwam

 

Z listu do przyjaciół. I znajomych: Gadał dziad do obrazu…

A obraz – ty faszyzujący antysemito!  

Tylko się nie obrażaj; zwyczajowo zresztą. Zważ, pamiętając nasze dyskusje, że to ja występuję w roli „dziada” a Ty „obrazu”. A obraz ma zazwyczaj przynajmniej ładne ramy.

- Dlaczego tak mi się „zatytułowało” ten list ?...
- Ano przypomnij sobie, czy kiedykolwiek nie prychałaś przynajmniej sugestią, jeśli nie posądzeniem, a nawet oskarżeniem wprost o tą straszną – aktualnie najgorszą z możliwych w świecie „tolerancji i postępu” przypadłość: faszyzm w symbiozie z antysemityzmem ? O czym by nie było, zakończenie odnajdowało się w owym zaułku.

- Rozumiem – środowisko, rozumiem – nakazana czujność rewolucyjna, ale dlaczego w takim razie ta żwawość w badaniu obejmuje niechęć do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Jego Brata – ludzi, których przecie nie można posądzać o niechęć do Żydów, a raczej – co niektórzy zarzucali – zbytnią otwartość i spolegliwość (czy za zgodą śp. Lecha Kaczyńskiego została wygłoszona owa laudacja na cześć reaktywacji B'nai B'rith  przez p. min. Juńczyk Ziomecką?...).
Dlaczego odrazą przejmuje Cię ten „straszliwy” Macierewicz od „Lewego czerwcowego” i „Nocy teczek”, a wcześniej „bezduszny” Bronisław Wildstein od słynnej agenturalnej listy z IPN-u?... No i dlaczego w sprawie tragedii smoleńskiej tak wiernie idziesz za mylnym tropem, nakazanym od początku przez Twoje organy medialne z nieoceniona giewu na czele?  

I w ten oto sposób ja – w Twoim odczuciu mający ciągotki antysemickie* - zostałem obrońcą pamięci filosemity, ramię w ramię z „Żydem” Wildsteinem, a Ty, zadzierzysta tropicielka oznak anty, musiałaś zostać po drugiej stronie. Musiałaś? Z Listy?...

I tu jakoś zaczynają splątywać się wątki: Kaczyńscy, Macierewicz, Wildstein, filo i antysemityzm, sprzedajność i agenturalność lewactwa, „pragmatyzm” ludzi bez kręgosłupa, tragedia smoleńska, walka o kształt naszej Ojczyzny i jej przyszłość…

Walka, która ongiś prowadzona była w konstytucyjnie dozgonnej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim przeciw ciemnym mocom imperializmu amerykańskiego i rewanżystom z Bonn, zmieniła się w tropienie polskiego katolickiego ciemnogrodu i wszelkiego zaścianka, o wiadomym nastawieniu do kolejnych zasadniczych zmian na lepsze. Jak zawsze w postępowych zamierzeniach: „Pierestrojki” gospodarki – czyli transformacji z „ich” na „nasze”, oraz „głasnosti” – czyli wolność głoszenia jedynie słusznych poglądów.
A ponieważ oba elementy muszą być koniecznie zharmonizowane, aby lud nie został skażony dociekliwością, należy roztoczyć nad nim parasol ochronny. Medialny szczególnie; takie czasy. Przynajmniej do momentu, kiedy po transformacji wszystko co ważne zostanie nasze…

Wykrzykujesz: Jakie ważne !? - Jakie nasze ?!

- Ano takie, które powinny być w rękach ludzi poważnych, wdrożonych do poważnych biznesów w poważnej skali. Ongiś w nieustającym pochodzie i bezkompromisowej „walce klas” o „pokój” i „dolę ludu pracującego miast i wsi”, a teraz o dolę… jakby to skondensować?…Może: O dolę naszych ludzi z wsi. I innych służb. W oddaniu nie tak całkiem odkrywczym ideom i nie tak zupełnie nowym pryncypałom ,,w tym kraju, czy raczej w tym obszarze, jakże pięknie i racjonalnie stworzonym do łączenia Wschodu z Zachodem, czy odwrotnie, przez wyspecjalizowanych łączników a nie zakompleksiałych i – wiadomo - antysemickich polaczków.

Myślisz, że to będzie również Twój obszar?... Otrzymałaś taką deklaracje, masz taką pewność?... A co będzie jeśli wajcha na kolejnym etapie – jak to zazwyczaj bywa – zostanie przestawiona i trutki z wyspekulowanym "antysemityzmem" oraz "gender" pójdą tam gdzie ich miejsce?...

* To już dawno wyjaśniałem zob. np.: http://www.katolickie.media.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=754:krzysztof-nagrodzki-jak-zostaje-si-antysemit


Gadał dziad do obrazu… 2

Mając w pamięci nasze wieloletnie zmagania, które przy dużej dozie dobrej woli można byłoby nazwać dyskusjami, w większości sprowadzane do emocjonalnych i monotematycznych połajanek i demaskacji „antysemityzmu”, nie mogłem się spodziewać zbyty wiele po poprzednim liście, ale próbować wyciągać rękę do bliźnich wszak trzeba. Ale teraz przeciągnęłaś strunę! Zero kontrargumentów, nawet cieniutkich, zero jakiejkolwiek refleksji, za to cały wagon emocji i okrzyków.
Dotknąłem jakiejś skrytej bolesności?...
A jakiejże to? Czy może skrywanej jeszcze w archiwach IPN? Czy lęku przed zmiana kursu? A może coraz bardziej odczuwanego wieku i refleksji z tym związanej? Której?...

Zatem, skoro kończy się możliwość racjonalnej wymiany argumentów, z ich uzasadnianiem naturalnie, a wpadamy coraz bardziej w wyboje – wybacz – bolesnego bełkotu, nie piszę się na dalszą korespondencję.

Zostańcie (bo wiem, ze jesteś reprezentatywna dla swego środowiska) z tą „służbową” czy „genetyczną” zapiekłą nienawiścią do prawdy, do polskości, do cywilizacji łacińskiej ze swoiście pojmowaną Ewangelią i rolą Kościoła, która pęta logikę i wolność człowieka myślącego. Która zmierza do jakiegoś, wręcz obłąkanego, zniewolenia.
Zostańcie z przekonaniem, że nadal wiążąca jest obietnica: „Władzy raz zdobytej, nie oddamy!”
A ja wiem, że oddacie, i to ze straszliwym skutkiem. Jak nie tu i teraz, to TAM. Obyś nie była na to narażona. Życzę Ci dobrze. Mimo wszystko. Wszak i Ty jesteś córką tego samego Ojca.
 
Publ.:

http://wpolityce.pl/artykuly/54383-z-listu-do-przyjaciol-i-znajomych-gadal-dziad-do-obrazu-a-obraz-ty-faszyzujacy-antysemito
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4528-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomychgada-dziad-do-obrazu
http://wirtualnapolonia.com/2013/04/27/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-gadal-dziad-do-obrazu/


Z listów do przyjaciół. I znajomych: Lody, lody!

Zgoda Kolego, zostawiamy, póki co, Smoleńsk, skoro czucie i wiara silniej mówią, niż mędrca szkiełko i oko… Silniej mówią do zdyscyplinowanego aktywu obywatelskiego, który uznaje tylko oficjalne komunikaty. Przynajmniej do czasu, dopóki nie zrobi się zbyt gorąco koło „obywatelskiego”… powiedzmy – interesu.

A propos „oficjalnych komunikatów”. Uwierzysz, że pewien profesor nauczający historii na uczelni z nazwą „uniwersytet” w tytule, w czasie kiedy o sprawstwie zbrodni zwanej w skrócie „Katyńską”, z dokumentów przekazanych przez prezydenta Rosji Borysa Jelcyna bez żadnych dwuznaczności wynikało, kto wydał rozkaz, on ci – ten polsko-ludowy naukowiec bez zażenowania ostrzegał studentów: „ Z tym Katyniem to jeszcze ostrożnie panowie!” ?
Jak myślisz - dlaczego się błaźnił? Z obowiązku? Służbowego?...
*
No dobrze, to o czym teraz ? - Może o 4 czerwca -fetowanej ostatnio rocznicy uzyskania 35 procent szans i….złudzeń?
- O czekoladowych frykasach w kształcie ptaka?
- Nie? No to może bezpieczniej o postępowym parciu na radochę z każdym i – jakby tu rzec? – z każdej strony?…   

Ten odtylny proces ma swój scenariusz i dynamikę. Od: Krok po kroku,  do - skok po skoku. Od: „Niech nas zobaczą!”  (pamiętasz te nieśmiałe bilbordy ?), przez: Niech nam nie przeszkadzają, po: Niech nam się podporządkują! I niech odstąpią  kolejne pola realizacji nieskrępowanej „ekspresji” poprzez uformalnienie „homozwiązków", homo „małżeństw”, dzieci do homo zachciewajek.
Z należnymi profitami. To naturalna konsekwencja tej drogi. Wszak nie wolno dyskryminować rodzin.

A, jeszcze Biblia! Oczywista staje się konieczność przykrojenia Pisma Świętego do wyzwań czasu. Do standardów Nowego Wieku. Od tego właśnie są postępowi „duchowni” - patrioci nowych wyzwań. Śmiali. Gotowi. Przygotowani. Bądź przygotowywani...

Warto dodać, że ze „standardami obowiązującymi na całym świecie” mieliśmy niedawno okazję zapoznać się na konferencji WHO dla MEN i MZ w dniu 22 kwietnia 2013r. Standardy te obejmują m.in. masturbację dla dzieci w wieku 0-4 oraz pornografię dla grupy wiekowej 6-9 (więcej tu: http://stopaborcji.pl/index.php/558-plany-men-masturbacja-dla-niemowlat) . Tego też domagają się Biedroń i Nowicka( zob. np. http://www.ksd.media.pl/publikacje/1146-fundacja-pro-demaskuje-biedronia-i-nowicka)

- Nie? O tym też nie?  Męczą Cię takie „teoretyczne” tematy?...
Tu też czekasz na rozwój sytuacji? No cóż, biorąc pod uwagę wiek…
Ale przecie dzieci, wnuczęta. Masz dla nich zarezerwowane miejsca w kajucie nowoczesnego super statku ? Tam będzie bezpiecznie?... Jesteś przekonany?... Mimo, że na burcie można dostrzec napis „Tytanic”?
 *
No to na koniec coś retro. Obruszyłeś się, kiedy wspomniałem o Twojej pezetpeerowskiej legitymacji. - Ależ Kolego! Ona nie musi być dowodem ostatecznego zaprzaństwa i hańby na wieki. Przykłady ludzi o znanych nazwiskach o tym świadczą.
Fakt - wielu było naiwnych, inni sądzili, że w ten sposób będą drążyli system od wewnątrz (pamiętam i takie deklaracje); prawda, była masa zwykłych koniunkturalistów ale i jakaś część ideowców co to dla dobra ludu pracującego miast i wsi….
A propos - gdzie oni teraz? Sam mi mówiłeś, że zamienili bardzo chwacko książeczki partyjne na czekowe do kont w „zrestrukturyzowanych” przez siebie bankach, bo „pierwszy milion trzeba ukraść” - a trybuny na zaciszne biurka zarządzających zyskami spółek. - Dla dobra ludu pracującego, tak?

Przecie sam widzisz na czym polega ta troska – na szalonym rwaniu, ogłupieniu obyczajowym, tradycyjnym i wzmagającym się warczeniu na Kościół. Na czujności wietrzenia gdzie się kręci lody.
Lody na Titanicu…

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4703-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-lody-lody
http://wirtualnapolonia.com/2013/06/13/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lody-lody/
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1217-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lody-lody


Z listów do przyjaciół. I znajomych: Takie tam pogwarki…

Jestem Ci wdzięczny Koleżanko z lat szkolnych za pamięć i zaproszenie na towarzyskie spotkanie kombatantów z licealnych starań o uchwycenie przyczółków samodzielności umysłowej. Tak jakoś wyszło, że nie mogłem przyjechać, ale po ostatniej naszej rozmowie wydaje się, że to była absencja… udana.

Przyznasz, że już sam ogląd naszych aktualnych…nazwijmy to - form przejściowych, może nieść zaskakujące doświadczenia do aktualnej kondycji ciała i intelektu. Myślę, że dopiero ich połączenie w usprawiedliwiającą całość, tłumaczy takie powroty. Przemijanie ma budować mądrość w wyborach drogi ku przyszłości, umiejętność ich głębokiego uzasadniania, tudzież dzielenia się z bliźnimi. Wyborów coraz bardziej radykalnych, jednoznacznych. I coraz głębiej sięgających w ich uzasadnieniach.
Przecie spotkania …hm…nie nastolatków, mogą być szansą na ubogacenie refleksjami, przemyśleniami, dowodami, a w złagodzone - poprzez nastrój takiego zjazdu i poprzez pamięć wspólnych młodzieńczych fantazji – formie, budować.

Powiadasz, że wejście na pólko dyskusji – nazywasz je czemuś ze strachem „politycznymi” – ani chybi zrodzi konflikty.

- A dlaczegoż to? Dlaczego zakładasz, że nie potrafimy dzielić się - na pewnym poziomie - doświadczeniami, analizować różnice, dochodzić do ubogacających wszak konkluzji? No i dlaczego zapominamy – absolwenci niezłego ogólnika (co z niego zostało to już inna sprawa) - co to jest polityka, czyli „roztropne działanie dla dobra wspólnego”? Tak nam wygodniej? Dla jakich korzyści? - Stabilizacja?... Pozycja?...Układy?... A może po prostu – wybacz – otępiająca bierność lemingowanych?

Powiadasz, że takie spotkania nie temu mają służyć. Zgoda. Ale z uzupełnieniem – nie tylko temu. Problem pojawia się w proporcjach. To co kiedyś można było zawrzeć w młodym okrzyku: wino-kobieta–śpiew, i tylko w tym, teraz – przyznasz - jednak musi zmienić ton, chociażby ze względu na… powiedzmy – kondycję. Strun głosowych. Też.
A czasu mamy coraz mniej. Coraz mniej na zweryfikowanie tych głównych celów wędrówki, oraz skutków wyborów dróg dojścia do… No właśnie – do?...

A propos czasu…Nie wiem czy już opowiadałem Ci o doświadczeniu, które przekazała mi ongiś dobra znajoma, piastująca dosyć ważną funkcję rządową? -  Pewien potężnie umocowany VIP nagle wziął i bez uprzedzenia zmarł. I owa niewiasta wyznała, iż ogarnęła ją zupełnie nie chrześcijańska satysfakcja z jaką obserwowała reakcje wielu mocarzy starej „polityki”, którzy byli…nie, nie - nie obolali z powodu straty kolegi. Oni byli zaskoczeni, wręcz zaszokowani, że śmierć przychodzi również po nich!
- Jakże to tak!?! Takie pozycje! Tyle do „ustawienia”, wyrwania a tu… TYLKO okazały grobowiec i niewykorzystane konta w różnych bankach… No, jakże tak!?!

Ano tak. Nie wiemy, kiedy zostanie odjęta – tu i teraz – szansa rzetelnego poszukiwania prawdy o nas, o naszym miejscu na Ziemi i odnajdowania SENSU. Definitywnie.
 
Ma zostać „t y l k o” ?...
Za duże ryzyko, żeby odpuścić „weryfikację”. Przynajmniej w przerwach pomiędzy niezobowiązującymi pogwarkami lub ubijaniem bieżących „tutejszych” interesów. Nie sądzisz?...

Publikacje:
http://wpolityce.pl/artykuly/56006-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-takie-tam-pogwarki-za-duze-ryzyko-zeby-odpuscic-weryfikacje-nie-sadzisz
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4747-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-takie-tam-pogwarki


 Z listów do przyjaciół. I znajomych: Wstrząsanie i mieszanie.

Cóż Kolego, skoro nadal wstrząsa Tobą oburzenie, po wyemitowaniu przez TVP1 niemieckiej… nazwijmy to historyczno-propagandowo- edukacyjnej produkcji: „Nasze matki, nasi ojcowie” (nazwanej przez Internautów dosadnie „Nazi matki, nazi ojcowie”), nie pozostaje mi nic innego, jeno poszukania jakiegoś leku na uspokojenie. Trudne to, ale nie niemożliwe.
No bo spójrz jak sprawdza się powiedzenie „nie ma tego złego, co by na dobre nie mogło wyjść”.

Cztery miliony Polaków zobaczyło jak ustawiają historię, konsekwentni – tego nie można odmówić, raczej uczyć się – Niemcy: Wojna zaczęła się z jakiegoś powodu w 1941r. Masy, otumanione, musiały wziąć udział – tak działa przecie system. W tle pojedynczy paskudni, bezwzględni, cyniczni „naziści”, którzy załatwili sobie w końcu miękkie lądowanie. A cena jaką musiał zapłacić cały naród ogromna: Zniszczenia i śmierć wielu szlachetnych synów.

Prawda, iż jakaś część zlemingowanych dostrzegła jeno kolorowe ruszające się obrazki, nawet z „momentami”, strzelaniną i specyficznie dobranymi fragmentami cierpień ludzi, które powinny wzruszyć, ale – wierzę w to – jednak ogromna ilość oglądających mogła naocznie doświadczyć, jak robi się „politykę” - krok po kroku – zmyślnie, a nawet ze wsparciem „swoich” Żydów. (Prof. dr Julius Schoeps, dyrektor Centrum Studiów Europejsko-Żydowskich im. Mojżesza Mendelssohna na Uniwersytecie w Poczdamie zaproszony do wypowiedzi na temat filmu „Nasze matki, Nasi ojcowie” jest nie tylko jednym z konsultantów tego filmu. Wspiera również "wypędzonych" Eriki Steinbach.)

Cóż, guru postępowców Karol Marks odkrył był i ogłosił obowiązującą regułę, iż byt kształtuje świadomość. Szczególnie na krętej drodze aktualnych „bytowych” priorytetów…

Na szczęście ta doktryna nie obowiązuje wszystkich. Podczas dyskusji telewizyjnej po ostatnim odcinku filmu ZDF (finansowego przez państwo niemieckie) szczególnie cenna, pośród innych, była wypowiedź prof. Szewacha Weissa, który poznał realia niemieckiego najazdu i okupacji, ponieważ doświadczył ich z rodziną oraz doznał konkretnej pomocy Polaków. A teraz potrafił jasno odczytać kierunek niemieckiej polityki historycznej.
*
Pewnym - drobnym, fakt - zgrzytem były wtręty o Jedwabnem i Kielcach, tragediach obrosłych mitami i funkcjonujących – mimo licznych wyjaśnień*- jako dogmatyczny przykład „polskiego antysemityzmu”.
Nikt nie neguje szmalcownictwa i innych zdrad, zbrodni dotykających Żydów ale i Polaków – chodzi jedynie o skalę i prawdę o konkretnych faktach. Jedwabne i Kielce nie są tego najlepszym przykładem.
*
Niemcy, ZDF, już zorientowali się o skali wzburzenia i próbują mikstur łagodzących. Prawdziwie skutecznym lekiem będzie jednak polska jedność i odpór również w postaci idących szeroko w świat produkcji filmowej, książek, publicystyki. Tylko u licha nie w wydaniu obrotnych koniunkturalistów, którzy z niejednego pieca strawę chcieliby smakować. Srebrniki nęcą. Tak zawsze było, jest i będzie. Ale przecież każdy ma szansę na opamiętanie.  Czasami to kosztuje, prawda…

Zatem sursum corda Kolego. Z tej zetdefoskiej propagandówki może wyrosnąć powszechniejsze otrzeźwienie i przytomne przejrzenie na zachodzące procesy.  
Daj Boże, że i w Niemczech, ktoś się zorientuje, że jesteśmy rozgrywani. Przez kogo?... Cóż, najogólniej można rzec – jak zwykle przez Ojca Kłamstwa.
***
Przy okazji: Przeczytaj też jaką wizję roztacza poseł Janusz Wojciechowski, w ironicznej formie oddający kierunek konsekwentnego niemieckiego marszu.. ( „Historia Europy XX wieku, wydana w Berlinie w 2039 r. Rozdział 13: Faszyzm i antysemityzm w Polsce. Wypędzenie Niemców i zagłada Żydów” w: http://wpolityce.pl/artykuly/56217-historia-europy-xx-wieku-wydana-w-berlinie-w-2039-r-rozdzial-13-faszyzm-i-antysemityzm-w-polsce-wypedzenie-niemcow-i-zaglada-zydow)
Taką wizję snuł wcześniej w specyficznie satyrycznej formie nasz Kolega z OŁ KSD Tomasz Bieszczad, w książce "Rzeczywistość alternatywna", wydanej przez wyd. von borowiecki w roku - Uwaga! - 1997. Warto sięgnąć.
----------------------
* Poszukaj publikacje np. prof. Normana Finkelsteina, prof. Jerzego R. Nowaka, ks. prof. Jana Śledzianowskiego, prof. Marka Chodkiewicza, śp. prof. Tomasza Strzembosza, prof. Jana Żaryna, dr. Piotra Gontarczyka, dr. Bogdana Musiała, red. Krzysztofa Kąkolewskiego

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl
<http://wpolityce.pl/artykuly/56434-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych- wstrzasanie-i-mieszanie-prawdziwie-skutecznym-lekiem-bedzie-jednak-polska-jednosc-i-odpor>
http://wirtualnapolonia.com/2013/06/22/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wstrzasanie-i-mieszanie/


Z listów do przyjaciół. I znajomych: Borem, lasem…

Miło mi było usłyszeć twoją ostrożną pochwałę ostatniego listu, który dotyczył głośnego propagandowego niemieckiego filmu.
Piszesz, że należy skupiać się właśnie na aktualnych wydarzeniach, najlepiej ostro, bezpośrednio, bez dywagacji i jakichś tam filozofijek –a jeżeli już wPolityce - politycznie!

Masz rację. W części.
- Dlaczego w części?
Po pierwsze nie mogę się zgodzić – a nie bronię tu jakości swoich listów - z deprecjonowaniem pojęcia „filozofia”. – Wszak filosophia to umiłowanie mądrości, a mądrość jest umiejętnością w odkrywaniu prawdy - czyli zgodności rozumienia rzeczywistości z nią samą.
I z tego samego klasycznego rozumienia: „polityczność”, „politycznie”– znaczy działanie roztropne dla dobra wspólnego. A działanie roztropne niejedno ma imię…

Od szybkich, ostrych analiz i ocen rzeczywistości, od „bezpośredniości” mamy spore oddziały młodych, wykształconych… Nie, nie, nie będzie dodatku: „z dużych miast” - to już wyeksploatowany i spaskudzony (zresztą jak wszystko za co się tknie lewactwo wszelkiej maści) wyróżnik quasi reprezentantów „oświeconych” na Krakowskim Przedmieściu - w roku owym 2010. I nie tylko tam i wtedy.
Mam na myśli  m ą d r y c h  w możliwie samodzielnym oglądzie rzeczywistości i rozróżnianiu dobra od zła. Nielękających się stawania w obronie Sensu przed powodzią fałszywek i innych staro-nowo-postępowych bzdetów.

Zatem w ramach – nazwijmy to - społecznego podziału pracy, niechaj jedni będą bliżej akcji bezpośredniej w oglądzie i klasyfikacji poszczególnych pni w tej dżungli codzienności, a inni niechaj starają się co jakiś czas wdrapać na jakieś wzniesienie, aby spojrzeć w którą stronę zmierzamy. I czy to jest kierunek ku światłu. Wszak to nasz wspólny cel, nieprawdaż?...

Chyba przyznasz, iż zmiany definicji - w tym polityki lansowanej jako sposób panowania nad innymi - przewartościowywanie pojęć i mylenie kierunków przybiera rozmiar szaleństwa. A związki postępowych quasi mędrców klecą „cywilizację” odruchów i „chciejstw” (zresztą stymulowanych) w miejsce cywilizacji rozumu – naszej łacińskiej organizacji życia zbiorowego, dla pożytku i dobra człowieka rozumianej głębiej, niż zbiór zachciewajek tu i teraz pobudzanych prymitywnymi bodźcami.

Dlatego nie zatrzymujmy się zbyt długo i  j e d y n i e  przy oglądzie, szacowaniu, ba! - kontemplacji pojedynczych drzew, w owej gęstwinie pełnej zdradzieckich wykrotów i trujących wyziewów. Bo jeżeli nie wydostaniemy się z niej w odpowiednim czasie, może okazać się, że nie zastaniemy już tego, do czego dążyliśmy.

- Czy to będzie ziemia niczyja, bądź już „czyjaś” ?…  

Tak czy inaczej zostanie „płacz i zgrzytanie zębów” oraz jałowe pomstowanie. Na kogo?
Oczywiście – jak zazwyczaj bywa - nie na swoją lemingowatość…

Wybór drogi może należeć do nas. Dysponowanie czasem już nie.
I oby nie wszystko co „prawne” było naszym usprawiedliwieniem jak w tej fraszce:

>>Lojalista. Wyszedł ukaz: Zaprzedać dusze! - No, więc skoro muszę...<<

I na koniec. Twierdzisz, że zasiew musi dawać szybki plon. To zależy od rodzaju siejby i klimatu Przyjacielu. Czasami wystarcza dni, a czasami dojrzewanie trwa latami. Sam wiesz…

PS. Chciałeś żeby nie tylko ogólnie, więc proszę:

1. Zauważyłeś?  Leciwy Stefan Bratkowski dojrzał. Dojrzał swoją powinność, więc włączył się – jakżeby– do lewo-plemiennych demaskacji, iż Radio Maryja sieje „antysemityzm”. (A już można było sadzić, że to zbyt wyświechtany chwyt…)
Tak to potwierdza się stare powiedzenie, że jeżeli ktoś za młodu był komuchem, na starość często ma migotanie komórek. Ale to nie absolutna reguła. Znane są przypadki rzeczywistych uzdrowień. Udokumentowane!

2. Znajomy, z pewnymi pretensjami intelektualnymi, rozochocony kolejnym dostrzeżeniem niedostrzeżenia trotylu, przekonywał mnie dzisiaj, że łamanie potężnych belek skrzydeł samolotu ( dźwigającymi -w przypadku Tu 154M - masę z paliwem ponad 100t) przez miękkie drzewa to norma. I zaraz po tym uznał również za normę ścinanie żelbetowych czy stalowych słupów latarni przez …. lotnie. I ani się zaczerwienił. Czyli, podejrzewam, nie kojarzył absurdu, który mu wyszedł z mozolnego procesu myślowego.
 
Tak wygląda dyskurs z wiernymi odbiorcami mediów, zwanych czemuś głównego bądź mętnego nurtu.  W tej sytuacji bez sensu jest dotykanie bardziej skomplikowanych elementów, które burzą podawaną lemingom do wierzenia wersję o tragedii smoleńskiej.

I nie tylko to. Oni nadal badają wskazane przez prowadzących drzewko w lesie.

Publ.: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4817-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-borem-lasem
http://wpolityce.pl/artykuly/56908-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-borem-lasemoni-nadal-badaja-wskazane-przez-prowadzacych-drzewko-w-lesie 29.06.13  11:53
http://wirtualnapolonia.com/2013/07/01/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-borem-lasem/ 


Z listów do przyjaciół. I znajomych: Obrazy starego spektaklu.

Zażyłość z …. przemijającym czasem, ma to do siebie, iż pamięta się niejedną odsłonę naszej powojennej historii.
Wiemy jak wyglądał propagandowy obraz Polski i problemów Polaków za Bieruta, Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego?
Czy obecny przekaz oficjalny nie może kojarzyć się z Gierkiem i czy nie zmierza ku zapalczywości i „pryncypialności” Gomułki?...
Po wytrzymywaniu - wynikającym z obowiązku - z newsami TVN, TVP i innych portalowych czy gazetowych nosicieli postępu, coraz bardziej czuję się …młodszy.
A Ty?...
O, przepraszam, zapomniałem – kobiety zawsze są młodsze. Wliczając w to nawet rewitalizowany aktyw ciotek rewolucji - ongiś „proletariackiej” , dzisiaj genderowej. Tak samo sensownej i tak samo - chociaż dostosowywanej do „etapu” – agresywnej.  

Taki nowy „stan wojenny”. Póki co - stan wojenny z prawdą. Z patriotyzmem. Z sensem. Z cywilizacją.  Póki co…

Bo już „wadza” wymachuje pięścią a jej tuby syczą ostrzegawczo ku elementom  kontrewolucyj….pardon – propisowskim, które są - wg pakietu z podręcznika aktywisty – ksenofobiczne, zacofane cywilizacyjnie, coraz bardziej faszyzujące, no i – wiadomo –antysemickie! A takich – wiadomo – trzeba za mordę! I jeszcze w mordę! A jak trzeba to w potylicę.

Nic nowego, dla tych, którzy przeszli treningi w obozie walki o demokrację. "Socjalistyczną" bądź "ludową" - jak ją zwał tak zwał. I pamiętających wskazówkę tow. Stalina, iż "walka zaostrza się w miarę budowy ustroju".
Jak zawsze, kiedy młodzi mają realizować cele wykombinowane przez starych repów. Zresztą nie samodzielnie….

„Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie.” Ostrzegał ojciec chrzestny współczesnych postępowych kadr tow. Józef Cyrankiewicz ( Poznań 1956)

Zatem i obecny przejściowy ojczym narodu też pokazuje postępowo-inteligencką pięść, którą wymierzy cios określonym siłom, czającym się, aby przywrócić kołtuństwo.  
*
Piszesz z rezygnacją: „Wydaje mi się że w ogóle politycy nas ogłupiają. Tak było, jest i niestety chyba będzie. /…/ A ludzi dzielę wyłącznie na dobrych i złych (może też na myślących, i… niezbyt).”

Ejże! A nie sądzisz, że hasło: „Wszyscy politycy nas ogłupiają”, ma nas właśnie przekonać do wycofania się w bierność. A komu na tym zależy? Pomyśl….

Komu zależy na hodowaniu lemingów, zapędzanych w „prywatność”, niezdolnych do samodzielnej analizy, do organizowania się i wpływania na kształt życia poprzez świadome wybory.

- Bywają błędne?  - Oczywiście!
Wybór zależy wszak od ilości i jakości informacji. Od ich weryfikacji. Od umiejętności logicznego kojarzenia faktów. Od przyjętej hierarchii wartości. W końcu od naszej determinacji.

Dzielenie ludzi na dobrych i złych - jak piszesz - też wynika z jakichś kryteriów, prawda? …
Czy za jedyne przyjmiemy ich stosunek do naszych indywidualnych problemów? Ich – nazwijmy to – przydatność dla naszych potrzeb?
A te potrzeby jaki mają horyzont czasowy? Dzień? Tydzień? Kwartał? Rok?...

Warto mieć pojęcie dokąd się zdążą (to „strategia”) a potem dokonuje się wyboru drogi i „środków komunikacji” (to „taktyka”).
*
A propos „taktyki” i używanych kołków ideolo do okładania niepokornych wobec zamierzeń postępactwa. Wicie, rozumiecie – tyn trynd – mawiała ongiś wadza ludowa, a obecne salonikowe aktywy, aczkolwiek starają się posługiwać bardziej wyszukaną polszczyzną, w efekcie emitują podobne komunikaty co do tryndów.

Przykładów jest co niemiara – co komunikat, to ogromne prawdopodobieństwo owego zgiełku: Od chociażby słynnego oburzenia aktywu postępowej mniejszości ( z maja ub. roku) na - wszak normalne w demokratycznym systemie - wyrażanie sprzeciwu wobec zadziwiająco asymetrycznej decyzji w sprawie multiplexu dla TV Trwam, po powracającą czkawkę, z wyrzucanymi standardowo zarzutami faszyzmu, antysemityzmu  i wezwaniami do „łapania za mordę”.
Nic nowego. Przodkowie postępowo czkających z równą łatwością decydowali kto jest prawdziwym komunistą (na danym etapie budowy), kto wrogiem rewolucji, elementem antysocjalistycznym, kułakiem, pasożytem, warchołem, itd. A  jeden vater nowoczesnego prawodawstwa - parteigenosse z Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP) Hermann Göring stwierdził był nawet, iż kto jest Żydem on sam decyduje. I tak to jest.
Zatem uznaniowe a pryncypialne wyszukanie (pamiętajmy! - na danym etapie) i obłożenie paskudnika anatemą faszyzmu, ksenofobii, rasizmu, antysemity(zmu) to standard, wyssany - rzec można - z mlekiem… A stąd już bliziutko do ścigania również myślozbrodni – matki uczynków zagrażających ładowi i stabilizacji postępowych asymetrycznych elitek.
- Dlaczego powtarzam ten przymiotnik „asymetryczny”?
Nie dostrzegasz, iż z pola widzenia owych tropicieli „faszyzmu”, jakby umykały równie groźne objawy nieodległego w systemie ( a w ilości zgładzonych jeszcze bardziej skutecznego) marksizmu-leninizmu-stalinizmu i pochodnych „religii” Złego?
Czy dlatego, iż w jego wdrażaniu mieli spory udział obecni super gorliwi tropiciele ( bądź ich przodkowie i prowadzący ) wydumanych śladów „ksenofobii”  oraz polskiego „faszyzmu” i „antysemityzmu” ?...
*
Co wynika z instrumentalnego wykorzystywania historii, pewnych resentymentów i koniunkturalnej spolegliwości, można było przekonać się, oglądając propagandowy film niemiecki: „Nasze matki, nasi ojcowie”.
Dla równoważenia pochylania się, z filozoficznym zatroskaniem, nad sowieckim ludobójczym komunizmem, film „Unsere Mütter unsere Väter” ma „pochylać się” z kolei nad niemieckim nazimem, który dokonał jakby ciut mniej zbrodni. Tyle tylko, że przegrał. I musiał nastąpić odwet. Oczywiście w rozsądnych, cywilizowanych granicach. Kto płaci ten wymaga, nieprawdaż?...
*
I na koniec: Nasze rozmowy – sporadyczne przecie -  nie przyniosą, obawiam się,  większego efektu, jeśli pozwolisz sobie na wyatuowanie intelektualne, na intuicyjne tylko rozpoznawania ziaren i plew. Szczególnie, kiedy zalewani jesteśmy ogromem impulsów informacyjnych, docierających - chcemy czy nie chcemy - z różnych stron i w różnych sytuacjach. Impulsów nieraz bardzo profesjonalnie przygotowywanych do poruszania naszych emocji.
Ideałem udanej manipulacji, jest wytworzenie w manipulowanym przekonanie, iż jest absolutnie samodzielny w analizie, syntezie i - w efekcie -  decyzjach.
Diabeł też najbardziej się cieszy, kiedy jesteśmy przekonani, że go nie ma. To stary chwyt odwiecznej gry.
Publikacja: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4877-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-obrazy-starego-spektaklu
http://wpolityce.pl/artykuly/57705-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-obrazy-starego-spektaklu


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Swobody nie tylko „Swobody”.

Ostatnia niedziela – 14 lipca – przyniosła przynajmniej trzy ważne informację o wydarzeniach. A ponieważ co do jednego z nich już nie mamy tzw. kontrowersji, ustalmy dlaczego jeszcze różnimy się co do dwu pozostałych.

Ks. Wojciech Lemański – bohater ostatniej godziny „zaprzyjaźnionych” mediów wdrażających postęp w naszej zacofanej ojczyźnie, został według Ciebie zbyt srogo potraktowany przez zwierzchność.

– Ależ Kolego! I Ty to mówisz!? Ty - były członek partii, która srogo ścigała wszelkie odchylenia od aktualnej linii wskazanej przez kierownictwo? Tak srogo, że nie wahała się eliminacji również fizycznej (były takie czasy, były!) niesubordynowanych członków. Sam przecie doświadczyłeś restrykcji – prawda, że stosunkowo łagodnych – za próbę dogadywania się z Solidarnością. (Miałeś pecha, bo szefowa zakładowej struktury była TW.)

Kościół rzymskokatolicki zbudowany jest hierarchicznie w oparciu o Dekalog i Ewangelię oraz pochodne „instrukcje” w postaci nauki i kierunków wytyczanych przez Sobory i Papieży. Sam Jezus Chrystus wskazał na jednego z uczniów - Piotra  - jako pierwszego budowniczego struktury. Można byłoby o tym wiele, ale to nie ten temat na dzisiaj. Dygresja zdominowałby wątki zasadnicze.

Każdy kandydat na duchownego w naszym Kościele wie jakie są zasady obowiązujące i jakim rygorom musi się – dobrowolnie przecie – podporządkować, skoro odczuwa takie powołanie. Chyba, że jest posłany służbowo – wicie, rozumicie – wtedy powinien się podporządkowywać …hmmm…elastycznie …  

Bywa, że przychodzi jednak moment, czy okres, kiedy tzw. życie weryfikuje czy jest to polecenie prowadzących, „zwykłe” kuszenie, czy nadmiernie nabrzmiałe ego. I wtedy okazuje się jaka jest jakość charakteru powołanego. Np. o. (kanonizowany) Pio i wielu, wielu innych, sprostało próbie. Nawet bardzo trudnej. Watykański agent Tomasz Turowski też sprostał. Tyle, że innemu powołaniu.

Czy kontestowanie nauczania Kościoła przez ks. Wojciecha Lemańskiego i próba chodzenia w zaparte wobec dekretu swego zwierzchnika, oraz publiczne pouczanie Arcybiskupa przez innego zakonnika robiącego za zabawkę medialną, to objaw „zwykłej” pychy czy czegoś więcej, trudno powiedzieć. Faktem jednak jest, że podłączenie do postępowo interpretujących (czy po prostu fałszujących) odwieczne nauki mediów, jest groźne. Powoduje przekonanie „podłączonego” o wyjątkowej jakości własnego ego. I dlatego pojawiają się naturalne konsekwencje uwiedzenia - odrywanie się od rzeczywistości i logicznej weryfikacji faktów, na rzecz emocjonalnego i zespołowego chóralnego zaśpiewu, według partytury przygotowanej przez uwodzących. Czy prowadzących. Na jedno wychodzi.

Stąd zapewne stała czkawka kontestacji Radia Maryja i Telewizji Trwam, wydobywająca się z dostatnich gardeł. Opór dawany mediom Ojców Redemptorystów, które uzyskały zaufanie i uznanie Episkopatu i trzech już Papieży. Nie mówiąc o milionach Polaków utrzymujących te środki masowego przekazu oraz niewahających się - rok w rok, od ponad dwudziestu lat –tysiącami przybywać na modlitewne jasnogórskie spotkania.

Dziwić może jedynie (chociaż nie do końca w kontekście poprzednich znaków zapytania…) dalsze szablonowe szturmy na te bastiony katolicyzmu, patriotyzmu i sensu poprzez niektórych funkcjonariuszy czy oszołomionych miłośników postępu.

Cieszę się, że co do jakości tych wydarzeń nie masz już wątpliwości.

Zatem przejdźmy do Łucka na Ukrainie, do wczorajszych uroczystości związanych z 70. rocznicą Rzezi Wołyńskiej i nabożeństwa w katedrze.

Tu się różnimy w ocenie wypowiedzi Bronisława Komorowskiego – urzędującego prezydenta Rzeczpospolitej. I o dziwo! Nie przypuszczałem, że to mnie przypadnie rola obrońcy.
Mszy św. w katedrze pw. św. Piotra i Pawła przewodniczył nuncjusz apostolski na Ukrainie a kazanie wygłosił Metropolita Lwowski obrządku łacińskiego abp Mieczysław Mokrzycki, który wezwał w nim do modlitwy „o zbawienie niewinnych ofiar, łaskę skruchy i nawrócenia dla zaślepionych, dar prawdy dla wątpiących i zwiedzionych”. Abp Mokrzycki wspomniał również o ludobójstwie, a słowo to nie znalazło się w wystąpieniu Prezydenta.
Nie znalazło się, bo nie mogło, ponieważ oficjalna linia aktualnych władz Polski jest taka a nie inna. Ale uważam, że Komorowski zawarł w swojej przemowie, przecie dyplomatycznej z konieczności, dużo elementów akcentujących istotę zbrodniczych czynów jak i dając szansę Ukraińcom do podjęcia wyciągniętej ręki. W tym kontekście musiała szczególnie rozczarowywać odpowiedź wicepremiera tego państwa, jej nijakość.
Spektakularne rozgniecenie jajka na marynarce Prezydenta Polski przez młodzieńca z nacjonalistycznej, pobanderowskiej „Swobody” (wciąż sparaliżowana ochrona?...), wzbudziło zachwyt wielu internetowo dyskutujących wpisywaczy. Powtarzającym się motywem była kpiąca powtórka głośnej drwiny ówczesnego marszałka sejmu po wizycie śp. Lecha Kaczyńskiego w Gruzji: „Jaki prezydent taki zamach”. Ale i wtedy i teraz rzecz dotyczyła PREZYDENTA  RZECZPOSPOLITEJ.
Nie możemy być tacy jak oni. I tyle.
Natomiast można czynić różne analizy na temat „jakości” owego zdarzenia. Komu daje plusy dodatnie a komu ujmuje. I w tym kontekście swobody działań partii „Swoboda”, zarówno za prezydenta Juszczenki jak i Janukowycza…
Niezgodę na spokojne analizowanie zdarzeń i odkrywanie prawdy, łatwo można zmienić w ogromniejący płomień nienawiści. Komu na tym zależy, jak myślisz?...
Publ.: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4909-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-swobody-nie-tylko-swobody
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1286-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-swobody-nie-tylko-swobody
http://wirtualnapolonia.com/2013/07/17/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-swobody-nie-tylko-swobody/


Z listów do przyjaciół. I znajomych: Taktyki czy strategie? Niepotrzebne skreślić.

Pytasz Kolego o komentarz do ostatnich „dziań”. Już przecie wyjaśniałem, że pogoń za bieżączki zostawiam młodszym, ale żeby nie być posądzony o zupełna ociężałość, bądź asekurację, odpowiem. Pozwolisz, że użyję, kondensując, niektórych sformułowań z listu do innego naszego znajomego. I zaproponuję swego rodzaju quiz…(Niepotrzebne skreślić )

1.    Pojednanie Polsko – Ukraińskie po Łucku.
a.    Prezydent Komorowski miał niezłe - w tych okolicznościach (polityka obecnego układu sił) - wystąpienie, czym naraził się pobanderowskim elementom.
b.    Jajko na marynarce Prezydenta RP, to ostrzeżenie, żeby nie był zbyt samodzielny w polityce międzynarodowej.
c.    Jak w „b” z tym, ze chodziło o pokazanie Polsce kto jest rozgrywającym na tym obszarze.
d.    To była inscenizacja, dla uwiarygodnienia „a” i podkreślenia „b” oraz „c”.
 
2.    Zakaz uboju rytualnego.
a.    Konsekwentna walka z jakimikolwiek objawami „państwa wyznaniowego”
b.    J.w. ale w jego najdrastyczniejszych wyznacznikach.
c.    Autentyczna troska o eliminację zbędnego dręczenia, zabijanych tą rytualną metodą, zwierząt.
d.    Działania w interesie konkurencji – jak stara się przekonać np. PSL.
e.    Celowe podsunięcie „określonym ośrodkom żydowskim” pretekstu do emocjonalnych zachowań – również w na szczeblu rządowym i międzynarodowym - dla wykazania w jakiej skali i jakimi metodami działają żydowskie lobbies. I wywołanie tym niechęci.
f.    Konsekwentne (aczkolwiek ryzykowne) tworzenie w świecie obrazu Polski jako państwa „antysemickiego”.

3.     Heca z (ks.) Lemańskim.
a.    Uruchomienie kolejnego „swego” człowieka – tym razem w akcji dyskredytacji abp. Henryka Hozera (ale przecież nie tylko Jego), w związku z jasno – zgodnie z Dekalogiem i nauczaniem Kościoła - postawioną sprawą in vitro przez nasz Episkopat.
b.    Nieustabilizowana emocjonalność, podsycana akceptacją mediów postępu poprzez udostępnianie miejsc do zaistnienia publicznego.
c.    „Zwykły” kryzys logiki, woli (ślubowanie posłuszeństwa), może nawet Wiary…
d.    Wycofanie (niekonsekwentne) z powodu lęku o emeryturę.

4.    Czkawka antyredemptorystowska.
 Celowo używam to określenie w miejsce „antyrydzykowa” czy „antyradiomeryjna”, ponieważ lata i wiele dowodów wskazuje, że media - kojarzone słusznie z o. Rydzykiem - są mediami mającymi solidny fundament właśnie w tym dzielnym zakonie. Ale do quizu:

a.    Radio Maryja i TV Trwam to siedliska antysemityzmu w naszym rzymskokatolickim Kościele, jak systematycznie (służbowo?) donoszą „wyzwoleni” z koloratek (ale nie tylko) agitatorzy i aktywiści postępu.
b.    Media j.w. to ukryta jaczejka rosyjska. (Kiedyś dzierżawiła maszty na Uralu)
c.    Media jw. to agentura imperializmu – szczególnie amerykańskiego i watykańskiego.
d.    Media jw. to siedlisko wszelkiego wstecznictwa, ciemnogród po prostu.
e.     Radio Maryja, TV Trwam, Nasz Dziennik to autentyczna alternatywa dla mediów tzw. głównego nurtu na rynku informacji i chrześcijańskiej, katolickiej, cywilizacyjnej formacji.
f.     Ze względu na „e” jest tak zaciekle zwalczane, opluwane, okładane fałszywkami.

Wystarczy. Nie chcę Cię przemęczać ( O oficjalnym krętactwie smoleńskim już było. Żeby być na bieżąco możesz wchodzić na prawe portale - np: wPolityce.pl, niezależna.pl)  
A teraz zrób swoje – napisz co wybrałeś.  Trzymaj się!

Publ. http://wpolityce.pl/artykuly/58437-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-taktyki-czy-strategie-niepotrzebne-skreslic
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4950-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-taktyki-czy-strategie-niepotrzebne-skreli
http://www.polskaprasa.pl/1204282-Krzysztof-Nagrodzki-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Taktyki-czy-strategie-Niepotrzebne-skreslic.html



Powstanie Warszawskie nie mogło nie wybuchnąć.

Sowiecka radiostacja „Kościuszko” wzywała z Moskwy: Polacy do broni!  

Każda kolejna rocznica bohaterskich i tragicznych zmagań Polaków przynosi następne porcje ocen sensu decyzji o podjęciu walki w Warszawie 1 sierpnia 1944 roku. W tym również takie, które uporczywie pichcą antypowstańcze standardy.

Zatem i my konsekwentnie powracajmy do fragmentów wiedzy o tamtych czasach i wydarzeniach, przywołując oprócz pamiętników premiera Stanisława Mikołajczyka i generała Władysława Andersa, również książki niepolskich autorów – szczególnie ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Arthura Bliss Lane – bezpośredniego świadka wielu wydarzeń wojennych i powojennych, dwojga rzetelnych amerykańskich pisarzy i dziennikarzy – małżeństwa: Lynn Olson i Stanleya Cloud, czy angielskiego historyka Normana Daviesa, opierających swe monumentalne opracowania na dużej ilości źródeł dokumentujących. Z tych materiałów wynika, iż Powstanie Warszawskie nie mogło nie wybuchnąć.

( Poniższy wywód jest skróconą wersją publikacji, która w całości można przeczytać na: http://www.katolickie.media.pl/polecane/publikacje-polecane/1722-krzysztof-nagrodzki-pamie-powstania-warszawskiego-musi-trwa )
***
Kiedy w lipcu rozpaczliwego dla Rosji 1941 roku podpisano sowiecko-polski układ dyplomatyczny i militarny (Sikorski-Stalin), Związek Radziecki m.in. zgodził się na anulowanie zaborczych ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow, uznając iż: „traktaty radziecko-niemieckie z roku 1939, dotyczące zmian terytorialnych w Polsce utraciły swa moc”, co Polacy rozumieli jako oczywisty powrót do wschodnich granic przedwojennych, a w czym podtrzymywały ich mniej bądź bardziej oficjalne deklaracje czy oświadczenia przywódców Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, zapewniających o „nieuznawaniu żadnych zmian terytorialnych w Polsce począwszy od sierpnia 1939 roku” oraz braku zgody na „wszelkie formy ekspansji w wyniku podboju militarnego”. (Norman Davis -Powstanie `44 s. 70-71)

Jednak w miarę jak rosła potęga sowieckiej armii kruszącej - mimo ogromu strat w ludziach i sprzęcie – niemiecki Wehrmacht, zmieniała się również postawa Stalina oraz jego zamiary wobec zagarniętych w 1939 i 40 roku obszarów.  I jak się miało okazać, nie tylko tych...  
*
Rok 1943 to rok znamiennych dat.
Styczeń – Casablanca, Roosevelt i Churchill (Stalin nie przyjechał) omawiają strategię wobec Niemiec, m.in. przyjmując zasadę bezwzględnej kapitulacji wroga.
Luty – zwycięstwo stalingradzkie.
Marzec – powołanie w Moskwie Związku Patriotów Polskich (pod przewodnictwem Wandy Wasilewskiej).
Kwiecień – Niemcy ogłaszają o odkryciu masowych grobów polskich oficerów koło Katynia, zamordowanych przez Sowietów wiosną 1940 roku.
Kwiecień – Moskwa zrywa stosunki dyplomatyczne z rządem polskim na emigracji w Londynie.
Lipiec – tragiczna, zagadkowa śmierć polskiego premiera i naczelnego wodza Władysława Sikorskiego.
Lipiec - inwazja aliantów we Włoszech.
Sierpień – klęska Niemców na Łuku Kurskim.
Koniec grudnia – powołanie w Warszawie konspiracyjnej Krajowej Rady Narodowej (pod przewodnictwem agenta NKWD Bolesława Bieruta)
No i listopad – grudzień Teheran, poprzedzony październikowym spotkaniem ministrów spraw zagranicznych w Moskwie. (Lynne Olson, Stanley Cloud – Sprawa honoru. s.280)
***
Spotkanie w Teheranie nie było protokołowane. Znamy je z późniejszych publikacji, dokonywanych na podstawie notatek każdej ze stron. Z sugestii czy nawet propozycji jakie kierowali do premiera Mikołajczyka premier Churchill ( Artur Bliss Lane – Widziałem Polskę zdradzoną, wyd. Fronda, Warszawa 2008 s.70) oraz prezydent Roosevelt należało wysnuwać wniosek, że sprawa przesunięcia granic Polski została tam ustalona. A Stalin w rozmowie z Mikołajczykiem 3 sierpnia dawał wyraźnie do zrozumienia, że Polacy w rekompensacie otrzymają ziemie po Odrę i Nysę. Potwierdził to zresztą w październiku `44 Wiaczesław Mołotow, który w obecności Churchilla, Edena i Harrimana o ustaleniach z Teheranu zawiadomił brutalnie i jednoznacznie szefa polskiego rządu. (Artur Bliss Lane – Widziałem Polskę zdradzoną.s.87)
Zatem sprawa utraty Kresów aż po linię wyznaczoną przez „sowiecko-niemiecką granicę pokoju” z `39 roku - zwaną też dla zatarcia niemiłej pamięci linią Curzona - była przesądzona. Natomiast Polacy nadal byli utwierdzani przez zachodnich sojuszników o zachowaniu suwerenności państwowej.

7 czerwca `44 Mikołajczyk przyjacielsko przyjęty w Białym Domu, usłyszał od prezydenta Stanów Zjednoczonych, iż „Polska odrodzi się znów silna i niepodległa” (Widziałem ...  op.cit s.73), a sam Roosevelt wierzył – jak oświadczył – całkowicie słowom Stalina, który zapewniał, że nie zamierza narzucać Polakom swojej dominacji. „Stalin nie zamierza pozbawić Polski wolności. Nie ośmieliłby się tego zrobić, gdyż wie, iż rząd Stanów Zjednoczonych udziela wam zdecydowanego poparcia. Czuwać będę - dodał Roosevelt - aby Polska nie doznała  krzywd w wyniku wojny”. (Powstanie `44 op.cit.s.104 i 7 s.85)

W tej materii Mikołajczyk miał również twarde poręczenie Churchilla, „Armie rosyjskie stoją obecnie u wrót Warszawy. Przynoszą one sobą oswobodzenie Polski. Ofiarowują Polsce wolność, suwerenność i niepodległość” - twierdził brytyjski premier jeszcze 2 sierpnia `44 roku. (Powstanie `44 op.cit.s.360)
Zatem rząd polski w Londynie miał prawo rozumieć, że o ile sprawa granic wschodnich nie wygląda dobrze, to Polska może odrodzić w rodzinie wolnych narodów. Należało uparcie demonstrować taką wolę – również na polu militarnym. Przecież za wolna Polskę oddało życie ponad 200 tys. uczestników ruchu oporu – w walce, w więzieniach, obozach koncentracyjnych i egzekucjach. (Włodzimierz Borodziej, Andrzej Chmielarz, Andrzej Friszke, Andrzej K. Kunert – Polska Podziemna 1939-1945 s.312)
***
Potężne uderzenia Armii Czerwonej, doprowadziły w lipcu 1944 roku wojska I Frontu Białoruskiego, którym dowodził marszałek Konstanty Rokossowski, oraz I Armię Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga na przedpola Warszawy. Na południe od stolicy, pod Magnuszewem, Rosjanom udało się utworzyć przyczółek. Radzieckie czołgi doszły do prawobrzeżnej dzielnicy – Pragi, zwiastując dalszy atak (co potwierdziły po 50 latach archiwa rosyjskie). (Powstanie `44 op.cit.s. 312)   

Już od 2 czerwca nadawane z Moskwy po polsku audycje radiostacji „Kościuszko”, w których jednoznacznie nawoływano do działania (Powstanie `44 op.cit.s. 407) a 29 lipca o godz. 20, 15 usłyszano w Warszawie nadawaną w języku polskim audycję z Moskwy: „Nie ma wątpliwości, że Warszawa już słyszy salwy dział uczestniczących w bitwie, która przyniesie jej wyzwolenie. /.../ Dla Warszawy, która się nie poddała , lecz walczy, wreszcie wybiła godzina szturmu. /.../ Polacy! Czas wyzwolenia jest bliski! Polacy do broni! Niech każdy Polak stanie do walki przeciw najeźdźcy! Nie ma chwili do stracenia!” (William B. Breur – Polscy patrioci którzy pomogli uratować Europę przed Hitlerem, wyd. Amber,  2004. s.209; p. 8 s.52 i 5; p.14 s.41) 30 lipca w Londynie zarejestrowano z Moskwy apel do wszystkich Polaków, ale szczególnie do warszawiaków, aby udzielali pomocy Armii Czerwonej przy forsowaniu Wisły i wkraczaniu do miasta. „Nie było sensu wzywania ludności do akcji, która gdyby nie została wsparta z zewnątrz, zakończyłaby się masakrą, nieułatwiającą w żaden sposób Rosjanom natarcia.” – tak konstatował ten fakt gen. Bór - Komorowski. - Naiwnie?... Jak pisał Arthur Bliss Lane: „Być może generał Bór był naiwny, lecz kto mógłby przypuszczać, że znajdą się ludzie, którzy z zimną krwią zastawią pułapkę skazując tym samym na zagładę 250 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci?. Generał Bór takiej możliwości nie brał pod uwagę”. (Widziałem ....  op.cit  s.54) Czy naiwny był premier Mikołajczyk, który otrzymał w Moskwie zapewnienie Stalina, ze zostanie udzielona pomoc Warszawie? (Widziałem ....  op.cit  s.58) Czy nieroztropny był w tej sytuacji rząd w Londynie, który nie znał jeszcze dokumentów o  rozbrajaniu i aresztowaniu żołnierzy AK, dokonywanych przez sowietów na Wołyniu czy na Wileńszczyźnie, pod pozorem zabezpieczania sobie tyłów?... (Neil Orpen – Na pomoc Warszawie, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006 s.31-32, 38) A gdyby nawet, czy nie mógł przypuszczać, że zachowanie sowietów na terenach na zachód od Bugu będzie inne?
 - To prawda, że ci, którzy lepiej znali „możliwości” bolszewików: Naczelny Wódz gen. Sosnkowski  i gen. Anders mieli inne zdanie, ale nie one przeważyły decyzję o rozpoczęciu Powstania w Warszawie. (Powstanie `44 op.cit.s.291-3, 466)
                                          
 Te fakty, niedawny (20 lipca) zamach na Hitlera, żałosny obraz wycofywanych z frontu oddziałów niemieckich, widoczna ewakuacja administracji okupanta, ogrom upokorzeń i wiedzy o niemieckich zbrodniach, polski duch i zapał bojowy, polityczna chęć samodzielnego, symbolicznego wyzwolenia stolicy i przyjęcia Armii Czerwonej w roli gospodarza, wreszcie wezwanie 100 tysięcy mężczyzn do natychmiastowego, obowiązkowego uczestnictwa w pracach obronnych na rzecz Wehrmachtu, musiały eksplodować. I stało się!
***
Któż z podejmujących w tych okolicznościach tak brzemienną w skutkach decyzję, mógł wiedzieć, że Stalin nakazał wstrzymanie ofensywnych działań na tym odcinku (Powstanie `44 op.cit.s.363;Na pomoc... op.cit. s. 111), - mimo opracowanego przez Żukowa i Rokossowskiego planu wznowienia ofensywy - koncentrując uwagę na Bałkanach (Powstanie `44 op.cit.s.434), aby odnieść podwójną korzyść: uzyskać dominację na tamtym obszarze oraz „zneutralizować” potencjalnych przeciwników, zagrażających przejęciu władzy w Polsce przez oddanych sobie komunistów. (Pamiętamy, że 22 lipca ogłoszono powstanie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego – PKWN, władzy ukształtowanej w Moskwie i z jej namaszczenia przez działaczy PPR, ZPP i KRN, który już 27 lipca podpisał porozumienie z ZSRR w sprawie granicy państwowej, zrzekając się wschodniej połowy terytorium II RP. ) (Powstanie `44 op.cit.s.212)

- Kto miałby zakładać, że wyśmienicie wyszkolona polska brygada spadochronowa gen. Sosabowskiego nie zostanie skierowana – zgodnie z założeniami – do kraju, a lotniska sowieckie zostaną zamknięte dla alianckich samolotów mających nieść pomoc powstańcom z odległych baz w Anglii czy we Włoszech (Brindisi)? (Polscy patrioci op.cit.s.214; Powstanie `44 op.cit. s. 414; Widziałem ... op.cit  s.61-63; p. 14 s. 130, 140) Dla samolotów, które musiały przemierzyć kilka tysięcy kilometrów pod ogniem nieprzyjaciela, a uszkodzone nie mogły lądować na alianckich przecie zajętych przez Armie Czerwoną lotniskach; samolotów ostrzeliwanych nieraz - jak świadczą wspomnienia niektórych pilotów – przez myśliwce sowieckie. (Powstanie `44 op.cit.s.421, 420, 457, 847) [ Prawda, iż po wielu staraniach i naciskach przywódców Zachodu, Stalin zgodził się propagandowo na jednorazowe lądowanie armady amerykańskich „Latających fortec” (18 września w Połtawie i Mirgorodzie), ale to było wszystko.] (Powstanie `44 op.cit.; Neil Orpen – Na pomoc Warszawie  s. 165)
        - Dlaczego miano przypuszczać, że lotnictwo rosyjskie zniknie z nieba nad Warszawą (Polscy patrioci op.cit.s.56; p.14 s.68) a pojawi się dopiero z pojedynczymi, mało efektywnymi zrzutami (bez spadochronów) w połowie września. (Polscy patrioci op.cit.s.61)
        -Dlaczego miano zakładać, że oddziały podziemia śpieszące na pomoc walczącym z innych terenów, będą zatrzymywane i rozbrajane przez Armię Czerwoną, (Na pomoc ... op.cit. s. 135) a żołnierze AK zostaną przez Stalina określeni „bandą kryminalistów” ? (Na pomoc ... op.cit. s.148 )
          - Dlaczego miano podejrzewać o kłamstwa Roosevelta i o niemal schizofreniczną postawę Churchilla, którzy swoimi pociągnięciami wręcz podawali Stalinowi Polskę na tacy?
-    Dlaczego tak łatwo feruje się wyroki post factum?...
***
Warszawa wytrzymała 63 dni i nocy nierównej, bohaterskiej walki, do końca starając się utrzymać przyczółki dla ew. skutecznego desantu ze wschodniego brzegu Wisły. Nie doczekała się. Osamotniona zapłaciła za swój zryw dziesiątkami tysięcy zgładzonych z zimną krwią cywili – mężczyzn, kobiet, dzieci, księży, zakonnic, kalek, lekarzy w szpitalach, sióstr – szczególnie na Woli, Ochocie i Starym Mieście – mordowanych wszędzie tam, gdzie dopadła ich furia żołnierzy Hitlera i Himlera – niemieckich żołnierzy z SS i Wehrmachtu, kryminalistów z brygady SS-Obersturmbannfurera Dirlewangera, zbieraniny z SS RONA SS-Brigadefurera Bronisława Kamińskiego. Zapłaciła dziesiątkami tysięcy ludzi bombardowanych przez Luftwaffe  z pobliskiego Okęcia, ostrzeliwanych z dział bliskiego i dalekiego zasięgu, zasypywanych w domach i piwnicach, umierających z ran i wyczerpania. Straty w ludności cywilnej określa się na ponad 150 tysięcy, (Donald Sommerville – Kronika II Wojny Światowej, wyd. ART BOOKS, 1992 s. 263)
W walkach padło ponad 18 tysięcy żołnierz armii podziemnej (i ponad 3 tys. „Kościuszkowców” z armii Berlinga), a ok. 20 tysięcy zostało rannych. (Kronika .... s. 263) Podczas bitwy, ale i w późniejszym systematycznym wykonywaniu rozkazu Hitlera o starciu Warszawy z mapy, w gruzach legło od 45 do 90 procent różnych obiektów. Warszawa stała się cmentarzyskiem. Pomnikiem odwagi i poświęcenia, a jednocześnie cynizmu i barbarzyńskiego szału tkwiącego w człowieku, poddanemu pogańskim, barbarzyńskim antycywilizacjom.
19 stycznia 1945 roku do umarłego miasta wkroczyły oddziały zwycięzców.
*
500 tysięcy warszawiaków musiało pójść do niewoli, z czego ponad 100 tys. wysłano na roboty do Rzeszy, gdzie oprócz ciężkiej pracy musiało przeżywać poniżenia jako „podludzie” oraz następną gehennę wojenną (jak np. w okrążonym Wrocławiu). Kilkadziesiąt tysięcy umieszczono w obozach koncentracyjnych SS: Ravensbruck, Mathausen, Auschwitz, w których wielu znalazło okrutną śmierć – przez wyniszczającą, niewolniczą prace, przez warunki bytowania. Wielu udało się uciec z obozów przejściowych i z transportów, wiele osób zwolniono. Przeważająca część z 12 tysięcy żołnierzy AK, którzy poszli do niewoli, została, zgodnie z umową kapitulacyjną, odesłana do obozów jenieckich Wehrmachtu - w Murnau, Sandbostel Woldenbergu, Fallingbostel, kobiet zaś do Erfurtu, Oberlangen, Fallingbostel a część od razu zwalniano. (Powstanie `44 op.cit.s.570)

Komunistyczna propaganda natychmiast z typową zaciekłością i nienawiścią, zaczęła szerzyć fałsze o przywódcach Powstania i Polski Podziemnej - od oskarżeń żołnierzy o kolaborację z Niemcami, mordy na Żydach, Rosjanach, ludziach lewicy, faszyzm, aż do podstępnego aresztowania w marcu 1945 roku 16. przywódców polskiego państwa podziemnego. I do owego „słynnego” plakatu: „AK zapluty karzeł reakcji” .

Ale to i inne wątki – jak np. rola popleczników komunizmu, a – bywało - również agentów radzieckich w mediach, administracji czy nawet w tajnych służbach brytyjskich i amerykańskich - to już temat na dalsze opisy „Polski zdradzonej i zgwałconej”.

Bibliografia

Korzystałem z danych umiejscowionych (m.in.) w publikacjach:

 1.Władysław Anders – Bez ostatniego rozdziału, wyd. Nasza Przyszłość, Bydgoszcz 1989
 2.Włodzimierz Borodziej, Andrzej Chmielarz, Andrzej Friszke, Andrzej K. Kunert – Polska Podziemna 1939-1945
 3. Włodzimierz Borodziej – Terror i polityka, wyd. PAX, Warszawa 1985
 4. William B. Breur – Polscy patrioci którzy pomogli uratować Europę przed Hitlerem,
wyd. Amber,  2004
 5. Norman Davies – Boże igrzysko. Historia Polski, wyd. Znak, Kraków 1994
 6. Norman Davis – Powstanie `44, wyd. Znak, Kraków 2004
 7. Stefan Korboński – Polskie Państwo Podziemne, Wydawnictwo Nasza Przyszłość, Bydgoszcz (brak daty)
 8. Artur Bliss Lane – Widziałem Polskę zdradzoną, wyd. Fronda, Warszawa 2008
 9. Jerzy Łojek – Agresja 17 września 1939, wyd. PAX , Warszawa 1990   
10. Stanisław Mikołajczyk – Polska zgwałcona, wyd. i rok nieznane (pozadebitowe z lat PRL
11. Marek Ney-Krwawicz – Komendanci Armii Krajowej, wyd. WSz i P, Warszawa 1992
12. Marek Ney-Krwawicz – Komenda Główna Ar  mii Krajowej 1939-1945, wyd. PAX Warszawa 1990
13. Lynne Olson, Stanley Cloud – Sprawa honoru, wyd. Andrzej Findensein/A.M.F. Group Sp. Z  o.o., Warszawa 2004
14. Neil Orpen – Na pomoc Warszawie, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006
15. Donald Sommerville – Kronika II Wojny Światowej, wyd. ART BOOKS, 1992
17 Tomasz Strzembosz – Rzeczpospolita podziemna, wyd. Krupski i S-ka, Warszawa 2000
18. Stanisław Świaniewicz – W cieniu Katynia, wyd. Czytelnik, Warszawa 1990
19. Andrzej Leszek Szcześniak (wstęp i opracowanie) – Zmowa. IV rozbiór Polski, wyd. Alfa 1990
20. Tadeusz Żenczykowski – Dwa Komitety. Polska w planach Lenina i Stalina, wyd. Editions Spotkania, Warszawa 1990

Publikacje: http://wpolityce.pl/artykuly/59257-powstanie-warszawskie-nie-moglo-nie-wybuchnac-sowiecka-radiostacja-kosciuszko-wzywala-z-moskwy-polacy-do-broni ( zaproponowana część z odsyłaczem do całości)

http://www.katolickie.media.pl/polecane/publikacje-polecane/4986-krzysztof-nagrodzki-powstanie-warszawskie-nie-mogo-nie-wybuchn (z odsyłaczem)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1298-krzysztof-nagrodzki-powstanie-warszawskie-nie-moglo-nie-wybuchnac (z odsyłaczem)
http://wirtualnapolonia.com/2013/07/31/krzysztof-nagrodzki-pamiec-o-powstaniu-warszawskim-musi-trwac/  (całość)


„Polacy do broni!” Dlaczego?...

Ponieważ nadal pojawiają się teksty i komentarze jakby ” idące w zaparte” wobec faktów, przywołujące wycinkowe świadectwa emocjonalnych konkluzji, proponuję spokojne ustosunkowanie się przynajmniej do tych fragmentów tekstu http://wpolityce.pl/artykuly/59257-powstanie-warszawskie-nie-moglo-nie-wybuchnac-sowiecka-radiostacja-kosciuszko-wzywala-z-moskwy-polacy-do-broni które można potraktować jako kondensat decyzji dotyczącej tragedii Warszawy. Warszawy ale i całej Ojczyzny. Wszak Powstanie było jakby drugim Katyniem – wyniszczeniem kwiatu patriotycznej Polski.
***
7 czerwca `44 Mikołajczyk przyjacielsko przyjęty w Białym Domu, usłyszał od prezydenta Stanów Zjednoczonych, iż „Polska odrodzi się znów silna i niepodległa”, a sam Roosevelt wierzył – jak oświadczył – całkowicie słowom Stalina, który zapewniał, że nie zamierza narzucać Polakom swojej dominacji. „Stalin nie zamierza pozbawić Polski wolności. Nie ośmieliłby się tego zrobić, gdyż wie, iż rząd Stanów Zjednoczonych udziela wam zdecydowanego poparcia. Czuwać będę - dodał Roosevelt - aby Polska nie doznała  krzywd w wyniku wojny”.
/…/
W tej materii Mikołajczyk miał również twarde poręczenie Churchilla, „Armie rosyjskie stoją obecnie u wrót Warszawy. Przynoszą one sobą oswobodzenie Polski. Ofiarowują Polsce wolność, suwerenność i niepodległość” - twierdził brytyjski premier jeszcze 2 sierpnia `44 roku.
 /…/
Zatem rząd polski w Londynie miał prawo rozumieć, że o ile sprawa granic wschodnich nie wygląda dobrze, to Polska może odrodzić w rodzinie wolnych narodów
/…/
- Kto miałby zakładać, że wyśmienicie wyszkolona polska brygada spadochronowa gen. Sosabowskiego nie zostanie skierowana – zgodnie z założeniami – do kraju, a lotniska sowieckie zostaną zamknięte dla alianckich samolotów mających nieść pomoc powstańcom z odległych baz w Anglii czy we Włoszech (Brindisi)
/…/
Już od 2 czerwca nadawano z Moskwy, po polsku, audycje radiostacji „Kościuszko” w których jednoznacznie nawoływano do działania  a 29 lipca o godz. 20, 15 usłyszano w Warszawie: „Nie ma wątpliwości, że Warszawa już słyszy salwy dział uczestniczących w bitwie, która przyniesie jej wyzwolenie. /.../ Dla Warszawy, która się nie poddała , lecz walczy, wreszcie wybiła godzina szturmu. /.../ Polacy! Czas wyzwolenia jest bliski! Polacy do broni! Niech każdy Polak stanie do walki przeciw najeźdźcy! Nie ma chwili do stracenia!” /…/

Jak pisał Arthur Bliss Lane: „Być może generał Bór był naiwny, lecz kto mógłby przypuszczać, że znajdą się ludzie, którzy z zimną krwią zastawią pułapkę skazując tym samym na zagładę 250 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci?. Generał Bór takiej możliwości nie brał pod uwagę”. Czy naiwny był premier Mikołajczyk, który otrzymał w Moskwie zapewnienie Stalina, ze zostanie udzielona pomoc Warszawie? /…/

Dlaczego miano przypuszczać, że lotnictwo rosyjskie zniknie z nieba nad Warszawą a pojawi się dopiero z pojedynczymi, mało efektywnymi zrzutami (bez spadochronów) w połowie września. /…/
-Dlaczego miano zakładać, że oddziały podziemia śpieszące na pomoc walczącym z innych terenów, będą zatrzymywane i rozbrajane przez Armię Czerwoną a żołnierze AK zostaną przez Stalina określeni „bandą kryminalistów” ? /…/
- Dlaczego miano podejrzewać o kłamstwa Roosevelta i o niemal schizofreniczną postawę Churchilla, którzy swoimi pociągnięciami wręcz podawali Stalinowi Polskę na tacy?
Dlaczego?
Dlaczego wciąż i wciąż wtłacza się tysiącami słów „swój ogląd”, podszyty emocjami a i ignorancją - przynajmniej emocjami i ignorancją - a unika się zmierzenia z faktami i dokumentami?
Dlaczego?....

Publikacja: http://wpolityce.pl/artykuly/59331-polacy-do-broni-dlaczego-wytacza-sie-swoj-oglad-podszyty-emocjami-a-unika-zderzenia-z-faktami-i-dokumentami

http://www.ksd.media.pl/blog-kn/761-krzysztof-nagrodzki-polacy-do-broni
http://wirtualnapolonia.com/2013/07/31/krzysztof-nagrodzki-pamiec-o-powstaniu-warszawskim-musi-trwac/


Politycznie na ugorze

Zmuszasz mnie Kolego do powtarzania oczywistych oczywistości. Ale trzeba przyznać, iż jest to dosyć typowa sytuacja dla czasów, kiedy ilość emitowanych, a i – mówiąc bez ogródek - wtłaczanych, informacji, coraz trudniej mieści się w naszych magazynach pamięci. Zatem te nowsze, bardziej kolorowe, bardziej emocjonalne – zwane też quasi nobilitująco: „ekspresyjne” - w naturalny sposób wypierają stare z intelektów otwartych na przestrzał. A wtedy, cóż, przeciągi hulają bez przeszkód.
 
Skoro tak, trudno, powtarzajmy - to stara, wypróbowana, metoda na utrzymanie czegoś w pamięci. Oczywiście, jeżeli funkcjonuje jeszcze jako-taka samodzielność w otwieraniu i zamykaniu klapek percepcji.

Ta ostatnia uwaga wynikła również z kolejnego, smutnego niestety, potwierdzenia stanów wskazujących na zlemingowanie, u osób ongiś wykazujących nawet żwawość intelektualną. Muszę Ci to streścić, bo i do naszych dyskusji wkradają się podobne elementy.

Otóż otrzymałem wiadomość od koleżanki, postępowej dziennikarki zresztą, że pochyla się z szacunkiem na tragedią i ofiarnością młodych ludzi, oddających zdrowie i życie Ojczyźnie w Powstaniu Warszawski ( w oryginale – małymi literami), tak paskudnie, zbrodniczo i bez sensu zwiedzionym przez starych politykierów.

Ponieważ to standard staro-nowej myśli – typu (pamiętasz? - „Socjalizm – tak! Wypaczenia - nie!” ) poprosiłem - nieskromnie, przyznaję - żeby spróbowała przeczytać mój tekst*, oparty na konkretnych, wskazanych, źródłach, dowodzący, że nie było możliwie, iżby walki w tamtym czasie nie wybuchły. Tylko tyle. A po tej - krótkiej przecie lekturze – wskazała na błędy w dowodzeniu, bądź fałszywki w źródłach. To naturalna kolej rzeczy w ścieraniu się poglądów, przyznasz.

Sytuacja na starcie była zachęcająca - nie ja rozpocząłem korespondencję, zatem nie mogłem być oskarżony o „prawicowe”, wręcz oszołomskie molestowanie postępowej części populacji „w tym kraju”. No, tak, na starcie była zachęcająca…

Dalej jednak potoczyło się jak zwykle. Emocjonalne ple-ple obok tematu. Nie pomogły pytania – nazwijmy – pomocnicze np. z prośbą o uwzględnienie w ocenach również wcześniejszego, tragicznego, zupełnie bez nadziei na sukces, bohaterskiego zrywu w Getcie, chybiały prośby o konkrety w odniesieniu do faktów - nic, nic, nic, jeno uniki, ogólniki i w końcu – to typówka – porywy emocjonalne wobec śmiejącego dopytywać o konkrety ad meritum.

Można byłoby machnąć ręką na ten zasmucający, postępujący redukcjonizm intelektu i woli bliźniego, gdyby nie rozmiar społeczny i groźne skutki dla nas wszystkich. Groźne tu i teraz. A dla wielu z nas nie tylko tu…
I nie może narastać pytanie, przechodzące w naturalny odpór: Komu zależy na takim urabianiu świadomości i – gorzej – (nie)samodzielności intelektualnej Polaków. Zresztą nie tylko Polaków. Ale to już inny temat…

Oczywiście zawsze można, a nawet należy, mieć nadzieję na ocknięcie się ogarniętego jakąś pomrocznością umysłu, na uleczenie zdeformowanej woli, na wyzwolenie z przeróżnych uwikłań, pytanie jednak brzmi: Na ile w tej nadziei mamy mieć czynny a na ile bierny udział? Udział obserwatora?...

- A jeżeli czynny – w jakim zakresie, jakimi metodami?...

Oczywiste, iż podstawą normalnej komunikacji między osobnikami homo sapiens jest przekazywanie i weryfikowanie – wspólnym wysiłkiem pro publico bono wszak - informacji. No tak – normalnej komunikacji. Ale jak to czynić, kiedy człekokształtny brat/siostra (niepotrzebne skreślić) uważa za „normalne” konsumowanie jeno podanej papki, nie przyjmując do wiadomości, iż zawiera elementy zagrażające zdrowiu i życiu?

Jak przekonać nadętych umowną ważnością, szczególnie kiedy mają już „swoje lata”, iż każdemu przyjdzie zdać sprawozdanie z życia przed Stwórcą?

- Jakim Stwórcą?...

Ano właśnie, od tego trzeba zacząć. Przynajmniej w wieku dojrzałym. Metrykalnie dojrzałym.

Pisałem Ci już kiedyś (polecając) o Vitttoro Messorim i jego fundamentalnej (dla mnie) trylogii: Opinie o Jezusie, Umęczon pod Ponckim Piłatem?, Mówią, że zmartwychwstał (wyd. M)

Messori daje szansę naszemu intelektowi na zmierzenie się z faktami i wywodem z nich wynikającym. Na weryfikację. W końcu gra warta trudu, bowiem  chodzi o odpowiedź na najważniejsze pytania: Kim jesteśmy? Skąd, dokąd i po co dążymy?..

Wtedy owe lekceważące, a właściwie bezmyślne, traktowanie samego siebie, skala wygłupów, wylewania ścieków, pazerność, w sumie uleganie wodzeniu na manowce Zła  - to wszystko musiałoby być – wierzę dostrzeżone.  

- Zatem dlaczego nie korzystamy z wolności rozumnych istot?

Dlaczego podstarzały nadmuchany gwiazdorek bez żenady może oświadczać publicznie, iż nie trzeba kierować się Biblią/ Pismem Świętym, ponieważ nie jest ona (tyle zrozumiał) Księgą życia a nienawiści i przemocy? A jego znacznie młodsi słuchacze - zapewne w imię typowej dla postępu otwartości i tolerancji - profanują symbole religijne. Naturalnie tylko chrześcijańskie. To takie łatwe i bezpieczne.  I słuszne. Słuszne jak zwykle, kiedy „ruszamy z posad bryłę świata” w diabelskim amoku.  Niezależnie pod jakim szyldem.  Czarnym, czerwonym, tęczowym, czy innym ukrytym…

Dlaczego facet z tytułem „ksiądz”, dowartościowuje się, próbując wprowadzić zamęt pojęciowy w fundamentalnych kwestiach; inny – „demokratyzując struktury” nie podporządkowuje się zaleceniom przełożonych, publicznie rozgrzesza (m.in.) satanistę na tzw. Woodstoku, a kolejny uznaje Jezusa Chrystusa w ble-ble wywodzie za „największego genderowca”?

Skąd im to?

- Z oszołomienia parciem do okien w „zaprzyjaźnionych mediach”?
- Z zapomnienia gdzie są, w jakim Kościele, co przysięgali, czego uczyli się, co przyjmowali?...
- Z wykonywanie zadań zleconych?...
- Z haków?...
- Z amnezji?...

I na koniec: Zauważyłeś, iż narasta narracja wadzy i jej tub o zagrożeniu „nietolerancją” (i straszno i śmieszno, kiedy plotą o tym plujki postępu z rodzinnym często doświadczeniem wdrażania totalitarnych szczęśliwości… ), „zacofaniem” ( groteskowe w ustach propagandzistów, nie umiejących stawać do porządnej, równorzędnej dysputy), „obskurantyzmem” (karykaturalne w wydaniu trefnisiów najgłupszych nawet nowinek), wreszcie „faszyzmem” (siostrzeńcem komunizmu wdrażanego przez rodzinki plujek), no i oczywiście „antysemityzmem” (najstraszliwszą i uniwersalną wunderwaffe na wszystko z czym aktualnie walczy wszelaki po/d/stęp)?

A wadza, prawdziwa wadza, ma zasady i wie - za klasykiem marksizmu-leninizmu tudzież innymi koniunkturalistami – że raz zdobyte panowanie nie może być oddane, a ręka podniesiona przeciw wadzy wadza potrafi uciąć.
Wszak tyle się naharowano, tyle narestrukturyzowano, tyle uzyskano wpływów oraz przepływów. Idei i kasy.

Zatem do ostatniej kropli krwi?...  W imię POSTĘPU naturalnie!

- Za wiele ogólników! Twierdzisz z uporem.

Więc Ci, również jak zwykle, odpowiem: Mamy „swoje lata”, zatem czas najwyższy na pozostawienia owego toporka codzienności w kącie i poszukania klucza, którym otwiera się furty Wieczności .
A potem przekazanie jego wtórników młodszym. To też się liczy Kolego. Jestem absolutnie przekonany.

Każdemu z nas grozi uwikłanie, zanik pamięci, dezorientacja i wchłonięcie przez wyniszczający trans „postępu” ku nicości, ale i każdy dostaje szansę – wiem coś o tym – na oprzytomnienie, na weryfikacje. Tylko skorzystać.
Tylko…

Tylko, że o wiele łatwiej rzucać się w bieżączki i wymachiwać toporkiem codzienności na wyniszczanej prymitywizmem ziemi.

Ale nic to - ziarno Prawdy i Dobra może wzrosnąć nawet na dawnym ugorze. To tylko sprawa determinacji i wytrwałości w przywracaniu do plonowania. Słowo!

Spróbuj –w imię Tolerancji – otworzyć się na te pytanio-tezy. Jeżeli zechcesz możemy do nich wrócić za jakiś czas. W końcu i nam staruszkom należą się jakieś wakacje.
---------------------------------------------------
* http://wpolityce.pl/artykuly/59331-polacy-do-broni-dlaczego-wytacza-sie-swoj-oglad-podszyty-emocjami-a-unika-zderzenia-z-faktami-i-dokumentami

Publ.: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5009-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-politycznie-na-ugorze
http://wpolityce.pl/artykuly/59595-rozmowy-z-przyjaciolmi-i-znajomymi-ziarno-prawdy-i-dobra-moze-wzrosnac-nawet-na-dawnym-ugorze-to-tylko-sprawa-determinacji-i-wytrwalosci


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Dreptanie codzienne.

Cieszę się z naszego spotkania po latach. W końcu byliśmy dobrymi kolegami, może nawet przyjaciółmi, zanim odległość, codzienne obowiązki, różne środowiska i doświadczenia, nie zróżnicowały postrzegania - ongiś, przyznaję, prostego, nawet bardzo prostego, jak to często na dynamicznych młodzieńczych szlakach bywa.
Cóż, każdy wiek ma swoje przywileje.
I obowiązki.
Nasze wówczas bywały niezbyt skomplikowane: Wein, Weib, Gesang, no i niezbędne wyrzeczenia przedegzaminacyjne na politechnice.

Czas – to oczywista oczywistość - robi swoje nie tylko w możliwościach fizycznych, ale psychicznych i intelektualnych. To piękna szansa równoważenia pro-porcji: coraz mniej mięśni i odruchów…. hmmm…. bezwarunkowych, a więcej wiedzy, intelektualnych poszukiwań, refleksji. I odkryć. Również tych determi-nujących ważne i najważniejsze wybory życiowe.

Jakie są nasze? - Znużonych nieco latami doświadczeń. Wszak mamy szansę, nieuwikłani już zbytnio w gonitwy codzienności, na pewien dystans, refleksję.

Odczuwam w Tobie pewien niepokój. Wchodzisz jakby - wybacz – niezbyt świadomie w rejony zmuszające do postawiania pytania o co w końcu chodzi, dokąd ostatecznie dążymy (co zresztą jest, czy powinno być, naturalne w naszym wieku), aby za chwilę – jakby pod wpływem innego impulsu – kategorycznie żądać zaniechania rozważań.

I ta standardowo syntetyzująca pewność:„Cudów nie ma”!

- Hmm…. jak to nie ma, kiedy są?
 
Nic nie wiesz np. o Guadalupe, Fatimie, Lourdes, o Całunie Turyńskim, o Chuście z Manoppello, o Lanciano, o naszym – na wyciągnięcie ręki Gietrzwałdzie – czy ostatnio - Sokółce? Nie wiesz? Naprawdę!?
Czy nie chcesz wiedzieć?...

A przy tej okazji: Jestem przekonany, iż każdy z nas doświadczył jakiegoś „dziwnego” zjawiska, które niosło szansę dogłębnej refleksji. Zostawialiśmy je, pędząc, drepcząc, uwikłani w codziennych pragmatyzmach.

Zaproponowałem Ci zatem – przyznasz, że raczej łagodnie - lekturę niezwykle klarownie podanego opisów faktu, który być może uruchomi potrzebę reorientacji w fundamentalnych ocenach i wyborach.

„Cud” Vittorio Messoriego, znanego włoskiego dziennikarza, publicysty, pisarza jest opisem swego rodzaju śledztwa i weryfikacji zdarzenia wcale dobrze udokumentowanego, które powinno zachwiać pewnością inżynierskiego umysłu, formułowaną z zadziwiającą nonszalancją przed zbadaniem „konstrukcji”.

Kolejnymi propozycjami ( też autorstwa Messoriego) byłyby: „Opinie o Jezusie”, „Pod Ponckim Piłatem”, „Mówią, że zmartwychwstał”. Dobry język,
znajomość źródeł, logika, wspaniałe dowodzenie.

A potem?
Cóż, wybór drogi zazwyczaj zależy od nas samych…
A może być trudny. Nawet bardzo.

Czyż nie dlatego wolimy nie dotykać tej sprawdzonej mapy i doskonałego kompasu. Wolimy krzątać się wokół spraw i sprawek zagłuszających niepokoje a i – bywa - intelekt.

Po weryfikacji fundamentalnej kwestii o wiele łatwiej (co nie znaczy, że łatwo - bez złudzeń!) przychodzi analiza bieżączki, od której mimo wszysko trudno uciec w spokojną starość. Póki co wolną od krańcowego zidiocenia bądź usprawiedliwiającej sklerozy.

Wtedy możemy spróbować przejrzeć nasze źródła informacji i zastanowić się, dlaczego niejednokrotnie tak emocjonalnie reagujemy przy alternatywnych - dla zalecanych przez „postęp” i towarzystwo wzajemnej adoracji - tytułach i wskazaniach.

Będzie łatwiej (co nie znaczy – powtarzam– łatwo) porównać jakość newsów a i innych propozycji w różnych programach telewizyjnych, rozgłośniach ra-diowych, tygodnikach, dziennikach, Będzie łatwiejsze, a przynajmniej sensow-niejsze, analizowanie tego co się dzieje wokół i co zagraża nam, naszym bliskim, naszemu narodowi, cywilizacji, ludzkości.

Jest o czym rozmawiać - nawet jeśli byłoby to między jednym a drugim piwkiem, wystawnym drinkiem bądź lekiem i ziółkami - zastanawiać się dlaczego tak łatwo nas ogrywać – starych, młodych, kobiety, mężczyzn – kiedy nasz dom jest wystawiany na licytację, kiedy demontowane państwo…

Jeżeli potrafimy dojrzeć prawdę, mimo tego bzdurnego hasełka - fałszującego klasyczną definicję i najzwyklejsze obywatelskie zobowiązanie – tego zaporowego klangoru o nie mieszaniu się do polityki, przyjdzie zastanowienie skąd ono przychodzi i dlaczego ogarnia, kusi, oszałamia, zniewala tak wielu.
I czy to co nazywasz „neutralnością światopoglądową”, ateizmem, w praktyce nie jest starym, najzwyklejszym, coraz bardziej aroganckim, prostackim, coraz mniej maskującym się, antyteizmem?

Ateizm - antyteizm, tylko trzy literki różniące, a jaka przepaść znaczeniowa. Jakie zagubienie sensu.

Czy nie dlatego ucieka się, wręcz umyka– niezależnie od wieku i cenzusu - od tej właśnie podstawowej weryfikacji: Kim jestem? Skąd, dokąd i po co idę?  Czy jestem tylko z tego świata? Co potem?...

Myślisz, że korzystniejsze, bezpieczniejsze jest dreptanie w codzienności? Wokół własnego ego?...
Chłopie, czy warto ryzykować!?
I dlatego zabieraj się za Messoriego!
Może nie będzie za późno na zdanie do kolejnej klasy.
 
Wtedy będziemy mogli, jeśli zechcesz, wejść w szczegóły związane właśnie z naszym tu i teraz.
Ale nie będzie to już błądzenie przysłowiowych pijanych dzieci we mgle, ponieważ posiądziemy znacznie więcej umiejętności klasyfikowania i deszyfrowania owych milionów impulsów informacyjnych.

Zastanowimy się gdzie zapadają decyzje dające (bądź nie) szanse na rozwój kraju, naszego kraju, naszego domu; dokąd odprowadzane zyski stymulujące po-stęp techniczny, technologiczny, gospodarczy; gdzie dają zatrudnienie i na jakim poziomie materialnym (ale przecie nie tylko materialnym)? Gdzie znajdują prace miliony wyganianych warunkami z Polski? Gdzie rodzą się ich dzieci i czy będą nadal chcieli wracać do domu nad Wisłą?

Obejrzymy huty, kopalnie, energetykę, przemysł maszynowy, stoczniowy, szklarski, rolnictwo, handel, banki, telekomunikacja, transport, media, system szeroko rozumianej edukacji, opieki zdrowotną, sposób zarządzanie gospodarką i tzw. siłą roboczą, funkcjonowanie policji i służb, wojska, administracji.

Spojrzymy na stosunek „wadzy” do religii, do uczuć wyższych ludzi, na kształtowanie nawyków etycznych, solidarności rodzinnej i społecznej, na sposób uprawiania polityki i rozumienia demokracji, na rwanie solo i grupowo, na rozwarstwienie, unędznianie milionów dla prymitywnej radochy tysięcy, zdradliwe wysługiwanie się obcym panom – jak w Rzeczpospolitej przed i rozbiorowej.

Może wyjaśnimy jak buduje się świadomość człowieka – wolnego człowieka – i czy to wszystko nas i naszych dzieci nie dotyczy.

Jeżeli zdążymy…

PS. Pozwól, że dołączę refleksyjkę ze wspólnie przeżywanych niedawno-dawnych czasów. Może nastroi Cię przychylnie do mojej prośby lekturowej w „całokształcie”.
Emocje mogą burzyć ale i być impulsem budowania.

***

...pogoń za słońcem
nadmorska bryza
łąki nad Bugiem
i harfa traw
hultajskie ścieżki
zabawa w wojsko
stąd do wieczności
przygoda
traf
przebyte szlaki
zdobyte nieba
stopa na szczycie
błękitu krąg
noce szalone
wysmukłe ciała
świt rozedrgany
w zaplocie rąk

i znowu dalej
zachłannie w przyszłość
z marzeń w nadzieję
z poranku w zmierzch
dalej i dalej

a czas rozwiewał
przejrzałych pragnień
ziarno i kurz

...daleka droga
Przyjacielu
daleka droga
i coraz mniej już wątpliwości
gdy skóra marszczy się
obwisa
na kruchych żebrach
codzienności

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5081-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-dreptanie-codzienne
http://wpolityce.pl/artykuly/61704-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-dreptanie-codzienne
http://wirtualnapolonia.com/2013/09/09/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-dreptanie-codzienne/

Linki:
http://wirtualnafrancja.com/informacje_z_polski/gospodarka/178288-Krzysztof-Nagrodzki-%E2%80%93-Z-list%C3%B3w-do-przyjaci%C3%B3%3F.-I-znajomych.-Drept.html
http://www.polskaprasa.pl/1231645-Krzysztof-Nagrodzki-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Dreptanie-codzienne.html


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Krótka perspektywa z zaćmą.

Zobacz chłopie jak robią nas w konia. Jak za dawnych czasów. Okazuje się, że myśl postępowa jest – jak zresztą sama nazwa wskazuje – wieczna.
Dlatego żeby się nie wygłupiać na stare lata jakimiś oficjałkami ple-ple – a to o Smoleńsku, a to strasznym Kaczyńskim, Macierewiczu, PiS-ie, który - jak wszystko na tym padole - nie jest doskonały, bo niedoskonali wszyscy jesteśmy*, to znowu o znaczących sukcesach i niezłych perspektywach – jak to drzewiej bywało w partyjnej telewizorni sławiącej świetlane postępowe rządy, dlatego Kolego trzeba SYSTEMATYCZNIE sięgać do zakazanych przez towarzyszy postępowców mediów.

To teraz jeszcze łatwe. W Polsce. Bo w Chinach już nie. A ponieważ lubisz koncentrować się na tym co poza naszym zasięgiem a nie na tym na co możesz mieć (jeszcze) wpływ, wciąż namawiam do określenia wprzódy celu.
 
Inaczej będzie tak, jak w ostatnim liście: Masa ogólników i konkluzji bez dowodu, bez uzasadnienia, nie wiadomo z czego wynikających a potwierdzających jednak podejrzenie o lęk (bo przecie nie indolencję intelektualną – skreślam jeszcze, póki co, tą opcję) przed sięganiem w…hmmm…otchłań wieczności.
 
A bez tego - upieram się – wiele z trudnych analiz będzie skazanych na połowiczność, a przez to wielkie prawdopodobieństwo błędu. Strategicznego błędu, bo w krótszej perspektywie efekt jakiś – przyznaje - można uzyskać. Ale co z tego?...

Nie widzisz jakie wywijasy wykonują np. tzw. politycy (napisałem „tzw.” ponieważ prawdziwa polityczność jest – z definicji- zajęciem dla wszystkich rozumiejących cel i sens naszej wędrówki po tym padole), jak „ludzi władzy” wchłania i niewoli żądza dominacji, rwania, a chociażby utrzymania się jeżeli nie na górze, to przynajmniej jak najbliżej czubka? (Czubki… to brzmi dosyć dwuznacznie, ale niech tam!)

Nie widzisz jakie głupoty można wyplatać publicznie, jakie draństwa wymyślać (przygotowywać?....), jak zapierać się samych siebie i swoich –udokumentowanych przecie - wypowiedzi z wczoraj dla efektu dzisiaj? Nędznego efektu zauważymy. Ale czasami się udaje. Udaje na tyle, na ile zleminguje społeczeństwo, obywateli, naród.

Wolisz o tym co na wyciągnięcie reki tu i teraz i o d….Maryni? Można. Ale dlaczego tylko taka, dziwaczna w dodatku w naszym wieku, perspektywa. Zaćma?

* Oczywiście uwaga ta nie dotyczy sentymentów do towarzyszy z szeroko rozumianej lewizny. Tam doskonałość jest ponadczasowa, ponieważ z giętkości kręgosłupa umożliwiającego przeróżne wygibasy etyczno-praktyczne wynika. Praktyczność jeźdźców codzienności. Strach zagląda w oczy później. Do tego trzeba mieć wyobraźnię. I wiedzę. Pobieraną nie tylko ze skróconych podręczników pragmatyzmu.

Publikacje:
http://wpolityce.pl/artykuly/62497-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-krotka-perspektywa-z-zacma-ludzi-wladzy-wchlania-i-niewoli-zadza-utrzymania-sie-jezeli-nie-na-gorze-to-przynajmniej-jak-najblizej-czubka
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5147-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-perspektywa-z-zam
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1362-z-listow-krzysztof-nagrodzki-z-listu-do-przyjaciol-i-znajomych-perspektywa-z-zacma

Linki:
http://www.polskaprasa.pl/1238873-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Krotka-perspektywa-z-zacma-Ludzi-wladzy-wchlania-i-niewoli-zadza-utrzymania-sie-jezeli-nie-na-gorze-to-przynajmniej-jak-najblizej-czubka.html
http://naprawicy.pl/100945-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-krotka-perspektywa-z-zacma-ludzi-wladzy-wchlania-i-niewoli
http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=51035
http://andruch.blogspot.com/2013/09/byy-muzumanin-ostrzega-przed-naiwnoscia.html


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Lemingoza bywa uleczalna?!

Muszę Ci szczerze wyznać (stawiamy na szczerość wypowiedzi – pamiętasz?...), iż Twoje ironiczno-tryumfalne uniesienie po odczytaniu wybranych zagadnień – wróć! – po lekturze fragmentów zeznań wybranych naukowców w sprawie tragedii smoleńskiej, wyciekłych skądciś do nieocenionej giewu, doprowadziły mnie do tzw. szewskiej pasji. W końcu każdemu wolno mieć chwilę uniesienia – dlaczego tylko odbiorcom postępowych komunikatów?...

Stąd ten – powiedzmy…hmmm… mniej cenzuralny - wstęp do naszej ostatniej rozmowy, w której wykładałem swoje przyczyny weryfikacji dawnego zauroczenia mediami postępu, oraz dlaczego i Tobie tej intelektualnej kontroli nieustająco życzę.

W końcu to przykre – nieraz to powtarzałem wykorzystując koleżeńską zażyłość – mieć bliski ogląd postępującej dewastacji mózgu bliźniego poprzez lemingozę – straszną przypadłość nie tylko naszych czasów. Ale w naszych jakby bardziej atakującą…

Aliści kiedy chciałem Cię po chrześcijańsku przeprosić za owe męskie zwroty, stał się cud! A przynajmniej zagadkowy przełom. Jakbyś zaczął przyjmować do wiadomości, iż ta medialna trzęsionka - owe wyimki, kompilacje, fałszywki, odsuwanie ocen własnych wysłanników (casus Edmunda Klicha), krzykliwe sugestie, konkluzje wynikające jakby z konieczności etapu, lęki przed bezpośrednim, publicznym, merytorycznym starciem naukowców - specjalistów w poszczególnych zagadnieniach: mechaniki, balistyki, wytrzymałości materiałów, symulacji komputerowych (a nie horoskopów czy astrofizyki) itp. itd. – jakby to wszystko wzbudziło w końcu w Tobie wątpliwość.…No dobrze, zaczyn wątpliwości, iż może należy poniechać kurczowej trzymanki płota „pragmatyzmu” i spróbować rozejrzeć się po okolicy. Mimo, że u rubieży jakieś manewry…

Rozejrzyj się. Wtedy może uruchomione zostaną siły obronne organizmu nie tylko w tym obszarze. Również w odrzuceniu wirusów genderyzmu oraz wszelkich odmian sexizmu, sodomii, postępowej „dzisiejszości” bez wczoraj i jutra lemingujących masy i rozkładających cywilizację na niespotykaną skalę.
 
Jeżeli jednak to co zasygnalizowałeś nie jest zdrowieniem a tylko koniunkturalną zmianą opcji, to…to również jest nad czym myśleć…

Pamiętaj jednak iż każda składanka w miarę mnożenia elementów pobieranych „pragmatycznie” z podręcznych magazynów ideolo a nie atestowanych Prawdą, doprowadza do przekombinowania.   I budowla wali się. To tylko kwestia czasu. I niekoniecznie musi to być to „piękna katastrofa” – jak w „Greku Zorbie”.  

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5192-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-lemingoza-bywa-uleczalna
http://wpolityce.pl/artykuly/63130-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lemingoza-bywa-uleczalna
oraz linki:
http://www.polskaprasa.pl/1244535-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Lemingoza-bywa-uleczalna.html
http://naprawicy.pl/102276-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lemingoza-bywa-uleczalna
http://wirtualnafrancja.com/informacje_z_polski/gospodarka/180690-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lemingoza-bywa-uleczalna.html


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Piękna i bestie.

Tak, Przyjacielu, mam takie same odczucie jak Ty, iż ostatnia debata w Sejmie nad projektem nowelizacji ustawy „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, wprowadzającej zakaz aborcji eugenicznej, musiała skojarzyć się z lekturą książek Franka Perettiego – „Synowie buntu” i „Władcy ciemności”, które ongiś mi poleciłeś.

To nadzwyczajne podniecenie, ten wręcz histeryczny ton wypowiedzi lewizny – w tym niestety niewiast stojących po tamtej stronie granicy, ukazało jak daleko poszło, niestety, zniewolenie dusz i umysłów wielu ludzi. A w kontraście opanowanie Pani Kai Godek reprezentującej wnioskodawców. Piękny, dumny spokój, pozwalający na logiczne, merytoryczne parowanie ciosów – chciałoby się rzec: demonicznych uderzeń – również personalnych – w kobietę, która swoim życiem, swoim trudnym doświadczeniem świadczy o zgodność słów i czynów. Pokazuje jak szlachetny może być wymiar człowieczeństwa, kiedy jednoczą się: rozum, wiedza i Wiara.
To właśnie prawdziwa polityka - roztropne dzielenie dla dobra. Wspólnego ale i własnego.

Nie chcę rzucać kamieniem – sam wiem jak często bywa trudna droga do dobrego celu. Ale wiem też, iż każdy dostaje szansę, aby go dojrzeć i podjąć trud zmiany trasy.
Przykład profesora Bernarda Nathansona – owego lekarza abortera, który poświęcił majątek zdobyty wcześniej na przerywaniu życia, dla ukazaniu ogromu zła wynikłego z tej pomyłki, czy świadectwo Normy McCorvey strony w głośnym procesie Roe v. Wade (Roe versus Wade, czyli Roe przeciwko Wade) otwierającego drogę, dla wcześniej zakazanego w Stanach Zjednoczonych, niszczenia poczętego życia, to dwa z wielu przykładów, iż można zrzucić zniewolenie złem.

 I dlatego użyty nagłówek tego listu, niech nie będzie prostym odniesieniem do owej szalejącej części sali sejmowej podczas wystąpienia Pani Kai - bestie próbują opanować każdego z nas. Jedni są bardziej inni mniej odporni, jedni wcześniej inni później mogą dostrzec zwodzenie, ale każdy ma szansę.  

Dlatego zgadzam się z Tobą, iż patrząc ze smutkiem, bólem, nawet przerażeniem, na pogubionych, nie traćmy z pamięci, że to, mimo wszystko, nadal nasze siostry i bracia w człowieczeństwie. Niewoleni przez demoniczne wpływy - na dewastacje rozumu i serca.

I zgadzam się, iż jeszcze bardziej straszny los gotują sobie – swoim duszom – ci, którzy będąc na różnych świecznikach nie ostrzegają, nie dają świadectwa czynu, decyzji, adekwatnych do wyznawanej – czy deklarowanej - od czasu do czasu wiary.
Tak, właśnie - wiary a nie Wiary. Kiedy zostawiają ją przed wejściem do swoich wysokich urzędów, z jakimś pysznym przekonaniem, że nie będą policzone „czyny i rozmowy”. Bez złudzeń panie i panowie. Będą. Tego nie da się zakrzyczeć. Tam.

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5228-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-pikna-i-bestie
http://wpolityce.pl/artykuly/63547-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-piekna-i-bestie-prawdziwa-polityka-to-roztropne-dzielenie-dla-dobra-wspolnego-ale-i-wlasnego
http://wirtualnapolonia.com/2013/09/29/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-piekna-i-bestie/

Linki (m.in.):
http://www.polskaprasa2.pl/1248446-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Piekna-i-bestie-Prawdziwa-polityka-to-roztropne-dzielenie-dla-dobra-Wspolnego-ale-i-wlasnego.html
http://nieznudzeni.pl/


Druga Pielgrzymka Dziennikarzy na Jasną Górę za nami.

Bez zbytniej skromności ogłaszamy, że inicjatywa zrodzona w łódzki oddziale KSD, w tym roku przyniosła efekt w postaci drugiego spotkania katolickich dziennikarzy u tronu Królowej Polski na Jasnej Górze.
Tym razem ( i tak będzie – mam nadzieję - w dobrej przyszłości) trud organizacji przejęły obydwa zarządy organizacji dziennikarskich: KSD i SDP. A ponieważ program pielgrzymki i spotkania jest znany, zatem tylko kilka osobistych refleksji na temat i obok niego.

Przybyło nas nie mniej (a chyba nieco więcej) niż w ubiegłym roku. Raduje tak liczna obecność ludzi mediów z Warszawy. Dostrzegalną obecności zapewnił Kraków, Częstochowa, a i Łódź starała się być widoczna. Niemniej jednak nie jest to jeszcze tak wielkie ruszenie przed jasnogórskie Oblicze Matki Boga i ludzi, jakie można by wymarzyć.
- Czego zabrakło?... Zaproszenia?... Woli?.... Środków?... Czasu?...
A przecie tego ostatniego nie mamy zbyt dużo… To widać, to się odczuwa, po gęstniejących próbach dewastacji naszej cywilizacji…

Po Mszy św. w Kaplicy Cudownego Obrazu (zob. http://wpolityce.pl/artykuly/64577-wazna-homilia-bp-dydycza-  ) wysłuchaliśmy dwu wykładów – ważnych, sięgających do głębi, pięknie różnych w sposobach narracji oraz dramatycznej informacji z poletka TVP.

Czego mi zabrakło? Czasu na merytoryczną dysputę o dziennikarskich zadaniach, problemach i …determinacjach katolickich dziennikarzy.

Być może ta presja czasu (to dosyć łatwe wytłumaczenie uchybienia – moja wina) spowodowała, iż zwracając uwagę na inną inicjatywę naszego Oddziału KSD – konferencje cyklu „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem” i zapraszając zebranych do Łodzi za tydzień - właśnie na siódmą edycję spotkań, zapomniałem wspomnieć o ostatnim naszym pomyśle: „Makulatura na misje”.

A przecież akcja zainicjowana, animowana i koordynowana (mamy zwyczaj wskazywania imiennej odpowiedzialności za konkretne inicjatywy) przez członka naszego oddziału, salezjanina ks. Kazimierza Kurka, rozwija się w całym kraju i daje już konkretne efekty.
W Południowym Sudanie powstało już kilka studni głębinowych, właśnie za środki uzyskane ze zbiórek makulatury (zob. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/makulatura-na-misje )
Następne są w budowie.

To dopowiedzenie niech będzie częściową ekspiacją. Informację postaramy się przekazać również podczas zbliżającej się konferencji.

Zatem do zobaczenia 19 października w Łodzi.

Wytrwała Panią z „NIE” - uczestniczkę poprzednich spotkań - też zapraszamy. Z nieustającą nadzieją, że nawet tam funkcjonują nasi bliźni, którym trzeba starać się pomagać w otwieraniu na rzeczywistość.
Na Prawdę i rzeczywistość!

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5320-druga-pielgrzymka-dziennikarzy-na-jasn-gor-za-nami-
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1447-druga-pielgrzymka-dziennikarzy-na-jasna-gore-za-nami


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Sekta smoleńska w panice.

Kolego nie załamuj mnie. Myślałem, że jesteśmy już po przekroczeniu propagandowego Rubikonu w sprawie tragedii smoleńskiej.  A tu masz! Znowu narkotyzujesz się kolejnymi wypowiedziami, które powielają stare slogany, nie podając dowodów, które uzasadniałby te konkluzje.

Antoni Macierewicz zawsze twierdził, że jest za publiczną debatą naukowców i komisjantów od Milera czy Laska ale z jej nagrywaniem, po to, żeby potem nie było możliwości szerzenia swoich „jedynie słusznych” wersji – tak jak to zwykle robią lewi propagandyści. I czegóż to się boją Twoje „autorytety”, skoro mają asy w ręku, hę? Zastanawiałeś się?  I dlaczego to akurat Ciebie tak podnieca a nie konkrety o faktach, wskazywane również przez polskie ośrodki badawcze, a i prokuraturę?…     - Dlatego, że na Onecie?
Czyli nadal czerpiesz wiedzę o świecie z jednych źródeł. Nie zdajesz sobie sprawy jakie to niebezpieczne dla niezależności intelektualnej?
Ty – wszak inżynier - wolisz przyjmować emocjonalne okrzyki propagandzistów (niechby z jakimiś tytułami) w miejsce spokojnej, surowej analizy faktów? Konfrontacji ich.

Wybacz, ale to rozczarowuje. Ani razu nie odważyłeś się na polemikę z konkretami, serwując w zamian jakąś zapiekłość.
Co to jest?...
Musimy?...
W naszym wieku musimy?...
I ten bełkocik o „sekcie”…
***
Dobrze, niech będzie. Zatem w ramach pomocy koleżeńskiej zacznijmy od definicji przelewającego się przez Twoje postępowe media pojęcia, za którymi akceptująco parskasz, za przeproszeniem, w miejsce konkretów:

„Sekta: Odłam wyznaniowy w obrębie danej religii” (Słownik Języka Polskiego PWN 1997)

Sam zatem widzisz – jeżeli nie za późno, bo wzrok i umysł zapewne już nie ten co przed laty – że przykładanie tego skondensowanego opisu, pasuje raczej do kombinacji, które utworzyły „religię” z /do/wolnego opisu zdarzeń, niż z przymierzania szkiełka i oka przez dziesiątki wolnych naukowców różnych specjalności do znanych już faktów. I logiki.
Zatem kto tu tworzy owa „sektę”? I co to za „religia”? - Strachu?

Pisałem przecie nie raz (nie do Ciebie?), że nie trzeba zbyt wytężonego wysiłku intelektualnego ( przekraczającego możliwości z pogranicza demencji), aby odpowiedzieć na trzy najprostsze pytania:
- Czy stosunkowo miękka brzoza ma szansę w starciu z potężnym dźwigarem samolotu, który musi unieść dziesiątki ton?
- W tym kontekście jak wytłumaczysz owe głośne ścięcie słupa oświetleniowego przez motolotnię w Polsce? (Polskie słupy słabsze od rosyjskiej brzozy?...)
- Czy rozpad samolotu na setki części – w tym przed ową „pancerna brzozą” – jest do pogodzenia z dynamiką ruchu (Odrzut do tyłu?... Czym spowodowany?...)

Cała reszta to już przeróżne kombinacje maskujące. Aby dalej, dalej, w krzaki bajdurzeń, aby poukrywać. A potem zastraszyć, zlemingować, uplastycznić wolę i sumienia, żeby nikt nie chciał, nie odważył się, szukać. Prawdy.
Przecież to jakieś mimowolnie upiorne potwierdzanie hipotezy wybuchu. Celowego?...

I tak Kolego wchodzimy na poletko pytań dlaczego?...  
Jedna z prostych odpowiedzi, którą otrzymuje brzmi: Każdy chce żyć! Tak?...

Ale czy tylko dlatego owa właściwa sekta smoleńska zaczyna ukazywać coraz bezczelniejące oblicze? Coraz groźniej idąca w zaparte? Już nie po granice śmieszności. Już na granicy totalniackich zakusów. Ten widoczny lęk zaczyna być groźny. Jakby ONI nie mieli pola manewru. Jakby MUSIELI realizować czym się da: prawem, pałką , fałszami – również przy urnach i zliczaniu głosów na zagranicznych serwerach - starą mafijną dyrektyw, która się ongiś wypsnęły tow. „Wiesławowi” Gomułce: „Władzy zdobytej nie oddamy!”.  
***
Robiłem co mogłem, żeby nasze rozmowy na tematy trudne miały jakąś „podkładkę”  merytoryczną a nie emocjonalne oszołomienia.
Póki co nie udało się. Towarzysze mogą być zadowoleni.
Ale nie traćmy nadziei.
W końcu każda dyrektywa kiedyś musi się skończyć; a moc wiążąca kiedyś wyczerpać ….

Za: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5414-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-sekta-smoleska-w-panice
http://wirtualnapolonia.com/2013/10/30/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-sekta-smolenska-w-panice/#more-30339
http://wpolityce.pl/artykuly/65765-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-sekta-smolenska-w-panice-i-czegoz-to-sie-boja-twoje-autorytety-skoro-maja-asy-w-reku-he ( w wersji minimalnie innej – sprawa latarni i motolotni)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Zaparciuchy wybiórcze.

Dziękuję Kolego za zwrócenie uwagi na tekst na portalu wpolityce.pl powracający do „Obłędu44” mającego „odmitologizować” Powstanie Warszawskie.
To prawda, że czasami i moje teksty znajdują się na tym portalu, ale nie jestem w stanie śledzić (chociaż staram się) wszystkiego.

Zatem raz jeszcze dziękuję, ponieważ liczne wpisy na forum pod artykułem Ryszarda Surmacza ( http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-ryszarda-surmacza/65813-obled44-marketingowy-i-medialny-mialy-leciec-wiory-a-sypia-sie-bzdury) rzeczywiście wskazują, na trwanie w swoiście obłędnym traktowaniu rzeczywistości. A ich liczba i jakoś nie może nie budzić podejrzenia o celowe podtrzymywaniu mitu o samobójczych, bezrozumnych tendencjach Polaków.  Szczególnie ich przywódców.

A przecież na tym samym portalu i w dodatku nie tak dawno starałem się wykazać, iż Powstanie miało całkiem racjonalne uzasadnienie, ponieważ bazowało na ÓWCZESNEJ wiedzy o realiach. Bliskich i dalekich. (http://wpolityce.pl/artykuly/59257-powstanie-warszawskie-nie-moglo-nie-wybuchnac-sowiecka-radiostacja-kosciuszko-wzywala-z-moskwy-polacy-do-broni )
 
Zatem zastanówmy się, dlaczego pytanie o sens Powstania Warszawskiego wraca wciąż z zagadkowa regularnością i z zagadkowo uporczywymi brechtami mającymi kierować do jego potępienia. Oczywiście z typowym tonowaniem: Dobrzy szeregowcy - paskudni prowodyrzy.
Typowym - zdawało się – dla tzw. czasów minionych. Ale nie!
Chodzenie w zaparte i liczenie na wciskanie w świadomość odbiorców wiedzy poprzez mnogość powtórzeń to jednak ponadczasowa metoda.
Zatem i my musimy – pisałem Ci o tym nie raz – stosować ją jako odtrutkę na bzdety postępu. Przybieranego w maskujące uniformy niewinności i niezależności.   
***
Podobnie ma się sprawa z odwiecznym sporem o pochodzenie człowieka. O jego narodziny, rodowód, koligacje.
I znowu ta sama metoda: Powtórzenia, powtórzenia, mantrowanie z udawaniem (?), iż nie ma podstaw do intelektualnej weryfikacji postępowych zapewnień, iż nasza historia to książka z bezradnym zapisem teraźniejszości. I tylko teraźniejszości. Bezradnej dlatego, ponieważ nie potrafi wyciągać wniosków z przeszłości dla dobra przyszłości. Takie infantylne ple-ple.

To co piszą owi bezradni a butni „odkrywcy” na przeróżnych forach, w niezliczonych publikacjach, to nie dowód "inteligencji" – jak dumnie mniemają - a banalny i - niestety dosyć powszechny w pewnych środowiskach - przykład jej (samo?)ograniczania.

Lenistwo?... Brak lektur?... Budowanie alibi?...Zlemingowanie?...

A przecież wystarczy zweryfikowania autentyczności Ewangelii. Nie dają rady?
No to - pisałem nie raz - Vittorio Messori bardzo przystępnie pomoże. Wystarczy sięgnąć np. po "Opinie o Jezusie", „Pod Ponckim Piłatem”, „Mówią że zmartwychwstał” i inne tegoż Autora (np. „Dlaczego wierzę”, „Pytania o chrześcijaństwo”), który wszak nie zaczynał od bezwarunkowego CREDO.
Można zastanowić się nad prawdopodobieństwem ewolucji MIĘDZYGATUNKOWEJ (nie mylić z ewolucją gatunku) analizując np. Phillip`e E. Johnsona: Sąd nad Darwinem

Ale można w kółko mielić takie zaparciuchowe, niby postępowe, ple-ple...Tylko co z tego ma wyniknąć? - Lepsze samopoczucie?
Do czasu przyjacielu, do czasu.
A Zaduszki to może najlepszy moment do refleksji nad uczciwością tu i teraz ? Póki czas...

Publikacje:
http://wirtualnapolonia.com/2013/11/07/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zaparciuchy-wybiorcze/
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1525-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zaparciuchy-wybiorcze


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Tu bieriozka, tam Alzheimer a wszystko przez wiadomych imperialistów!

Coś ostatnio niemrawo przędziecie Kolego w sprawie Smoleńska. Jakbyście nie byli już całkiem pewni czy należy nadal atakować rzeczywistość tą strasznie pancerną bierozką, przecinającą potężne samolotowe dźwigary jak trzcinkę...

A szło jak zwykle w wypróbowanych scenariuszach. Sprawa jest „banalnie prosta” orzekł najwyższy katastroficzny autorytet państwa - walnęli to i się rozrzuciło. Szlus!

Co prawda ludzie pytali: Jak miękkie drzewo może rozwalić samolot? Co mogło spowodować odwrócenie do góry kołami wielkiego Tupolewa oraz rozrzucić jego szczątki w tysiącach części, w tym również  p r z e d  nożem drewnianej przeszkody ? Ale wiadomo, popytają, pogadają, życie pomknie jak telewizyjne seriale, zagłuszarki sensu i pamięci zrobią swoje i lud przestanie zajmować się tym co do niego nie należy. „Sprawa jest banalnie prosta”. Koniec!

No, ale imperialiści z usa podsunęli naukowców z Boeinga, NASA, Acron czy innych ośrodków naukowych (Znamy takie ośrodki – wylęgarnie zła, hę?), uzyskując złowieszczy wpływ na liczne grono tutejszych specjalistów, w dodatku z tytułami profesorskimi, które im wszak zapewniła ludowa ojczyzna. Zaraza panuje Kolego, nieporządki!
Nie tak było kiedyś, gdy ślubowało się wierność Partii. Robotniczej, a jakże.     
A teraz jakiś strach sparaliżował rządowe komisje i zespoły przed publiczną konfrontacją z rewizjonistami jedynie słusznego opisu, w dodatku w świetle telewizyjnych kamer.
Strach przed seryjnym samobójcą?...
I dlatego trudno pozbyć się nienawiści do tych dręczycieli sumień zza Oceanu.
***
Czy tylko ten kontekst każe uznawać Stany za źródło wszelkiego zła moralnego na tym padole: „Rozwody, rozwiązłość seksualna, pop kultura przesycona satanizmem, związki jednopłciowe, pedofilia a ostatnio gender – to wszystko płynie ze Stanów” – piszesz i dodajesz: „Stalina do tego nie przykleisz.”

Ejże! To z podręcznika agitatora, mediów mętnego nurtu i lewej wiedzy czy z pewnego hmm…znużenia pamięci przez tego, jak mu tam - Alzheimera?...
Zatem spróbujmy, póki jeszcze jest szansa w tym wyścigu z demencją, odnieść się do owych „fundamentalnych” oskarżeń Ameryki czy może szerzej Zachodu.

Szatan Kolego działa wszędzie. Zmierz jednak obszar i „wagę” ofiar. Nikt nie jest bezpieczny, jeśli da się odkorować i płynie w nakazanym aktualnie nurcie „postępu”.
Dlatego tak nalegam na czerpanie z różnych źródeł wiedzy i baczenie na zatrucie fałszywkami - wszak nasze życie to ciągłe „badanie”, wybory.
Banał, ale konieczny do powtarzania. Do zapamiętania.

To taka preambuła, która może być pomocną w poszukiwania ostatecznych uogólnień czy konkluzji. A teraz wróćmy do Twoich wskazań źródła zmętnienia myśli i spodlenia czynów.  
Biorąc je łącznie (może z wyjątkiem gender), łatwo stwierdzić, że to żadna nowość.
Można nawet standardowo westchnąć: Już starożytni Grecy… ujmując tym i inne dawne cywilizacje. Pogańskie, bałwochwalcze, nie chrześcijańskie cywilizacje (Nie chcę przez to twierdzić, iż chrześcijaństwo nie było i nie jest narażone na różne zmętnienia i zwodzenia.)

„Rozwody. Rozwiązłość seksualna. Pop kultura przesycona satanizmem. Związki jednopłciowe.
Pedofilia.”…
Pokaż mi czasy i miejsca, gdzie jawnie bądź w zaciszu nie występowały owe grzeszności? Egipt, Grecja, Rzym, „Nowoczesna” Europa, Azja, Afryka, Ameryki?...

Nie wiesz, nie pamiętasz gdzie wprowadzono, już współcześnie, powszechnie dostępne: rozwody, seks bez zobowiązań i powszechność zabójstwa dzieci poczętych zwanego aborcją?
- Ano w „Twoim” Związku Sowieckim.

Od homoseksualizmu nie były wolne weimarskie i narodowo-socjalistyczne Niemcy a i postępowe , pedofilskie doznania próbują obłaskawiać współcześni cohnbendici.  

Jak mogą wyglądać powszechne rzezie, pokazali francuscy „postępowcy” w Wandei a później kształcone na Sorbonie, chłonące marksistowskie i inne „nowoczesne ostateczne rozwiązania” : różne polpoty.  

I dlatego w tym wszystkim zagadkowa jest – jak wynika z twoich emocjonalnych nad wyraz określeń - alergia na Amerykę jako jądro wszelakiego zła.

No i jeszcze jedno: Dlaczego twoi lewi towarzysze są zawsze w szturmówkach (również w sturm abtailung – tak, tak!) wdrążających owe patologie, które z odrazą - jak rozumiem – wymieniłeś?
Konieczność etapu?...
Pomyśl spokojnie.
***
Żebyś dobrze zrozumiał: Nie chcę twierdzić, że jest jakiś zakątek na Ziemi, gdzie Zło nie próbuje swojego odwiecznego mącenia, kuszenia, zwodzenia – to dzieje się niezależnie od epok, ustrojów, granic. A rządy w rękach słabo ukształtowanych intelektualnie, moralnie i o słabych w istocie charakterach ludzi, są tylko narzędziem upowszechniania złych podszeptów, ukierunkowań.

Podkreśliłem „intelektualnie”, ponieważ często zbyt ubożuchna wiedza i słabość w kojarzeniu przyczyn oraz wynikających z nich skutków, bywa początkiem skrętu na manowce.
Jeżeli będziemy próbowali jakichkolwiek analiz, bez uświadomienia praprzyczyny wszystkich patologii – działania Zła - zawsze będziemy badaczami pojedynczych drzew, nie mając świadomości boru w którym rosną.

http://wirtualnapolonia.com/2013/11/14/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tu-bieriozka-tam-alzheimer-a-wszystko-przez-wiadomych-imperialistow/  od 14.11.13
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5476-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-tu-bieriozka-tam-alzheimer-a-wszystko-przez-wiadomych-imperialistow  jw.
http://polishgazette.com/?p=90339
http://nieznudzeni.pl/?m=201311&paged=2 (link do wp)
http://wpolityce.pl/artykuly/67320-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tu-bieriozka-tam-alzheimer-a-wszystko-przez-wiadomych-imperialistow (od 18.11.13)

Z listów do przyjaciół. I znajomych. Zaczyny selektywne.

Nie wyszło nam kilka prób penetrowania zbyt bliskich zdarzeń, zatem nie będę nękał Cię (tymczasem) wskazywaniem na jakąś bolesną chroniczność w oglądzie tragedii smoleńskiej, kiedy po momencie samodzielności jakbyś musiał (?) wracać do narracji oficjalnej. Skondensowanej w karykaturalnej konkluzji: „Jak walnęli to się urwało!” Nie będę, ponieważ przyjdzie jak nic czas, kiedy prawda w całej okazałości wynurzy się z oparów postępowych opowieści. Z mgły smoleńskiej. I pochodnych zadymień…
*
Nie będzie wiele o nieudanej kombinacji z Marszem Niepodległości, kiedy znienawidzony przez Ciebie PiS zepsuł sprawę, przenosząc obchody do Krakowa.
Standardowy scenariusz był całkiem, całkiem: Zamaskowani ciskacze z dachu kamienicy i podpalacze tęczowej homoświętości przy kościele na Placu Zbawiciela w Warszawie (Marsz tamtędy nie prowadził, ale to drobiazg), oraz ZAMACH na policyjną budkę przy WIADOMEJ AMBASADZIE, spod której akurat, przypadkowo, wycofano ochronę, miały ukazać światu ohydę raczkującego polskiego faszyzmu. No pasaran!

Dyżurni opowiadacze w mediach postępu mieli zapewne moment niepewności czy stary scenariusz, nadpsuty przez „Kaczora”, obowiązuje, ale wypróbowani w chodzenie w zaparte towarzysze wiedzą: On kiedy milczy, milczy nienawistnie. Kiedy jest nieobecny, prowokuje przez nieobecność.

Tylko ten Ławrow, który zarzucił karygodne zaniedbanie polskiemu rządowi. Ten Ławrow…
Czyżby czas na zmiany?...
*
Ale idźmy dalej. Nie będzie o aferze korupcyjnej i ucieczce do przodu Donalda Tuska, który po sześciu latach zarządzania, kolejny raz bierze się srogo do zwalczaniu patologii. Przy kasie. To stara metoda – woźnica wyrzuca z rządowych sań kolejną strawę, dla wstrzymania stada goniących wilków. A bestie poczuły skąd wieje aktualny trynd i wyją tuż tuż. Klasyka. Postępowej polityki.
*
Sezonową czkawką wszelkiej lewizny, próbującej kolejny raz ograniczać prawa obywatelskie członków Kościoła, a nadymać klatę gender, zostawmy tam gdzie jej miejsce – na marginesie. Tymczasem.
*
Nie będzie o innych szerzących się antycywilizacyjnych, antychrześcijańskich, antypolskich, patologicznych bełkotach w półpornograficznych klatkach zwanych czemuś sztuką, czy gangsterskich kombinacjach zwanych polityką (prawdziwa polityka– to roztropne działanie dla dobra wspólnego).
*
I nie będzie również odpowiedzi na Twoją zaczepkę o antyrosyjskiej obsesji, bo wiesz, że to nieprawda. Ani antyrosyjskiej, ani antyżydowskiej, ani antyamerykańskiej, ani anty……..wstaw tu co chcesz.

Jeżeli już mamy koniecznie sięgnąć po takie pojęcie, raczej użyjmy je do „obsesji” na tle lemingozy i zbywania determinacji (wolności?) w poszukiwaniu prawdy. Każdej możliwej - a nie tylko związanej z wybraną nacją, rasą, osobą, systemem - również filozoficznym, państwem, rządem, czy szerzej- władztwem - prawdy.
Pewien dystans do każdej sprawy daje szansę na odejście od powtarzania stereotypów. (Chyba, że góra nie toleruje takiej samowoli.)
***
Zatem o czym w tym liście?

Ano, skoro półtorej strony zostało przeznaczone na opisanie tego o czym nie będzie, dla równowagi pozostałą połowę przeznaczmy na zachętę, żebyś zaczął wpisywać do swego notatnika znaki zapytania, dotyczące spraw, których nie ogarnęły do końca zapisy postępowej cenzury. Chociaż funkcjonują w formie swoistych „zagłuszarek”, wyszydzających „spisowej teorii dziejów”.
 
Nie patrz czy coś pochodzi ze Wschodu, Zachodu, Północy czy Południa, staraj się badać ile w tym prawdy a ile fałszu. Bo to determinuje nasze wybory. Nasze słowa. Nasze czyny.
TAM tylko z tego będziemy rozliczani.

Do tego potrzeba jednak wolnego intelektu. I wiedzy. Oraz stosownego wyskalowania owego „przyrządu” do analiz i syntez. A na pewno nie można używać do poważnych rozmów, stosowanej często przez Ciebie a priori drwiny. Ona prowadząc do rezygnacji z samodzielności, skutkuje w efekcie drwiną z siebie. Przejrzyj uważnie swoje zapiski…
*
Zacznijmy więc od tego w czym czujesz się bezpieczniej – od spraw globalnych.
Łatwe wytrząsanie się nad amerykańskimi imperialistami, niczego nie wyjaśnia. Jak nie wyjaśnia przypisywanie wszelkiego zła ludowi rosyjskiemu, niemieckiemu, chińskiemu etc. - Pisałem już o tym nie raz. Wszyscy jesteśmy poddawani działaniu ojca Kłamstwa. To tylko kwestia zastosowanej metody zwodzenia. I dlatego nasz Kościół ostrzegający, tak denerwuje zniewalających. Ale i zniewolonych (popatrz na byłych towarzyszy).  Ale nie o tym tu i teraz.

Spróbuj dokonać falsyfikacji takiej roboczej hipotezy:

Zło dzieląc ludzi, degenerując ich myśli i czyny, prowadząc do zniszczeń, chciałoby doprowadzić – na początek - do takiej radykalizacji specyficznych ruchów islamistów, aby sterowana tzw. cywilizacja zachodnia (nie mylić z cywilizacją łacińską) miała pretekst jeżeli nie do „ostatecznego rozwiązania”, to do „ostatecznego spacyfikowania”.

Eliminując jedno zagrożenie, a jednocześnie poprzez tzw. laicyzacje czy ateizację - jak zwał tak zwał ów konsekwentny antychrześcjański proces osłabiający siły obronne łacińskiego organizmu, również przez rozmywanie od wewnątrz (ale to temat na osobny ogląd) - tworzy się „jedynie słuszną wizję” porządku w antyteistycznym świecie: Jeden lud czy naród (jaki?...), jeden systemem, jeden postępowy „Eden” z klasycznym – jeszcze platońskim – podziałem na elitę, służbę i wojsko utrzymujące ową niezbędna do usług masę w subordynacji, gdyby – mimo wszystko – coś wychodziło nie tak…
Ale to przecież nic nowego - analizując choćby tą „instalację”: Nazizm – Komunizm – Globalizm.

Co myślisz o takiej „teorii spiskowej”?

Wiem, powstaje pytanie o Chiny, Indie…o inne arsenały atomowe tu i tam, ale o tym może później. Póki co zważ "tyn trynd " a potem zastanowimy się, na ile groźne mogą być układy z fantasmagorycznymi  "bożkami".

Prześlij coś zapisał. Może to będzie zaczyn możliwie samodzielnych analiz...

PS. A w wolnej chwili przeczytaj Franka Perettiego „Synowie buntu” i „Władcy ciemności.
- Czy to a propos?... - Sam się przekonaj.

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5541-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-zaczyny-selektywne
http://wpolityce.pl/artykuly/68117-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zaczyny-selektywne
http://www.polskaprasa.pl/1285953-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Zaczyny-selektywne.html
http://wirtualnafrancja.com/informacje_z_polski/gospodarka/188475-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zaczyny-selektywne.html
http://wirtualnapolonia.com/2013/11/29/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zaczyny-selektywne/#more-31249


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Smoleńsk, globalizm, cioty rewolucji i ględźby „postępu”.

Zastanawiałem się czy uprawnione jest używanie słowa „przyjaciel” w naszych kontaktach – wszak przyjaciele…

No właśnie - czy przyjaźń może istnieć tylko przy pełnej zgodności w ocenie rzeczywistości?... A może jej działanie potrzebna jest szczególnie wtedy, kiedy nasze zagubienia, niezależnie od tego jak je nazywamy, staje się groźne? Często, bywa, dla wielu. I nie ważne, iż zło majaczy w dalekiej perspektywie; zda się będąc mirażem. Ale to nie fantasmagoria. Mimo różnorakich zaklęć nawiedzonych „zaklinaczy codzienności”. Przyszłość przychodzi po każdego z nas bez możliwości reklamacji. Na nią pracujemy. Tu i teraz. Codziennie….
***
Ostatnio nieraz próbowałem dojść źródeł Twojej (nie?)wiedzy o tragedii smoleńskiej, Twojego rozedrgania emocjonalnego przy nazwisku Jarosława Kaczyńskiego i szaleństwa przy Macierewiczu. Masz wyrobione zdanie, który trudno ci uzasadnić. A mówiąc bez owijania w bawełnę – nie potrafisz tego zrobić.
Pokrywasz to dziwacznym zarzutem o fobii.  Wyjaśniłem wszak w poprzednim liście, że „nie będzie odpowiedzi na Twoje zaczepki o mojej antyrosyjskiej obsesji, bo wiesz, że to nieprawda. Ani antyrosyjskiej, ani antyżydowskiej, ani antyamerykańskiej, ani anty……..wstaw tu co chcesz.
Jeżeli już mamy koniecznie sięgnąć po takie pojęcie, raczej użyjmy je do „obsesji” na tle lemingozy i zbywania determinacji (wolności?) w poszukiwaniu prawdy. Każdej możliwej - a nie tylko związanej z wybraną nacją, rasą, osobą, systemem - również filozoficznym - państwem, rządem, czy szerzej władztwem - prawdy.
Pewien dystans do każdej sprawy daje szansę na odejście od powtarzania stereotypów”.
- Lemingowatość, nademocjonalność albo… albo osąd służbowy, to może być tłumaczenie, ale dlaczego przystajesz na to? Przecie masz jakieś osiągnięcia. Używasz - czasami bywa zręcznie – mózgu. Masz jaką taką niezależność materialną. Środowisko, jak sądzę, nie zniewala, zatem dlaczego?...
Gdybym przystał, że to własny, nieprzymuszony wybór informacji z jedynie słusznych, jak ongiś, źródeł zwanych teraz często mediami mętnego nurtu, gdybym uwierzył w to, musiałbym przyjąć do wiadomości, iż proces wiotczenia intelektu i woli może (musi?) dotknąć w pewnym wieku każdego. Nawet błyskotliwego ongiś faceta.  I zastanowić się czy to nieunikniony, a przynajmniej statystycznie prawdopodobny, finał starości?...

Wolę jednak przyjąć wariant bardziej, mimo wszystko, nadziejny: Ty po prostu zostałeś - zgodnie ze swoim dobrowolnym czy przymuszonym wyborem - uwikłany w grę służb i teraz idziesz w zaparte. A przecie nie musisz. Już nie musisz. Już zbyt wiele – wybacz szczerość - nie znaczysz. Możesz wybrać wolność. Wolność od śmieszności. Może od wzgardy. Od dreptania drogą, która wiedzie na manowce. Wieczności też. A właściwie - szczególnie Wieczności. A w naszym wieku to nie przelewki - mamy do niej raczej bliżej niż dalej. A w gruncie rzeczy - nie raczej…

Ale gdybym nawet miał niewłaściwy ogląd tego jak wiele ( bądź niewiele ) znaczysz, zostaje jeszcze pragmatyzm – w takiej drużynie nie szuka się dobra. Szczególnie – powtarzam – nie w naszym wieku.
***
Wskazujesz na dziwną serię zagadkowych zgonów- np. śp. Petelickiego! No tak, ale ty jednak nie jesteś tak wysoko jak generał. A i jego śmierć może jednak być zaczynem zwrotu. Honor (nie mówiąc o instynkcie samoobronnym ) środowiska nie powinien pozwolić na sparaliżowanie lękiem. Oczywiście jeżeli słowo honor jeszcze coś tam znaczy ….
- Co zrobić?
-Ano niewiele, zważywszy lata i możliwości.
 Trzeba jedynie wyrwać się z więzienia przesterowanych myśli i starać pomagać innym w uwalnianiu. W możliwej skali. Poczynając od najbliższych. Od dzieci, wnucząt, kumpli karcianych i innych kompanów drogi. Trzeba dawać świadectwo niezależności i logicznej oceny faktów zbieranych z różnych alternatywnych źródeł, które są (jeszcze są) na wyciągniecie ręki. Zobaczysz, że nie jesteś sam w tym wyjściu (wychodzeniu) z kokonu „postępu” czy „służbowych” dyrektyw. Niektórzy z Twoich towarzyszy uczynili to już dawno. Niekoniunkturalnie. Doceń i uszanuj własne możliwości. Możliwości człowieka wolnego. Mimo wieku. A w gruncie rzeczy - właśnie dlatego. Aby dojść w dobrej kondycji TAM. I to dotyczy nie tylko Smoleńska. To sprawa wyboru drogi…
***
Jeżeli z pozycji ludzi leciwych a jeszcze nie do końca poddanych sklerozie, robimy ogląd idei i różnych procesów (coś mi pękło, robię ogląd, a to pękł mi światopogląd ), dostrzeżemy, iż to wszystko to jeno powtórki tego samego spektaklu - walki nie tyle o ciała, ale w konsekwencji o dusze ludzi. Tyle tylko, ze zarówno niewolący jak i niewoleni nie zawsze zdają sobie sprawę ze swych ról w codziennym zagonieniu obowiązkami „służbowymi”.
Dlatego raczej wzbudzają we mnie żal niż nienawiść te wszystkie kukiełki na szachownicy życia, na której szatan próbuje szalonej, beznadziejnej gry ze swym Stwórcą. Te figurki to przeważnie rodzinny, genetyczny, aktyw wszelkiego „postępu” stający, gdy przychodzi czas, do kolejnej fazy „ruszania z posad bryłę świata” - boju, który w efekcie kaleczy, wykoślawia i unicestwia miliony. Dewastuje świat normalnego porządku.

Najbardziej zastanawia przyczyna braku chęci, umiejętności, woli do weryfikacji podstawowej informacji o własnym, ludzkim rodowodzie. Wracam do tego wciąż i wciąż, ponieważ to podstawa dalszych świadomych i wolnych wyborów. Również determinacji. - Bo to trudna, nieraz ekstremalnie trudna fragmentami droga… Droga życia „From Here to Eternity”.
Jak można świadomie ryzykować Wiecznością?... Czy to „tylko” jakieś upośledzenia czy już owładnięcia, opętania każące szaleć np. na widok krzyża - wszak znaku miłości ofiarnej po cenę życia - bądź wyplatać publicznie, przed kamerami, niesłychane bzdury byleby w zgodzie z „linią partii” czy tryndu?...
Zatem dobrych wyborów i mądrych spotkań życzmy sobie, i  w s z y s t k i m  bliźnim, nawet rozgorączkowanym hartmano tudzież środopodobnym,  bo i czas nadchodzącego Bożego Narodzenia temu sprzyja.
I życzmy piękna nadziei na A. D. 2014.
I nie tylko.
Amen.

Publ.
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5671-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-smolesk-globalizm-cioty-rewolucji-i-gldby-postpu
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1688-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-smolensk-globalizm-cioty-rewolucji-i-gl  (od 17.1.13 ze skróconym tytułem)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. O bieżączce i transcendencji.

Twoje zniecierpliwienie prośbami o syntezy staram się zrozumieć – bieżączka to częsty atrybut….hmm… młodości. Mimo wieku metrykalnego.  Tyle tylko, że z czasem nieuchronnie nadchodzi konieczność czy potrzeba, składania doświadczeń w jakąś uogólniającą całość. Wtedy Kolego jakbyś się nie wykręcał potrzebą chwili, nie wypada (a i nie wolno), uciekać od odpowiedzi na pytanie po co to wszystko?... Co   p o t e m ?...
Rozumiem - praca, stanowisko, kasa, władza, rodzina, przyjaciele, środowisko, jakieś uciechy tu i teraz, ale co dalej? Wiesz o co pytam. To naturalna refleksja, szczególnie na pewnym etapie drogi.

Zatem dlaczego tak bojaźliwie od niej uciekasz?
Dlaczego ucieka od niej, ku badaniu jeno szczególików i ich interpretacji (jakże często infantylnych), tylu dorosłych szczycących się jakoby samodzielnością intelektualną?...
Można odnieść wrażenie, iż określenie „gorączkowe”, byłoby całkiem przystające do owych uników. A to przecie pytania, to poszukiwania, rzec można - „strategiczne”.
- Mamy czas?...
- Ejże! Skąd ta wiedza?...
   
Więc życzmy sobie oraz wszystkim bliźnim - również rozgorączkowanym hartmano i środopodobnym - odwagi tudzież determinacji w tropieniu Sensu, bo czas nadchodzącego Bożego Narodzenia powinien temu sprzyjać.

Wszak w Noc Wigilijną natchnienie przychodzi z góry i ludzkim głosem ma możliwość przemówić (podobno) wszelkie stworzenie.  

Zatem piękna Nadziei na ten czas i na cały A. D. 2014!

Publ.
http://wpolityce.pl/artykuly/70074-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-o-biezaczce-i-transcendencji-zyczmy-sobie-oraz-wszystkim-bliznim-rowniez-rozgoraczkowanym-hartmano-i-srodopodobnym-odwagi-tudziez-determinacji-w-tropieniu-sensu 
http://www.polskaprasa.pl/1303066-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-O-biezaczce-i-transcendencji-Zyczmy-sobie-oraz-wszystkim-bliznim-rowniez-rozgoraczkowanym-hartmano-i-srodopodobnym-odwagi-tudziez-determinacji-w-tropieniu-Sensu.html


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Nadymanie z rozwagą.

Zasmuciłeś mnie całkiem nieświątecznie Kolego z danych czasów, kiedy żartobliwe zapytanie – po kilku latach cierpliwości – o jakież to dni wesołości chodzi w Twoich esemesowo- standardowo-postępowych rozsyłkach pt.„Wesołych świąt” - czy może o „Boże Narodzenie” ? - wywołało w konsekwencji chmurność i grzmoty.

To znaczy… to znaczy, iż chyba wcale tak wesoło nie jest. W dobrym bycie nie jest.
Kiedy człek zbyt mocno towarzysko napięty, to wszystko możne wywołać wilka z lasu, czy – może to bardziej precyzyjnie - demonka z próżności. Próżności nadymanej w ludziach tzw. kultury jakże długo i skutecznie przez „wadzę”, czy innych chlebodawców, aby mieć swoich gwiazdorów na zawołanie, bądź do odcięcia się, gdy przyjdzie stosowna potrzeba.  Np. w sprawie tragedii smoleńskiej.
Ponieważ wiesz dobrze o co tu chodzi, zatem mogę jedynie z smutkiem skonstatować sparafrazowanym cytatem z „Wesela”: Mogłeś mieć złoty róg…

I nic tu nie zmienią zapiski w kronikach aktorskich osiągnięć i nie pomoże okładanie pytającego grzmiącym cytatem: >Nie każdy kto mówi Mi „Panie, Panie”, wejdzie do królestwa niebieskiego<< (Mt 7,21).  Nie pomoże owe - słuszne skądinąd - napomnienie, ponieważ tuż, tuż, jakby na zamówienie, znajdziemy drugie: >…kto się Mnie zaprze przed ludźmi…< (Mt 10.32)  A nie tylko o to najważniejsze zaparcie chodzi; chociaż inne bywają przeważnie konsekwencją pierwszego.

Z względy na ongisiejszą miłą znajomość mogę jedynie doradzić, alternatywny sposób na wyjście ze stanów emocjonalnego pobudzania i środowiskowego spętania bieżącymi tryndami.
Na początek niech to będzie autorefleksja, sprowokowana taką fraszką:

Nadymaj się z rozwagą,
aby cię wielkość nie uniosła
i nie zmieniła
w końcu
w osła.

Czego Ci - pamiętając dawne dni spokojniejszego słońca – życzę w a.D. 2014.
A później zobaczy się co dalej...

Publ.
<http://www.katolickie.media.pl/publikacje/pu blikacje-czlonkow-ol-ksd/5745-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-nadymanie-z-rozwag-> (od 30.12.13r)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1714-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-nadymanie-z-rozwaga (od 30.12.13r) (od 30.12.13r)
http://wpolityce.pl/artykuly/70583-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-nadymanie-z-rozwaga  (od 30.12.13r)
http://www.polskaprasa.pl/1306470-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Nadymanie-z-rozwaga.html (od 31.12.13)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Wyznaczniki współczesności.

Dzisiaj nie będzie ani krótko, ani lekko, ani zbyt ulgowo. Chciałeś o wyznacznikach współczesności, to masz!

Powiadasz Profesorze, że lewica jest potrzebna „temu krajowi” i globowi, na którym tyle dysproporcji w życiu materialnym, w traktowaniu ludzi.

Zatem po raz kolejny muszę przypomnieć Ci inną – moją - klasyfikację lewicy i prawicy: Ludzi prawi w swojej większości tworzą ugrupowania wierne, sprawdzonym intelektem i praktyką, fundamentalnym wartościom; lewi, którzy tych wartości nie znają, bądź są im przeciwni, budują na piasku zmiennych zasad, w zależności od aktualnych mód światopoglądowych, jakie wyklują się z rozgorączkowanego, niezdyscyplinowanego, czy nawet cynicznego umysłu.
(A niewykluczone, że z owładniętego obsesjami, wymagającymi egzorcyzmów...)

To prawda, że bieda i rozziew między poziomem życia materialnego miliardów naszych bliźnich wołają o pomstę do nieba. I co z tego ma wyniknąć? - Rewolucje? Wojny? Brutalne wyrównywanie na których wszyscy po części tracą człowieczeństwo, nawet nie zdając sobie z tego sprawy?

Twój guru (nie wiem na ile jeszcze w niego wierzysz) Karol Marks ocenił, że religia to opium dla ludu. Z czego wysnuto w konsekwencji wniosek, iż trzeba zniszczyć pojęcie sacrum, aby gniew mas nie był tłumiony przez owe „opium”. I tak się działo. Przyznajmy szczerze - nie tylko od czasu tego brodatego, niekonsekwentnego, myśliciela. Ale to wywód na inne rozważania.

Zobacz co przyniosły próby uzdrowienia relacji społecznych – zakładasz, że szczere – w praktyce rewolucyjnych dróg. Hekatomby ofiar. Morza krwi. Uszczęśliwianie jednych, kosztem nieszczęść innych. I tworzenia w ciemnych lożach nowego „sacrum”, z człowiekiem w roli bożka. Te różne Leniny, Staliny, Hitlery, Pol Poty, Kimy – również w zmodernizowanych, póki co soft, wydaniach...

Świata nie zmieni się „z zewnątrz”. Świat można zmieniać, zmieniając człowieka, ludzi. Ale żeby ich, nas, Ciebie, mnie, zmieniać, nie wystarczy zaproponować nowinkarskie idee, które zresztą w efekcie wciąż prowadzą do ciemnej doliny zakłamania, fałszu. Musimy zmieniać się poprzez uporczywe dociekanie - przepraszam za wyświechtane już słowo – prawdy. Tyle tylko, że po wkodowaniu alibi, iż „każdy może mieć swoją prawdę”, ta determinacja zostaje wpuszczona w kanał. I co pozostaje?...
- No, właśnie, co?...
- Trudność nawet w dyscyplinie intelektualnej, nie mówiąc o niedostatkach wiedzy, która opiera się często, coraz częściej, niestety, na medialnym oglądzie rzeczywistości. Oglądzie serwowanym z wielką mocą przez drużyny właścicieli owych potężnych tub.

Zobacz co zostało z tej Twojej lewicy. Po latach rządów „twardej ręki” Biur, Egzekutyw i Sekretarzy Partii, często zabójczo twardej, ze służbami specjalnymi w roli specjalnej, towarzystwo zrestrukturyzowało się, aby „Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”. I żyją. ONI żyją dostatniej. Bez obawy, że trzeba się tłumaczyć w chwilach niełaski przed komisją kontroli partyjnej. Czy to droga Ryszarda Bugaja, który starał się w pierwszych latach przekształceń - delikatnie mówiąc – własnościowych, o akcjonariaty pracownicze (znasz niewątpliwie jako „prawdziwy lewicowiec” np. casus przedwojennej Gazoliny) ?

Gdzie są ci partyjni bonzowie różnego sortu, pochylający się podobno z zatroskaniem nad dolą ludu pracującego miast i wsi? Po zamianie książeczek czerwonych na czekowe, ich ideologią stało się utrzymanie quasi demokratycznych swobód, będących w istocie swawolą dysponentów przewag medialnych, finansowych, układów krajowych i zagranicznych.
Natomiast dla tumanienia owych – w istocie pogardliwie traktowanych - mas, rzuca się narkotyczne ochłapy megaseksizmu i zróżnicowanego – fakt -  ale jednak konsumizmu.
One mają zabezpieczyć „elity” przed gniewem.

-Przesada? – No to spokojnie spojrzyj na proces ostatnich dekad. Jak każą globalizować pod sierpem i młotem – tak toczno! Jak pod eurogwiazdkami – jawohl, yes,yes,yes!

- Prawa dla chorych odchylonych, mniejszości, zamiast pochylenia nad nimi z troską – a jakże. Każdy może wybierać swoją opcję używania. Oby tylko mieściła się w kanonie aktualnych poprawności.

- Religia? Proszę bardzo. W skrytości domowej. I nie za głośno, żeby uszanować gromki sąsiedzki jubel świeckiego oddzielenia. I tak można ciągnąc dalej i dalej...

Najgorsze jednak jest to, że te twoje lewactwo oducza siebie i innych od głębokiej penetracji rzeczywistości.

Umiejętność werbalnych kruczków, gładkość przekazu, socjotechnika, chwyty retoryczne, cwaniactwo – zwane pragmatyzmem, operatywnością, skutecznością czy jeszcze jakoś tam - nie buduje ich jakości. Nie gwarantuje rozwoju człowieczeństwa ani im, ani tym, którzy mieli nieszczęście dostać się pod ich łapki, niestrudzenie przebierające przy wykazie interpretacji prawdziwej wolności.

Wystarczy zobaczyć jak zachowuje się w sytuacjach prawdziwej konfrontacji intelektualnej wielu „wybrańców” narodu. Jaka rozbieżność deklaracji i czynów, prowadząca nieraz do tragikomicznych zderzeń. Chociażby takich, że miłość, pokora, solidarność i tolerancja miewa twarz i język….dobrze, niech będzie bez nazwisk…
Wiemy dobrze o jakich nienawistników płci obojga, pełnych buty, o nerwach zszarganych dawno i zupełnie świeżo chodzi, występujących w niesłychanie hałaśliwych spektaklach „światła i dźwięku”*. Odwrotnie proporcjonalnie do sensu w tych widowiskach zawartych…

A sięgając do spraw fundamentalnych:

- Zachwycacie się „naukowym” dogmatem o ewolucji międzygatunkowej (pamiętaj – napisałem „międzygatunkowej), dającej możliwość sięgania przez was do dziadka szympansa czy prababci ameby.) Waszego „dziadka” i waszej „prababki”.

Wybacz tą złośliwostkę, ale poprzez podobne „naukowe” pokrzykiwania, rzeczywistość ani rusz nie chce się zmieniać. To zresztą jeden z tematów przerabianych wielokroć. Pozostaje wam jedynie żałosne zamykanie oczu na dziury w tzw. teorii ewolucji, której trzymacie się jak pijany płotu. I która daje wam swoiste alibi.
I tworzy infantylizm metrykalnie dorosłych.

- Pleciecie ahistoryczne bzdury jakoby chrześcijaństwo - a już katolicyzm to ho! ho! - zmieniło na gorsze status kobiet w społeczeństwie. To już całkiem nieprzystająca Twemu profesorskiemu tytułowi ignorancja. Sięgnij do innych lektur niż – przepraszam za złośliwość – podręczników produkowanych dla podtrzymania werwy w lewych szeregach. I spójrz, porównaj wreszcie chrześcijaństwo z zasadami cywilizacji islamu, kastowego hinduizmu czy talmudyczności żydowskiej,  a nie powtarzaj dyrdymały za panią Środą matką. Et consortes.

- Katolicyzm jest dla was najtrudniejszy do strawienia - raz ze względu na dyrektywy „opiumowe” Marksa, po drugie - bo ma konkurencyjne struktury, dające odpór tu i teraz zalewowi bylejakości. No i skakanie po katolikach jest bezpieczne, czego nie gwarantuje krytykowanie islamu czy judaizmu.

. Co prawda katolicyzm próbuje ratować was przed wami samymi, ale wy tego nie pojmujecie, ponieważ uparliście się, że jeno z tego świata jesteście. No to dlaczego, tak się obruszacie, kiedy kapłan katolicki nie chce uczestniczyć w waszych pogańskich de facto obrządkach ślubu czy pogrzebu. Bądź nawołuje do zejścia z drogi grzechu. Wtedy tak wam zależy?...  

- Czy to nie podświadomy, irracjonalnym – w tej sytuacji - lęk przenika was, że może jednak...
                                                                                          ***
To prawda, że często wracam do kilku tematów. Ale czy nie przyznasz, że w czasach niesłychanej agresji medialnej mogącej wpływać na możliwości sensownej percepcji, dopiero powtórzenia dają jaka taką szansę na poruszenie adresata (ów) ? A problemy o których rozmawiamy, rzutują na dalszy ciąg decyzji (oczywiście, o ile nie ma paraliżu woli, bądź cynicznego nihilizmu).

-    Z wierzenia w dogmat, iż materia ożywiona wyewoluowała, ot tak sobie, z materii nieożywionej, ta zaś pojawiła się z niczego, wypływają dalsze wnioski o życiorysie i drodze człowieka.
-    Z braku logicznej do bólu weryfikacji zapisów Ewangelistów – jej autentyczności – wypływa niewiedza i niewiara w istnienie Boga i brak determinacji w kierowaniu się Jego wskazaniami dobrej drogi.
-    Z „tolerancyjnego” dozwolenia, iż każdy może mieć „swoją prawdę” – wypływa brak determinacji do kształtowania mądrości. A wszak to ona – mądrość – daje szansę na poznawanie prawdy, czyli rozumienia rzeczywistości. Zrozumienie rzeczywistości z kolei jest niezbędne do sensowego życia.

Nie gwarantuje to oczywiście raju, nieskazitelności – wszak jesteśmy niedoskonali – ale tworzy mocny stały grunt, na który można wracać po chwilowych zagubieniach drogi mądrości.
                                                                                             ***
A na koniec - wytłumacz dlaczego tak trudne jest, że aż przeważnie niemożliwe, prostowanie w imię „otwartości, tolerancji i poszukiwania prawdy” oczywistych fałszywek i przeinaczeń w mediach „postępu” ? I dlaczego ostatecznie okazuje się tam, iż tolerancja tolerancją, ale prawdą obowiązującą jest to, co one przekazują? …

To symptom groźnej choroby, która toczy naszą cywilizację. O trudnych rokowaniach.
Ale nie beznadziejnych.

* O widowiskach światło i dźwięk

Przecie prosta prawdę wżdy ludkowie znają
czemuż to tak rzadko igrce się udają:
Nie uda się, nie uda, sztuka ta niełatwa,
gdy za dużo dźwięku
a za mało światła


Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5805-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wyznaczniki-wspoczesnoci (od 11.01.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1758-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wyznaczniki-wspolczesnosci ttp://wpolityce.pl/artykuly/71529-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wyznaczniki-wspolczesnosci-powiadasz-profesorze-ze-lewica-jest-potrzebna-temu-krajowi-i-globowi (od 12.01.14)
http://wirtualnapolonia.com/2014/01/12/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-2/  (od 12.01.14)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Szkiełko i oko wirtualne?                                                             

Jak myślisz - dlaczego nasze rozmowy tak często prowadzą do nikąd?

Wydaje mi się Profesorze, że to skutek braku pewnej dyscypliny i swoistej amnezji ( czy lekceważenia?) wzorców, którymi mierzy się odległość od prawdy.

Mówisz, że nie ma takich, że ludzie tworzą sobie mierniki proporcjonalne do rozwoju wiedzy. Wiedza, to przyrząd wystarczający do badań, twierdzisz. Żadna wiara ci nie potrzebna. W porządku. Nie widzę tu sprzeczności.

Opowiem ci o spotkaniu, jakie miałem niezbyt dawno ze swoim starym, z liceum jeszcze, wspaniałym wychowawcą, człowiekiem o rozległych zainteresowaniach humanistycznych. Nieśpiesznym krokiem przemierzaliśmy jakąś ścieżynkę. Starałem się opowiedzieć o najnowszych odkryciach, fascynacjach intelektualnych, tytułach, autorach... A on spokojnie i z wyrozumiałością wysłuchując tych doniesień, na koniec wyznał: „A ja mam jedną lekturę, i ona już mi w zupełności wystarcza.” Domyśliłem się. Tak, chodziło o Pismo Święte.

Być może wiek i w moim przypadku robi swoje. Ale najpewniej to, iż po rozstaniu się z realnym i dyscyplinującym inżynierskim fachem, powstała wspaniała szansa na frapującą podróż w obszary wiedzy ludzkiej, o których istnieniu funkcjonowało we mnie ledwie mgliste pojęcie, lub nie domyślałem się ich zupełnie. Nie rzuca mnie na kolana ani „naukowe podejście do zagadnienia”, ani „filozofia”, ponieważ wiem jak zwodniczo bywają używane stare definicje w „pragmatycznym” stosowaniu. I jakich używa się przyrządów do mierzenia i ważenia racji. Bo czyż prawdziwe umiłowanie mądrości (filo sophia – umiłowanie mądrości) mogło zawieść tak wielu na tak głębokie manowce? Czy prawdziwe umiłowanie mądrości może cechować taka płycizna w sięganiu do przyczyn? ( Mądrość – umiejętność sięgania do jak najgłębszych przyczyn obserwowanych skutków) Czy prawdziwa mądrość nie potrafi uprzytomnić, iż zanim zacznie się energicznie, czy wręcz brutalnie, zmieniać rzeczywistość, dobrze byłoby najpierw ją możliwie najgłębiej zrozumieć? Czy tzw. naukowe podejście to nie żelazna dyscyplina intelektualna w zebraniu możliwie dostępnej wiedzy o temacie, który się analizuje a następnie pełne samozaparcia i uczciwości logiczne wnioskowanie?

Intelekt jest jedynie narzędziem. Wiedza tworzywem, w którym operuje. Ale to przecież mało – potrzebna jest jeszcze pewna pokora, determinacja i uczciwość twórcy. Bez tych elementów efekt może być albo przypadkowy lub wręcz sfałszowany. Jeżeli dotykamy człowieka, tej wspaniałej, niepowtarzalnej istoty, jeżeli chcemy mu pomóc w jego marzeniach, sukcesach i zagubieniach, najpierw konieczna jest najgłębsza, najmądrzejsza odpowiedź na pytania: Kim jest? Skąd się wziął? Skąd się wzięła materia? Czy jesteśmy jedynie jej dziwaczną, nieprawdopodobnie powstałą z przypadku, formą? Jaki sens ma ludzkie życie? Czego oczekuje? Do czego i dlaczego dąży człowiek? Dlaczego tak koniecznie szuka jakiegoś ideału, wzorca? Dlaczego lepi często bałwany, którym oddajemy cześć? W takiej czy innej formie. (Widziałeś gdzieś „czysty” ateizm?...)

Przeważnie nie mamy rozbieżności, co do postrzegania objawów i zagrożeń. Brak jednak często, – za często, przyznajmy – cierpliwości do głębszego zajrzenia w przyczyny i wskazania, lub chociażby zarysowania, metod kuracji. Samo odniesienie do utopijnego – właśnie utopijnego – „dobrego z natury człowieka” J. J. Rousseau, któremu trzeba dać szansę w powrocie do natury to raczej naiwny wariant. Relacja człowiek – natura, była już konsumowana na polanach przeróżnych „Świętych gajów” i okazała się dalece niewystarczająca dla „czynienia sobie ziemi poddaną” i „urajenia” ludzi (taki neologizm od raju). Zresztą nie ma – jak pokazuje historia - realnej możliwości administracyjnego sterowania produkcją i funkcjonowaniem quasi aniołków. Więc zrezygnujmy, póki czas, z nowej ułudy, wciągającej do składania następnych milionów - czy teraz miliardów - na ołtarzu bożka „postępu”.
                                                                                             ***
Nie wiem, z jakiego - reprezentatywnego statystycznie ( a bodajże nawet emocjonalnie) - źródła pochodzi twoje stwierdzenie, iż niedzielne kazania Kościoła służą myśleniu w konwencji >więcej< ? (Chyba, że chodzi o więcej ducha i pokory wobec Boga i bliźnich...)
Przecież ten zarzut odbierania ludowi słusznego gniewu przeciw wyzyskiwaczom był (i bywa) jednym z oficjalnych argumentów mających usprawiedliwić likwidację „fabrykantów” owego opium, przez różnej maści rewolucjonistów. Oczywiście, jest to jedynie pretekst do niszczenia zbyt widocznych elementów wyrzutów sumienia, ale czy potrafimy sobie zdać z tego sprawę, aby nie dać się wciągnąć do udziału w klęsce?
Walka o „rząd dusz” i tak musi się skończyć przegraną wodzów i wielu żołnierzy armii antykościoła, – jeżeli nie tu i zaraz, to niewątpliwie kiedyś i tam, gdzie każdy pójść przecież musi i zdać sprawozdanie ze swego życia „w myśli mowie i uczynku”...

No, dobrze. Teraz już po kolei odniosę się do tych fragmentów czy sformułowań, które pozostały w „pobitewnej” pamięci naszych ostatnich sporów.
- Twierdzisz, że „wiek XIX był czasem jednoznacznych kryteriów moralności...”.

Myślę, że żaden wiek (a już na pewno nie ostatnie) nie miał „jednoznacznych kryteriów” (może raczej należałoby wspomnieć – mając na uwadze „ilość” i „jakość” - wczesne Średniowiecze?...). Wiek XVIII, XIX zbyt mocno nasyciły się przy radosnej uczcie „odrodzenia”, mającej swoje lokalne apogeum w tzw. Wielkiej Rewolucji Francuskiej, aby nie było widać efektów obżarstwa i niestrawności. Kulminację przyniósł wiek XX. Czy nastąpiło przesilenie?...

- Mówisz o potrzebie „inżynierii dusz”

A co to jest? - Marzenie o skonstruowaniu nowego doskonałego Golema? Kto ma być projektantem, kto weryfikatorem, jakież to zespoły opiniujące i sprawdzające i według jakich kryteriów będą wydawały opinie, kto ma podjąć decyzję o wdrożeniu do „produkcji”? (Staram się utrzymać w terminologii technicznej.)

- Proponujesz:  „...trzeba stworzyć ideologię nowego czasu.”

Kto ma ją tworzyć?  Owi inżynierowie dusz? Skąd się wezmą? Jakie mają być kryteria weryfikacji i elit i ich ideologii? Nowe hekatomby pospólstwa? Na czym oparta ma być ta ideologia? Na „harmonii potrzeb i możliwości”?
„Od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb” głosiła kwintesencja komunizmu. Piękne. W raju. Tylko, że prawdziwym Rajem „zawiaduje” nie ludzka, ułomna, – w jakie nie stroiłaby się piórka i puszyła wszechmądrością - „administracja”, a zupełnie, ale to zupełnie Inna – doskonała. Absolutnie doskonała. I tylko takiej można zawierzyć.

- Wzywasz: „...trzeba wszystko przemyśleć od nowa... Konstruktywne myślenie o przyszłości wymaga ogólnego spojrzenia... Tylko próba dostrzeżenia trendów przemian w skali globalnej stwarza szansę trafności prognozy.”

Zgoda. Tylko żeby dostrzec trendy i ocenić je jako obiektywnie złe lub dobre, trzeba mieć równie doskonałe przybory do „dostrzegania i „przymierzania”.

- Krytycznie osądzasz: „Dotychczasowe myślenie uniwersalne... miało raczej charakter mistyczny, religijny, a nie rzeczowy, naukowy.”

Doprawdy, trudno zgodzić się Profesorze, aby można realizm religii rzymskokatolickiej, ( bo na niej opiera się moje skąpiutkie znawstwo przedmiotu) nazwać jedynie mistyką, przeciwstawiając mu (realizmowi) dogmaty preparowane przez tzw. podejście naukowe, jak chociażby „teoria ewolucji” ( zob. np. Phillip E. Johnson – Sąd nad Darwinem, Warszawa 1997), czarne mity antykatolickie en bloc, czy przeciw konkretnym wartościom, w obronie których staje katolicyzm, konstruowane przy użyciu możliwych technik manipulacyjnych. (zob. np. Vittorio Messori – Czarne karty Koscioła; prof. Bernard N. Nathanson – Ręka Boga, Warszawa 1997; Marek Czachorowski – Nowy Imperializm, Warszawa 1995; David Aleksander Scott – Pornografia. Jej wpływ na rodzinę, społeczeństwo, kulturę, Gdańsk 1995; prof. Victor B. Cline – Skutki pornografi, Gdańsk 1996). Okazało się, na przykład, iż tzw. Raport Kinseya, który uruchomił niszczącą machinę pansexualizmu, był zmanipulowany przez jego twórcę. Przykłady można mnożyć.

No to jak? Wrócimy do analizy po lekturach i przemyśleniach? Jestem do dyspozycji.

Publikacje:
http://wpolityce.pl/artykuly/72045-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-szkielko-i-oko-wirtualne-jak-myslisz-dlaczego-nasze-rozmowy-tak-czesto-prowadza-donikad
http://www.polskaprasa2.pl/1318296-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Szkielko-i-oko-wirtualne-Jak-myslisz-dlaczego-nasze-rozmowy-tak-czesto-prowadza-donikad.html
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5838-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-szkieko-i-oko-wirtualne- 


Z listów do przyjaciół. I znajomych.  Szkiełko i oko wirtualne? /odc. 2. końc. /                                                        

Musimy mieć pewien zdrowy dystans do „nauki”. Nie wszystko, co stroi się w dostojne togi, rzeczywiście zasługuje na szacunek, ponieważ nauka, niestety, zbyt często gubiła dziewictwo na rzecz dobrze opłaconego zamówienia. Uczony – tak to widzę Szanowny Profesorze w swojej, być może, naiwności – to człowiek wyjątkowy, do bólu, obiektywny (Nie potrzeba chyba dodawać, że mądry!). A „wykształciuch” – to jedynie nosiciel uzyskanych różnymi metodami certyfikatów jakości wąskiego specjalisty, bądź członka...koterii środowiskowej przyznającej status mędrca.
Nie zaprzeczysz, że tak bywa.

- Diagnozujesz: „...działanie  globalne stało się nakazem czasu....Musimy uformować nowy sposób patrzenia na rzeczywistość... poza chwilę bieżącą, poza obecny horyzont, spoglądać na współczesność z dystansem...”.

Naturalnie! Toż to czysty hołd oddany katolicyzmowi. Sam przyznajesz: „Taką próbę... stanowiły zawsze religie..”
Tyle tylko, że religia religii nierówna. Trzeba się zdecydować, którą analizujemy i przymierzamy do wizji (czy raczej odwrotnie)? Kontynuowałeś: „...wielu poszukuje ponadczasowych prawd przez naukę lub patrząc szerzej - przez filozofię.” Nie o każdych kombinacjach „wyzwolonego” umysłu można rzec, iż są naukowe czy filozoficzne. ( Pamiętamy? Philo- sophia – umiłowanie mądrości...). Do czego doprowadziły chaotyczne próby umysłów niepokornych można zafrasować się przy Nietzschego: „Bóg umarł” i marksistowskiej próbie adoptowania heglowskiej dialektyki do modelowania społeczeństw. Czym się to skończyło już wiemy – to nie Bóg umarł, a zwariował biedny Friedrich, a z marksizmu zostało tylko to co w nim było prawdziwego: nienawiść do Boga, religii, Kościoła i ludzi inaczej widzących ideał wolności i realizacji swojego człowieczeństwa.

-Nauka może wskazać, jak osiągnąć określony cel, ale nie może nam powiedzieć, czy warto do tego celu dążyć” – twierdzisz.

Tu czegoś nie rozumiem. „Nauka – ogół uporządkowanej i należycie uzasadnionej wiedzy ludzkiej” (Mały Słownik Języka Polskiego, Warszawa 1997). Skoro jest to rzeczywiście ogół uporządkowanej wiedzy to dlaczegóż nauka miałaby uchylać się od formułowania konkluzji. Nauka przecie ma służyć człowiekowi. Jego dobru. Dobru zdefiniowanemu wg ogół uporządkowanej wiedzy. Jeżeli jest inaczej można podejrzewać, iż nauka nie chce operować  c a ł ą  wiedzą, albo nie potrafi jej uporządkować i ustalić  h i e r a r c h i i     w a ż n o ś c i  elementów – wtedy - ex definitione – nie jest nauką. Czym wtedy zostaje? Pomocnicą propagandzisty?

- Możemy zgodzić się z następną Twoją sentencją, że „...filozofia.../to/...Klucz do życia: magistra vitae.”

Niech będzie – klucz do życia. Ale nie wytrych do podejrzanych furt skrótów. (Zob. np. prof. Piotr Jaroszyński – Etyka. Dramat życia moralnego. Warszawa 1996; o. prof. Mieczysław A. Krąpiec –Warszawa 1996, również op. cit.: Vittorio Messori – Wyzwanie wobec śmierci, Kraków 1995; prof. Henryk Kiereś – Źródła myślenia utopijnego w: O Europie i edukacji – zeszyt nr 6 Instytutu Edukacji Narodowej, Lublin 1999; również Paul Johnson – Intelektualiści, Warszawa 1994)

- Filozofia „...ma być bliżej >serca< niż >głowy<” - sytuujesz.

Wydaje się jednak, iż rodząc się z głowy (intelekt) u ludzi  u c z c i w y c h,  napełnionych  d o b r ą   w o l ą  musi trafić do serca. Starając się utrzymać przy tych przenośniach można rzec, iż katolicyzm mocno stąpa nogami po ziemi, ponieważ ma głowę w niebie, a serce stara zachować otwarte dla napełnienia Duchem Świętym.
                                                                                     ***
Jedną z kluczowych wypowiedzi sformułowałeś tak: „...wiemy, że cała sfera materialna naszego życia, którą tworzą inżynierowie, stanowi.... niewielki fragment tego, o co w istnieniu ludzkim chodzi!... Postęp techniczny... przestał być celem. Może być – co najwyżej – narzędziem realizacji celu!”.

Pełna zgoda Profesorze - istota wszystkich rozważań ukryta jest w odpowiedzi na pytanie: O co w życiu chodzi? Jaki jest cel który nie określają „strzępki pseudoideologii” – to Twoje określenie? Bez odważnego zmierzenia się z tym wyzwaniem cała reszta zda się nie mieć solidnych fundamentów i runie – jak to nieraz bywało – przy pierwszym podmuchu zmiennych wiatrów historii.

- „Czas celów bezspornych już minął”- dajesz szybka odpowiedź.

Można by zapytać: Kto je przekreślił? Czyjaż to decyzja? Są spore grupki ludzi, którzy tak nie uważają; chociażby wiele ponad miliard katolików, czy miliony muzułmanów lub wcale liczni wyznawcy judaizmu...

- A gdy dodajesz: „...technikę powinna zawsze wyprzedzać etyka”, w sposób naturalny musi paść pytanie - jaka etyka?

Nie ma etyki „w ogóle”. Może być konkretny zbiór zasad obowiązujący w danej społeczności. Może np. być etyka chrześcijańska...Nie ustaliliśmy czy tą masz na myśli? Jeżeli tak, wiele spraw uprościłoby się, ponieważ trzeba by sięgnąć po prostu do Dekalogu i nauczania Jezusa Chrystusa. A może chodzi o jakiś inny zbiór zasad? To trzeba koniecznie wyjaśnić.

- Konstatujesz o: „ znaczącym pogarszaniu się kondycji psychicznej całych narodów”, i dodajesz ważkie wyjaśnienie: „...ucieczka od historii nigdy nie jest bezkarna....Odcięcie się od tradycji jest zabójcze dla naszej świadomości. Wyjawia kulturę z sacrum i niszczy hierarchię tradycyjnych wartości, utrudniając dokonywanie wyborów pomiędzy dobrem a złem, pięknem a brzydotą, prawdą a kłamstwem. Dlatego tendencje postmodernistyczne należy uznać za szkodliwe...różnorodność kulturowa...jest równie ważna jak różnorodność genetyczna”

W tym momencie mam prawo odczuć dezorientację. Słyszę słuszne spostrzeżenie oraz istotny element źródła choroby. A w całości analizy dostrzegam - być może krzywdząco – chęć kuracji w postaci „kontrolowanej” globalizacji, „sterowanej” administracyjnie; również przy użyciu siły. Taki Związek Szczęśliwości Globalnej.  Czy nie ma tu sprzeczności? (Zob. np. Jerzy Chodorowski – Czy zmierzch państwa narodowego?, Poznań 1996; Pierre Virion – Rząd Światowy, Warszawa 1999; Andrzej Kowalczyk – Europa jakiej nie znasz, Gdańsk 1996)

- Wreszcie zapamiętałem zarzut - tak to, „fanatyk”, odczułem – iż Papieskie nauczanie nie przekłada się („skończyło się na słowach”) na natychmiastowe efekty.

Papieże nie mają dywizji pancernych, mają natomiast wiele wieków czasu i bezcenne ziarno, które sieją do naszych umysłów i serc. Co wzejdzie?... Z tego zdamy sprawozdanie – ze świadectwa życia - przed Stwórcą. Bez możliwości apelacji do Trybunału Europejskiego czy Światowego.

Papieże nie mają dywizji pancernych. Mają natomiast wiele wieków czasu i bezcenne ziarno, które sieją do naszych umysłów i serc. Co wzejdzie?... Z tego zdamy sprawozdanie – ze świadectwa życia - przed Stwórcą. Bez możliwości apelacji do Trybunału Europejskiego czy Światowego.

Jak widzisz Profesorze, rozmowy niosą bogaty materiał do dalszych rozważań. Ważne – jeżeli jesteśmy ludźmi dobrej woli, a nie ubezwłasnowolnionymi najmitami aktualnego „tryndu” -  aby nie zmęczyła nas, nie pochłonęła codzienność; aby nie zabrakło sił, i woli, do pragnienia życia w rzeczywistości. Tej prawdziwej. Bowiem proponowana, coraz natrętniej, „rzeczywistość wirtualna”, to nie jest świat ludzi – to świat robotów.

Mam nadzieje, że to wyczerpuje naszą dyskusję "w temacie”...

Publikacja:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/5881-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-szkieko-i-oko-wirtualne-odc-2-i-koniec (25.01.14)
http://wpolityce.pl/artykuly/72817-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-szkielko-i-oko-wirtualne-odc-2 (od 28.1.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1829-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-szkielko-i-oko-wirtualne-odc-2-konc (od 6.02.14)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Władzy zdobytej…

Poprzedni list zakończyłem z nadzieją, że pytania mogą prowokować żwawszą pracę komórek. Szczególnie w niedzielę J

Zatem pytam: Czy amok ideolo, oparty zresztą na mylnym pojmowaniu człowieczeństwa i sensu życia, mógł doprowadzić do powszechnego dobra? Czy doprowadził przynajmniej do uszlachetnienia charakterów, wierności zasadom?...

Przecie mamy swoje lata i swoją pamięć – prawda, że coraz bardziej ułomną. Zatem powinniśmy wiedzieć jak to się rozwija i czym skutkuje - niezależnie czy w wydaniu wschodniej czy zachodniej oderwanej od Boga, antyteistycznej satrapii. Wiemy o milionach zgładzonych, zamęczonych, zagłodzonych, okaleczonych, wykoślawionych na umyśle i duszy.
A teraz kombinujesz alibi dla rozkojarzonego umysłu, o trudności w rozeznaniu co jest prawicowe a co lewicowe, co prawe a co lewe, co godne a co szpetne w naszych wyborach. Nie wiesz nawet gdzie granica definiująca lud pracujący ?

 - No to może przyjmijmy proste kryterium niezależności bytowej i światopoglądowej. Zobaczymy czy za nawoływaniem do troski o dolę ludu za okrzykami o tolerancji nie kryje się jeno spryt w narzucaniu -  ba! wymuszaniu – właśnie kolejnych i nawet nie tak nowych jedynie słusznych pomysłów na zawłaszczenie i degradację człowieka w marszu ku … No, właśnie – ku czemu?  

- Ku tej samej utopii powszechnej szczęśliwości tu i teraz wdrażanej w efekcie podobnymi metodami zawłaszczania suwerenności? Oczywiście dostosowanymi do aktualnych możliwości technicznych. Przecie to się dzieje na naszych oczach. I na naszych oczach tworzy się narzędzia mające umożliwić realizacje innej, a jak się okazuje stałej, dyrektywy „postępu”: wyjawionej ongiś przez tow. Wiesława: „Władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy” i dalej: „Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi.”
Metody znamy.(1)

I tu dochodzimy do owych starych prymitywnych narzędzi, które się wyjmuje z lamusa, kiedy trzeba się wykazać, trzeba przyspieszyć, kiedy nakazy, a i strachy, zaglądają w oczy a lemingowanie nie daje spodziewanego efektu.

- Stąd bełkot dla zamazania sensu definicji i prawdy historycznej; owe – dla przykładu - „prawicowe” hitleryzmy i nazizmy ( a gdy nadejdzie potrzeba etapu, to do „prawicy” zaliczy się zapewne i Marksa i Lenina i Stalina i Mao i Pol Pota - a co!?)

- Stąd ów zamaskowany aktyw na marszach patriotycznych, narodowych ( i nie tylko), który daje pretekst do rozwiązań siłowych.

- Stąd owe - natychmiast nagłaśniane - szemrane listowe pogróżki przeciw postępowym butnym dworakom, zapiekłym kolektywom nabuzowanym przekonaniem o nieprzemijalnej mocy.

- Stąd te wieloletnie tragikomiczne kombinacje mające utrudnić bądź uniemożliwić dostęp do niekontrolowanych przekazów medialnych (np. TV Trwam na multipleksie) i emocjonalne blokowanie przed korzystaniem z innych (np. z Radia Maryja) .

- Stąd obrona rozstrojonych nerwowo nieszczęśników, ważniejsza od prawdy i powagi instytucji, do których zostali skierowani.

I stąd owa drapieżna bezwzględność. Bezwzględność, która  z a w s z e  charakteryzuje lewe stada drapieżników nawiedzonych antyteizmem.
                                                                                              *  
A na koniec tego wątku: Czy nie sądzisz, że stare i stałe hasło postępactwa: „Władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy” chociaż ma różne formy egzekwowania, utrwalania bądź obrony, obowiązuje do ostatniej „krwi bratniej”?  

Czy dlatego najsurowszym i egzekwowanym bezlitośnie kryterium jest lojalność wobec dawnych układów, central i prowadzących?  
Czy dlatego „niewidzialna ręka” musiała sięgać po płk. Kuklińskiego i jego synów, po gen. Petelickiego - aby wymienić najgłośniejsze sprawy?
Czy dlatego właśnie nienawiść wzbiera wobec tych, którzy śmieli przykładać rękę do demaskacji agentury? Do wyjawiających listy, na których znajduje się nazwiska, które powinno być chronione przed publiką i … wstydem?
I tego się boisz?...

Twierdzisz, że Zachód wcale nie jest takim cudem. Ależ oczywiście! Żaden Zachód, żaden Wschód, Północ czy Południe nie są same w sobie godne bezkrytycznego zachwytu. Zło nie ma granic. Dlatego może działać wszędzie poprzez swoich „agentów”. I różne przydaje im maski, pozory, blichtry kuszenia i zwodzenia; różne tytuły, nazwy organizacji. Ale to przecie my – Ty i ja – jesteśmy, możemy być, jego kolaborantami bądź przeciwnikami. Szczególnie, kiedy wiek zmusza, albo powinien zmuszać, do kategorycznych już wyborów i decyzji, nie sądzisz?...

Uciekasz w „pragmatyczne” pytanie, jakież to mamy szanse wobec zda się wszechpotężnej nawałnicy?...
- Ano zawsze takie same – jak by nie wydawało się to infantylne, „niedzisiejsze”: Nasza szansa powstaje z trudu nieustawania w poszukiwaniu prawdy w drodze do Prawdy. I ze starań aby być jej wiernym. W myśli i uczynku. Oraz w pomocy zagubionym. Ileż razy trzeba to powtarzać?...
No, tak – skleroza. Wiek robi swoje.
                                                                                             *
Sprawa, teoretycznie, jest prosta. Przynajmniej w chrześcijańskim rozumieniu: Nikt nie jest stracony, tak jak nikt nie jest bez grzechu. I każdy ma szansę uwolnić się od niego. Trzeba tylko poruszyć sumienie. Wyznać słabość i naprawić – w możliwym stopniu – zło. Zadośćuczynić.
- Proste?
Tak, wiem - najtrudniejsze.
                                                                                             *
Skoro zaczęliśmy od trawestacji klasyków „ulepszania” świata i dotarliśmy do ich wizji funkcjonowania na tym padole, zastanówmy się czy znane stare wersy:

Za każdym krokiem w tajniki stworzenia
Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia
I większym staje się Bóg!  (2)

w ustach aktywu zmian na lepsze nie zmieniły się w imperatyw determinujący i usprawiedliwiający:

Za każdym krokiem w głąb tajników kasy
człowiek postępu bywa bardziej łasy?
                                                                                             *
A tak między nami: Czy nadal podtrzymujesz, że „restrukturyzacja” Ojczyzny polega na tym, że „pierwszy milion trzeba ukraść” (teraz już chyba miliard) ?...
------------
(1) zob. np. www.naszdziennik.pl/mysl/24901,szwadrony-smierci.html
(2) z wiersza Adama Asnyk „Do Młodych”
Publ.:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4303-krzysztof-nagrodzki--wadzy-zdobytej-nie-oddamy-2
http://wirtualnapolonia.com/2013/03/05/krzysztof-nagrodzki-wladzy-zdobytej-nie-oddamy-2/ (5.3.13)
http://wpolityce.pl/artykuly/73762-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wladzy-zdobytejpodtrzymujesz-ze-restrukturyzacja-ojczyzny-polega-na-tym-ze-pierwszy-milion-trzeba-ukrasc (8.1.14)


Z listów do przyjaciół i znajomych. Dąsy na gorąco czy na zimno?

Pytałeś o ocenę racji i zwyczajowo…powiedzmy- dynamicznych - reakcji ks. Tadeusza Isakowicz - Zaleskiego związanych z wydarzeniami na Ukrainie.
Nie odpowiedziałem Ci od razu, ponieważ sytuacja jest ciut niezręczna – ks. Zaleski jest również członkiem mego KSD i to zarządu głównego. Ale skoro nalegasz…
Odpowiedź zawrę w czterech punktach. Niech wystarczą.

1. Polskie kresy (obecnie Ukrainy) pod wpływem zbolszewionych komisarzy spływały czerwienią polskiej (również i ukraińskiej) krwi upuszczanej przez sąsiadów. Również najbliższych. A także w rodzinach mieszanych. Przeczytaj uważnie, proszę, książkę „Pożoga” Zofii Kossak.
2. Ukraina dążąca do UE, nawet z aktywem wymachującym tu i ówdzie postbanderowskimi sztandarami, wydaje się, mimo bolesnej pamięci, bezpieczniejszą dla nas, od zwasalizowanej bez reszty przez wielkiego sąsiada.
3. Publicznie demonstrowana powierzchowność i emocjonalność - a w pamięci tkwią np. paskudne sformułowania ks. Isakowicza- Zaleskiego pod adresem Radia Maryja, w wywiadzie przeprowadzonym przez Tomasza Terlikowskiego* – czy przystają kapłanowi Kościoła katolickiego?  Czy służą naszej racji?...
4. Człowiek, który doświadczył zła - a ks. Tadeusz Isakowicz Zalewski doznał ongiś przemocy - może stać się jego podwójną ofiarą. Trzeba się modlić za księdza Tadeusza, aby dobro nie zostało zdominowane przez straszny atrybut zła - pychę.

* W wywiadzie pada takie sformułowanie dotyczące Ojca Tadeusza Rydzyka: „Chodzi mi przede wszystkim o niejasne interesy materialne, zbiórki na stocznie z których nigdy się nie rozliczył, wiercenie dziur w ziemi, sieci komórkowe. O to mam żal, bo to kładzie się cieniem na jego działalności medialnej.”  

Publ.
http://wpolityce.pl/artykuly/74196-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-dasy-na-goraco-czy-na-zimno-nie-odpowiedzialem-ci-od-razu-poniewaz-sytuacja-jest-ciut-niezreczna (14.02.14)
http://www.ksd.media.pl/publikacje/1855-w-kwestii-ks-isakowicza-zaleskiego-i-ukrainy-na-pytania-do-redakcji-odpowiada-red-nagrodzki
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6000-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-dsy-na-gorco-czy-na-zimno (15.2.14)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Lęk i nadzieja.

Szanowny Kolego, wiem, że co roku odwiedzasz Katyń i groby bliskich w podsmoleńskim lesie.
Wiesz, co znaczy bezwzględność różnych satrapii. Niesiesz również - jak miliony Polaków -  pamięć o bestialskich rzeziach na bezbronnej ludności dokonywanych w ludobójczym szale, przez „czyszczących” przestrzeń pod przyszłą wielka Ukrainę zbrodniarzom spod znaku OUN-UPA.

Myślę, że rozumiem Twój niepokój o „banderyzację” Ukrainy, wpisujący się w niemałą ilość podobnych lęków związanych z tym co się dzieje u naszych sąsiadów. Tyle, że ocena tego „dziania” się, może być różna – skrępowana li tylko pamięcią przeszłości lub – bez amnezji – dającą nadzieję na inną, dobrą przyszłość. Już pisałem o tym w odpowiedzi na pytania – wonczas w kontekście publicznie wyrażonego stanowiska przez ks. Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego.

Nasz ostatni kontakt niejako przymusza mnie do uzasadnienia nadziei sformułowanej w tamtym liście, iż „Ukraina dążąca do UE, nawet z aktywem wymachującym tu i ówdzie postbanderowskimi sztandarami, wydaje się, mimo bolesnej pamięci, bezpieczniejszą dla nas, od zwasalizowanej bez reszty przez wielkiego sąsiada.” I przez niego inspirowana.  

Nie będę się silił na ogląd możliwych układanek i etapów - niech czynią to zawodowi analitycy.
Wiem tylko, iż byłoby naiwnością sądzić, iż Ukraina niezgadzająca się na przemożne uzależnienie polityczne, będzie zostawiona sama sobie. To zbyt duży, zbyt strategicznie położony kraj. Dlatego jeden nasz sąsiad może zastąpić drugiego. A i historyczna spółka też jest rozwiązaniem…

Pokazanie Ukraińcom, że mamy ich gdzieś, bo banderowcy, bo ohyda potwornych upowskich zbrodni, bo możliwe niekorzystne konfiguracje, skazywałoby nas na dalszą marginalizacje jako podmiotu działań międzynarodowych. O tym wiedział śp. Lech Kaczyński.

Na Majdan przybywali - zważ –politycy różnych opcji. Obojętność, niewyciągnięcie polskiej ręki byłoby błędem, ponieważ to co się wydarzy w przyszłości na Ukrainie, nie dawałoby Polsce szansy.  

- Jakiej szansy? -  pytasz.
- Polska może być wkodowana w pamięć narodu jako przyjazny, chrześcijański, pomocny sąsiad, nieoceniający rzeczywistości li tylko wielką boleścią sprzed lat.

- Jak szeroko będzie funkcjonowała ta pamięć? I jak długo trwała?
- Nie wiem.

Wiem natomiast, że eksponowanie i rozgrywanie wołyńskiego, wchodniomałopolskiego, poleskiego ( i nie tylko) ludobójstwa, niewątpliwie będzie jednym z mocnych elementów dzielenia. Bez złudzeń. Zło polega na dzieleniu i budowaniu nienawiści.

Polska, aczkolwiek nie posiada zbyt wielu atutów materialnych w porównaniu chociażby z Niemcami, ma z Ukraińcami wspólnotę słowiańskiej krwi i spory fragment historii. Trudna przeszłość i dobra teraźniejszość mogą zaprocentować w przyszłości.

Tak, wiem, to tylko nadzieja, bo i Niemcy – czołowe państwo UE i Rosja będą długofalowo grały o Ukrainę. Nami też.
I nie tylko oni. I nie tylko nami.
Postbanderyzm jest tylko elementem tej gry.
I dlatego nie możemy być biernymi obserwatorami, bo z posiewu nadziei i czynu wyrasta realne dobro.

Oczywiście Zachód i UE nie jest ani rajem ani skałą. Mogą pojawić się głębokie kłopoty gospodarcze i cywilizacyjne chrześcijańskiej Ukrainy w zapominającej o chrześcijaństwie Europie, ale tego chyba nikt nie potrafi ze stuprocentową pewnością już dzisiaj ogarnąć i opisać...

P.S. I proszę– przeczytaj „Pożogę” Zofii Kossak. Ta książka - dokument daje uniwersalny obraz jak wrogość może być animowana.
Nie tylko wtedy.
I nie tylko tam.
Wszak Szatan - ojciec kłamstwa i zła  - nigdy nie spoczywa.

P.S.2 zob. też: http://gosc.pl/gal/pokaz/1896492.Modlitwa-na-Majdanie

P.S. 3 Tekst ten pisany był kilka dni temu. Myślę, że mimo dynamicznego "dziania się" w sprawie niezależności Ukrainy, nie stracił na aktualności.


Publ.
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6081-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-lk-i-nadzieja
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1922-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lek-i-nadzieja  (od 2.3.14)
http://wirtualnapolonia.com/2014/03/12/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lek-i-nadzieja/ (od 12.03.14)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Ukraina. Rosja. My. Lęki i nadzieja.


Szanowny Kolego, przymuszasz mnie do powrotu do spraw, które – jak się wydawało – wyjaśniłem. Również publicznie. Ale skoro dosyć wyraźnie zarzucasz mi lęk czy koniunkturalizm, to wiesz, że na takie dictum odpowiedzieć będę musiał.

Wybacz, iż nie będzie to odkrywcze. Tak wiele zostało już powiedziane, napisane i wyemitowane w przestrzeni publicznej przez wybitnych fachowców: analityków, politologów, polityków, publicystów specjalizujących się w tej dziedzinie… I pozwól, że uczynię to „hurtem”, włączając korespondencję z niektórymi naszymi, czy tylko moimi znajomymi.


1. Do ocen postawy i stanowiska zajętego przez księdza Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego nie mam zamiaru wracać. Miał do nich prawo. Jeno ustosunkuje się do głosów, iż przecież to kapłan naszego Kościoła, że to członek KSD itp. zatem albo dobrze, albo wcale.
Ksiądz Tadeusz występował jako publicysta w sprawach świeckich i tylko tak można potraktować Jego głos – jako pogląd felietonisty, prezentującego stanowisko - jedno z możliwych. I z którym nikt nie ma obowiązku „z urzędu” się zgadzać, bądź przemilczać, pod karą anatemy. Tak jak z żadnym innym w wolnym kraju, w wolnej przestrzeni. 
Zwróciłem uwagę na paskudne – mim zdaniem – sformułowania w książce wywiadzie-rzece, prowadzonej z ks. Zaleskim a dotyczącej redemptorysty o. Tadeusza Rydzyka: „Chodzi mi przede wszystkim o niejasne interesy materialne, zbiórki na stocznie z których nigdy się nie rozliczył, wiercenie dziur w ziemi, sieci komórkowe. O to mam żal, bo to kładzie się cieniem na jego działalności medialnej.” I z tego się nie wycofuję, ponieważ mam zupełnie inny ogląd dobra, realizowanego przez „Imperium Redemptorystów” ( z błogosławieństwem już trzech Papieży) w nieprzyjaznej przestrzeni tworzonej przez swoistą konkurencję światopoglądową.  

2. Co do eksponowanych zagrożeń ze strony postbanderowskiej Ukrainy, mogę tylko powtórzyć:

- Polskie kresy (obecnie Ukrainy) pod wpływem zbolszewionych komisarzy spływały czerwienią polskiej (również i ukraińskiej) krwi upuszczanej przez sąsiadów. Również najbliższych. Także w rodzinach mieszanych. Przeczytaj uważnie, proszę, książkę „Pożoga” Zofii Kossak.
Ta książka - dokument daje uniwersalny obraz jak wrogość może być animowana. Nie tylko wtedy. I nie tylko tam. Wszak Szatan - ojciec kłamstwa i zła - nigdy nie spoczywa.

 - Myślę, że rozumiem niepokój o „banderyzację” Ukrainy, wpisujący się w niemałą ilość podobnych lęków związanych z tym co się dzieje u naszych sąsiadów. Tyle, że ocena tego „dziania” się, może być różna – skrępowana li tylko pamięcią przeszłości lub – bez amnezji – dającą nadzieję na inną, dobrą przyszłość. Ukraina dążąca do UE, nawet z aktywem wymachującym tu i ówdzie postbanderowskimi sztandarami, wydaje się, mimo bolesnej pamięci, bezpieczniejszą dla nas, od zwasalizowanej bez reszty przez wielkiego sąsiada. To szansa a nie gwarancja.

- Wiem, iż byłoby naiwnością sądzić, iż Ukraina niezgadzająca się na przemożne uzależnienie polityczne, będzie zostawiona sama sobie. To zbyt duży, zbyt strategicznie położony kraj. Dlatego w końcu jeden nasz sąsiad może zastąpić drugiego. A i historyczna spółka też jest rozwiązaniem…

- Pokazanie Ukraińcom, że mamy ich gdzieś, bo banderowcy, bo ohyda potwornych upowskich zbrodni, bo możliwe niekorzystne konfiguracje, skazywałoby nas na dalszą marginalizacje jako podmiotu działań międzynarodowych. O tym wiedział śp. Lech Kaczyński.

Na Majdan przybywali - zważ –politycy różnych opcji. A teraz starają się mówić podobnym głosem, aczkolwiek u niektórych wygląda to – mimo wszystko – podejrzanie, „taktycznie”.
A może nawet „strategicznie”…Ale to już inna analiza.

Obojętność, niewyciągnięcie polskiej ręki byłoby – myślę - błędem, ponieważ to co się wydarzy w przyszłości na Ukrainie, nie dawałoby Polsce szansy. 

- Jakiej szansy?  
- Polska może być wkodowana w pamięć narodu jako przyjazny, chrześcijański, pomocny sąsiad, nieoceniający rzeczywistości li tylko wielką boleścią sprzed lat.

- Jak szeroko będzie funkcjonowała ta pamięć? I jak długo trwała?
- Nie wiem.

Wiem natomiast, że eksponowanie i rozgrywanie wołyńskiego, wchodniomałopolskiego, poleskiego ( i nie tylko) ludobójstwa, niewątpliwie będzie jednym z mocnych elementów dzielenia. Bez złudzeń. Zło polega na dzieleniu i budowaniu nienawiści.

Polska, aczkolwiek nie posiada zbyt wielu atutów materialnych w porównaniu chociażby z Niemcami, ma z Ukraińcami wspólnotę słowiańskiej krwi i spory fragment historii. Trudna przeszłość i dobra teraźniejszość mogą zaprocentować w przyszłości.

Tak, wiem, to tylko nadzieja, bo Rosja i Niemcy – czołowe państwo UE mogą długofalowo grać o Ukrainę. I o Europę. Nami też.
Postbanderyzm jest tylko elementem tej gry.
I dlatego, myślę, nie możemy być biernymi obserwatorami, bo z posiewu nadziei i czynu wyrasta realne dobro.

4. Oczywiście Zachód i UE nie jest ani rajem ani skałą. Mogą pojawić się głębokie kłopoty gospodarcze i cywilizacyjne chrześcijańskiej Ukrainy w zapominającej o chrześcijaństwie Europie, ale tego chyba nikt nie potrafi ze stuprocentową pewnością już dzisiaj ogarnąć i opisać...

5. Jeden z naszych kolegów co roku odwiedza Katyń i groby tysięcy – w tym swoich bliskich - w podsmoleńskim lesie. W jednym z lasów – cmentarzy.
Wie, co znaczy bezwzględność różnych satrapii.
Niesie również - jak miliony Polaków -  pamięć o bestialskich rzeziach na bezbronnej ludności dokonywanych w ludobójczym szale, przez „czyszczących” przestrzeń pod przyszłą wielka Ukrainę zbrodniarzom spod znaku OUN-UPA.
Teraz przyszedł czas ważenia starych lęków i nowych nadziei.
U niego przeważa lek. Ma do tego prawo.

6. Putin wspomniał o przypadku Kosowa odrywanego od Serbii. To fakt. Ale mam nadzieję, że  pamiętamy kto ostrzegał przed uznawaniem go (Lech Kaczyński - „nie spieszmy się”), a kto przystał (Donald Tusk). No i o tym, że na Kosowie się skończyło. Czy teraz skończy się na Krymie?... Na aneksji części innego państwa, bez żadnego zagrożenia dla rosyjskojęzycznych mieszkańców.

Można obawiać się, że przy takich powiązaniach interesów Zachodu z Rosją i braku stanowczego, wspólnego odporu, Putin pójdzie dalej „oswabadzając” licznych rodaków, „uciskanych przez faszystów” w innych częściach Europy.
Skoro poszło z Abchazją, Osetią, Krymem, dlaczego nie „wyzwolić” rodaków w mołdawskim Nadniestrzu, w całej Ukrainie? Może na Łotwie, Estonii, również na Litwie – chociaż tu trudniej - członkowie NATO.

7. Kierunek scalania imperium, tak nierozważnie rozczłonkowanego w okresie Jelcynowskiej  „smuty”, czyż może nie przypominać innych remilitaryzacji, „wyzwoleń”, „scalań” ?
- Zagłębie Saary, Nadrenia, Austria, Sudety (a następnie całe Czechy i Morawy) - wszystko jednorazowo i z obietnicą „nic więcej”.
Jak widać historia ma różne elementy scenografii, ale schematy granej sztuki podobne.

- Czy mamy powód do lęku?
- Naturalnie.
- Gdzie mamy szukać nadziei?... W NATO? W otrzeźwieniu Rosji? W opatrzności Bożej?
- W czynie i Wierze. To najlepsi towarzysze Nadziei.
I to naprawdę wszystko co mogę odpowiedzieć.

Aneksy.
***
Deklaracja uzasadniająca wkroczenie wojsk rosyjskich w granice Rzeczypospolitej (1764 r.).

Zbliżanie się korpusu wojsk Jej Cesarskiej Mości wszech Rosji nie może i nie powinno wzbudzać żadnego podejrzenia w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej odnośnie wolności i jej bezpieczeństwa wewnętrznego. Liczebność tych oddziałów nie jest dość znaczna, by mogły one cokolwiek przedsięwziąć przeciw prawom i przywilejom narodu tak wolnego i silnego jak naród polski. Stanowi to zarazem dowód aż nadto przekonujący czystości intencji Jej Cesarskiej Mości wszech Rosji, której nie przyświeca żaden inny cel jak tylko zachowanie wolności, do której wszyscy członkowie składający naród mają równe i niezaprzeczalne prawo. Granice, które oddzielają kraje Rosji od krajów Polski rozpościerają się po tamtej stronie na 200 mil drogi. Cóż jest więc bardziej naturalnego i co może być ważniejsze dla Rosji niż zwracać baczną uwagę na wszystko co może zniszczyć wolność i zmącić spokój Rzeczypospolitej? Jej Cesarska Mość życzyłaby sobie oszczędzić tego wystąpienia, lecz trzeba było ustąpić w obliczu okoliczności, gdzie ani prawa, rozum, miłość ojczyzny, ni wzgląd na spokój publiczny, nie miały wpływu na umysły. Wojska Rzeczypospolitej, naturalnie przeznaczone do bronienia granicy królestwa, zostały użyte na sejmikach, by krępować wolne głosy niezależnej szlachty. Sądy kapturowe zostały ustanowione zbrojną ręką. Co stało się w Grudziądzu jest zbyt świeżej daty by zatarło się w pamięci. Rozkazy wydane wojskom Rzeczypospolitej, by zbliżały się do Warszawy, dają podstawy sądzić, że podejmą one działania, jakie widzieliśmy w tamtym mieście.

Jej Cesarska Mość, nasza łaskawa władczyni, życzy sobie tylko zachowania spokoju publicznego i nigdy nie pozwoli by jedna partia prześladowała drugą z przyczyny przewagi sił, przede wszystkim, gdy sprawiedliwość nie określi jak poskromić gwałty i nie wyznaczy dróg postępowania.

Dlatego my, niżej podpisani, ambasador nadzwyczajny i minister pełnomocny Rosji, wyraźnie oświadczamy w imieniu Jej Cesarskiej Mości, naszej łaskawej władczyni, w sposób jak najbardziej uroczysty, prymasowi i Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, że oddziały rosyjskie nie spowodują żadnej przeszkody w obradach, że nie będą mieszały się do żadnej sprawy, dotyczącej sejmu walnego i w żaden sposób nie wystąpią, gdy członkom Rzeczypospolitej spodoba się powstrzymać gwałty, których celem będzie zmącenie spokoju publicznego lub bezpieczeństwa jednostek.

(-)  hrabia Keyserling
(-)  książę Repnin

Za: http://wpolityce.pl/artykuly/76486-ku-przestrodze-deklaracja-uzasadniajaca-wkroczenie-wojsk-rosyjskich-do-polski-1764-r-nasza-laskawa-wladczyni-zyczy-sobie-tylko-zachowania-spokoju
***
17 września o świcie dopełnił się los Rzeczypospolitej. Kraj został zaatakowany również przez ZSRR. Do dziś nie wiemy wszystkiego o tym, co działo się na Kresach po wkroczeniu Sowietów.

Pomiędzy godz. 2 a 3 w nocy polski ambasador w Moskwie, Wacław Grzybowski, został pilnie wezwany do Komisariatu Spraw Zagranicznych, gdzie przedłożono mu notę podpisaną ludowego komisarza spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa.

W dokumencie tym stwierdzano, że: "Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojennych Polska utraciła wszystkie swoje regiony przemysłowe i ośrodki kulturalne.

Warszawa przestała istnieć jako stolica Polski. Rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Wskutek tego traktaty zawarte między ZSRR a Polską utraciły swą moc. Pozostawiona sobie samej i pozbawiona kierownictwa, Polska stała się wygodnym polem działania dla wszelkich poczynań i prób zaskoczenia, mogących zagrozić ZSRR. Dlatego też rząd sowiecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów.

Rząd sowiecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.
Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd sowiecki wydał rozkazy naczelnemu dowództwu Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi (…)".

Ambasador Grzybowski noty nie przyjął

Więcej na ten temat można przeczytać choćby u Jerzego Łojka w „Agresja 17 września”
***
MSZ FR: Rosja ma prawo do obrony rodaków na Ukrainie

14.03. Moskwa (PAP) - "Rosja poczuwa się do odpowiedzialności za życie rodaków i współobywateli na Ukrainie; zastrzega też sobie prawo do wzięcia ludzi w obronę" - oświadczyło w piątek MSZ Federacji Rosyjskiej, komentując czwartkowe wydarzenia w Doniecku.

"13 marca 2014 roku w Doniecku doszło do tragicznych wydarzeń, polała się krew. Na pokojowo nastawionych demonstrantów, którzy wyszli na ulice miasta, by wyrazić swój stosunek do destrukcyjnego stanowiska ludzi podających się za ukraińską władzę, napadły radykalnie prawicowe ugrupowania, uzbrojone w broń na plastikową amunicję i kije" - oznajmił resort spraw zagranicznych Rosji.

Ministerstwo zauważyło, że ludzie ci od środy zjeżdżali się do Doniecka z innych regionów Ukrainy. "W wyniku starć jest wielu rannych; jedna osoba zginęła" - podkreśliło.

Rosyjskie MSZ przypomniało, że Moskwa niejednokrotnie oświadczała, iż "ci, którzy objęli władzę w Kijowie, powinni rozbroić bojówkarzy, zapewnić bezpieczeństwo ludności i zagwarantować słuszne prawo ludzi do organizowania wieców".

"Niestety, wydarzenia na Ukrainie pokazują, że tak się nie dzieje; że władze w Kijowie nie kontrolują sytuacji w kraju" - skonstatowało MSZ Rosji.

Za:http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=swiat&idNewsComp=&filename=&idnews=152784&data=&status=biezace&_CheckSum=-651459693

Publ. http://wpolityce.pl/artykuly/76937-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-ukraina-rosja-my-leki-i-nadzieja (od 20.03.14 bez aneksów)
http://www.katolickie.media.pl/polecane/publikacje-polecane/6193-ukraina-rosja-my-dwugos-korowajczyk-nagrodzki-z-rozwiniciem (od 22.04.14 w ramach większej ilości tekstów na ten temat)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Badanie nędzy z lodami w tle.

Jakiej nędzy? Ano nędzy intelektu i mało postępowego ducha niektórych Polaków kolego, którzy nie potrafią – jak do tej pory – zrozumieć i stosownie odpowiedzieć, na wskazówki postępowych a i przebiegłych w roztropności Przywódców. Taki ciemnogród. Dwa przykłady z puentą.

Smoleńsk 2010

Pijany generał naciskał. Zastrachana załoga nie słuchała wieży. Rypnęli w brzozę to i skrzydło się urwało - jak odkrył szybko jeden z badaczy  - a samolot fiknął i porozrywał się na tysiące kawałeczków.  To prosty, (popularno)naukowo schemat. I po co słuchać mącicieli, niechby z tytułami profesorów, wymachujących analizami wyspecjalizowanych krajowych instytutów. Ba! W swoim wrogim podejściu do wadzy i tradycyjnych przyjaźni, ściągają tzw. wybitnych fachowców od NASA czy innego Boeinga i złośliwie proponują naszym wypróbowanym towarzysz… pardon – specjalistom, konfrontacje w świetle kamer. Taka prowokacja. A powinność służbową znać trzeba!
Komisja Burdenki penetrująca groby katyńskie, powinność znała. A tu takie bezhołowie!

Czyżbyś się obruszył? Czy to oznacza, że myślisz o lojalności wobec własnego rozumu i samodzielności w penetrowaniu rzeczywistości? Czyżby wiek i podległości nie uczyniły w naszym pokoleniu tak duże spustoszenia, że dają szanse na samodzielność? - Również intelektualną?... To groźne!

Multipleks dla Trwam 2012-14

I właśnie dlatego, aby proces nie wymknął się spod kontroli, inny pododdział – ten od rozdzielania miejsc na multipleksie dla telewizji – nie mógł ustąpić, ot tak, po prostu przed wnioskiem Lux Veritatis dla telewizji Trwam. Wszak wiadomo, że obrazek rządzi masami. A przynajmniej tak sobie wyobraża zmodernizowana wyobraźnia. I ma – póki co - sporo racji.
Dlatego jej ofiarni funkcjonariusze i funkcjonariuszki nie mogli wahać się przed rzuceniem własnego nazwiska, powagi, rozumu, adresu życiorysu, czy czego tam jeszcze, na targowisku próżności, aby wykonać zadanie: Przeszkodzić! Uniemożliwić! (A przynajmniej opóźnić ile się da) Wszak pamiętane jest zawołanie bojowe przodków ideolo: No pasaran!  

Powiadasz, że nie jest tak do końca, że jeszcze jednak demokracja...
Możliwe, możliwe…
My, kombatanci pamiętamy, że w starych dobrych czasach nikt nie śmiałby na sejmowych komisjach zadawać Organowi z namaszczenia trudnych pytań, a jeżeli już – to nie Organ wyprowadzałby dumnie swoją zbrukaną dociekaniem powagę, a wyprowadzeni zostaliby pytający.

Zatem chyba masz rację - żyjemy jeszcze demokratycznych czasach. Pogadać można. Doniesienia o cieniu standaryzacji intelektualnej i duchowej, która ogarnia coraz większe połacie, póki co są przesadzone. My starzy działacze to wiemy. Póki co.

Ale gdyby…

Gdyby jakieś elementy warcholskie… Należy wprowadzić możliwość użycia funkcjonariuszy obcych państw – naturalnie uzbrojonych -  do zastosowania środków przymusu bezpośredniego. W ramach solidarności pomiędzy rząda…pardon – społeczeństwami, oczywiście. Dla pewności tego braterstwa.

Na Węgrzech i b. Czechosłowacji też była - w swoim czasie – pamiętasz, niesiona konkretna bratnia pomoc. Starsi pamiętają sposób dbałości - pod okiem KPZR (Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego) i nadzorem Czerwonej Armii - o ład i porządek w landach wschodnich Unii Eu...pardon - oczywiście - Bloku Socjalistycznego.

Cóż, zmieniają się definicje ładu i aktualne szyldy nadzorców a o spokój dbać należy. Spokój Wadzy! Totalnie. Seryjny samobójca może nie wystarczyć. Żeby nie było nieporządku np. w priwisljanskim kraju. Czy landzie. W końcu czy to najważniejsze ? Jak się zwał tak się zwał. A tu Ukraina, a tu pamięć Smoleńska ….
***
Zgoda Kolego, zostawiamy, póki co, Smoleńsk, skoro czucie i wiara Laska silniej mówią, niż mędrca szkiełko i oko… Silniej mówią do zdyscyplinowanego aktywu obywatelskiego, który uznaje tylko polecone przez giewu komunikaty. Przynajmniej do czasu, dopóki nie zrobi się zbyt gorąco koło „obywatelskiego”… powiedzmy – interesu.

A propos „oficjalnych komunikatów”. Uwierzysz, że pewien profesor nauczający historii na uczelni z nazwą „uniwersytet” w tytule, w czasie kiedy o sprawstwie zbrodni zwanej w skrócie „Katyńską”, z dokumentów przekazanych przez prezydenta Rosji Borysa Jelcyna bez żadnych dwuznaczności wynikało, kto wydał rozkaz, on ci – ten polsko-ludowy naukowiec bez zażenowania ostrzegał studentów: „ Z tym Katyniem to jeszcze ostrożnie panowie!” ?
Jak myślisz - dlaczego się błaźnił? Z obowiązku? Służbowego?...
*
No dobrze, to o czym teraz ?  
Może o postępowym parciu na radochę z każdym i – jakby tu rzec? – z każdej strony?…   

Ten odtylny proces ma swój scenariusz i dynamikę. Od: Krok po kroku,  do - skok po skoku. Od: „Niech nas zobaczą!”  (pamiętasz te nieśmiałe bilbordy ?), przez: Niech nam nie przeszkadzają, po: Niech nam się podporządkują! I niech odstąpią  kolejne pola realizacji nieskrępowanej „ekspresji” poprzez uformalnienie „homozwiązków", homo „małżeństw”, dzieci do homo zachciewajek.
Z należnymi profitami. To naturalna konsekwencja tej drogi. Wszak nie wolno dyskryminować rodzin.

A, jeszcze Biblia! Oczywista staje się konieczność przykrojenia Pisma Świętego do wyzwań czasu. Do standardów Nowego Wieku. Od tego właśnie są postępowi „duchowni” - patrioci nowych wyzwań. Śmiali. Gotowi. Przygotowani. Bądź przygotowywani...

Warto dodać, że ze „standardami obowiązującymi na całym świecie” mieliśmy okazję zapoznać się na konferencji WHO dla MEN i MZ w ub. roku. Standardy te obejmują m.in. masturbację dla dzieci w wieku 0-4 oraz pornografię dla grupy wiekowej 6-9 (więcej tu:
http://stopaborcji.pl/index.php/558-plany-men-masturbacja-dla-niemowlat) . Tego też domagają się Biedroń i Nowicka ( zob. np. http://www.ksd.media.pl/publikacje/1146-fundacja-pro-demaskuje-biedronia-i-nowicka)

- Nie? O tym też nie?  Męczą Cię takie „teoretyczne” tematy?...
Tu też czekasz na rozwój sytuacji? No cóż, biorąc pod uwagę wiek…

Ale przecie dzieci, wnuczęta. Masz dla nich zarezerwowane miejsca w kajucie nowoczesnego super statku ? Tam będzie bezpiecznie?... Jesteś przekonany?... Mimo, że na burcie można dostrzec napis „Tytanic”?
 *
No to na koniec coś retro. Obruszyłeś się, kiedy wspomniałem o Twojej pezetpeerowskiej legitymacji.
- Ależ Kolego! Ona nie musi być dowodem ostatecznego zaprzaństwa i hańby na wieki. Przykłady ludzi o znanych nazwiskach o tym świadczą.

Fakt, wielu było naiwnych, inni sądzili, że w ten sposób będą drążyli system od wewnątrz (pamiętam i takie deklaracje); prawda, była masa zwykłych koniunkturalistów ale i jakaś część ideowców co to dla dobra ludu pracującego miast i wsi….

A propos - gdzie oni teraz? Sam mi mówiłeś, że zamienili bardzo chwacko książeczki partyjne na czekowe do kont w „zrestrukturyzowanych” przez siebie bankach, bo „pierwszy milion trzeba ukraść” - a trybuny na zaciszne biurka zarządzających zyskami spółek. - Dla dobra ludu pracującego, tak?

Przecie sam widzisz na czym polega ta troska – na szalonym rwaniu, ogłupieniu obyczajowym, tradycyjnym i wzmagającym się warczeniu na Kościół. Na czujności wietrzenia gdzie się kręci lody.

Lody na Titanicu…

A tu chodzi o życie.
Nie przerażaj się, kiedy dodam: Również to wieczne.

http://wpolityce.pl/smolensk/190060-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-badanie-nedzy-z-lodami-w-tle (4.04.14)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Falowanie bieżączki.

Miało już nie być o Smoleńsku, ale skoro sam do tego wracasz…

Widzę jednak, że ten powrót jest jakby mniej ognisty. Czyżby okazało się, że źródło zapału - sam wskazałeś: ostatnio emitowane komunikaty o trotylu, którego już nie ma (ulotnił się?) i kolejne zapewnienia, że żadne tam wybuchy - nie jest już tak inspirujące? Nawet mimo standardowego przybrania apelem, aby „nie robić polityki” ?...

Szanowny Kolego, już pisałem, że nie chce mi się ścigać się w bieżączce. Nie te lata, nie ta droga, nie te definicje w pamięci. Chodzi raczej o uświadamianie sobie, skąd bierze się teraźniejszość na jakie drogi przyszłości może prowadzić. Wszak nihil novi sub sole, jeno „dzianie się” przybiera nowe szaty, a idee pakuje w „zmodernizowane” klatki. To oczywista oczywistość czyli banał - do powtarzania, powtarzania, powtarzania, aby nie dać się uwieść formą przysłaniającą istotę treści. Nie stać się lemingiem; cóż że certyfikowanym przez postępowe warsztaty odczłowieczania.

A propos polityki – zauważyłem z pewnym zażenowaniem, iż nawet zda się deklaratywnie roztropni ludzie, wchłonęli jej sfałszowany termin, pojmując politykę jedynie jako wszelakie kombinacje w często brudnej grze. W konsekwencji wykrzykują co i rusz dynamiczne zaklęcia: Moje działanie jest absolutnie niepolityczne!
- Cóż, wypada chyba wtedy powiedzieć: W takim razie Panu/Pani dziękujemy, skoro nie chce Pani/Pan działać roztropnie i dla dobra wspólnego (klasyczna definicja polityki).

Ale wrócimy do zadziwienie Twoją dynamiką - powracającą jak fale oceanu.  

Już wydawało się, iż w tzw. kwestii smoleńskiej doszliśmy do consensusu, a tu wystarczyły nowe impulsy emocjonalne (bo przecie nie intelektualne), abyś próbował powracać na stare tory. Zatem i ja muszę Cię prosić, abyś wziął pod uwagę przynajmniej trzy elementy, skoro więcej nie mieści się w dynamizowanej codziennością pamięci:

- Odgłos wybuchu (wybuchów) potwierdzone zostały przez świadków podchodzenia rządowego Tupolewa do lądowania.
 
- Abstrahując od tego czy do takiej kolizji doszło, fizycznym absurdem jest, aby stosunkowo miękkie drzewo rozpłatało potężny dźwigar, które musi unieść obciążenie przynajmniej połowy tonażu wielkiego samolotu. (Już kiedyś wskazywano na casus motolotni ścinającej żelbetową latarnię)   

-I absurd pochodny: To „pancerne” drzewo po ścięciu skrzydła, staje się „gumowe” i odrzuca kilka części samolotu w kierunku przeciwnym do jego lotu. Nawet na 40 m.

Cała reszta nowo-starych komunikatów podawanych w kolorach i urzędowej powadze, jest zapraszaniem w gąszcz słów, które mają prowadzić nas dalej i dalej od pytania: Co spowodowało rozwalenie maszyny na dziesiątki tysięcy części i rozrzuciło na przestrzeni ok. półtora kilometra, skoro nie drzewo?...
I to jest główne zadanie tych, na których padł służbowy obowiązek.
I cień seryjnego samobójcy…

Możesz zarzucić, iż ten fragment listu również jest elementem bieżączki, ale – zechciejmy to dostrzec – jakże istotną jej częścią w strategicznej grze globalnej.
*
Grą globalną staje się również sytuacja na Ukrainie – instalacja w procesie – budująca napięcie w skali nie tylko europejskiej. I na nic wskazywanie na „samowolę kijowską” wobec prawowitego prezydenta, ponieważ teraz mamy wyraźne działanie zewnętrzne wobec suwerennego państwa. Państwa, w którym mogą powstawać różne procesy wewnętrzne. Nawet - nazwijmy je w dużym uogólnieniu - dynamiczne niesubordynacje. Inaczej trzeba byłoby zakwestionować legalność np. Wielkiej Rewolucji Francuskiej i domagać się przywrócenia tam panowania Burbonów a w Rosji Romanowów, uwolnionych od tronu i życia przez bolszewicki pucz.
Zatem jak tam z konsekwencją w ocenach?...
*
Napisałeś w kontekście Krymu: Głęboko rozumiem zachowanie Putina wobec Ukrainy. Wybacz, ale skoro słowa mają swoje znaczenia, to ja „głęboko” nie rozumiem z czego to wynika?
- Z osiemnastowiecznej aneksji półwyspu przez carską Rosję? Jeżeli tak, to należałoby „głęboko rozumieć” rozbiory Polski i inne „anschlusy” oraz „bratnie pomoce”, czyż nie?
A może chodzi o uzmysłowienie chęci podjęcia dalszego marszu na Zapad?…
*
Nie podejrzewam Cię o złą wolę. Raczej o pogubieniu w gąszczu impulsów informacyjnych, które w ogromnej części indoktrynując, otorbiają naszą samodzielność i wrażliwość.
Zło potrafi bardzo zręcznie grać na wielu instrumentach i z czasem tak intensywnie, tak ogłuszająco, iżby ostatecznie doprowadzić do utraty słuchu. Do nieodróżniania prawdy od fałszu, dobra od zła. Na Wschodzie. Na Zachodzie. Na Północy i Południu. I w nas. To stare jak świat.
I nie chodzi tylko o tragedię smoleńską
 
- Cóż zatem? Ano aż i tylko tyle, że wysiłek woli i umysłu, umysłu i czynu, musi być coraz większy, bo potężnieją instrumenty ogłuszania.

http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6304-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-falowanie-bieczki (od 13.04.14)
http://wpolityce.pl/smolensk/191286-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-falowanie-biezaczki (13.04.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2057-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-falowanie-biezaczki (od 14.04.14)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Gdyby nie zmartwychwstał…

„A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” ( zob. 1 Kor 15)

Tak, przyjmuję do wiadomości, iż wybór należy do Ciebie. I że nie musisz sięgać po takie „historyjki” serwowane przez Kościół, aby być w porządku i samemu ustalać kryteria dobra i zła.
Ale wolno mi wszak zapytać, czy jesteś pewien tego, iż czynisz to „sam”?...

Rodzina, wpływ środowiska, nabyta wiedza, bywa „obowiązki służbowe”, cechy charakteru – w tym siła woli, wpływają na nasze decyzje. I je determinują. Zatem czy mamy coś co nie byłoby dane? Czy nie doświadczamy losu wędrowców w drodze ze znakami ustawianymi przez twórców i…destruktorów. A może: Stwórcę i Destruktora…

Nie zastanawiasz się nad tym? Codzienność przynosi wystarczającą ilość bodźców do jako tako stabilnego przepychania ego oraz materialnych i środowiskowych zdobyczy przez furty kolejnych dni, tygodni, miesięcy, lat? I to ma wystarczyć za alibi, gdyby jednak?... To ma być usprawiedliwieniem w czasach ogromnego i raczej łatwego dostępu do wiedzy?

Na czym opierasz Kolego swoje leniwe przekonanie, iż życie, męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, to fabuła jednej z wielu legend utrwalonych w Piśmie zwanym Świętym?
Napisałem „leniwe”, ponieważ jakoś nie śpieszno Ci do zweryfikowania owych doniesień o faktach, wspartych logiką. Wskazywałem kilka razy mistrzów - jak choćby Vittorio Messoriego z jego fundamentalnymi, moim zdaniem, „urządzeniami” do burzenia zadufania i ignorancji* (Dzisiaj dodam gratis starożytnego historyka z I/II p. Chrystusie Józefa Flawiusza – Dawne dzieje Izraela /zob. cz.2 p.63/ ) Więc dlaczego nie chcesz wejść w to?... Boisz się weryfikacji? Podświadomie hołubisz lęk przed koniecznością zmian?...

Kiedy ruszasz w swoją kolejną podróż, zabezpieczasz się w jakieś informacje o celu i drodze - to naturalna przezorność. A tu infantylnie ( w naszym wieku!) chowasz głowę pod kołderkę postępowego ple-ple, z nadzieją, że jakoś to będzie.
No i będzie.
Tylko jak?… „Co człowiek sieje, to i żąć będzie” (Ga 6,8)

Sporo Ci wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. (zob. 1K6,12)  Nawet tu i teraz - w doczesności. A skoro ryzykujemy wiecznością (co Ci szkodzi założyć, że jednak istnieje taka „opcja”), warto poznać i zweryfikować ową „mapę” naszego wędrowania. I - o dziwo! - w każdym momencie na szlaku dającą gwarancje bezpieczeństwa**.
Zapłata za lenistwo, za nonszalancję, za wzgardzenie, jest różna, nieskończenie różna od skorzystanie z podsuwanego nam planu – Bożego Planu godnego przemierzania szlaku życia.

Zatem w te dni pamięci o śmierci i zmartwychwstaniu, życzę Ci sił na oderwanie się od wsysającej bieżączki i zastanowieniu się o co grasz w życiu. I jak. I czy warto.
I czy to naprawdę Twoja gra…

* Vittorio Messori. Podstawowa  trylogia: Opinie o Jezusie, Pod Ponckim Piłatem, Mówią że zmartwychwstał oraz: Wyznania wiary, Przemyśleć historię, Pytania o chrześcijaństwo, Dlaczego wierzę

** To bardzo wymagający szlak. Nie bez zwątpień i upadków. Ale z wielką perspektywą. Na zawsze.

Publ. http://wpolityce.pl/kosciol/192300-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-gdyby-nie-zmartwychwstal (od 21.4.14)    / wycięta „preambuła”  * i **/
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6336-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-gdyby-nie-zmartwychwsta (od 21.4.14 całość)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Walka zaostrza się w miarę rozbiórki.

Coś nie tak z fragmentem głośnego cytatu użytym w tytule?...

- To po prostu aktualizacja słynnego odkrycia tow. Stalina, jawnego czy jeszcze kamuflowanego guru i dzisiejszych orłów modernizacji - dzieciąt, wnucząt i innych pociotków ongisiejszego aktywu - który obwieścił był w swoim czasie prawdę dziejową, iż walka klasowa zaostrza się w miarę budowy nowego sposobu władania ludem - szczególnie tym podbitym a nie do końca ujarzmionym.

Wszak wiadomo nie od dzisiaj w sferach postępu, że należy rozbierać stare konstrukcje, przerabiać fundamenty, a najlepiej wszystko wyburzyć. A potem majstrować przy nowych. Według planów kreślarzy po przyspieszonych kursach humanizmu. A co wyjdzie, to wyjdzie…
Najwyżej zwali się na wątpiących.

Zatem brygady – nazwijmy je umownie budowlanymi - rozkręcają, dewastują, wyburzają, a inwestorzy przekonują, iż budowla będzie tym razem już samą cudnością: Funkcjonalność, sznyt, elegancja i w ogóle NEW: New Tempel w New Age z New Word Order. Nic to, że ze starym marksizmem-leninizmem w fundamentach. A do obsługi i ochrony przecie zawsze znajdą się chętni. Chętni genetyczni i chętni przekonani perswazją. Taką action directe.  
No i dobrze mieć oprzyrządowania w postaci paragrafów. A jakże.
I zdyscyplinowanych interpretatorów.
Wtedy zwiemy taką konstrukcję „państwem prawa”! Nawet można dodać - „demokratycznym”. Ale bez szaleństw. Trzymanie demokracji w garści, powinno pozwolić na unikanie niemiłych niespodzianek.
Przynajmniej do czasu, kiedy nie osłabnie wystarczająco rozum i wola.
To tyle co do zasad ogólnych.
*
Twoje myśli ( i nie tylko Twoje) wprawiają mnie w pewne zakłopotanie – pisałem Ci już o tym. Nadal nie wiem – mimo roboczych hipotez - na ile to jest testowanie bądź wykonywanie obowiązku, na ile swawolne ironizowanie i żart, a na ile autentyczne dowody zagubienia… Co powoduje negacje ustalanych już kilkakroć – zdawało się – sensownych konkluzji, a co lud określa przaśnym powiedzonkiem „trzyma się jak pijany płota” ?...

No i co budzi te nademocjonalne wybuchy i brak racjonalnego - co tam racjonalnego - brak jakiegokolwiek intelektualnego uzasadnienia tego wracania do płota propagandowego - pardon – bełkotu. I skąd się biorą te trudności - właśnie Tobie, byłemu członkowi ugrupowania, które miało z troską „pochylać nad dolą ludu pracującego miast i wsi” – trudności przy próbach (re)definiowania lewicy, lewactwa i prawicy? Próby na tyle beznadziejnie rozbiegłe, że nie dochodzi do poważnej analizy aktualnego sensu a uzasadnianie kłopotów jest, biorąc pod uwagę nasze lata na dosyć mizernym poziomie. I skąd ta, wręcz obsesyjna, niechęć do ugrupowań bliskich właśnie owemu „pochylaniu się”?

Nie widzisz, udajesz, co z waszego „pochylania” zostało? Co pozostało w jaguarowych rwaczach mamony, pielęgnujących indywidualne wziątki z wieloma cyframi na kontach w bezpiecznych sejfach a swoją „lewicowość” demonstrujących na zboko porno i homo platformach, w modnych ostatnio bełkotliwych genderowych „odkryciach”?  
A wszystko z bezwzględnym – wybacz – oszołomstwem leminga.
Co zostało?...
I czy w ogóle było?...  
To ja, bezpartyjny, mam Ciebie przepytywać?
A nie Twoje sumienie na kolejnym partyjnym majowym wiecu?

Ale pytać trzeba, bo a nuż, coś zaskoczy….

Publ. http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/193697-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-walka-zaostrza-sie-w-miare-rozbiorki
A wcześniej (ciut zmienione)
 http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/4292--krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-walka-zaostrza-si-w-miar-rozbiorki
http://wirtualnapolonia.com/2013/02/27/krzysztof-nagrodzki-walka-zaostrza-sie-w-miare-rozbiorki/
http://polishgazette.com/?p=50754


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Leming z kołtunem.

Nie podpuszczaj mnie uporczywie Kolego, do intensywnego i bieżącego ( w skrócie: „bieżączka” ) komentowania dziania się za naszą wschodnią rubieżą.  Pisałem już, że są bieglejszy analitycy, a ja com miał wymyślić- wymyśliłem i przekazałem Ci sporo tygodni temu. Zatem jedynie powtórzę: Ukraina jest zbyt ważącym kąskiem, aby została zostawiona, ot tak, sobie. I to „dzianie się” jest również testem dla świata, Europy, dla nas. Pokazuje czy i na ile aktualna jest słynna, pogardliwa konstatacja jednego z przywódców Wschodu - Lenina, iż „kapitaliści sprzedadzą nawet sznurek na którym ich powiesimy” ?...

Prowokujesz mnie uwagą o aspekcie religijnym, który staje się – jak sądzisz - ważnym elementem rosyjskiej rzeczywistości. Tu widzisz szansę na wspólnotę odporu zgniliźnie ogłupianego Zachodu.    Hmmm… Ten proces ma niejedno oblicze. I nie jednego wykonawcę podszeptów Zła. Zło jest zbyt sprytne, aby być łatwo rozpoznawalne. Albo jeszcze inaczej – aby być zbyt wcześnie, przed totalnym owładnięciem, rozpoznawalne. Dlatego tak trudna jest ta – odwieczna - walka. Wprzódy pozory dobra, potem krok po kroku odbieranie samodzielności intelektu, woli i limitowanie egzystencji. 

Góra cerkwi Wschodu – „Trzeciego Rzymy” - była „procesem w konstrukcji” według tronu. Niezależnie kto na nim zasiadał. I jakiego był koloru: biały, czerwony, złoty…
Czy owa „religijność” była kiedykolwiek hamulcem przed skreślaniem wskazań Dekalogu?
Przedwczoraj, wczoraj, dzisiaj?... Wszędzie tam, gdzie sięgało imperium?...
- W praktyce Kolego, w praktyce, oceń sam.

Czy np. wstrzymywało przed rozbiorami i bezwzględnym, nieraz krwawym dyktatem nad chrześcijańską Polską?  Przed podporządkowywaniem ludzi i różnych krajów imperialnym interesom?

- I dla jasności – nie dotyczy to tylko jednej satrapii. Ale każda zaczynała, tak czy inaczej, od kakofonii w zagłuszaniu i przekręcaniu Nauczania, aby po koniecznej taktycznie chwili zwrócić się otwarcie przeciw Bogu. I przeciw ludziom Kościoła, jeżeli stali wiernie na straży Ewangelii i Przykazań danym, aby człowiek nie zagubił się w wielości dróg. Do tej gry konstruowano różne instrumenty i zatrudniano wielu grajków. Czy graczy. Trzeba dobrze się wysilać, aby rozpoznać melodię i jej zgodność z partyturą.

Ale tylko tak można badać intencje i czyny. W ich dynamice.
***
Właśnie – a propos „grajków” i gry na różnych instrumentach. Kiedy niektórzy Twoi ideowi znajomi śpiesznie, już, tu i teraz, pokrzykują o konieczności absolutnego (co to znaczy?…) rozdzielenia Kościoła od państwa, nie słyszysz już owych starych chrobotliwych nut?

Czy wyleciało z pamięci, iż Kościół stanowią wierni. Obywatele.
Czyżby pokrzykiwacze byli aż tak odkorowani?...

Niewiarygodne.

Zatem na czym ma polegać owe rozdzielanie? Na odebraniu prawa głosowania, wypowiadania się, nauczania, ostrzegania? I komu ma to być odebrane? Każdemu członkowi Kościoła, czy tylko księżom? A może jeno biskupom? A dlaczegoż to mianoby pozbawić ich (nas) podstawowych praw obywatelskich?...

Kiedy powtarzamy bezmyślnie lemingujące hasła, w istocie dajemy przyzwolenie do prześladowań. Kiedy pozbywanie się rozumu schodzi w dół i bezwolność przybiera wystarczający poziom, będzie można trzebić również owe lemingi. Lemingujących też. Według potrzeb. Jak uczy historia działania Zła, to tylko kwestia etapu. 

Wskazówki mogą być różne: O walce klas - zapisane w ściągach agitatora. O zmaganiu płci - huczące z postępowych głośników. Mogą wzywać do puczu i rzezi, bądź „tylko” do zrywu panseksualnego a`la Wilhelm Reich i towarzysze (ki). Finał zawsze jest ten sam – terror i coraz głębsza zapaść człowieczeństwa. Wolna wola i rozum toną w odruchach, stymulowanych jak przy tresowaniu zwierzątka. Zostaje homo wytresowane przez Zło. Jego sługa. Jego ofiara.

Prawda, za służbę otrzymuje się wynagrodzenie. Bywa obfite. Tyle tylko, że trzeba je zwracać z lichwiarskimi odsetkami Kolego. Zawsze!
*
A skąd ten „kołtun” w tytule” ?
Ano stąd:
„Kołtun to pęk zlepionych i skręconych włosów, których obawiano się ścinać, gdyż przesądy wiązały to z zagrożeniem zdrowia, a nawet życia. Kołtun III RP lęka się, że elementarna refleksja i dystans do serwowanych mu frazesów narazi go na obciach oraz wykluczenie z Europy i wielkiego miasta.”(Bronisław Wildstein - Demokracja limitowana czyli dlaczego nie lubię III RP.)

Publ.
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6466-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-leming-z-kotunem (od 17.5.14)
http://wpolityce.pl/swiat/196333-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-leming-z-koltunem (od 19.5.14)
http://www.polskaprasa.pl/1416990-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Leming-z-koltunem.html


Z listów do przyjaciół. I znajomych. „Nie ważne jest, kto i  jak głosuje…”

Jasne! Pamiętam tą słynną, ponadczasową dyrektywę ujawnioną przez guru wszystkich postępowych, pragmatycznych demokratów - tow. Stalina, iż najważniejsze kto liczy głosy.
.
Pytasz czy można uznać, że została zastosowana i w tych ostatnich wyborach deputowanych do PE?
Nie wiem Kolego, ale fascynujący jest ten ogrom głosów nieważnych, które pojawiają się kiedy trzeba i ratują co trzeba, nieprawdaż?... I tą cezurą czasowa bywa moment, kiedy zegar wybija godzinę duchów.
Wtedy zapewne duch twórczy spływa na zliczających, aby suma natchnień dała właściwy wynik.
Raz tylko – w ostatnich latach – nastąpiła jakaś awaria, kiedy w wyborach prezydenckich wygrał był śp. Lech Kaczyński.

Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie, że sporo ponad 200 tysięcy Rodaków to tacy ciemniacy, iż nie potrafią zrozumieć zasad głosowania i stawiają swoje iksy na kilku kartach zamiast na jednej.
Ale nawet gdyby… Nawet gdyby rządy postępu doprowadziły do takich stanów świadomości, to przecie skoro do wyborów idzie jeno dwadzieścia parę procent uprawnionych, to znaczy, że to chyba jednak jakaś wyższa klasa obywatelskiej masy. Zatem jak może owa klasa machać długopisami gdzie podadnie i ile razy się da?...

Myślę, że dla zminimalizowania paskudnych podejrzeń, iż może w tym machaniu długopisami głosujący nie są hmmm… osamotnieni, można byłoby wprowadzić pewną modyfikację w wyborach „wielokartkowych”: Głosujący wybiera i wyjmuje jedną listę na której stawia owego iksa (tu już ew. dopisywanie nie ma rażących skutków), a pozostałe karty ma OBOWIĄZEK przedrzeć na pół i zostawić w pojemniku w lokalu wyborczym.
Przy liczeniu końcowym, ilość kart w urnach oraz owych „połówek” podzielonych przez dwa powinna się zgadzać.

Zgoda- nie zapobiega to ew. kombinacjom  (np. dorzuceniom kart, fałszywie spisanym protokołom, złym zliczeniom na wyższych szczeblach komisji itd. ), ale w jakimś stopniu ogranicza manewry przy urnach. Minimalizuje.

Pytasz jak to wprowadzić? To prawda - musiałaby być wspólna wola „klasy politycznej” do takich „minimalizowań”.
A tu może być stosowana inna postępowo demokratyczna dyrektywa - tym razem tow. „Wiesława” Gomułki, który był orzekł, iż „wadzy raz zdobytej, nie oddamy!”.
Co w takim razie zawiedzionym zostaje? - Majdan? W kraju z jedną z najstarszych tradycji dobrych wyborów?...

Publikacje:
http://wpolityce.pl/polityka/197963-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-niewazne-jest-kto-i-jak-sie-glosuje (od 27.05.14)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6514-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-nie-wane-jest-kto-i-jak-gosuje (od 28.05.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2174-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-nie-wazne-jest-kto-i-jak-glosuje (od 28.05.14)


„Polacy do broni!”

Nie tylko kolejne rocznice rozpoczęcia bohaterskich a w efekcie tragicznych zmagań Polaków z niemieckim najeźdźcą przynoszą porcje ocen sensu decyzji o podjęciu walki w Warszawie 1 sierpnia 1944 roku. W tym również takich, które jakby nie chciały przyjąć do wiadomości fundamentalnych dla dalszych konstrukcji faktów.

Spróbujmy zatem i my powrócić do nich, przywołując oprócz pamiętników premiera Stanisława Mikołajczyka i generała Władysława Andersa (na które powoływałem się ongiś) książki również niepolskich autorów – szczególnie ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Arthura Bliss Lane – bezpośredniego świadka wielu wydarzeń wojennych i powojennych, dwojga rzetelnych amerykańskich pisarzy i dziennikarzy – małżeństwa: Lynn Olson i Stanleya Cloud, czy angielskiego historyka Normana Daviesa, opierających swe monumentalne opracowania na dużej ilości źródeł dokumentujących.

Powstanie Warszawskie nie mogło nie wybuchnąć, ponieważ....

Zacznijmy może jednak ab ovo, a przynajmniej zarejestrujmy niektóre istotne fakty od momentu, kiedy skorupa owego „jajka” po 123 – letniej niewoli I Rzeczpospolitej pękła. Być może, pozwolą one na pełniejsze zrozumienia dramatu II Rzeczpospolitej, którego warszawska tragiczna odsłona zwiastował rodzaj zakończenia.
*
Niezwykły splot wydarzeń na europejskiej bitewnej arenie I Wojny Światowej – klęska militarna dwu zaborców, a następnie rozkład trzeciego – Rosji i przejęcie władzy przez bolszewików, doprowadziły do szansy na odrodzenie Polski. Polski - wymyślanej twardą do bólu analizą Dmowskiego i dźwiganej surowym czynem zbrojnym Piłsudskiego, Hallera, Korfantego, poświęceniem, zapałem, ofiarnością setek tysięcy znanych z imienia i bezimiennych żołnierzy; Polski - powstającej z miłości Paderewskiego i przywiązania Witosa; Polski - przechowywanej w księgach, wierszach, pieśniach, w pamięci i sercach, utrwalanej przez wiarę naszego Kościoła, przez codzienną pracę szlachetnych, dumnych, ofiarnych kobiet - „Matka Polka” to pojęcie mające konkretne odniesienie do kształtowania postaw dzieci, a nieraz i... mężów; Polski – o której suwerenność upominały się pokolenia rodaków, płacąc daninę krwi, ale również umiejących walczyć na polu ekonomicznym, gospodarczym.

Listopad 1918 roku został zapisany w annałach jako symboliczna data powrotu naszego kraju do rodziny wolnych narodów, mimo, że o jego kształt przyszło jeszcze dalej walczyć na dyplomatycznych salonach z niechętnymi nam europejczykami (np. Loyd Georg), czy wydzierać zawłaszczone ziemie opierającym się jeszcze Niemcom (Powstania: Wielkopolskie, Śląskie). A Sowiecka Rosja szykowała już rękę do zadania ciosu „pańskiej Polsce”.

>16 listopada 1918 r., wydany został w Moskwie rozkaz rządu bolszewickiego (Rady Komisarzy Ludowych), który nakazywał sformowanie w ramach Armii Czerwonej specjalnych mobilnych formacji o nazwie Armia Zachodnia. Ta milionowa formacja stanowiła w swej istocie główną sowiecką siłę uderzeniową, która miała zrealizować strategiczne cele polityczne Kremla.
Cele te w specjalnym rozkazie z 29 listopada 1918 r. osobiście nakreślił Lenin, a miały być nimi, po kolei: Białoruś, Polska, a potem już cała Europa. Według słów Lenina, Europa była "chora, zdemoralizowana, w chaosie, syta, zasobna i gnuśna". Premier Rosji i bolszewicki dyktator nakazywał Armii Czerwonej, aby przeniosła idee rewolucji komunistycznej na Zachód, tak aby "...zatopić bagnet Armii Czerwonej w Europie".
Wykonawcami rozkazu Lenina byli nieomal wszyscy przywódcy rewolucji bolszewickiej, w tym Józef Stalin. To ten właśnie zbrodniarz, bandyta i morderca milionów ludzi, nazwał wtedy, w listopadzie 1918 r., odradzającą się niepodległą Rzeczpospolitą "polskim przepierzeniem między Rosją a Europą". Według Stalina, to "polskie przepierzenie" należy zniszczyć, ponieważ oddziela ono rewolucję rosyjską od rewolucji europejskie.

Już 12 stycznia 1919 r. dowództwo Armii Czerwonej - Lew Trocki oraz Siergiej Kamieniew - wydało strategiczny rozkaz rozpoczęcia "czerwonego marszu na Zachód", a tym samym wykonania planu "Operacja Wisła". Oznaczało to przejście przez Polskę do Niemiec i rozpoczęcie tam rewolucji komunistycznej. 5 lutego 1919 r. Rosjanie zdobyli Kijów, a 14 lutego doszło do pierwszego starcia młodego Wojska Polskiego z Armią Czerwoną. Była to bitwa o miasteczko Mosty nad Niemnem. Tak rozpoczęła się wojna polsko-sowiecka, która z miesiąca na miesiąc stawała się wojną o Europę.
Józef Piłsudski, jak nikt w Polsce i Europie, zdawał sobie sprawę z zagrożenia ze strony Rosji sowieckiej. Był jedynym politykiem, który wiedział, że Armia Czerwona szykuje milionowe wojska, aby uderzyć na Polskę i Europę. Miał znakomicie zorganizowany wywiad, otrzymał szczegółowe informacje zarówno polityczne, jak i militarne. Nie było wątpliwości, że lada dzień Rosjanie uderzą. Wcale się z tym nie kryli! Dlatego Piłsudski zdecydował się na wojnę prewencyjną z Rosją sowiecką. Niezależnie bowiem od planów politycznych, którymi była idea tzw. federacyjna albo prometejska - Piłsudski miał plan wojny prewencyjnej z Rosją.

27 stycznia 1920 r. podczas wspólnego posiedzenia rządu i politbiura na Kremlu pod przewodnictwem Włodzimierza Lenina naczelny dowódca Armii Czerwonej Siergiej Kamieniew przedstawił władzom politycznym Rosji sowieckiej ostateczny i szczegółowy strategiczny plan szeroko zakrojonej ofensywy przeciwko Polsce, przygotowany przez szefa sztabu polowego Armii Czerwonej Borysa Szaposznikowa (późniejszy marszałek i szef sztabu generalnego Armii Sowieckiej; w 1939 r. razem ze Stalinem i Mołotowem brał udział w pertraktacjach na Kremlu z von Ribbentropem 23 sierpnia; to właśnie on przygotował plan agresji na Polskę 17 września)./.../ Wyprzedzając atak sowiecki, 25 kwietnia 1920 r. ruszyła ofensywa polska.< Niestety mimo zdobycia Kijowa, ani cel militarny ani polityczny - stworzeniu wolnego państwa ukraińskiego – nie został zrealizowany. >Przeciwko walczącym samotnie o wolność Polakom byli nie tylko żądni zwycięstwa bolszewicy, ale też otumanieni sowiecką propagandą politycy Europy Zachodniej, gdzie na organizowanych przez agentów Moskwy ogromnych wiecach wznoszono hasła: "Ręce precz od Rosji". Było to wymierzone nie tylko w Polskę, ale było również samobójcze dla samej Europy. Podobnie jak pół wieku później podobnej treści hasło: "Lepiej być czerwonym niż martwym", głoszone w tej samej Europie Zachodniej przez "pożytecznych idiotów", po dziś dzień skutecznie wykorzystywane jest przez Moskwę.

Czołowi politycy Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych państw nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, jakim byłaby dla całej Europy klęska Polski. Latem 1920 r. w całej Europie nie rozumiano albo nie chciano zrozumieć, o co w rzeczywistości toczy się wojna Polaków z agresją Rosji. Europejscy politycy mieli zupełnie błędne, infantylne spojrzenie na Moskwę. Wyjątkowa była przenikliwość słynnego brytyjskiego dyplomaty, lorda Edgara d'Abernona, który zanotował w swym dzienniku: "Pośród błędnych zapatrywań zachodnich mocarstw najniebezpieczniejszym było mniemanie, że istnieje możliwość zawarcia pokoju z Sowietami".< (za: Józef Szaniawski – Victoria Polska 1920 roku; Nasz Dziennik z 14-16 sierpnia 2009 r. zob. też: Praca zbiorowa – W cieniu czerwonej gwiazdy / wyd. Kluszczyński Kraków /, wstęp prof. Andrzeja Nowaka – Pamięć zbrodni) Nawała 1920, która runęła ze Wschodu na młodziutką II Rzeczpospolitę, „po trupie białej Polski” miała nieść rewolucję światową do Berlina i dalej w Europę. Samotny bój Polaków, to była walka nie o granice, o przyjazne sąsiedztwo czy nawet o suwerenność, ale o istnienie cywilizacyjne, o duszę narodu, a nawet o kształt świata,  zakończyła się - z Bożą pomocą - wygraną oraz przepędzeniem bolszewików. A Traktat Ryski dał szansę na oddech i odbudowę kraju, jego administracji, sił zbrojnych, gospodarki, na krzepienie ducha w odbudowie łacińskiej cywilizacji, której Polska od stuleci była wierna i która była jej siłą.

Patrząc z perspektywy lat, dwudziestolecie II Rzeczpospolitej nie było czasem źle wykorzystanym. Polskie życie intelektualne i polska nauka miały okres eksplozji twórczej – jak ocenia również Norman Davies. Mimo niechęci międzynarodowego kapitału, dywersji niektórych sąsiadów, napięć wewnętrznych związanych z działalnością organizacji komunistycznych czy mniejszości narodowych (co czasami wychodziło na jedno – np. Komunistyczna Partia Polski), ustabilizowano ekonomię, rozruszano gospodarkę, wybudowano od podstawa nowe miejsca pracy – np. Gdynię, Centralny Okręg Przemysłowy, zastosowano akcjonariat pracowniczy (Gazolina), wprowadzono do szkół programy patriotycznego nauczania, mniejszości narodowe – przede wszystkim żydowska (ok. 10 % obywateli) - uzyskały sporą autonomię, mimo że nie zawsze wykazywały – delikatnie mówią - lojalność wobec kraju zamieszkania (np. KPP kwestionowała sens bytu niepodległej Polski).

Oczywiście Polska tamtych lat nie była rajem – bo być nie mogła – ale próbowała budować swój niepodległy byt, ze świadomością powinności wobec obywateli i z kolei ich obowiązków wobec Ojczyzny. Kościół katolicki odgrywał tu - jak zwykle – niebagatelną rolę.
***
Tymczasem wytrwali Niemcy i zapamiętali Sowieci nie zarzucili swych imperialnych ambicji. Niemcy układem w Locarno (16 X 1925 r.), gwarantują nienaruszalność granic z Francją i Belgią, czego nie uczyniły w stosunku do granicy z Polską i Czechosłowacją. Mimo tego zostają przyjęte do Ligi Narodów. W kwietniu 1922 zawarto w Rapallo układ, który wbrew zakazowi zapisanemu w traktacie wersalskim, dał Niemcom możliwość rozwijania potencjału militarnego przez udostępnienie baz i poligonów w ZSRR, zaś dla Rosji Sowieckiej stworzył możliwości dostępu do nowych technologii przemysłowych. Pod koniec lat dwudziestych, po krwawej, bezwzględnej i stałej eliminacji rzeczywistych bądź urojonych konkurentów, dyktatorskie panowanie w Rosji przeszło w ręce Józefa Stalina. W 1933 roku kanclerzem Niemiec zostaje mianowany przywódca lewicowej NSDAP (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei - Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników ) Adolf Hitler, który po śmierci prezydenta von Hindenburga w sierpniu 1934 przejmuje również jego prerogatywy, a naród w referendum to zatwierdza. Hitler zdobywa władzę absolutną. Rzeczpospolita ma u swych granic dwa, wciąż potężniejące, totalitaryzmy. Co prawda istnieje formalne zabezpieczenie od Wschodu i Zachodu poprzez podpisany traktat ze Związkiem Radziecki z lipca 1932 roku ( a obowiązującą do końca 1945 roku !)  i deklaracja o nieagresji z Niemcami ze stycznia 1934 r.( zerwana przez Niemcy w kwietniu 1939 r.), ale jak pokaże dalszy rozwój wypadków, traktaty podpisywane z wiarołomcami są tylko kawałkiem papieru, jeżeli nie stoją za nimi argumenty siły.

Idea budowania pogańskiej „wspólnej Europy” pod germańskim przywództwem i z rasowymi kryteriami struktur społecznych napędzała militaryzację nazistowskich już Niemiec, a podobne wizje, z oficjalnymi założeniami stworzenia globalnego, antyteistycznego „społeczeństwa bezklasowego”, budowały złowrogą potęgę Rosji. Między tymi dwoma drapieżcami znajdowała się „ziemia buforowa do zagospodarowania” - Polska.
W marcu 1936 łamiąc bezczelnie podpisany wspólnie w 1925 r. traktat reński o demilitaryzacji Nadrenii, Hitler – przy zupełnej bierności Francji i Anglii wprowadza tam swoje bataliony. „Bądź co bądź Niemcy jedynie weszli na swoje podwórko” oznajmia czołowy brytyjski liberał lord Lothian. Dwa lata później – w marcu 1938 r. Niemcy dokonują przyłączenia Austrii (Anschluss). A na konferencji w Monachium z udziałem Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii (wrzesień 1938 r.) hitlerowska III Rzesza zmusza Czechosłowację do odstąpienia Sudetów, aby już w marcu 1939 r. zająć ją całą, a niedługo potem wymusić na Litwie odstąpienie Kłajpedy.

Wobec braku szans na podobnie „bezbolesne” uzyskanie ustępstw od Polski (eksterytorialny „korytarz” komunikacyjny do Prus Wschodnich, zawarcie Paktu Antykominternowskiego), po porozumieniu rozbiorowym z ZSRR (Pakt Ribbentrop-Mołotow, sierpień 1939), licząc na brak wypełnienia przez Anglię i Francję zobowiązań sojuszniczych wobec naszego kraju (Polsko-brytyjski układ sojuszniczy i polsko-francuski układ wojskowy), siły zbrojne III Rzeszy, zdradziecko, bez wypowiedzenia wojny, 1 września 1939 roku z zachodu, południa i północy atakują Polskę, a wojska sowieckie 17 września czynią to samo od wschodu. W tych okolicznościach, bez wsparcia Sojuszników, po ponad miesięcznych walkach, osamotniona, masakrowana Polska upada. Sowieci i Niemcy dzielą się – jak to już bywało w historii – naszymi ziemiami. Następuje IV Rozbiór Polski. Naród podany jest celowej i skoordynowanej ludobójczej eksterminacji – szczególnie warstw inteligenckich - która ma zapobiec odrodzeniu się państwowości polskiej ze zdrową tkanka społeczną.
                                                                                                ***
Liczni polscy żołnierze przedzierają się do Francji, z nadzieją na możliwość dalszej walki zbrojnej (co staje się faktem – np. Narwik, kampania we Francji), a w kraju natychmiast organizowany jest podziemny ruch oporu. Niemcy i Sowieci sycą się sukcesem na wspólnej defiladzie w Brześciu, a ich służby specjalne spotykają ( październik 1939 r. Lwów, listopad Brześć n. Bugiem i Przemyśl, luty Zakopane, marzec 1940 Kraków,), aby skutecznie skoordynować akcje przeciw „polskim bandytom”. I nie tylko „bandytom”. Obaj wrogowie rozwijają bezlitosne, programowe, totalne podporządkowanie i wyniszczanie naszego narodu. Następuje eksterminacja polskiej inteligencji i warstwy przywódczej: Niemiecka akcja AB - np. Sonderaktion Krakau, mordy w Palmirach, Piaśnicy na Pomorzu i dziesiątkach innych miejsc. Sowieckie zbrodnie na tysiącach jeńców wojennych z Kozielska – w Katyniu, ze Starobielska – w Charkowie, z Ostaszkowa – w Miednoje; wykańczanie morderczą pracą w kopalniach ołowiu, wycinkach tajgi, na Kołymie, Magadanie i wielu innych miejsc zesłania do „Archipelagu gułag”. Masowe, w morderczych warunkach przeprowadzane, deportacje ludności cywilnej z Kresów na „nieludzką ziemię” w głąb imperium rosyjskiego ( luty 1940, kwiecień 1940, czerwiec 1940, czerwiec 1941).

Niewielkiej części z tych około dwu milionów aresztowanych i deportowanych dane było powrócić do miejsc ojczystych. A ratunkiem dla kilkudziesięciu tysięcy z nich była tzw. amnestia z 1941 roku w wyniku lipcowego układu Sikorski-Stalin (po niemieckim ataku na ZSRR) i możliwość stworzenie Wojska Polskiego. Część żołnierzy – pod dowództwem gen. Władysława Andersa, zwolnionego z enkadwudowskiej  tiurmy na Łubiance  - udało się uratować od głodowego wyniszczenia w Rosji ewakuując (wraz z wieloma cywilami),  poprzez Persję (Iran) na Zachód.


Polskie oddziały i dywizje wsławiły się walkami m.in. w Tobruku, pod Monte Cassino, w Holandii; inne, wykrwawiona pod Lenino, mogły dotrzeć do kraju wraz z Armią Czerwoną, a tysiące Polaków, którym się to nie udało, musiało czekać na możliwość ratunku w ramach powojennej repatriacji. (Możliwość powrotu wszystkich rodaków, pozostającym na dawnych miejscach zsyłek do dzisiaj, to wstydliwy i bolesny problem również III Rzeczpospolitej.)

Regularne jednostki Wojska Polskiego w pewnym momencie stanowiły czwartą, ok. półmilionową, siłę aliantów - po ZSRR, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii - uczestnicząc w zmaganiach na niemal wszystkich frontach II Wojny Światowej: na lądzie, morzu i powietrzu. A rozwijający się i konsolidujący Ruch Oporu w podbitej i zalanej przez dwie okrutne potęgi Polsce nie ustał, rzec można, ani na dzień. Walki oddziału partyzanckiego majora Henryka Dobrzańskiego – „Hubala” trwały do maja 1940 r.- do śmierci dowódcy, samorzutnie zorganizowani „Jędrusie” podjęli akcję dywersyjno-bojowe w sandomierskim; powstawały spontaniczne podziemne organizacje. Pierwszą „regularną” wojskową strukturę - Służba Zwycięstwu Polski (SZP), przemianowaną niebawem na Związek Walki Zbrojnej (ZWZ) - zaczęto tworzyć już we wrześniu 1939 roku (gen. Michał Tokarzewski, następnie płk Stefan Rowecki pod formalnym zwierzchnictwem gen. Kazimierza Sosnkowskiego z rządu na emigracji w Paryżu). W lutym 1942 roku premier rządu na emigracji w Londynie a zarazem wódz naczelny - gen. Władysław Sikorski  przekształcił ZWZ w Armię Krajową (AK) z dowódcą gen. Roweckim, którego po aresztowaniu w 1943 roku zastąpił gen. Tadeusz Komorowski – „Bór”. Działały również Narodowe Siły Zbrojne (NSZ), Bataliony Chłopskie (BCh), marginalna, powiązana z Moskwą Gwardia Ludowa ( GL), następnie przekształcona w Armię ludową (AL) i inne – jak np. Związek Jaszczurczy (ZJ)                 
***
Stalinowska totalitarna maszyna zniewalania, wspomagana częstokroć przez niechętne Polakom mniejszości narodowe, była skuteczniejsza od hitlerowskiej, dlatego pod czujnym okiem NKWD struktury oporu zostały szybko zlikwidowane. Natomiast na terenach zagarniętych przez Niemców, gdzie szalało Gestapo oraz inne tajne i jawne służby okupanta tudzież ich przeróżne agentury, (Norman Davis – Powstanie `44, wyd. Znak, Kraków 2004 s.143,159) struktury państwa podziemnego rozwijały się i krzepły. AK liczyła ok. 350 tysięcy żołnierzy (Lynne Olson, Stanley Cloud – Sprawa honoru, wyd. Andrzej Findensein/A.M.F. Group Sp. Z  o.o., Warszawa 2004  s.269) ze sprawną służbą wywiadu i kontrwywiadu, funkcjonowały podziemne urzędy, sądy, tajne nauczanie, również swego rodzaju „parlament” jakim był Polityczny Komitet Porozumiewawczy a następnie Rada Jedności Narodowej, oraz delegatura londyńskiego rządu na  uchodźstwie. Funkcjonowała łączność radiowa i kurierska z rządem polskim (we Francji a potem w Anglii). Wydawano i rozprowadzano pisma podziemne. Ferowano wyroki na przestępców, likwidowano żołnierzy i funkcjonariuszy okupanta, groźnych konfidentów i „szmalcowników”, szczególnie okrutnych funkcjonariuszy niemieckiej machiny terroru (aż po zgładzenie w brawurowej akcji wyższego dowódcę SS i Policji w Dystrykcie Warszawskim Franza Kutscherę). Prowadzano akcje informacyjne i propagandowe, podtrzymujące ducha narodu. Wykonywano akcje „małego” i dużego sabotażu, spowalniając i powstrzymując transporty wojsk niemieckich i frontowego zaopatrzenia (Włodzimierz Borodziej, Andrzej Chmielarz, Andrzej Friszke, Andrzej K. Kunert – Polska Podziemna 1939-1945 s.259, 312; Sprawa honoru  op.cit. s.270) tak, aby minimalizować akcje odwetowe okupanta, który stosował zasadę zbiorowej odpowiedzialności i bez wahania mordował niewinnych cywilów, burzył domy, palił całe wsie. Chroniono w miarę możliwości ludność na prowincji przed grabieżami i mordami, również ze strony band różnej proweniencji (szczególnie Ziemia Wileńska, Wołyń. Podole, Polesie, ale przecie nie tylko). Podejmowano działania dla uwolnienia uwięzionych (np. więzienie Pińsk, akcja pod Arsenałem czy pociąg pod Celestynowem). Dostarczano aliantom rozpracowane plany niemieckich zamierzeń, umocnień, urządzeń, broni (np. dostarczenie do Anglii rozmontowanego V2!). Prowadzono akcje dezinformacyjne (np. fałszywe miejsce lądowania aliantów we Francji w czerwcu `44 ) (William B. Breur – Polscy patrioci którzy pomogli uratować Europę przed Hitlerem, wyd. Amber,  2004 s.135,153,157-8,175, 177, 200-201, 232-3) Przekazywano dramatyczną wiedzę o metodach i zakresie eksterminacji Żydów oraz wyniszczania Polaków i ludzi innych narodowości kierowanych do obozów które Niemcy założyli na ziemiach Polski: Obozów Koncentracyjnych (KL - Konzentrationslager) - Stutthof  (sierpień 1939), Oświęcim/Auschwitz ( wiosna 1940),  Majdanek (październik 1941), oraz Zagłady -      (VL- Vernichtungslager): Treblinka II (lipiec 1942), Sobibór (marzec 1942), Bełżec (marzec 1942), oraz przystosowany do tego celu obóz Brzezinka /Birkenau (w kompleksie Auschwitz). Bohaterski rotmistrz Witold Pilecki w celu spenetrowania KL Auschwitz dał się nawet w nim uwięzić, a Jan Karski przedostał się do warszawskiego getta. Wiedza aliantów w tym zakresie była jasna. (np. Powstanie `44 op.cit. s.145, 149)    Jak to wpłynęło na ich decyzje i działania – wiemy.
Polska Podziemna prowadziła różnorakie działania, ale przede wszystkim przygotowywano się do powszechnej akcji zbrojnej przeciw okupantowi, w stosownym ze względów strategicznych i politycznych momencie (Akcja „Burza”).
***
Po dwu latach, świtaniem 22 czerwca 1941 roku, związek bratni dwu totalitaryzmów skończył się nagle i żelazne zagony sprawnej niemieckiej machiny wojennej uderzyły na Wschód. I mimo tego, iż jeszcze tej zimy Wehrmacht mógł oglądać z dala kremlowskie kopuły, mimo tego, że w 1942 roku sięgał Kaukazu i Wołgi, sowieckiej obrony nie przemogli. Po odwrocie spod Moskwy, po klęsce Stalingradzkiej (luty 1943) i  przegranej na Łuku Kurskim (sierpień 1943), stawało się coraz bardziej jasne, że Stalin będzie tryumfatorem tych zmagań. Stawało się również wyraźne, że trzeba będzie na nowo wykreślać fragmenty granic nowego kształtu Europy, uwzględniające „uzyski” Kremla, kosztem Finlandii (1939r.), oraz Rumunii, Litwy, Łotwy, Estonii (1940). No i oczywiście Polski. Zagadnienie sprowadzało się jedynie do wielkości owych „uzysków” i problemu suwerenności państw przez które przetaczały się radzieckie czołgi.
*
Kiedy w lipcu rozpaczliwego dla Rosji 1941 roku podpisano sowiecko-polski układ dyplomatyczny i militarny (Sikorski-Stalin), Związek Radziecki m.in. zgodził się na anulowanie zaborczych ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow, uznając iż: „traktaty radziecko-niemieckie z roku 1939, dotyczące zmian terytorialnych w Polsce utraciły swa moc”, co Polacy rozumieli jako oczywisty powrót do wschodnich granic przedwojennych, a w czym podtrzymywały ich mniej bądź bardziej oficjalne deklaracje czy oświadczenia przywódców Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, zapewniających o „nieuznawaniu żadnych zmian terytorialnych w Polsce począwszy od sierpnia 1939 roku” oraz braku zgody na „wszelkie formy ekspansji w wyniku podboju militarnego”. (Powstanie `44 op.cit.s. 70-71)
Nie okazało się to jednak być wiążącym dla Stalina. W miarę jak rosła potęga sowieckiej armii, kruszącej - mimo ogromu strat w ludziach i sprzęcie – zmieniała się również postawa dyktatora oraz jego zamiary wobec zagarniętych w 1939 i 40 roku obszarów.  I jak się miało okazać, nie tylko tych...  
*
Rok 1943 to rok znamiennych dat. Styczeń – Casablanca, Roosevelt i Churchill (Stalin nie przyjechał) omawiają strategię wobec Niemiec, m.in. przyjmując zasadę bezwzględnej kapitulacji wroga. Luty – zwycięstwo stalingradzkie. Marzec – powołanie w Moskwie Związku Patriotów Polskich (pod przewodnictwem Wandy Wasilewskiej). Kwiecień – Niemcy ogłaszają o odkryciu masowych grobów polskich oficerów koło Katynia, zamordowanych przez Sowietów wiosną 1940 roku. Kwiecień – Moskwa zrywa stosunki dyplomatyczne z rządem polskim na emigracji w Londynie. Lipiec – tragiczna, zagadkowa śmierć polskiego premiera i naczelnego wodza Władysława Sikorskiego. Lipiec - inwazja aliantów we Włoszech. Sierpień – klęska Niemców na Łuku Kurskim. Koniec grudnia – powołanie w Warszawie konspiracyjnej Krajowej Rady Narodowej (pod przewodnictwem agenta NKWD Bolesława Bieruta)
No i listopad – grudzień Teheran, poprzedzony październikowym spotkaniem ministrów spraw zagranicznych w Moskwie. (Sprawa honoru op.cit. s.280)
***
Spotkanie w Teheranie nie było protokołowane. Znamy je z późniejszych publikacji, dokonywanych na podstawie notatek każdej ze stron. Z sugestii czy nawet propozycji jakie kierowali do premiera Mikołajczyka premier Churchill ( Artur Bliss Lane – Widziałem Polskę zdradzoną, wyd. Fronda, Warszawa 2008 s.70) oraz prezydent Roosevelt należało wysnuwać wniosek, że sprawa przesunięcia granic Polski została tam ustalona. A Stalin w rozmowie z Mikołajczykiem 3 sierpnia dawał wyraźnie do zrozumienia, że Polacy w rekompensacie otrzymają ziemie po Odrę i Nysę. Potwierdził to zresztą w październiku `44 Wieczesław Mołotow, który w obecności Churchilla, Edena i Harrimana o ustaleniach z Teheranu zawiadomił brutalnie i jednoznacznie szefa polskiego rządu. (Widziałem ...  op.cit.s.87) Zatem sprawa utraty Kresów aż po linię wyznaczoną przez „sowiecko-niemiecką granicę pokoju” z `39 roku - zwaną też dla zatarcia niemiłej pamięci linią Curzona - była przesądzona. Natomiast Polacy nadal byli utwierdzani przez zachodnich sojuszników o zachowaniu suwerenności państwowej.
7 czerwca `44 Mikołajczyk przyjacielsko przyjęty w Białym Domu, usłyszał od prezydenta Stanów Zjednoczonych, iż „Polska odrodzi się znów silna i niepodległa” (Widziałem ...  op.cit s.73), a sam Roosevelt wierzył – jak oświadczył – całkowicie słowom Stalina, który zapewniał, że nie zamierza narzucać Polakom swojej dominacji. „Stalin nie zamierza pozbawić Polski wolności. Nie ośmieliłby się tego zrobić, gdyż wie, iż rząd Stanów Zjednoczonych udziela wam zdecydowanego poparcia. Czuwać będę - dodał Roosevelt - aby Polska nie doznała krzywd w wyniku wojny”. (Powstanie `44 op.cit.s.104 i 7 s.85)
W tej materii Mikołajczyk miał również twarde poręczenie Churchilla, „Armie rosyjskie stoją obecnie u wrót Warszawy. Przynoszą one sobą oswobodzenie Polski. Ofiarowują Polsce wolność, suwerenność i niepodległość” - twierdził brytyjski premier jeszcze 2 sierpnia `44 roku. (Powstanie `44 op.cit.s.360) Zatem rząd polski w Londynie miał prawo rozumieć, że o ile sprawa granic wschodnich nie wygląda dobrze, to Polska może odrodzić w rodzinie wolnych narodów. Należało uparcie demonstrować taką wolę – również na polu militarnym. Przecież za wolna Polskę oddało życie ponad 200 tys. uczestników ruchu oporu – w walce, w więzieniach, obozach koncentracyjnych i egzekucjach. (Polska Podziemna 1939-1945 op.cit. s.312)
***
Potężne uderzenia Armii Czerwonej, doprowadziły w lipcu 1944 roku wojska I Frontu Białoruskiego, którym dowodził marszałek Konstanty Rokossowski, oraz I Armię Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga na przedpola Warszawy. Na południe od stolicy, pod Magnuszewem, Rosjanom udało się utworzyć przyczółek. Radzieckie czołgi doszły do prawobrzeżnej dzielnicy – Pragi, zwiastując dalszy atak (co potwierdziły po 50 latach archiwa rosyjskie). (Powstanie `44 op.cit.s. 312)   Już od 2 czerwca nadawana po polsku z Moskwy radiostacja „Kościuszko”  audycje, w których jednoznacznie nawoływano do działania (Powstanie `44 op.cit.s. 407) a 29 lipca o godz. 20,15 usłyszano w Warszawie nadawaną w języku polskim audycję z Moskwy: „„Nie ma wątpliwości, że Warszawa już słyszy salwy dział uczestniczących w bitwie, która przyniesie jej wyzwolenie. /.../ Dla Warszawy, która się nie poddała , lecz walczy, wreszcie wybiła godzina szturmu. /.../ Polacy! Czas wyzwolenia jest bliski! Polacy do broni! Niech każdy Polak stanie do walki przeciw najeźdźcy! Nie ma chwili do stracenia!” (Polscy patrioci op.cit. s.209; p. 8 s.52 i 5; p.14 s.41)  30 lipca w Londynie zarejestrowano z Moskwy apel do wszystkich Polaków, ale szczególnie do warszawiaków, aby udzielali pomocy Armii Czerwonej przy forsowaniu Wisły i wkraczaniu do miasta. „Nie było sensu wzywania ludności do akcji, która gdyby nie została wsparta z zewnątrz, zakończyłaby się masakrą, nieułatwiającą w żaden sposób Rosjanom natarcia.” – tak konstatował ten fakt gen. Bór - Komorowski. - Naiwnie?... Jak pisał Arthur Bliss Lane: „Być może generał Bór był naiwny, lecz kto mógłby przypuszczać, że znajdą się ludzie, którzy z zimną krwią zastawią pułapkę skazując tym samym na zagładę 250 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci?. Generał Bór takiej możliwości nie brał pod uwagę”. (Widziałem ....  op.cit  s.54) Czy naiwny był premier Mikołajczyk, który otrzymał w Moskwie zapewnienie Stalina, ze zostanie udzielona pomoc Warszawie? (Widziałem ....  op.cit  s.58) Czy nieroztropny był w tej sytuacji rząd w Londynie, który nie znał jeszcze dokumentów o  rozbrajaniu i aresztowaniu żołnierzy AK, dokonywanych przez sowietów na Wołyniu czy na Wileńszczyźnie, pod pozorem zabezpieczania sobie tyłów?... (Neil Orpen – Na pomoc Warszawie, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006 s.31-32, 38) A gdyby nawet, czy nie mógł przypuszczać, że zachowanie sowietów na terenach na zachód od Bugu będzie inne?
 - To prawda, że ci, którzy lepiej znali „możliwości” bolszewików: Naczelny Wódz gen. Sosnkowski  i gen. Anders mieli inne zdanie, ale nie one przeważyły decyzję o rozpoczęciu Powstania w Warszawie. (Powstanie `44 op.cit.s.291-3, 466)
                                          
 Te fakty, niedawny (20 lipca) zamach na Hitlera, żałosny obraz wycofywanych z frontu oddziałów niemieckich, widoczna ewakuacja administracji okupanta, ogrom upokorzeń i wiedzy o niemieckich zbrodniach, polski duch i zapał bojowy, polityczna chęć samodzielnego, symbolicznego wyzwolenia stolicy i przyjęcia Armii Czerwonej w roli gospodarza, wreszcie wezwanie 100 tysięcy mężczyzn do natychmiastowego, obowiązkowego uczestnictwa w pracach obronnych na rzecz Wehrmachtu, musiały eksplodować. I stało się!
***
Któż z podejmujących w tych okolicznościach tak brzemienną w skutkach decyzję, mógł wiedzieć, że Stalin nakazał wstrzymanie ofensywnych działań na tym odcinku (Powstanie `44 op.cit.s.363;Na pomoc... op.cit. s. 111), - mimo opracowanego przez Żukowa i Rokossowskiego planu wznowienia ofensywy - koncentrując uwagę na Bałkanach (Powstanie `44 op.cit.s.434), aby odnieść podwójną korzyść: uzyskać dominację na tamtym obszarze oraz „zneutralizować” potencjalnych przeciwników, zagrażających przejęciu władzy w Polsce przez oddanych sobie komunistów. (Pamiętamy, że 22 lipca ogłoszono powstanie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego – PKWN, władzy ukształtowanej w Moskwie i z jej namaszczenia przez działaczy PPR, ZPP i KRN, który już 27 lipca podpisał porozumienie z ZSRR w sprawie granicy państwowej, zrzekając się wschodniej połowy terytorium II RP. ) (Powstanie `44 op.cit.s.212)

- Kto miałby zakładać, że wyśmienicie wyszkolona polska brygada spadochronowa gen. Sosabowskiego nie zostanie skierowana – zgodnie z założeniami – do kraju, a lotniska sowieckie zostaną zamknięte dla alianckich samolotów mających nieść pomoc powstańcom z odległych baz w Anglii czy we Włoszech (Brindisi)? (Polscy patrioci op.cit.s.214; Powstanie `44 op.cit. s. 414; Widziałem ...  op.cit  s.61-63; p. 14 s. 130, 140) Dla samolotów, które musiały przemierzyć kilka tysięcy kilometrów pod ogniem nieprzyjaciela, a uszkodzone nie mogły lądować na alianckich przecie zajętych przez Armie Czerwoną lotniskach; samolotów ostrzeliwanych nieraz - jak świadczą wspomnienia niektórych pilotów – przez myśliwce sowieckie. (Powstanie `44 op.cit.s.421,420, 457,847)    [ Co prawda po wielu staraniach i naciskach przywódców Zachodu, Stalin zgodził się propagandowo na jednorazowe lądowanie armady amerykańskich „Latających fortec” (18 września w Połtawie i Mirgorodzie), ale to było wszystko.] (Powstanie `44 op.cit.; Na pomoc Warszawie op.cit.  s. 165)

- Dlaczego miano przypuszczać, że lotnictwo rosyjskie zniknie z nieba nad Warszawą (Polscy patrioci op.cit.s.56; p.14 s.68) a pojawi się dopiero z pojedynczymi, mało efektywnymi zrzutami (bez spadochronów) w połowie września. (Polscy patrioci op.cit.s.61)

 -Dlaczego miano zakładać, że oddziały podziemia śpieszące na pomoc walczącym z innych terenów, będą zatrzymywane i rozbrajane przez Armię Czerwoną, (Na pomoc ... op.cit. s. 135) a żołnierze AK zostaną przez Stalina określeni „bandą kryminalistów” ? (Na pomoc ... op.cit. s.148 )
 - Dlaczego miano podejrzewać o kłamstwa Roosevelta i o niemal schizofreniczną postawę Churchilla, którzy swoimi pociągnięciami wręcz podawali Stalinowi Polskę na tacy?

Dlaczego tak łatwo feruje się wyroki post factum?...
***
Warszawa wytrzymała 63 dni i nocy nierównej, bohaterskiej walki, do końca starając się utrzymać przyczółki dla ew. skutecznego desantu ze wschodniego brzegu Wisły. Nie doczekała się. Osamotniona zapłaciła za swój zryw dziesiątkami tysięcy zgładzonych z zimną krwią cywili – mężczyzn, kobiet, dzieci, księży, zakonnic, kalek, lekarzy w szpitalach, sióstr – szczególnie na Woli, Ochocie i Starym Mieście – mordowanych wszędzie tam, gdzie dopadła ich furia żołnierzy Hitlera i Himlera – niemieckich żołnierzy z SS i Wehrmachtu, kryminalistów z brygady
SS-Obersturmbannfurera Dirlewangera, zbieraniny z SS RONA SS-Brigadefurera Bronisława Kamińskiego. Zapłaciła dziesiątkami tysięcy ludzi bombardowanych przez Luftwaffe  z pobliskiego Okęcia, ostrzeliwanych z dział bliskiego i dalekiego zasięgu, zasypywanych w domach i piwnicach, umierających z ran i wyczerpania. Straty w ludności cywilnej określa się na ponad 150 tysięcy, (Donald Sommerville – Kronika II Wojny Światowej, wyd. ART BOOKS, 1992 s. 263)
W walkach padło ponad 18 tysięcy żołnierz armii podziemnej (i ponad 3 tys. „Kościuszkowców” z armii Berlinga), a ok. 20 tysięcy zostało rannych. (Kronika .... s. 263) Podczas bitwy, ale i w późniejszym systematycznym wykonywaniu rozkazu Hitlera o starciu Warszawy z mapy, w gruzach legło od 45 do 90 procent różnych obiektów. Warszawa stała się cmentarzyskiem. Pomnikiem odwagi i poświęcenia, a jednocześnie cynizmu i barbarzyńskiego szału tkwiącego w człowieku, poddanemu pogańskim, barbarzyńskim antycywilizacjom.
19 stycznia 1945 roku do umarłego miasta wkroczyły oddziały wyzwolicieli.
*
500 tysięcy warszawiaków musiało pójść do niewoli, z czego ponad 100 tys. wysłano na roboty do Rzeszy, gdzie oprócz ciężkiej pracy musiało przeżywać poniżenia jako „podludzie” oraz następną gehennę wojenną (jak np. w okrążonym Wrocławiu). Kilkadziesiąt tysięcy umieszczono w obozach koncentracyjnych SS: Ravensbruck, Mathausen, Auschwitz, w których wielu znalazło okrutną śmierć – przez wyniszczającą, niewolniczą prace, przez warunki bytowania. Wielu udało się uciec z obozów przejściowych i z transportów, wiele osób zwolniono. Przeważająca część z 12 tysięcy żołnierzy AK, którzy poszli do niewoli, została, zgodnie z umową kapitulacyjną, odesłana do obozów jenieckich Wehrmachtu - w Murnau, Sandbostel Woldenbergu, Fallingbostel, kobiet zaś do Erfurtu, Oberlangen, Fallingbostel a część od razu zwalniano. (Powstanie `44 op.cit.s.570)

Komunistyczna propaganda natychmiast z typową zaciekłością i nienawiścią, zaczęła szerzyć fałsze o przywódcach Powstania i Polski Podziemnej - od oskarżeń żołnierzy o kolaborację z Niemcami, mordy na Żydach, Rosjanach, ludziach lewicy, faszyzm, aż do podstępnego aresztowania w marcu 1945 roku 16. przywódców polskiego państwa podziemnego. I do owego „słynnego” plakatu: „AK zapluty karzeł reakcji” .
Ale to i inne wątki – jak np. rola popleczników komunizmu, a – bywało - również agentów radzieckich w mediach, administracji czy nawet w tajnych służbach brytyjskich i amerykańskich - to już temat na dalsze opisy „Polski zdradzonej i zgwałconej”.

Bibliografia.
Korzystałem z danych umiejscowionych (m.in.) w publikacjach:

 1.Władysław Anders – Bez ostatniego rozdziału, wyd. Nasza Przyszłość, Bydgoszcz 1989
 2.Włodzimierz Borodziej, Andrzej Chmielarz, Andrzej Friszke, Andrzej K. Kunert – Polska Podziemna 1939-1945
 3. Włodzimierz Borodziej – Terror i polityka, wyd. PAX, Warszawa 1985
 4. William B. Breur – Polscy patrioci którzy pomogli uratować Europę przed Hitlerem,
wyd. Amber,  2004
 5. Norman Davies – Boże igrzysko. Historia Polski, wyd. Znak, Kraków 1994
 6. Norman Davis – Powstanie `44, wyd. Znak, Kraków 2004
 7. Stefan Korboński – Polskie Państwo Podziemne, Wydawnictwo Nasza Przyszłość, Bydgoszcz (brak daty)
 8. Artur Bliss Lane – Widziałem Polskę zdradzoną, wyd. Fronda, Warszawa 2008
 9. Jerzy Łojek – Agresja 17 września 1939, wyd. PAX , Warszawa 1990   
10. Stanisław Mikołajczyk – Polska zgwałcona, wyd. i rok nieznane (pozadebitowe z lat PRL
11. Marek Ney-Krwawicz – Komendanci Armii Krajowej, wyd. WSz i P, Warszawa 1992
12. Marek Ney-Krwawicz – Komenda Główna Ar  mii Krajowej 1939-1945, wyd. PAX Warszawa 1990
13. Lynne Olson, Stanley Cloud – Sprawa honoru, wyd. Andrzej Findensein/A.M.F. Group Sp. Z  o.o., Warszawa 2004
14. Neil Orpen – Na pomoc Warszawie, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006
15. Donald Sommerville – Kronika II Wojny Światowej, wyd. ART BOOKS, 1992
17 Tomasz Strzembosz – Rzeczpospolita podziemna, wyd. Krupski i S-ka, Warszawa 2000
18. Stanisław Świaniewicz – W cieniu Katynia, wyd. Czytelnik, Warszawa 1990
19. Andrzej Leszek Szcześniak (wstęp i opracowanie) – Zmowa. IV rozbiór Polski, wyd. Alfa 1990
20. Tadeusz Żenczykowski – Dwa Komitety. Polska w planach Lenina i Stalina, wyd. Editions Spotkania, Warszawa 1990
21.Praca zbiorowa – W cieniu czerwonej gwiazdy, wyd. Kluszczyński, Kraków 2010

PS. Zwrócono mi uwagę, iż najbardziej atakowane są te powstania, które pośrednio – jak Warszawskie, bądź bezpośrednio – jak Listopadowe, Styczniowe, Kościuszkowskie, były wymierzone w Imperium Kremla. Czy pochodną tej prawidłowości jest nazywanie obecnie w pewnych środowiskach płk. Ryszarda Kuklińskiego zdrajcą?...  

Od Redakcji:

* 17 listopada 2013 r. w „Gościu Niedzielnym” w rubryce „Perła” ….itd
 * 7 stycznia 2014 roku „Gazeta Wyborcza” prezentowała….itd





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Pragmatyzm nade wszystko?


Uznajesz politykę za pojęcie negatywne. - Polityka to brudna gra, nie ma co zajmować się nią – twierdzisz. I zapewne z troski o Kościół wskazujesz z dezaprobatą, iż „miesza się do polityki”.
Cóż, jeżeli pozwoliłeś sobie na zlemingowanie tymi hasełkami (ale o tym później), to dlaczego jednak idziesz do urny i oddajesz głos na swoich kamratów? To przecie schizofrenia. Tak źle im życzysz? Chcesz, żeby tonęli w owym „brudzie”?...

Polityka Kolego – który to raz trzeba walczyć z lewym przedefiniowaniem klasycznych pojęć - to „roztropne działanie dla dobra wspólnego”. Zatem który człon uznajesz za pejoratywny?
Co jest ową „brudną grą”?...  

Odpowiadasz, że nie o teorię a praktykę Ci chodzi. No dobrze, ale kto jest owym praktykiem? Odpowiadasz, że nie ci, którzy głoszą wzniosłe hasła, a twardo stąpający po ziemi pragmatycy. I taka właśnie jest twoja szeroko rozumiana „lewica” z przyległościami.
 
Niech Ci będzie. Zatem odpowiedz jak rozumiesz owe "twarde stąpanie"? Przecież lewizna - no niech będzie - tzw. lewica (chociaż lewizna jest pojęciem znacznie obszerniejszym), pokazała już na czym polega „pragmatyzm” w ich wydaniu. W wielu stronach świata, z ZSRR na czele, naturalnie, ale przecie nie tylko: W Kambodży Pol Pota, Chinach Mao, Korei Płn. Kimów, na Kubie, nie mówiąc już o socjalistycznej partii robotników Niemiec - NSDAP z tow. Adolfem na czele  - była, czy nawet jest, realizowana owa pragmatyczna wizja szczęśliwości. Chciałbyś tam być?

-Nie przesadzajmy, obruszasz się dynamicznie. Twórzmy okoliczności! Wszyscy jesteśmy twórcami okoliczności, powiadasz.
-Wybacz, ale nie pojmuję. To jakaś nowa odmiana deklaracjo-wezwania: Ruszymy z posad bryłę świata ? Zapewne z naturalnym uwarunkowaniem: Musicie nam stworzyć możliwości! Również w wyborach. Demokratycznych. No, najwyżej z pewnymi korektami przy zliczaniu głosów, gdyby sztafaż i zlemingowanie nie były wystarczające...

Nie chcę wytrząsać się specjalnie nad Twoją ulubioną partyjką, uzależnioną mentalnie od standardów…powiedzmy - nie łacińskich, a która – nie ona jedna - odpowiednio zmienia priorytety i sposoby uszczęśliwiania ludu w zależności od „etapu”. Sedno zostaje to samo – wadza i kasa w ramach walki klas. Klasy rwaczy z klasą dostarczaczy. Czy po to potrzebna była służbowa (od służb) pierestrojka z państwowego na wasze?...

Dlatego dla ulżenia Ci wspomniałem, że to nie wyjątkowa cecha charakterystyczna li tylko Twoich ideowych towarzyszy. Pojęciem „lewizna” (czy „lewica”) obejmuję szersze gremia oszołomionych li tylko teraźniejszością. O wiele łatwiej wskazać, które z ugrupowań buszujących po scenach w sztuce walki o władzę, trzyma – jak się wydaje – wyższe standardy i cywilizacyjne standardy.
Chociaż czasami kroi jak może - w taktycznych, mam nadzieję, obrządkach.
*
- „Twórzmy okoliczności. Wszyscy jesteśmy twórcami okoliczności!”

- To takie ple-ple - świadomego czy podświadomego alibi - dla tłumienia sumienia, które przecie gdzieniegdzie jeszcze się kołacze. I czasami poszeptuje ostrzeżenie, że za wszystko trzeba będzie zapłacić. Jeżeli nawet nie tu to TAM na pewno.
I dlatego w ramach owego zagłuszania tak irracjonalnie traktujecie Kościół. Ten instytucjonalny ale i tych ludzi Kościoła - wiernych, którzy serio traktują Wiarę i wynikające z niej owe zobowiązania do „roztropnego działania dla dobra wspólnego”. Wspólnego dla wszystkich ludzi.
Czyż rozlegająca się wrzawa nad oświadczeniem grupy lekarzy o odmowie zabijania dzieci poczętych, nie jest tego najdobitniejszym przykładem? Czy mogą rozumieć klauzulę sumienia ludzie, którzy je niszczą?... A to tylko jeden z ogromu przykładów.
*
Zamiast porządnego zweryfikowania - pisałem już o tym nie raz - czy Ewangelia – źródło siły i przewodnik po życiu – jest rejestracją faktów, wolicie traktować ją jako legendę, opis mitów nieomal porównywalnych do greckich.
A weryfikacja jest prosta. Naprawdę. Zwykłą logiką. Zwykłą pracą intelektu.
- No chyba, że jeszcze nie dojrzał, bądź już się go wyprzedało na jawnych czy tajnych targowiskach codzienności.
*
Ale my Kolego swoje lata mamy i ryzyko- jako skutek bezmyślności bądź lenistwa – ryzyko wobec Wieczności jest zbyt duże.
Ileż razy trzeba o tym przypominać o statystycznie uprawnionym twierdzeniu: Im mniej wiedzy, tym więcej agresji?
Ile razy przestrzegać: Gdy rozum śpi – budzą się demony!
Nie widzisz tego w praktyce? Nie analizujesz trzeźwo - czyli pragmatycznie?
*
PS. Byłbym zapomniał – zadałeś pytanie o kontekst związany z odejściem Wojciecha Jaruzelskiego.
Pozwól, że odpowiem nie wprost: W Ewangelii w opisie śmierci Pana Jezusa, kiedy jeden z ukrzyżowanych złoczyńców prosi o wstawiennictwo, otrzymuje gwarancję: „Dziś ze Mną będziesz w raju”. (Łk 23, 43) Okazuje się, że szczera skrucha i żal za grzechy, nawet w ostatniej godzinie, może zmazać uczynione zło. Szczera skrucha! A jeżeli było się osobą publiczną – publiczna. W miarę możliwości. Takie minimum zadośćuczynienia.
Czy tak było teraz?... Być może. Nie słyszałem. A Ty?

I drugie, w pewnym stopniu z tym związane:
Skoro płk Kukliński jest honorowany przez wolną Polskę i Amerykę;
skoro Lech Wałęsa i gen. Jaruzelski nie byli czynowi Pułkownika – delikatnie mówiąc – radzi, to czy peany ich dowartościowujące, nie tworzą jakiegoś dysonansu logicznego?

Tworzą!
I to jest też „pragmatyzm”.  Postępowy.

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6568-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-pragmatyzm-nade-wszystko (od 7.06.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2197-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-pragmatyzm-nade-wszystko (od 7.06.14)
http://wpolityce.pl/polityka/199620-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-pragmatyzm-nade-wszystko-sedno-zostaje-to-samo-wladza-i-kasa-w-ramach-walki-klas (od 7.06.14)







Z listów do przyjaciół. I znajomych. Wrogom partii i rządu mówimy NIE!

Nie rozumiem Kolego dlaczego i Ty dałeś się złapać na gorączkę sobotniej nocy po ujawnieniu przez tygodnik Wprost jakiś podstępnych nagrań. I krzyczysz o kompromitacji władzy.

Przede wszystkim przemyśl czy w państwie prawa godzi się czynienie nieformalnych rejestracji osób- TAKICH osób?!? I kto za tym stoi? To jest właściwy, i jedyny, kierunek słusznej analizy..

Dobrze się zatem stało, iż po oburzającej prowokacji określonych sił, głos zabrali najwyższej rangi specjaliści generałowie, wyjaśniając istotę problemu: Nieszczelność osłony konstruowania przekręt…pardon – ochrony analiz na najwyższym szczeblu profesjonalizmu, przed podsłuchem.
Ani chybi pisowskim.
Pisiory już przebierają nóżkami aby chwycić wadzę w nienawistne ręce, skażone….No, mniejsza - łatwiej byłoby wymieniać czym nie.

Mamy swoje lata i wiemy, że za takimi działaniami godzącymi w rząd i partię, zawsze stały określone siły, wrogie państwu budującemu socjali… pardon- przyzwyczajenie – oczywiście chodzi o siły wrogie wolnorynkowemu kapitalizmowi.

A wolnorynkowy kapitalizm wszak ma swoje mechanizmy. I my z tych mechanizmów korzystać możemy. Ba! Powinniśmy! W przeciwnym wypadku, swoją biernością osłabiamy kierunek marszu wytyczonego przez partię i rząd! A nawet możemy narazić społeczeństwo na władzę czarnosecinnego wstecznictwa.

Mówisz, że gdyby tak wszyscy, w ten sposób, to przecie mogłoby nie starczyć nawet partii i rządowi? No, bez przesady – zawsze było jasne - każdemu według potrzeb. Określonych. No i możliwości.

Mówisz, że jakbym się nieco zaplątał?...
Kolego! Nasza dialektyka nie z takich zaułków wyprowadzała pragmatyczną myśl i decyzje.
Aby żyło się lepiej! Wszystkim.
Nam.
Kiedyś musi się udać na 100 procent!
Już się udaje.
Ale zawsze może być tłuściej.
No, gdyby jednak przyszły trudniejsze czasy…
*
A swoja drogą, poważnie, jak myślisz – czyje służby nagrały? Wschodu czy Zachodu?


Publikacje:
http://wpolityce.pl/polityka/200906-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wrogom-partii-i-rzadu-mowimy-nie (od 16.6.14)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6612-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wrogom-partii-i-rzdu-mowimy-nie (od 16.6.14)

odsyłacze:

http://www.polskaprasa.pl/1446548-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Wrogom-partii-i-rzadu-mowimy-NIE.html
http://gazeta-polska.pl/?p=306345
http://frazeo.pl/






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Ewolucyjne powikłania picnicujących.

Zwracasz uwagę Przyjacielu, iż tzw. rytm codzienności, który nas ogarnia w czasach pogoni za bieżączką, wymusza w wielu reakcje szablonowe a ilość i sugestywność impulsów lemingujących, może porażać. Wierzysz jednak, iż wiele zmieniłoby się w naszych postępowaniach, gdybyśmy przywrócili powszechną pamięć ludzkiego rodowodu.

Przyznaję, że antychrześcijańska, a faktycznie antycywilizacyjna, prowokacja zawarta w „sztuce” (przecie nie jednostkowej) nazwanej „Golgota picnic” może intensyfikować takie pragnienie.

Zatem nie ustawajmy w przypominaniu - w różnej formie – iż krzątanina „tu i teraz” tak czy inaczej musi mieć kres a jakość każdego życia nie będzie mierzona li tylko naszym chciejstwem. I zapisami w przeróżnych ziemskich annałach. Dlatego należy wracać i wracać do fundamentalnego zagadnienia: Ewolucja czy kreacja? Może coś z tego wyrośnie. Nawet w zinfantylizowanych umysłach. Nawet…

Temat nie iskrzy tak jak lata temu. Być może dlatego, iż dogmatycy przekształceń międzygatunkowych uznali sukces wynikający z sugestywnych konfabulacji za wystarczający, a krytycy powstania życia z niczego jakby uznali, że na uczucia adwersarzy nie ma rady. Może dojrzeją….

Tymczasem każdy może tworzyć sobie odrębne drzewo genealogiczne. W tym – jak zwykle bywa z materialistycznymi dogmatami – to jedynie słuszne. Szczególnie wtedy gdy jest się po słowie z Darwinem (nie mówiąc już o samym Miczurinie, Łysence i Oparinie), tudzież z postępową nihilistyczną międzynarodówką. Czy nawet międzymiastówką skrzykującą się, jakby na hasło z centrali, w obronie wolności do krzywdzenia innych.

Oddając hołd Wielkiemu Wybuchowi i cudowi przebudowy NICOŚCI w wodór, węgiel, białko, euglenę, pterodaktyla, szympansa, w Marksa, Lenina, Stalina, Kelsena, Reicha, Kinseya, wreszcie w bardziej czy raczej mniej powabne aborcjonistki i celebrytkowstwo, materialiści - dwunożne efekty przekształceń - wykreślili pewien logiczny, kołowy, schemat istnienia życia: Mający początek w niebycie, musi również mieć w nim swoje zakończenie.
Stąd czerpią gorączkowe natchnienia pragmatycy codzienności. I doczesności. Po prostu, z braku innej perspektywy, sama krzątanina – również zbrodnicza - musi wystarczyć za sens bytu. A szczytowym osiągnięciem restrukturyzacji homo sapiens, staje się zanik zbędnych organów, w tym tej części mózgowia, która odpowiada za krytyczną analizę skutków i przyczyn oraz tych, odpowiadających za naturalną prokreację.

Wspinanie się po pniu wertykalnego drzewa genealogicznego, od stworzenia przez „Ojca, Który jest w niebie”, do Jego „Domu, w którym mieszkań wiele”, jest trudne. Jak zwykle przy pokonywaniu siły ciążenia: uwikłań, pożądań, arogancji.
Głębokie badanie rzeczywistości mogłoby spowodować „ból istnienia” i zmusić do rewizji jego sensu. A komuż potrzebne są takie bóle i rewizje?...W każdym razie wszelkiemu lewactwu na pewno nie.

A poważniej: Ponieważ przyjęcie ewolucyjnego rodowodu od „Matki Natury” w drodze nieprawdopodobnego przypadku lub zaakceptowania Boskiego bezpośredniego sprawstwa, otwiera drogę dalszych wyborów, spróbujmy raz jeszcze - w ogromnym skrócie- przypomnieć, co już wiemy.

Sam opis stworzenia w Księdze Rodzaju nie precyzuje czasu, jaki upływał – według ludzkiej miary – w procesie kreacji. „Dzień” Boga, nie jest mierzalny naszymi zegarami. Można przyjąć, że Stwórca zechciał przebiegowi kształtowania człowieka nadać formę łańcucha transformacji luźnych atomów wodoru w geniusz homo sapiens. Można, tylko po co? Po co, w poszukiwaniach „brakującego „ogniwa ewolucji” pomiędzy gatunkami, składać z mikrych fragmencików efektowne całości, uzupełniane rozgorączkowaną wyobraźnią i... podróbkami (tak, tak – bywały podkładane fałszywki). Jaki jest w istocie sens beznadziejnych poszukiwań Adama i Ewy w kosmosie? Czy po to, by gubić ich ślad na Ziemi?...

Jeżeli nauka doszła do momentu, w którym wyznała mniej więcej tak: Nie mamy wprawdzie żadnego dowodu na ewolucję między gatunkami, który w efekcie mógłby empirycznie potwierdzić materialistyczne teorie powstania człowieka, ale skoro nie ma lepszego wyjaśnienia, więc to, które podajemy MUSI! być prawdziwe; zatem, jeżeli nauka musi oprzeć się na dogmacie, czyż nie sensowniejszy jest wybór przekonywującej informacji o cudownym Boskim dotknięciu, którego jesteśmy efektem?  (Chociaż bywa ona powodem kontestacji, ze względu na jakże często nieludzkie skutki naszych poczynań.)

Jeżeli jednak kogoś zniewolił afekt do dziadka szympansa i prababci eugleny, nie ma rady - uczucia muszą się same wypalić. Tylko niech nas na siłę nie adoptuje.

PS.
Oczywiście, że bywają
Zaułki ewolucji:
Bywa że z wiekiem
człowiek przestaje być
Człowiekiem

Publikacje: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6671-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-ewolucyjne-powikania-picnicujcych (od 29.06.14)
http://wpolityce.pl/kosciol/202765-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-ewolucyjne-powiklania-picnicujacych (od 29.06.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2249-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-ewolucyjne-powiklania-picnicujacych





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Ewolucyjne powikłania postępu.

Twoja pierwsza uwaga Koleżanko, iż poprzedni list pisany do naszego wspólnego znajomego miał za mało konkretów, jest łatwa do uwzględnienia – zaraz to uzupełnię. Natomiast zarzut co do sensu takiej publikacji trudniej odeprzeć, jeżeli nie mamy wspólnej świadomości zagrożenia cywilizacji przez atak bieżączki. Ona właśnie ma odrywać ludzi od prawdy, logiki, wiedzy, m ą d r e g o  prawa  - od łacińskich korzeni. Powodować amnezję. A w skrócie i brutalnie mówią – ogłupiać. Na bieżąco.  Lemingować właśnie. A leminga można skierować również w przepaść.
I przeciwdziałanie temu, szczególnie poprzez przypominanie naszego rodowodu, celu i drogi doń, jest właśnie polityczne.

Zatem ad rem:

Zamiast wpatrywać się z urzeczeniem w kolejne „brakujące ogniwo ewolucji” prezentowane na lewackich forach i estradach, czy wierzyć w kolejne zaklęcia, iż „...z naukowego punktu widzenia każdy rok umacnia teorię Darwina”, przypomnijmy sobie jak to z kuciem owych „ogniw” i „umacnianiem” teorii bywało*.

„Zacznijmy zatem od lat dwudziestych poprzedniego wieku, od potrójnej pomyłki: człowieka z Nebraski, człowieka z Piltdown i Neandertalczyka. /…/ W 1922 roku ktoś znalazł w Nebrasce nietypowy ząb trzonowy. Wybitny profesor Henry Osborn z Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku zdecydowanie oświadczył, że ząb ten musiał należeć do jakiegoś stworzenia, które było półmałpą półczłowiekiem. Wieli naukowców i specjalistów zgodziło się z tą opinią. I tak powstał człowiek z Nebraski. Ameryka była dumna z posiadania stuprocentowego, czysto amerykańskiego małpoluda. Człowiek z Nebraski przetrwa całe pięć lat. W 1927 roku dalsze odkrycia dowiodły, że ten niezwykły ząb, na którym zbudowano człowieka z Nebraski, pochodzi nie od jakiegoś domniemanego małpoluda, lecz od pekari, czyli pewnego gatunku dzikich świń. Tak, więc małpolud profesora Osborna okazał się świnią! Tak wygląda fantastyczny świat ewolucji.

W grudniu 1912 roku Dawson i Woodward oznajmili wobec znakomitego grona słuchaczy, że w czasie czteroletnich prac znaleźli w Piltdown osobliwe szczątki kostne, takie jak górna część czaszki, która należała do człowieka, a w pobliżu złamaną kość żuchwową, zupełnie przypominającą kość małpy, z tą różnicą, że zęby były starte w sposób, w jaki ścierają się u człowieka, a nie u małpy. (...) Człowiek z Piltdown królował przez czterdzieści lat (...) Krytycznie wszakże nastawieni naukowcy doprowadzili do kolejnych badań, tym razem okazały się haniebne dla nauki. Albowiem czaszka była, jak u człowieka współczesnego, najzupełniej współczesnego człowieka. Kość szczękowa natomiast należała do małpy, która całkiem niedawno zdechła. Dopiero teraz dostrzeżono również, iż zęby zostały spiłowane tak, aby uczynić je podobnymi do ludzkich. Świadczyły o tym odkryte na nich ślady ścierniwa. Dopiero teraz ujawniono, ze kość szczękowa oraz zęby były barwione środkami chemicznymi dla nadania im wyglądu bardzo starych okazów. (...) Kto więc popełnił to szalbierstwo? (...) Od czasu, kiedy sprawa wydała się, Piltdown stał się niezwykle płodnym źródłem prac o charakterze kryminalnym, a cały ciężar dowodów wskazuje na Teilharda de Chardin jako autora tego oszustwa. (...) Gould miłosiernie usprawiedliwia Teilharda na tej podstawie, że działał on jak żartowniś, nie mający złej woli i nie i czekający nagrody, ale żart ów okazał się gorzki. Gould sądzi, że Teilhard „cierpiał z powodu Piltdowen przez całe życie”. Uważa, iż Tailhard „musiał zżymać się wewnętrznie, obserwował jak Smith Woodward, a nawet sam Gould robią z siebie głupców...”

Intrygująca lektura, nieprawdaż? To spotkanie z próbami weryfikacji naszego życiorysu*. Wiek XIX i XX to czas wielkich odkryć naukowych, ale i wielkiej arogancji, chełpliwości, pośpiesznego, nieuprawnionego wnioskowania i obwieszczania...

„Dr Louis Leakey prowadził prace badawcze w Afryce. W 1950 roku jego żona znalazła 400 fragmentów jakieś czaszki. W rzeczywistości istnieje solidna podstawa by sądzić, że chodziło o pomieszane części dwóch czaszek. Ale Leakeyowie złożyli te czterysta kawałków w jedną zrekonstruowaną czaszkę. Brakowało jednak żuchwy, toteż dodali do tej czaszki wymodelowaną, według wzoru żuchwy znalezionej w innym miejscu przez syna dr Leakeya. W rezultacie powstał słynny zinjanthropus lub inaczej zinj. Popularne magazyny zamieszczały jego portrety oraz publikowały opowiadania o jego indywidualnych zwyczajach. (...) Ale wkrótce zinjan spadł z piedestału, albowiem w końcu wszyscy, nawet sami Leakeyowie przyznali, że tak czy inaczej zinjan nie jest istotą ludzką. Był on jeszcze jednym australopitekiem, czyli po prostu zwierzęciem. Podobnie „odkrywano” Homo habilis, Homo erectus. ramapithecusa i „syntetyzowano” brakujące ogniwa ewolucji. Wreszcie John Reader, publicysta naukowy w „New Scientist” ukazał ...coś, co nie jest tak dobrze znane. A mianowicie, że szczątki kostne są po większej części tak fragmentaryczne, że dopuszczają kilka różnych interpretacji. A całkowity zbiór szczątków hominidów znanych obecnie, ledwie pokryłyby stół bilardowy.
Na podstawie tych kilku nic nieznaczących fragmentów kości, niewielka grupa poszukiwaczy skamienielin, wspomagana przez środki masowego przekazu, przekonywała i przekonuje świat, że zwierzęta przeistoczyły się w człowieka. W całym tym zamieszaniu słuszne będzie wysłuchanie opinii lorda Zuckermana, który był głównym doradcą naukowym rządu brytyjskiego. On sam oraz jego zespół naukowy poświęcili wiele lat na badania szczątków kostnych hominidów przy zastosowaniu ściśle naukowych metod. W swojej książce „Beyond The Ivery Tower (s. 75-94), lord Zuckerman wykazuje, że nie dostrzega żadnej prawdziwej nauki w poszukiwaniu kopalnych przodków człowieka, również nie widzi żadnego dowodu kopalnego świadczącego o ewolucji człowieka, również o ewolucji człowieka od jakiejś niższej istoty.” *

No, tak... Ponieważ trzeba było coś zrobić z komplikacjami porodowymi potomka prataty z Piltdown i prabaci szympansicy, wymyślono nowe „teorie” – a to „równowagi naruszonej”, czyli „obiecującego potworka” (pojawiającego się ni stąd, ni zowąd), a stąd już współcześnie – „wspólnego przodka”, aby w krańcowej bezradności rzucić się ku poszukiwaniom siewców życia z kosmosu (którzy zapewne zawdzięczają istnienie przybyszom z innych galaktyk, ci zaś... i tak dalej).

***

Postępowa nauka co i rusz odkrywa jednak nowe „brakujące ogniwo”, które nie może ujść naszej uwadze: Otóż po wykluciu materii z niczego, życia z prabulionu Oparina, a istot człekopodobnych z fanaberii eugleny, nastąpił skok jakościowy. Mimo, iż „Ścieżki ewolucyjne człowieka i szympansa rozeszły się”, kopulacyjna tęsknica obu rodzajów zsyntetyzowała przodków wszelkiej lewizny. To tłumaczy wiele. I wymaga od nas – nie skrzyżowanych genetycznie – ekologicznej wyrozumiałości dla tego człekokształtnego gatunku.

Cierpliwość nie oznacza jednak poniechania wysiłków - powiedzmy – edukacyjnych. Wtedy „oni” pojmą, być może, iż rozum służy do poznawania rzeczywistości (a nie jej „kreowania”) i wyciągania racjonalnych wniosków z doświadczeń; nie będą ekscytować się doniesieniami wyssanymi z ewoluujących łapek; nie będą siać zgorszenia i waśni; nie będą uważać, że życie polega jedynie na zaspokajaniu podstawowych czynności: jedzenie, spanie, spółkowanie, demonstrowanie i smakowanie wszelkich infantylnych egocentrycznych chętek - zwanych, umownie, „kulturą”, tudzież na drapieżnym zdobywaniu kasy dla owych zaspokojeń. I co najważniejsze, przestaną agresywnie narzucać innym obowiązek praktykowania tego prymitywizmu.


***
Ponieważ bywało, iż w „naukowym” rozgonieniu ewolucjonistów powoływano się na Papieża, przypomnijmy co św. Jan Paweł II wspomniał ongiś dobrotliwie: „Teoria okazują się słuszna w takiej mierze, w jakiej pozwala się zweryfikować; jest nieustannie oceniana w świetle faktów; kiedy przestaje uwzględniać fakty, ujawnia swoje ograniczenia i nieprzydatność. Wymaga wówczas ponownego przemyślenia./.../ W rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, co raczej o teoriach  ewolucji. /.../...te teorie ewolucji, które inspirując się określoną filozofią uważają, że duch jest wytworem sił materii nieożywionej lub prostym epifenomenem tejże materii, są nie do pogodzenia z prawdą o człowieku. Co więcej, nie są w stanie uzasadnić godności człowieka. (za: L`Osservatore Romano 1/97)

***
Jednak dla uniknięcia zarzutu jednostronności, zobaczmy jak ujmuje ten problem wnikliwy badacz ewolucji: „Wiadomo, że na początku był wodór, chaos i pra-bulion. W pra-bulionie pływała sobie grudka białka złożona z koacerwatów i protein. Sama się tam pojawiła i sama z siebie, a częściowo ze strachu, bo z nieba padał kwas siarkawy, grudka zmieniła się w euglenę zieloną. Czyli mogła już asymilować tlen. Potem euglena zmieniła się w morszczuka, morszczukowi wyrosły nogi, z czasem wyszedł na ląd, zaczął dziobać, dziobać, aż zmienił się w dziobaka. Potem wydziobał sobie trąbę i stał się słoniem, bo słoń jest doskonalszy od dziobaka, a on chciał cały czas postępować do przodu. No, a potem to już poszło z górki, aż wreszcie jakiś mandryl zamienił się w pradziadka Darwina. Ale okazuje się, że ewolucja na Darwinie wcale nie zamierza poprzestać. Ewolucja cały czas ewoluuje... i niedługo zamierza wykluć inteligentne zwierzę, całkowicie oddane lekturze kobiecych pism popularnonaukowych poświęconych ewolucji i klonowaniu.” (Tomasz Bieszczad -Rzeczywistość alternatywna, Warszawa 1998).

I tym nowatorskim tropem idzie właśnie postęp!


* J.W.G Johnson – Na bezdrożach teorii ewolucji, Michalineum, Warszawa-Struga 1989
* P. E. Johnson – Sąd nad Darwinem, Vacatio 1997

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6687-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-ewolucyjne-powikania-postpu (od 1.07.14)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/203303-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-ewolucyjne-powiklania-postepu (od 2.07.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2267-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-ewolucyjne-powiklania-postepu (od 8.7.14)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Powikłania z uwikłania.

Cieszę się Koleżanko, że nasza ostatnia korespondencja powiększyła nieco – tak to odebrałem -obszar intelektualnej penetracji rzeczywistości. A właściwie jej interpretacji,  którą chce się nas sprowadzić, czemuś, do przeżuwaczy strawy z koncesjonowanych postępowych jadłodajni. Przy czy słowo „czemuś” jest tu kluczowe. I ta cała bieżączka, nazywana: „pragmatyzmem”, „polityką”, „zdrowym rozsądkiem”, „koniecznością chwili” itp. ma nas odwodzić od „strategicznych” wyborów godnego życia.

Ponieważ jednak jakbyś zostawiała sobie furtkę do odwrotu, pozwól, że mimo wszystko, raz jeszcze zwrócę Twoją uwagę na kilka faktów.

Ale wcześniej, na marginesie: Pod moim listem sprzed dwu tygodni, dostrzeżono charakterystyczny wpis, w którym ktoś rozjuszony ciemnogrodzkim – czyli moim -  widzeniem świata, zapewniał, iż są „biliony dowodów na ewolucję”. Wezwany na tym samym forum do podania chociażby jednego dowodu na  przekształcenia  m i ę d z y g a t u n o we  - czym uzyskałby jak nic Nobla! – zamilkł. Być może ponownie wertuje zapis swego drzewa genologicznego.

Trudno przełamywać utarte schematy, przyzwyczajenia, dogmaty, wychodzić z wymoszczonych nisz, w których usadawiamy się w ciepełku aktualnych standardów.
Nie traćmy jednak nadziei, że wielu z zinfantylizowanych bieżączką kiedyś dostrzeże, że jednak nie od szympansa jego ród. Chociaż to może być bardzo trudne. Tyle nieludzkich nawyków…

A miejsc do penetracji „szkiełkiem i okiem” nie brak.

Od Manopello po Rakowiecką. I Wiejską.

Odnotowałem kiedyś, iż wielkie zainteresowanie wzbudziło spotkanie z kopią „Całunu Turyńskiego” – z jego niezwykłą, do tej pory nieodgadnioną „technologią” zapisu męskiej postaci, na starożytnej tkaninie. Pisałem o naukowej penetracji tajemnicy włókien lnu poddanego nieznanym procesom, o błędach w użyciu metody węgla - C14. A tajemnica turyńskiej materii, nie jest jedyną z jaką przychodzi zmierzyć się współczesnemu, zdyszanemu w pogoni za sukcesem człowiekowi, naukowcowi.
Przebija się do ludzkiej świadomości - wolno, bo wolno, ale jednak - cud niezwykłej tkanki mięśnia sercowego i pięciu grudek krwi - o grupie zgodnej z krwią na Całunie - w jaki miały zmienić się przed 1200 laty chleb i wino eucharystyczne w Lanciano we Włoszech i trwać w niezmienionym stanie fizyko-chemicznym, mimo oddziaływania przez wieki atmosfery, biologii, praw fizycznych.


Znane jest Volto Santo, czyli Święte Oblicze z małego Manopello w Abruzji.                                                                 
Utrwalone oblicze mężczyzny, o cechach w niepojęty sposób porównywalnych ze szczegółami znanymi z Całunu Turyńskiego, różni się w zasadniczy sposób tym, iż oblicze jest wyraźne, a oczy otwarte. Użyte słowa: „utrwalone oblicze” jest wyrazem bezradności nauki, w ustaleniu sposobu, w jaki powstał obraz na specyficznym,
niezmiernie delikatnym – wręcz przezroczystym - materiale, wykonanym z morskiego jedwabiu – bisiorze. Najdroższej tkaninie starożytnego świata, wykonywanej z niteczek (czy to dobre określenie?...) wysnuwanych przez małże a łączących je z „pępowiną”; tkaniną obecnie już unikalną. Otóż na bisiorze nie daje się malować. Ta przędza jest niepalna, opiera się działaniu alkoholu, eteru, słabych roztworów ługów i kwasów. Nie daje się farbować, a jedyną barwę, którą można uzyskać – brązowozłotą - otrzymuje się przez kąpiel w kwasie cytrynowym. Jak zatem, kiedy, w jakich okolicznościach zostało przekazane przez wieki do naszych czasów owe Święte Oblicze – oblicze Zmartwychwstałego – starał się dociec znany niemiecki dziennikarz i pisarz Paul Badde. Publikowane przez niego relacje (np. w die Welt), spotykały się z dużym zainteresowaniem i poważnym potraktowaniem  - o dziwo - nawet w pismach lewicujących. Całość dotychczasowych starań z bardzo interesującą konkluzją Badde zawarł w książce: „Das Muschelseidentuch. Auf der suche nach dem wahren Antlitz Jesu” – Ullstein Buchverlage GmbH Berlin 2005. (Polskie wydanie: „Boskie Oblicze. Całun z Manopello” -  Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Polwen,, Radom 2006)

Tą książkę, oraz „Oblicze Chrystusa. Od Całunu Turyńskiego do Chusty z Manopello” o. Andreasa Rescha CSsR, polecam wszystkim poszukującym a niepoddającym się współczesnemu jazgotowi „materialistycznych, naukowych” dogmatów.

*

A w Ojczyźnie wre nieustająca walka, zwana polityczną. Przyspawani do ław i profitów wadzy dwoją się i troją. W mediach postępu do obrony zawłaszczeń i poddaństw grają.
- Badać i wskazywać gdzie wróg a gdzie przyjaciel trzeba, a nie o jakiś Całunach, Chustach pisać! Pomyłka, oszołomstwo, czy co?...

Myślę jednak, iż nigdy dosyć przypominania, że w jakie szaleństwa nie wciągałby nas tzw. świat realny, oferując amnezję co do istoty i sensu naszego trudu tu i teraz, zawsze patrzy na nas Ten, Który JEST. Od początku po kres. Po kres naszych „pragmatyzmów”, szarpań, kombinacji, fachowych analiz czy całkiem pomrocznych słowotoków. I przed Jego obliczem przyjdzie zdać rachunek. Również z łajdactw, również ze swych naiwnych, lękliwych bądź aroganckich samousprawiedliwień taktycznych niecności.

I jeszcze jedno – w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej, w Sanktuarium u o.o. Jezuitów, po wielu perturbacjach spoczęły relikwie człowieka, któremu świadomość Oblicza Jezusa dała siły w czasach próby. - Św. Andrzej Bobola, męczennik, „uzdrawiacz od stóp do głów”, od a.D. 2002 jest patronem Polski, ( obok św. Wojciecha i św. Stanisława). Niezwykłe wydarzenia wiążą się z Jego życiem i historią pośmiertnych objawień – w tym wizją wskrzeszenia Polski. Ta wizja jest wciąż aktualna.

Niewytłumaczalne zjawiska, słowa, znaki, spełnienia, sanktuaria. W tym to w Warszawie przy Rakowieckiej. Niedaleko z Wiejskiej. Znacznie bliżej niż do Manopello. Problem w tym, że i tam i tu, w prośbie pro publico bono (ale i własnego) trzeba zgiąć kolana. I kark. Jak zwykle.

Wtedy może odejdą powikłania jako skutek uwikłania li tylko w bieżączkę, kiedy zawsze można być za, a nawet przeciw. W zależności od opłacalności. (Tak mi jakoś rymnęło na koniec.

Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6749--krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-powikania-z-uwikania (od 12.7.14)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/204746-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-powiklania-z-uwiklania (od 12.7.14)
http://ksd.media.pl/blog-kn/2284-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-powiklania-z-uwiklania (od 16.07.14)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Drżączki bieżączki.

Przepraszam Kolego za pewną zwłokę w odpowiedzi, ale wprzódy musiałem załatwić sprawę jakby lepiej rokującą; otóż naszej Koleżance trzeba było dać szansę na wyjście z postępowej, lecz w efekcie depresyjnolubnej świadomości, iż pochodzi od małpy i czegoś tam jeszcze.
 
Sam rozumiesz jakie to, mimo wszystko, stresujące! - Od małpy!?! – Kobieta!?!

- Czy udało się? Cóż, robiłem com potrafił. Wydaje się, iż jakaś zmiana nastąpiła, ale czy fundamentalna i na jak długo?... Któż to wie?… Przywiązanie do przodków z postępowych czytanek, obrazków i wierzeń bywa zabójcze dla samodzielnego myślenia; dla wyboru godnej drogi życia. I niesie groźne konsekwencje, mimo chwilowych ułatwień.

Oczywiście, na waszej działce nie ma co szukać jakichś pradawnych śladów i zastanawiać się, jak mogło powstać coś z niczego, skoro głębia lewych nakazów każe wierzyć, iż tak właśnie było!
I wiadomo, że wasz rodowód zaczyna się od towarzyszy Marksa, Engelsa, Lenina, Stalina. Ten ostatni odkrył zresztą uniwersalną regułę wszelkiej lewizny, iż „walka zaostrza się w miarę budowy ustroju”. Jej finalnym etapem ma być czas „Gdy związek wasz bratni ogarnie ludzki lud”.

Co prawda w „ogarnianiu ludu” macie swoistą konkurencję w innych wizjonerach ładu światowego ( a może tylko inaczej usytuowanych „braci”?... ), ale to już inne opowiadanie.
 
Tak czy inaczej, poszukiwania praszczurów jest bezproduktywne, kiedy trzeba dynamicznie – tu i teraz - przekuwać bryłę świata! A kiedy wali się młotem – wiadomo – lecą skry! Zatem Bracia i Towarzysze niestrudzenie pracują w różnych stronach świata, wykuwając całkiem nowego człowieka, który nie będzie sprawiał kłopotów samodzielnym myśleniem i nienormowanym czynem! I o tym pisałem poprzednio.
***
Mimo wszystko, biorąc pod uwagę wasze zmienne pryncypia i zasadę, iż punkt widzenia może się zmieniać od punktu siedzenia, nie traćmy nadziei, że może jednak coś zaskoczy. Zatem wracam do do naszej ostatniej korespondencji:

- Nie słucham, nie czytam, ale swoje wiem - napisałeś. Zauważ, iż taką deklaracją świadczysz przeciw sobie. Miałem nadzieję, że macie lepsze wersje chodzenia w zaparte. Przecież skądciś             j a k ą ś   informacje o świecie w którym funkcjonujesz, mieć musisz. A jeżeli jej nie konfrontujesz z innymi źródłami, to stajesz się bezwolny i bezbronny wobec rzeczywistości. Ile razy mam to powtórzyć, aby uzyskać racjonalny poziom sporu? Na jakikolwiek temat.
*
No właśnie. Gdyby nie to ograniczenie, to np. wiedziałbyś od dawna, iż tak znienawidzony przez was Antoni Macierewicz przedstawia jedynie to, co wykonali naukowcy badający tragedię smoleńską. NAUKOWCY światowych marek Kolego a nie wasi propagandziści, którzy na skinienie wadzy zawsze gotowi są uzasadnić, że w zależności od okoliczności 2 i 2 może dać wynik 5, 6 a nawet… ile tam trzeba, towarzysze!?...
Do tego wątku jeszcze wrócę.
*
Tymczasem tymczasowo umiłowani włodarze „tego kraju” - jako najprawdziwsi patrioci i wasi potencjalni alianci (obok pewnego ruchu) - wiedzieli, że gwarantem suwerenności i rozkwitu społeczno-gospodarczego, nie jest żadna tam własna prawdziwa elita, jakieś sojusze atlantyckie, a Rosja i Niemcy. Naturlich. Od wieków. W braterskim, rzec można, uścisku.
No i właściwe liczenie głosów z urn wyborczych.
*
Czy zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego rosyjską rakietą przez tzw. separatystów, zmieni ową braterskość? Póki co jakby następowała przymiarka różnych masek…     
*
A`propos elit.. Ongiś bywało (nie absolutyzuję tego), że elitę narodu, państwa, stanowili ludzie o wykształconych prawych charakterach, zasadach. Również w służbie dla dobra wspólnego. A jak wyglądają dzisiejsze „grupy trzymające władzę”?...
- Tak, pamiętam, kiedyś wskazywałeś, jako naturalny, ten kierunek marszu: W kapitalizmie pierwszy milion trzeba ukraść. A potem pójdzie z górki.
Trzeźwy ogląd stanu naszego kraju, naszego społeczeństwa, naszych pryncypiów, tzw. wymiaru sprawiedliwości i służb mających chronić obywateli, grabież i roztrwanianie majątku narodowego oraz sposobu władania państwem, nie może nie prowadzić do refleksji, iż dewastacja kasy i sumień na „pierwszym milionie” nie skończyła się.
I do dostrzegania wariantu rozbiorowego…
*
No i ten język. Knajacki, knajpiany język socjety.
-Histeria - oceniasz. Nie przesadzajmy -mówisz!  Sami nie jesteśmy bez grzechu - przypominasz.
-Prawda, tyle, że nasze „przerywniki” zaczęły zanikać, jakby naturalnie, w miarę dojrzewania. Czyżby  o n i  wciąż dorastali?...
Przy okazji zwracasz uwagę, że np. szef banku i minister ratowali finanse państwa. Hmmm…Jeżeli tak, to kto je zdewastował po siedmiu latach władania?...
*
Tumult wobec odmowy przez prof. Chazana dokonania zabicia dziecka w łonie matki (poczętego metodą in vitro, ale o tym sza!). Diabelski hałas wobec czynu uprawnionego przez dobrze ukształtowane sumienie. W szpitalu pw. Świętej Rodziny!
- Kto na czele grzmiących? - Twój Sojusz! Formacja absolwentów akademii pierwszomajowych – jak ich określa Stanisław Michalkiewicz - niezdolnych do pojęcia, że życiem nie można dowolnie władać. Teraz „tylko” aborcja. A nogami przebiera jej naturalna siostrzyca - eutanazja. Dobrze wiesz – to tylko kwestia „etapu”.
Jeszcze bardziej szokuje prezydentka z PO  HGW - kiedyś uchodząca za gorliwą katoliczkę w ruchu charyzmatycznym – odwołująca wybitnego specjalistę za wierność sumieniu i Dekalogowi: „Nie zabijaj!”.  Znaczy - „widzenie od siedzenia” ?... Gorączkowa drżączka postępu?...
Czy to nie jakieś piekielne owładniecie?!
Żal.
*
Twoje kwestionowanie bez kwestionowania ( to zaiste cudność łamańcowej logiki) przyczyny barbarzyńskiego zestrzelenia cywilnego rejsowego samolotu rosyjską rakietą nad wschodnią Ukrainą, mimo autodemaskacji „separatystów”, jest porażające.
Nie jesteś w kursie? Przecie zmienił się nieco, póki co, ton również postępowych mediów.
Ale nadal nie widzą podobieństwa destrukcji Boeinga do smoleńskiego wybuchu Tupolewa w 2010r.?...
 
***
I na koniec tej sesji uparcie powtórzę: Gdybyś zaczął Kolego systematycznie sięgać do źródeł a nie tylko do waszych biuletynów – cóż, że nawet elektronicznych – do czego Cię z braterskiej życzliwości namawiam - łatwiej byłoby dostrzec jak nieporadnie merytorycznie /i logicznie/ są lewe, postępowe schematy. I jak kaleczą. I jak z „bilionów dowodów” nie potrafią wyartykułować na serio żadnego. Żadnego trzymającego się – pardon – kupy. Aż do uzyskania stosownej dyrektywy.
*
I to jest strategia Zła: Odebrać, a jeżeli się nie da od razu, to przynajmniej zamącić wiedzę o faktach, zawłaszczać pamięć, dewastować samodzielność w rozumieniu i analizowaniu rzeczywistości, zaganiać do bieżączki na podstawowym poziomie: kasa i sex. Odczłowieczać, zmieniając dziecko Boga w quasi maszynę.
*
Dlatego w imię wspólnoty ludzkiej trzeba wciąż ostrzegać i pytać: Czy naprawdę wiecie skąd i dokąd idziecie?....

PS. Właśnie! Wy zawsze chodzicie za tryndem, zatem poczytaj jakie bywają problemy przy zmianie płci. Żebyś wiedział co Cię czeka, kiedy Centrala w imię Postępu nakaże. Leszek Miller już podobno ma zbliżenia z Palikotem. O czułości z samą Grodzką nie doniesiono. Na razie.


Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6785-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-drczki-bieczki (od 19.7.14)
http://wpolityce.pl/polityka/205736-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-drzaczki-biezaczki (od 19.7.14)





Milioner, przyjaciel i super wizjer.

Tak się zdarzyło, iż wpadł mi do ręki tygodnik „Wspólnota Puławska” z 15 lipca 2014r.

Na drugiej stronie, w eksponowanym miejscu, w rubryce „Opinie Czytelników” można było poznać, zręcznie skonstruowany, przyznaję, felietonik z zagadką: „Milioner i przyjaciel”.

- Na czym polega owa zagadka?

Ano na przeniknięciu duszy opisywanego milionera a jednocześnie skąpca, który pożałował „drobnej pożyczki” przyjacielowi – „schorowanemu, nędznie żyjącemu, samotnemu starszemu panu”.
Ów milioner – jak go opisuje p. Bogusław Tuźnik czytelnik – jest „gorącym katolikiem, by nie rzec ortodoksyjnym, bogobojnym obywatelem” . I tak szczerze, „bez ironii” widzi go Autor opinii.

No to ja „szczerze i bez ironii” zapytam Pana Bogusława: A skąd ta przenikliwa wiedza o owej „katolickiej gorącości”?
- Wszak ona MUSI mieć odzwierciedlenie w czynach a z tekstu wynika wszak, że dowodu - tu skromnej pomocy bliźniemu - nie było. Zatem?...
 „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.” ( Mt 7,21)
Czy
„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą i taka miara , jaką wy mierzycie, wam odmierzą” ( Mt 7, 1-2, ale proponuje refleksje nad dalszymi wersami…)

Nie zakładam tendencyjności tekstu, proszę jedynie o roztropne poruszanie się po tak ważnych obszarach wiedzy, stanów ducha, czynów. No i logiki.
 
Pozdrawiam.
Szczęść Boże!

Krzysztof Nagrodzki
Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy

Publikacja: Wspólnota Puławska nr 30 z 20.07-4.08 2014





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Braunowi Grzegorzowi mówimy NIE!

Oczywiście! Masz rację! Jak za dawnych dobrych czasów, kiedy wszelkiemu wstecznictwu i kontrrewolucji stawiało się tamę. A jak trzeba było, to i twardą robociarską pięść wadzy pokazywało. I nie tylko pokazywało. Nie po to robiliśmy różne pierestrojki, okrągłe stoły i inne wygibasy, żeby teraz jakiś reżyserek o podejrzanym nazwisku (pamiętamy kto to była niejaka Ewa Braun!) pichcił wsteczne filmy, w dodatku głośne, a potem – widać rozzuchwalony naszą postępową pobłażliwością – napadał na pluton czy tam drużynę milicjan…oczywiście – policjantów i czynnie ich turbował. Niechby nawet słownie.

Na szczęście dobrze wyszkoleni funkcjonariusze prawa, gagatka chwycili, osądzili i po wnikliwym – a jakże – procesie wsadzili.

Wielkie larum! Na siedem dni! To wychodzi po jednym dniu za jednego naszego, wliczając również sędziego, który musiał ubrudzić się, biorą do ręki teczkę z takim faszystowskim wybrykiem.

A to dziennikarskie i filmowe towarzystwo z prawej rozzuchwaliło się i rozzuchwala.

Niech zatem Braun Grzegorz, i jemu podobni, docenią humanitaryzm wadzy, która nie ucina już ręki, jak ongiś. Przynajmniej od razu.


Publikacje:

http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6834--krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-braunowi-grzegorzowi-mowimy-nie  (od 30.7.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2318-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-braunowi-grzegorzowi-mowimy-nie (od 30.7.14)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/207272-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-braunowi-grzegorzowi-mowimy-nie  (od 30.7.14)






Powstanie Warszawskie. Dlaczego MUSIAŁO wybuchnąć?

 
Ponieważ nadal pojawiają się teksty i komentarze jakby ” idące w zaparte” wobec faktów, przywołujące wycinkowe świadectwa emocjonalnych konkluzji, proponuję spokojne ustosunkowanie się przynajmniej do tych fragmentów wiekszego tekstu*,  które można potraktować jako kondensat decyzji dotyczącej tragedii Warszawy. Warszawy ale i całej Ojczyzny. Wszak Powstanie było jakby drugim Katyniem – wyniszczeniem kwiatu patriotycznej Polski.

***

7 czerwca `44 Mikołajczyk przyjacielsko przyjęty w Białym Domu, usłyszał od prezydenta Stanów Zjednoczonych, iż „Polska odrodzi się znów silna i niepodległa”, a sam Roosevelt wierzył – jak oświadczył – całkowicie słowom Stalina, który zapewniał, że nie zamierza narzucać Polakom swojej dominacji. „Stalin nie zamierza pozbawić Polski wolności. Nie ośmieliłby się tego zrobić, gdyż wie, iż rząd Stanów Zjednoczonych udziela wam zdecydowanego poparcia. Czuwać będę - dodał Roosevelt - aby Polska nie doznała  krzywd w wyniku wojny”.
/…/
W tej materii Mikołajczyk miał również twarde poręczenie Churchilla, „Armie rosyjskie stoją obecnie u wrót Warszawy. Przynoszą one sobą oswobodzenie Polski. Ofiarowują Polsce wolność, suwerenność i niepodległość” - twierdził brytyjski premier jeszcze 2 sierpnia `44 roku.
 /…/
Zatem rząd polski w Londynie miał prawo rozumieć, że o ile sprawa granic wschodnich nie wygląda dobrze, to Polska może odrodzić w rodzinie wolnych narodów
/…/
 - Kto miałby zakładać, że wyśmienicie wyszkolona polska brygada spadochronowa gen. Sosabowskiego nie zostanie skierowana – zgodnie z założeniami – do kraju, a lotniska sowieckie zostaną zamknięte dla alianckich samolotów mających nieść pomoc powstańcom z odległych baz w Anglii czy we Włoszech (Brindisi)
/…/
 Już od 2 czerwca nadawano z Moskwy, po polsku, audycje radiostacji „Kościuszko” w których jednoznacznie nawoływano do działania  a 29 lipca o godz. 20, 15 usłyszano w Warszawie: „Nie ma wątpliwości, że Warszawa już słyszy salwy dział uczestniczących w bitwie, która przyniesie jej wyzwolenie. /.../ Dla Warszawy, która się nie poddała , lecz walczy, wreszcie wybiła godzina szturmu. /.../ Polacy! Czas wyzwolenia jest bliski! Polacy do broni! Niech każdy Polak stanie do walki przeciw najeźdźcy! Nie ma chwili do stracenia!” /…/

 
Jak pisał Arthur Bliss Lane: „Być może generał Bór był naiwny, lecz kto mógłby przypuszczać, że znajdą się ludzie, którzy z zimną krwią zastawią pułapkę skazując tym samym na zagładę 250 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci?. Generał Bór takiej możliwości nie brał pod uwagę”. Czy naiwny był premier Mikołajczyk, który otrzymał w Moskwie zapewnienie Stalina, ze zostanie udzielona pomoc Warszawie? /…/
 
Dlaczego miano przypuszczać, że lotnictwo rosyjskie zniknie z nieba nad Warszawą a pojawi się dopiero z pojedynczymi, mało efektywnymi zrzutami (bez spadochronów) w połowie września. /…/

-Dlaczego miano zakładać, że oddziały podziemia śpieszące na pomoc walczącym z innych terenów, będą zatrzymywane i rozbrajane przez Armię Czerwoną a żołnierze AK zostaną przez Stalina określeni „bandą kryminalistów” ? /…/

- Dlaczego miano podejrzewać o kłamstwa Roosevelta i o niemal schizofreniczną postawę Churchilla, którzy swoimi pociągnięciami wręcz podawali Stalinowi Polskę na tacy?

Dlaczego?

Dlaczego wciąż i wciąż wtłacza się tysiącami słów „swój ogląd”, podszyty emocjami a i bywa ignorancją - przynajmniej emocjami i ignorancją - a unika się zmierzenia z faktami i dokumentami?

Dlaczego?....

 * http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/763-krzysztof-nagrodzki-polacy-do-broni-kolejna-rocznica-powstania-warszawskiego

Publikacje:

<http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/763-krzysztof-nagrodzki-polacy-do-broni-kolejna-rocznica-powstania-warszawskiego (powt.od 3.08.14)
http://wpolityce.pl/historia/207757-powstanie-warszawskie-dlaczego-musialo-wybuchnac (od 3.08.14)
http://dorzeczy.pl/id,3893/Powstanie-Warszawskie-Dlaczego-MUSIALO-wybuchnac.html  (od 5.08.14)
http://gazeta-polska.pl/?p=342116
http://www.polskaprasa2.pl/1497071-Powstanie-Warszawskie-Dlaczego-MUSIALO-wybuchnac.html






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Zbiorówka z lemingozą w tle.

Nazbierało się nieco zaległości, przepraszam, ale i czas wakacyjny i inne (bez obrazy ) priorytety, pozwoliły na odpowiedź – a właściwie odpowiedzi - dopiero teraz. Ale za to niemal kompleksową. I to w dwu tonacjach.

Zacznijmy od zarzutu, iż podawałem Ci do wierzenia niewłaściwą wersję kontekstu zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego. A prawdą wszak jest – według Twoich informacji – iż nagrania rozmów tzw. separatystów były tendencyjnie zmontowane.


Zapewne błyskawiczne rozszyfrowanie fałszu to dzieło wybitnych specjalistów od gen. Anodiny? …
Powinno być oczywiste, iż rakiety „Buk” były wystrzeliwane przez sługusów wiadomych imperialistów, którzy przeniknęli na teren zajęty przez oddziały armii narodowo-wyzwoleńczej, zwanej w skrócie separatystami. A potem prowokacyjnie uciekli z zestawami za  wschodnią granicę, żeby zwalić na… wiadomo… Niewykluczone, że Krym też zajęli. W przebraniu.
*
Przypominają się przy okazji i inne fakty: Polski rządowy Tupolew w 2010 roku. Pijany generał i niedouczona, zastrachana załoga, pancerna brzoza, a gdyby się pogrzebało to prawdopodobny sabotaż wiadomych podżegaczy wojennych.
Zbrodnią niemiecką w Katyniu też próbuje się obarczać naszego wielkiego sąsiada!

*
Możejki i Azoty. Zaślepienie polityczne przy zakupie rafinerii na Litwie, na złość Rosji – jak piszesz – doprowadziły do ogromnych strat.

Ja bym jeszcze dodał niestosowne – ja się wydaje - zachowanie wobec rosyjskiego biznesmena Mosze Kantora, który chce po prostu mocno zainwestować w nasze strategiczne firmy. I rozwojowe, żeby wspomnieć grafen. Interes to interes. Bez granic.
A tu jakby wyłaziły dwie fobie na raz: antyrosyjska i antysemicka. Takich zachowaniom trzeba mówić twarde Nie!

*
Ponadczasowa wrogość do Antoniego Macierewicza.

Co i rusz wraca, nad wyraz emocjonalna, niechęć - by nie rzec nienawiść - do Antoniego Macierewicza. I słusznie! Jak on kiedyś mógł zrobić takie cóś towarzyszom Tajnym Współpracownikom!
Co prawda to Sejm podjął stosowna uchwałę, na wniosek posła Janusza Korwina Mikke, ale przecie powszechnie wiadomo jaki z JKM jajcarz.
A (nad)gorliwością w wykonaniu dyspozycji parlamentu, ówczesny minister spraw wewnętrznych Macierewicz udowodnił był, że za nic ma krzywdę ludzi zasłużonych dla służb specjalnych ludowej ojczyzny. Ktoś musiał słuchać, pisać, reagować, być – rzec można – na kablu, aby spać spokojniej mógł Ktoś.  

A teraz ów Antoni przyczepił się do ustaleń MAK i towarzyszy w sprawie, o której było już wcześniej. Gen. Anodina i tak poszła na głęboki kompromis z możliwą hipotezą imperialistycznej prowokacji na rzecz mgły i brzozy.
Coraz bardziej wychodzi jednak szydło z worka – wiemy kto stoi za plecami mącicieli: Imperialiści zza oceanu i ich pożal się Boże (wróć: boże) eksperci. Jak – dajmy na to - ten prof. Binienda, nagrodzony za knucia stanowiskiem w Radzie Ekspertów ds. Nauki i Techniki przy prezydencie USA. USA…. Wiadomo…
Ale my musimy pamiętać, że poważni NASI eksperci, naukowcy, stwierdzili, że w pewnych warunkach brzoza może przeciąć potężny dźwigar samolotu. Oczywiście tylko w wybranych sytuacjach, bo nie możemy uogólniać, iż radzieckie samoloty mają takie kruche skrzydła. Zatem należy pamiętać: Łamliwość tylko w niektórych okolicznościach! Ustalonych przez Wysokospecjalistyczne Komisje.

*

Piszesz: Za chwilę będziecie rządzili całym krajem a wtedy nie wystarczy walka z mianowanymi komunistami i ściganiem agentury sowieckiej.

Ha! Czyżby już nie było ideowych towarzyszy i trzeba ich mianować, żeby ścigać? To jakaś autodemaskacja? Czy zmyłka?...
Mocny wzrost PKB za krótkich rządów PiS to przypadek albo propaganda. Nie może być inaczej! (http://niepoprawni.pl/blog/2559/czego-dokonal-rzad-pis-w-niespelna-dwa-lata-14vii2006-5xi2007).

Ironizujesz: Jakież to przygnębiająco głupie! Prezydent średniego europejskiego kraju demonstracyjnie, na złość Putinowi, je jabłko.

W pełni się zgadzam! To tchórzliwe wyjście. Powinno się ciskać nimi przez wraże granice. Przynajmniej ogryzkami.

*
Drogi gaz z Kataru. Okradanie Polaków z kasy!

Oczywiście! Po co nam jakieś dziwne kontrakty i inwestycje: Surowiec z Norwegii - Baltic Pipe (z którego racjonalnie zrezygnowaliście pod hasłem „Chcemy taniego rosyjskiego gazu” ), Port w Świnoujściu (skutecznie wlekący się), jakieś własne łupki, geotermia – po co to wszystko, skoro mamy rurę ze Wschodu i najdroższy – w końcu dobre sąsiedztwo kosztuje – gaz, na którym niemal w pełni możemy oprzeć naszą strategię energetyczną. Uzupełnioną przyszłościową energetyką jądrową.. Przyszłościową dla drenażu naszej kasy. Np. na urządzenia z Francji i paliwo z Rosji. Przecie nie za darmo – to naturalne!

*
Droga przez Cieśninę Piławską a miliony na przekopanie Mierzei Wiślanej na szlaku morskim do Elblągu.
Mądrość polega na elastycznym stosowaniu oglądu rzeczywistości. Nie takie oglądy uelastyczniano. To oczywiste. Dawny bzdurny pomysł PiS-u wyśmiany również przez Twoich i storpedowany przez PO zmienił się na przytomny i konieczny ruch, który może za kilka lat zostanie zrealizowany.
Skostniały prawicowy tłum tego nie potrafi pojąć i ględzi nienawistnie o braku wyobraźni. Jakiej wyobraźni? Co to jest ?!?

*

A teraz w innej tonacji.

Zwracasz mi uwagę: „Pisałeś o Powstaniu Warszawskim”, piszesz o Ukrainie, dlaczego nie napiszesz o Ukraińcach mordujących powstańców. Politycznie niepoprawne?”
 
Chyba masz na myśli RONA SS-Brigadeführera Kamińskiego? Być może byli tam i Ukraińcy, ale wiemy przede wszystkim o Rosjanach i mieszkańcach południowych republik ZSRR wcielonych do Czerwonej Armii.
Natomiast SS Galizien złożone z Ukraińców nie brało udziału tłumieniu Powstania. Faktem jest, że ci byli używani przez dowództwo niemieckie do akcji przeciw Polakom ale w Galicji Wschodniej.

Nie chcę łatwego uniku. Tak, były mordy hord ukraińskich na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej prowadzone przez OUN-UPA. Ale czy nie zastanowiło Cię, że Banderę Sowieci zlikwidowali dopiero po wojnie, pod koniec lat 50-tych w Monachium? A 1934 roku przemycili go do Polski dla dokonaniu zamachu na min. Pierackiego. Zrobił swoje?...
No i poczytaj „Pożogę” Zofii Kossak, polecam.

*

Ks. Lemański. Pytasz skąd się biorą tacy kapłani?

Z waszych dróg Kolego. Z ambicji niehamowanej wyobraźnią, wiedzą i wolą. Z pychy ponad podziałami. Pycha zaś z podszeptów diabła. To jeden z najskuteczniejszych elementów zawłaszczania. Nas wszystkich.


Publikacja:
http://wpolityce.pl/polityka/209369-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zbiorowka-z-lemingoza-w-tle (od 14.08.14)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6899-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-zbiorowka-z-lemingoz-w-tle (od 14.08.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2387-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-zbiorowka-z-lemingoza-w-tle





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Wyznania nie tylko prostytutki.  


Skoro w życiu nie ma przypadków, zatem trzeba przyjąć, że wakacyjne spotkanie z jednym z prowincjalnych tygodników musiało się zdarzyć. A niesie ono nie tylko lokalne treści. Można nawet rzec: polityczne.

Chciałbym być wyrozumiały mój imienniku redaktorze Krzysztofie Z., co do stosowanej zasady że każdy orze jak może, aby przyciągnąć czytelników, ale warto zastanowić się nad granicami owej „orki”, aby nie weszła ona w szkodę. Aby nie była – chroniąc się za dziwacznym alibi obowiązujących w niektórych środowiskach „tryndów” - wkładem w dewastację naszej cywilizacji, której wszak dziećmi jesteśmy. I ofiarami jej niszczenia. Bez złudzeń. Czasami może się udać ukryć. Czasami…
I do czasu.  

Wiem, wiem – tu wojna za naszą wschodnią rubieżą mogąca złamać bariery naszych i zachodnich ufności; a szerzej - działania ukazujące coraz bardziej drapieżne i okrutne oblicze nowoczesnych metod zawłaszczania (nie tylko zbrojnego) wolności, a tu jakieś dziwne zarzuty o „dewastacji cywilizacji”.

- Jaka dewastacja?
- Jakiej tam cywilizacji?
- Po co ten niepokój po „neutralnym” wszak reportażu o „pracy” i życiu domowym kobiety nieciężkich obyczajów ?

- Neutralnym?...
- No to wyjaśnijmy skąd się wzięło zdumienie.

Tytułem nawiązuję do opublikowanego w tygodniku „wspólnota puławska” (w numerze 31 z 2014) wywiadu „Spowiedź prostytutki”. I specyficznym, chociaż (niestety) standardowym tłumaczeniu redaktora.

Rozumiem, że w języku potocznym nieraz myli się podstawowe pojęcia. Publicystyka jednak zobowiązuje do szczególnej staranności w doborze słów, ponieważ dociera, a przynajmniej ma w zamiarze dotarcie, do szerszego kręgu odbiorców. I kształtowanie jego wiedzy, świadomości, w efekcie postaw - postaw wobec naszej cywilizacji, wobec dobra wspólnego. Przynajmniej takie jest, lub być powinno, założenie odpowiedzialnej publicystyki. Inaczej dziennikarski przekaz włącza się w brukowanie bylejakości, na czym – w krótszej lub dłuższej perspektywie tracimy wszyscy.

Tekst już w samym tytule niesie poplątanie. To zresztą – trzeba ze smutkiem skonstatować - coraz częstsza praktyka odbiegania od uznanych definicji, pojęć, które pozwalają ludziom na zrozumiały, również pogłębiony kontakt z sobą i z rzeczywistością.

Spowiedź to wejście konkretnego człowieka w więź z kapłanem w konfesjonale, przyjmującym wyznanie w imieniu Boga; swoiste rozliczenie się z uczynionego zła, szczery żal, ekspiacja, postanowienie naprawy i odejścia od grzechu. W więź subtelną, bez rozgłosu,
W artykule, żaden z tych elementów nie jest pokazany. Zatem przynajmniej ze względów formalnych tytuł jest zupełnie nieadekwatny do treści.

Sam tekst, dosyć zręcznie poprowadzony – tym bardziej niepokojący  - utrzymany jest, rzec można, w przyjaznym dystansie. A przecież „wywiadujący” spotyka się z brutalnym pogubieniem ludzi: prostytucją i swoistym sutenerstwem ( wszak mąż owej kobiety akceptuje proceder i korzysta z jej „urobku” przy drodze).

To prawda, że prostytucja i sutenerstwo nie jest wymysłem ani tych ludzi ani naszych wieków. Nierząd zawsze jednak niósł, wcześniej czy później, określone konsekwencje. Dla ciała, psychiki i duszy. Wystarczy chociażby zapoznać się z wyznaniami kobiet, którym udało się uratować.

Słowu „uratować” nie sposób zarzucić przedramatyzowanie, ponieważ wbrew zapewnieniom wywiadowanej prostytutki, oddzielenie czynu od psychiki nie jest możliwe. To tylko chwilowe próby głuszenia drogi w dół. Niestety, charakterystyczne dla wielu aspektów zagubienia w zgiełku demontażu naszej cywilizacji.

Powroty bywają bardzo, bardzo trudne. Ale nie niemożliwe. Nie utrudniajmy ich ową wyznawaną „neutralnością”. Pogubieni w majakach bieżączki to też nasi bliźni. Pomagajmy, jeżeli jest taka szansa. Może kiedyś nastąpi ocknięcie i świadomość, iż za „łatwy pieniądz” przychodzi – jak uczy doświadczenie wielu - ciężko płacić. Nie tylko przy frymarczeniu własnym ciałem.

A od ilości oraz jakości uprzytomnień i czynów zależy wszak owe polityczne dobro wspólne.

Właśnie tej świadomości należy owej młodej kobiecie, jej bliskim, a i nam wszystkim życzyć. Dla dobra wspólnego!


Publikacje:
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/210636-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wyznania-nie-tylko-prostytutki (od 24.08 14)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6925-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wyznania-nie-tylko-prostytutki- (od 25.8.14)
http://www.polskaprasa2.pl/1517853-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Wyznania-nie-tylko-prostytutki.html
https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=%22Wyznania+nie+tylko+prostytutki%22
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2407-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wyznania-nie-tylko-prostytutki (od 14.09.14)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Za murami.

Zobacz chłopie jak robią nas w konia. Jak za dawnych czasów. Chociaż właściwie sensowniejsze byłoby stwierdzenie – jak zawsze. Jak zawsze, kiedy uwikłani w bieżączkę Przodownicy Postępu, dążąc do „pragmatycznych” celów, próbują kształtować, zagarniać i zaganiać zlemingowane masy. Zaganiać do budowania murów, za którymi nie będziemy już dostrzegać niczego więcej niż to, co w swej łaskawości podadzą nam nadzorcy. Rzeczywistości oglądanej jakby z perspektywy małolata. Podrostka wyzwalającego się z dzieciństwa, napalonego na rwanie codzienności, bez opieki intelektualnej i duchowej starszych. I mądrych.

Prawdziwie mądrych. A nie z „mądrością” przeróżnych gangów, układów, sitw czy lóż, jeno tych, którzy mimo wszystko nie dali sobie odebrać wiedzy, logiki, wyobraźni i determinacji w wierności człowieczeństwu - zadaniu danemu przez Stwórcę. Nie ulegli modom i „tryndom” wciskanym przez komiwojażerów bylejakości. Trendów jakoś dziwnie ograniczonych i poskręcanych w swoich uzasadnieniach. Jakby nie tylko z ludzkiej logiki wynikających…

Zatem żeby nie ogłupiać się na stare lata jakimiś ple-ple o pancernej brzozie smoleńskiej, o strasznym Kaczyńskim, Macierewiczu, o PiS-ie, który - jak wszystko na tym padole - nie jest oczywiście absolutnie doskonały, bo niedoskonali wszyscy jesteśmy*, nie hipnotyzować się spektaklami o potędze wyprzedanej i zdewastowanej polskiej gospodarki, o postępach w upostępowianiu opieki medycznej, szkolnictwa, sprawiedliwości i praworządności, kultury, w bełkotliwości ugenderowanego i utechnicznianego życia tudzież wszystkiego czego się tknie rąsia postępowej wadzy -  dlatego nalegam wciąż i wciąż Kolego, na systematyczne sięganie do mediów zakazanych przez przywódców postępowych stad. I do Księgi naszego ludzkiego pochodzenia oraz nieprzemijalnej nauki z niej wynikającej. To teraz jeszcze dosyć łatwe. W Polsce. Bo np. w niektórych ciemnych zaułkach islamu już nie.

Bez tego sięgania wiele z trudnych analiz będzie skazanych na połowiczność, a przez to na wielkie prawdopodobieństwo błędu. Strategicznego błędu, bo w krótszej taktycznej” perspektywie efekt jakiś – przyznaje - można uzyskać. Ale czy dojrzałemu człowiekowi może to wystarczyć?...

A wielu wystarcza. Przy czym zważ, iż owe zlemingowanie nie zatrzymuje się na dole czy środku drabiny społecznej. Widzisz przecie jakie wywijasy wykonują np. tzw. politycy (napisałem „tzw.” ponieważ prawdziwa polityczność jest – z definicji - obowiązkiem wszystkich rozumiejących cel i sens naszej wędrówki po tym padole), jak „ludzi władzy” wchłania i niewoli żądza dominacji, rwania, a chociażby utrzymania się jeżeli nie na górze, to przynajmniej jak najbliżej czubka.

Dostrzegasz jakie głupoty można wyplatać, jak zapierać się samych siebie i swoich – udokumentowanych przecie - wypowiedzi z wczoraj dla efektu dzisiaj?
Ale czasami się udaje.

Udaje na tyle, na ile zleminguje się obywateli, społeczeństwo, naród. Wtedy nie zechce burzyć murów, wyzwalać się, walczyć o wolność, godność. O wolność i godność dziecka Boga. Obrońcy Wiary i Domu, w którym tą wiarę w spokoju i pokoju można zachowywać i przekazywać dzieciom. Pro publico bono. A nie pro sitwy bono. Nie pro Zawłaszczaczy bono.

Mordowani chrześcijanie w Iraku, Syrii, Afryce nie poruszają wielkich świata. Osamotnieni Ukraińcy walczą z bronią w ręku; nie mają wyboru. My nie musimy. Jeszcze nie musimy. Ale mamy swoją cząstkę do wykonania - mimo wieku (a może szczególnie ze względu na lata i czas…rozliczenia) - wyrywanie bliźnich, gdzie się da, z tego hałaśliwego tłumu zapędzanego ku bylejakości i zobojętnieniu.
I to jest najbardziej polityczne jakie może być Kolego!

Powtarzam się. Zgoda. Nasze życie to powtórki. Ale szczególnie potrzebne teraz. W czasach milionów impulsów informacyjnych. Impulsów różnej jakości. Różnych zamiarów. I skutków.
*
I może jeszcze kilka zdań skoro poniosło mnie w kierunku „kazania”. Niedawno pewien mądry kapłan podał nam przypowieść o najgłębszym sensie naszego trudu tu i teraz:

Gdzieś przez dżunglę przepływa rwąca rzeka, którą należy przejść. Przed porwaniem, sponiewieraniem a nawet zagładą w nurcie, ratuje przeprawiających się, obciążenie ciężkim kamieniem.

To waga naszych dobrych wyborów…
-------------------------------

* Oczywiście uwaga ta nie dotyczy towarzyszy z lewizny intelektualnej i duchowej. Tam doskonałość jest ponadczasowa, ponieważ wynika z giętkości kręgosłupa, umożliwiającego przeróżne wygibasy etyczno-praktyczne. Praktyczność jeźdźców codzienności. Ze zdradą włącznie.
Strach zagląda w oczy później. Ponieważ trzeba mieć wyobraźnię. Oraz wiedzę. Nie tylko jej wybór pobierany ze skróconych podręczników pragmatyzmu.
I instrukcji od starych „prowadzących”.


Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/6961-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-za-murami (od 3.09.14)

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/212211-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-w-nurcie ( z tytułem „W nurcie”) (od 4.09.14)
+ http://www.polskaprasa.pl/1529854-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-W-nurcie.html





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Miasto 44.  


Tak Kolego, obejrzałem polecany przez Ciebie film o Powstaniu Warszawskim „Miasto 44”. I w jakiejś części muszę zgodzić się z wysoką oceną filmu.
W części…

Jeżeli autorowi chodziło o ukazanie zwykłego życia i „zwykłej” grozy bez retuszu, zamysł został wypełniony. Obraz może porażać nasyceniem śmiercią, umęczeniem, w naturalistycznych odsłonach. Odbiorca jest wbijany w wygodny kinowy fotel.

Ale po wyjściu, nie mogłem jednak zamknąć się na refleksję dotyczącą zamiaru takiego przesłania, takiej konstrukcji…
I dlatego napisałem, że jedynie w części zgadzam się.

Film ma w zamiarze dotrzeć (i powinien) do różnych odbiorców w Polsce i za granicą. Zatem powinien wyraźnie wskazać na przyczynę tej niewyobrażalnej hekatomby, która stała się udziałem dziesiątków tysięcy patriotycznej młodzieży oraz setek tysięcy mieszkańców miasta. Dlatego obok „poprawnościowych” elementów (nie twierdzę, że nieprawdziwych): brutalny Polak, litościwy Niemiec, zdeterminowany do walki młody Żyd, zabrakło informacji kluczowej:
Dlaczego Powstanie wybuchło?

Reżyser, przygotowując długo i starannie narrację, czy mógł nie zetknąć się z wiedzą o realiach tamtego czasu?...

Przypomnijmy, w ogromny skondensowaniu, trzy fundamentalne elementy determinujące podjęcie walki w Warszawie (więcej w odsyłaczach niżej):

1. Premier Mikołajczyk miał zapewnienie Aliantów iż „Polska odrodzi się znów silna i niepodległa”. Rząd polski w Londynie miał prawo rozumieć, że o ile sprawa granic wschodnich nie wygląda dobrze, to Polska może odrodzić w rodzinie wolnych narodów

2. Już od 2 czerwca nadawano z Moskwy, po polsku, audycje radiostacji „Kościuszko” w których jednoznacznie nawoływano do działania a 29 lipca o godz. 20,15 usłyszano w Warszawie: „Nie ma wątpliwości, że Warszawa już słyszy salwy dział uczestniczących w bitwie, która przyniesie jej wyzwolenie. /.../ Dla Warszawy, która się nie poddała , lecz walczy, wreszcie wybiła godzina szturmu. /.../ Polacy! Czas wyzwolenia jest bliski! Polacy do broni! Niech każdy Polak stanie do walki przeciw najeźdźcy! Nie ma chwili do stracenia!” /…/

3. Zza Wisły rzeczywiście dobiegał odgłos dział. A przez Warszawę przeciągały ze wschodu rozbite oddziały niemieckie.  

***

Ukazanie w filmie śmierci w boju przeprawionych przez rzekę grupy polskich żołnierzy, zupełnie nieprzygotowanych do walk w mieście; uwidocznienie czołgów na prawym brzegu Wisły i wysadzonych przez Niemców mostów - ma usprawiedliwić brak realnej pomocy? Mimo gotowości dowódcy I Frontu Białoruskiego – marszałka Rokossowskiego - do kontynuowania ofensywy?

Nie wiemy o jej wstrzymaniu przez Stalina i przekierowaniu głównego wysiłku na front południowy?...

Nie wiemy o długiej destrukcji w niesieniu choćby szczątkowej pomocy (zrzuty, możliwość lądowania samolotów z Brindisi na sowieckich lotniskach)?

Film jest jednak godny polecenia.
Tak jak i owe uzupełnienie wiedzy.
Oraz nie „resetowanie” pamięci…

Zob. http://wpolityce.pl/historia/207757-powstanie-warszawskie-dlaczego-musialo-wybuchnac

http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/763-krzysztof-nagrodzki-polacy-do-broni-kolejna-rocznica-powstania-warszawskiego

Publikacje:

http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7132-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-miasto-44- (od 12.10.14r.)
http://wpolityce.pl/historia/217924-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-miasto-44 (od 13.10.14r.) Bez odsyłaczy.
http://www.polskaprasa.pl/1574157-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Miasto-44.html
http://wiadomosci.w-necie.pl/n/170980






VIII Ogólnopolska Konferencja cyklu: „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem”
Dokąd idziesz Polsko?... Dokąd idziemy?...
Co chcemy zostawić następnym pokoleniom? Jaką ojczyznę, jaki dom?.. Czy dom opisywany według projektów zupełnie innych cywilizacji, w części opustoszały a w innej przerabiany na kantor wymiany wartości i reklamowany okrzykami również polskojęzycznych akwizytorów i bluźnierców?...
Taka podstawowa refleksja miała być motywem przewodnim kolejne, ósmej już, ogólnopolskiej konferencji cyklu „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem”, zorganizowanej przez Oddział Łódzki Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy pod patronatem naszego Pasterza - abp. prof. Marka Jędraszewskiego.  
- Czy spotkanie spełniło oczekiwania organizatorów i przybyłych licznie – jak zwykle - uczestników? Myślę, że po opublikowaniu materiałów (nagrania obrazu a następnie książki), odpowiedź będzie łatwiejsza…
Tymczasem należy podziękować naszym partnerom medialnym – a należy tu konieczne wymienić niezawodny tygodnik Niedziela -  niosącym  informację o konferencjach. A zasadniczym - rzec można strategicznym - zadaniem tych spotkań, jest udział we froncie obrony Sensu. Tak, właśnie - przez duże S. Sensu istnienia człowieka w rzeczywistości, który najprecyzyjniej opisuje cywilizacja łacińska, oparta na greckim pojęciu logiki i piękna, wyższość etyki nad prawem i chrześcijańskim miłosierdziu i altruizmie. W czasie ogromniejącego zgiełku informacyjnego (a informacją jest wszystko), skutkującego jakże często - by nie rzec powszechnie, zmieszaniem pojęć kierunkujących działaniem człowieka.
Nasze konferencje, których inspiratorem jest wybitny medioznawcza ks. bp Adam Lepa, dają nie tylko możliwość profesjonalnego spotkania setkom a poprzez media tysiącom ludzi, z wybitnymi teoretykami i praktykami funkcjonującymi w szeroko ujętej przestrzeni komunikacji medialnej. To szansa odbudowywania i poszerzania samodzielności intelektualnej w czasach agresywnego, powszechniejącego i powszedniejącego lemingowania. To szansa na dostrzeganie zagrożeń, pułapek oraz zmyślnego wabienia do bezkrytycznego odbioru, do systematycznego zmieniania aktywnego intelektualnie czytelnika, widza, słuchacza we – przepraszam – bezwolnego przeżuwacza serwowanej strawy antykultury, antywartości.   
Cieszy organizatorów, kiedy dowiadujemy się, że do Łodzi zjeżdżają od lat w te październikowe soboty ludzie również z odległych miejsc kraju. Cieszy, kiedy przychodzą pytania i zamówienia materiałów pokonferencyjnych*. Potwierdza sens działania fakt, że nie odmawiają występów z wykładami czy uczestnictwem w dyskusjach nasi Pasterze – arcybiskupi, biskupi, „zwykli” księża z tytułami naukowymi, profesorowie świeccy, redaktorzy naczelni i dziennikarze głośnych tytułów prawej strony.
Martwi natomiast nieco, dochodzące czasami, echo frustracji tych, którzy nie mieli możliwości (czy z różnych względów nie chcieli) wzięcia udziału w tych jesiennych spotkaniach z prelekcją bądź głosem gwarantowanym w dyskusji…
W tej siejbie prosimy o patronowanie szerokie spektrum mediów prawej strony. To naturalna chęć, aby przekaz, dobry przekaz, mógł być pro publico bono rozsiany jak najszerzej. I robimy to z wiarą, iż ten nadrzędny cel nie zostanie przytłumiony, naturalnymi zresztą, elementami konkurencji międzyredakcyjnej.     
Tej nadziei przyświeca wyobrażenie, iż szczególnie w czasach „burz i naporów” nie bada się drobiazgowo poprawności salutowania a przede wszystkim skuteczność w odporze złu.                                                                                                                   W obronie naszej cywilizacji. Naszego Kościoła. Naszej Ojczyzny. Naszej wolności.
Krzysztof Nagrodzki
---------------------------------------------------------
*O dostępie do materiałów konferencyjnych poinformujemy na naszym portalu: www.katolickie.media.pl

Publikacje:  
http://wpolityce.pl/media/221182-dokad-idziesz-polsko-dokad-idziemy (od 7.11.14)
Niedziela nr 45/2014 z 9.11.2014r. http://www.niedziela.pl/artykul/115170/nd/Dokad-idziesz-Polsko-Dokad-idziemy
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2454-krzysztof-nagrodzki-dokad-idziesz-polsko-dokad-idziemy (od 8.11.14)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Trudy wyborcze.

Zgadzam się z Twoją oceną sytuacji. Sprawa jest zbyt poważna, aby załatwiać ją przez jakieś niestosowne podejrzenia i sugestie, iż znowu przy tych urnach…

Przecież wszyscy się starają, żeby wyszło jak najlepiej. Niektórzy nawet podejmują znój, żeby wyszło jeszcze bardziej najlepiej.

Czy w takim aktywnym napięciu nie można pomylić się w liczeniu niesłusznych głosów i dostawianiu iksów? Wtedy wychodzą zbyt duże ilości kart nieważnych, co skutkuje tymi nieznośnymi malkontectwami ze strony słusznie przegranych.

- Zatem co można zaproponować?

Na tzw. chłopski rozum może tak:

W wyborach „wielokartkowych” głosujący miałby obowiązek wyjęcia z pliku karty na której znajdują się preferowane nazwiska z wybranego ugrupowania. Na owej liście stawia konieczny iks a resztę kart przedziera i wrzuca do komisyjnego kosza. (Zważ jaką ilość makulatury uzyskujemy!)
Oczywiście nie chroni to owej karty przed rozentuzjazmowanymi dostawiaczami iksów, ale można ustalić formalnie, iż w takiej sytuacji wchodzi najwyżej zaiksowany kandydat.

Przy wyborach – np. prezydenckich (itp.), kiedy w szrankach występuje dwu kandydatów (trzech, czterech), ich nazwiska powinny być umieszczone na osobnych kartach (mogą być różnokolorowe dla uweselnienia aktu wyborczego). Wrzucamy kartę z nazwiskiem wybranego lub wybranki, a pozostałe, analogicznie jak poprzednio – do kosza.

Tak, mam świadomość, że to nie eliminuje działań niewidzialnych rączek rozgrzanego aktywu, ale zmniejszy ich trud. Przynajmniej częściowo.

Prawda, że będzie on mógł być intensyfikowany, poprzez dorzucanie dodatkowych kart i uzupełnianiu podpisów, ale to jednak wzmaga dyskomfort. Oczywiście, że jeszcze są przyjazne serwery i programy, ale jeżeli zostałyby wdrożone – pojawiające się na prawicy - okrutne pomysły o zwiększenie surowości kar dla czarodziejów urnowych…

Nie! To zbyt nieludzkie! Nie sądzisz?...


PS. I pamiętajmy o pryncypiach:  

- Nie ważne kto (jak) głosuje, ważne kto liczy głosy. (tow. J. Stalin)
- Ręka podniesiona na władzę (ludową), zostanie odrąbana. (tow. J. Cyrankiewicz)
-Kwestionowanie uczciwości wyborów to odmęty szaleństwa (B.Komorowski )


Publikacje:
http://wpolityce.pl/polityka/222460-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-trudy-wyborcze (bez PS) (od 17.11.14r.)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7294-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-trudy-wyborcze  (od 18.1.14r.)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2465-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-trudy-wyborcze (od 19.11.14r.)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. W miarę budowy.

W latach konsekwentnego wdrażania słusznych haseł, nie rozumiem Twoich - jakby nienadążających za czasami- rozterek.
Czyżbyś zapomniał, iż walka zaostrza się w miarę budowy postępowego i ponad granicami ustroju (tow. J. Stalin)?!
Czyżbyś nie pamiętał ponadczasowego zaparcia ludzi honoru i kasy, iż „wadzy raz zdobytej nie oddamy!” (tow. W. Gomułka)?
I czyżbyś nie dostrzegał jak groźne rączki prawicy wyciągają się, żeby zabrać, żeby wyszarpać, żeby zepsuć to wszystko co przez te lata, wspólnym (po)rozumnym wysiłkiem zostało osiągnięte.
I ulokowane gdzie trzeba.
 Nic to, że barwy i szyldy jakby nieco zretuszowane. I to może Ciebie myli. Metody Kolego! Metody się liczą. I dlatego musisz się otrząsnąć z wahań,  nieprzystających ludziom politycznego pragmatyzmu. Doceń jakich niestandardowych i twórczych scenariuszy musimy być aktorami i odbiorcami: Kiedyś stwierdzało się np. że w wynik demokratycznych wyborów padło 99,97 proc. na rzecz słusznych list, ludzi i kierunków i cześć! I któż chciałby kontestować marsz w postępowym kierunku!? No, chyba, że wróg ojczyzny, ustroju i partii. Rozumiemy się?
 Czasy się nieco zmieniły, technikę wprowadzono, a i ludzie – niektórzy, naturalnie - jakby nieco – mimo wszystko – zbezczelnieli, zatem należy więcej finezji, żeby wyjść na swoje… Więcej pomyślunku, pomyślunku! Takie czasy Kolego!
Co nie znaczy, że kiedy przyjdzie potrzeba, aby bronić... no ….demokracji – przed elementami, nie użyje się tradycyjnych schematów.
 Ale przyznasz, że ta tygodniowa wyborcza awanturka wyszła super! Liczy się, liczy i jakby nie sumować wychodzi dobrze! Co było dostawione już się nie odstawi, co było odrzucone już się nie przywróci. Jest jak trzeba. Demokratycznie. A awanturnikom mówimy twarde, uczciwe, postępowe, kajdankowe NIE!
Komisję Wyborczą się wymieni, żaden problem. Zawsze stawiało się na kadry.
Zatem Kolego odrzuć te niestosowne pokwękiwania. Postęp to postęp!

Krzysztof Nagrodzki

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7315-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-w-miar-budowy (od 24.11.14)
http://wirtualnapolonia.com/2014/11/26/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-w-miare-budowy/ (od 26.11.14)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2474-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-w-miare-budowy (od 27.11.14)
http://wpolityce.pl/polityka/223783-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-w-miare-budowy (od 27.11.14)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Świadkowie zagubienia                      

Pytanie które postawiłeś - a jest to problem, który co jakiś czas wraca:  stosunek do Świadków Jehowy - zmusza do pewnego rozbudowania odpowiedzi. Tu w grę wchodzi nie tylko pewien - powiedzmy ... zaułek,ale istotne zagubienie na drogach do Wieczności.

Spotykamy ich na ulicach, placach, na progach naszych domów i mieszkań; pojedynczo i w niewielkich grupkach, najczęściej jednak w parach. Kobiety i mężczyzn. Starszych i młodych. Poważni, wytrwali, pełni zaangażowania dla sprawy, której służą. Kosztem wolnego czasu, przeważnie niedzielnego, zahartowani i zda się nieczuli na odmowy, żart, czasami, niestety, nawet na kpiny i urągania. Poszukują Prawdy i chcą nieść ją innym. Świadkowie Jehowy. Badacze Pisma Świętego (pierwotna nazwa Świadków). Twórcy własnych tłumaczeń i interpretacji Biblii. Od 120 lat.

Może wzruszyć ta determinacja w próbie niesienia pomocy braciom oszukiwanym – ich zdaniem – w rozumieniu Pisma Świętego. Mamy prawo jednak być zasmuceni i - przyznajmy- nieco poirytowani, kiedy z emisariuszy prawdy, – za których się uważają – szybko opada cierpliwość; kiedy okazują się zamknięci na argumenty; gdy chrześcijaństwo, do którego uparcie się przyznają, okazuje się być jedynie atrapą.

Czyż można uznać za chrześcijanina tego, kto nie uznaje Trójcy Przenajświętszej i Bożego wymiaru Jezusa Chrystusa? Oczywiście nie. Może być dobrym wyznawcą judaizmu czy muzułmaninem, ale negując podstawy Wiary sam stawia się poza tym obszarem. I to pierwszy fałsz czy niezrozumienie charakteru Świadków.

Czy może nazywać siebie dobrym chrześcijaninem ktoś, kto z uporem określa i wmawia innym daty powtórnego przyjścia na Ziemię Jezusa Chrystusa, czy „końca świata”, nie zrażając się ani zapisem w Ewangelii o tym, iż czas ten znany jest jedynie Bogu Ojcu, ani powtarzającym się fiaskiem rachuby? - Oczywiście nie.

Czy jest chrześcijaninem ktoś, kto zwalcza podstawowy symbol chrześcijaństwa – krzyż –znak ofiarnej miłości, znak odkupienia, zamieniając go na pal, na którym jakoby miał zostać zawieszony Jezus Chrystus? Oczywiście nie. (Nb. krzyż stał na biurku Karola Russella, założyciela organizacji, jego następca  Rutherford wydawał książki z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa, a  członkowie do 1931r. nosili znaczek przedstawiający krzyż w koronie.)
Wiemy, zatem, iż mamy do czynienia z ugrupowaniem nie chrześcijańskim, a uporczywe posługiwanie się tą wizytówką już na wstępie musi budzić wątpliwości.

Zdziwienie rośnie, gdy młodziutki odkrywca – zaledwie 120 latek - przekonuje starszego, liczącego 20 wieków, że właśnie on posiadł najpełniej umiejętność tłumaczenia starożytnych zapisów i odkrył to, czego nie dostrzegły tysiące biblistów od stuleci parających się badaniem sformułowań Pisma Świętego oraz realiów dnia codziennego ówczesnych czasów - rytuałów religijnych i zasad prawnych stosowanych przez ludy tamtych lat i miejsc; zbierających z mozołem każdy okruch informacji, aby przez dogłębne analizy doprowadzać do jak najlepszego przybliżenia do prawdy ( zob. np. problemy związane z odkryciami w Qumran w: Vittorio Messori – Umęczon pod Ponckim Piłatem, ss.417-434). [zbliżyć się do Prawdy].

Załóżmy jednak, że założyciel organizacji Świadków i jego następcy działali w natchnieniu. Czy może nie zastanawiać źródło owego natchnienia, skoro tropy szlaku odkryć bywają tak błędne - szczególnie po niespełnionych zapowiedziach „końca świata” - iż następcy ukrywają skrzętnie zapisy poprzedników, w tym samego Russella, i stosują nieprawdopodobne usprawiedliwienia pomyłek? Czy nie powinno budzić niepokoju, iż „natchnienia” coraz bardziej oddalają od istoty chrześcijaństwa, kierując raczej ku obszarom pewnych pojęć starotestamentowych, odczytywanych zresztą mało kompetentnie [Staremu Testamentowi] ?

Czy nie powinno zastanawiać, dlaczego próby konsekwentnego dialogu i rzetelnej analizy rozbieżności w odczytywaniu i rozumienia Pisma Świętego ( zob. H. A. Szczepańscy i T. Kunda – Pismo Święte przeczy nauce Świadków Jehowy, Ząbki 1999), wywołują przeważnie gonitwę myśli, zdenerwowanie i rejteradę, bądź kurczowe trzymanie się wyrwanych z kontekstu zdań, które tłumaczą i interpretują w sposób dalece dowolny? ( Zob., np.: Vittorio Messori – Umęczon... op.cit., rozdział: Pal czy krzyż?) Dlaczego tak wiele cech wskazuje na pewien automatyzm w niesieniu wiedzy o przesłaniu Jahwe, którego prawidłowe odczytywanie zawarowane zostało jedynie  ich  przywódcom? I dlaczego owi przełożeni - nie znający zresztą języków starożytnych – tak często zmieniali zasadnicze elementy swej nauki, skazując na niepamięć poprzednie? Dlaczego wreszcie gaszą pamięć o swojej króciutkiej historii i życiorysach liderów; ich trudnych do uznania za godne polecenia czynach? ( Zob. Elizeusz Bagiński OCD – Świadkowie Jehowy. Pochodzenie – Historia -Wierzenia, Kraków 1997)

Szczegółowa polemika z zarzutami Świadków przeciwko chrześcijaństwu, a szczególnie katolicyzmowi, który bez żenady obrażają („Babilon”, „Antychryst”) przekracza zamiar tego tekstu. Opracowań nie brakuje.* Wystarczy wyciągnąć rękę.
Kilka godzin lektury i przemyśleń - czy to zbyt duża cena przy podróży w Wieczność?

I jeszcze jedno: To są jednak nasi bracia i siostry w człowieczeństwie, nawet, jeżeli nie dla wszystkich z nich jesteśmy bliźnimi. Nie zamykajmy przed nimi serc. Otaczajmy ich przyjaźnią, spokojem. Wskazujmy literaturę.
I nie zapominajmy o modlitwie. Za braci poszukujących. Za braci błądzących.
To zwykły obowiązek katolika.

Krzysztof Nagrodzki

* Zob. np.:
Elizeusz Bagiński OCD – Świadkowie Jehowy. Pochodzenie – Historia -Wierzenia, Kraków 1997
Vittorio Messori – Umęczon pod Ponckim Piłatem, Kraków – Niepokalanów 1996)
H. A. Szczepańscy i T. Kunda – Pismo Święte przeczy nauce Świadków Jehowy, Ząbki 1999
Aldona Różanek – Świadkowie Jehowy- strażnicy prawdy czy fałszu?, Michalineum, Marki-Struga 1995


Publikacja ze skrótami redakcyjnymi zamieszczona była już w Naszym Dzienniku nr 171 z 24 07 2001r.


Publ. też:http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7336-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wiadkowie-zagubienia-  (od 30.11.14r.)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2482-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-swiadkowie-zagubienia  (od 30.11.14r.)





Z listów do przyjaciół. I znajomych.  Cicha noc…

Przepraszam Kolego - prawda, dosyć długo nie odpisywałem.
Nie, nie wynikło to z obrazy za Twoją absencję na tegorocznej konferencji cyklu „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem”. Na frekwencję nie narzekamy.

Po prostu po każdym takim wydarzeniu pozostaje sporo prac do wykonania, aby efekt dysput mógł być przekazany możliwie szeroko. Poprzez Internet (zobacz na naszym portalu: www.katolickie.media.pl),  nagrania, książkę (będzie w styczniu). To jest jednym z głównych celów – włączenie w jak najszersze w przypominanie, odbudowywanie, ochronę sensu. I Sensu. Pro publico bono.

Spotkania mają już swoją historię i miejsce w rozmowach Polaków zatroskanych o los Ojczyzny i cywilizacji. Łacińskiej cywilizacji. Z niej wszak większość z nas pochodzi – zdając sobie z tego sprawę bądź nie (często, niestety, nie) - i tam może szukać pogubionych wartości, determinujących nasze życie, nasz ogląd rzeczywistości, nasze oceny „dziania się” w bieżączce, nasze decyzje.
W efekcie nasze wybory, z których kiedyś będziemy dumni. Albo zawstydzeni.
- Jeżeli takie uczucia będą jeszcze funkcjonowały w „postępowym” człowieku…

No tak, to wstawki nie na „choinkowe” nastroje. Kiedy tuż, tuż „magiczne” „wesołe święta” bombki, reniferka, śnieżynki, krasnala - bywa mocno wyrośniętego i z workiem prezentów. Kiedy powinniśmy kochać się bezrefleksyjnie i bezpamiętnie. Bezpamiętnie – czyli bez pamięci o istocie owych powracających co rok od stuleci dni oczekiwania i spełnienia: Bóg dał światu Syna, aby zmienił go. Aby zmienił ludzi. Nas.  

Przepraszam za ironię, ale chyba przyznasz, że mając „swoje lata”, musimy dostrzegać dynamikę, kierunek i zasięg zmian w naszym otoczeniu.

Wszak kiedy nastąpiła owa słynna przemiana ustrojowa przełomu lat 80/90 ubiegłego wieku, wielu z nas sądziło, że wrócą normalne zwyczaje i normalne przesłania – również świąteczne. Normalna pamięć. Normalna dla naszej cywilizacji. Ze św. Mikołajem, Dzieciątkiem ze świętą Rodziną w stajence, a na Wielkanoc z Chrystusem umęczonym i Zmartwychwstałym w chwale. Zwycięzcą śmierci, piekła i Szatana.
I narastało zdziwienie, że coś nie tak… Że to instalacja w procesie…Raz przyspieszająca i brutalniejąca, innym razem zwalniająca i przybierająca barwy maskujące.
 
A ta grudniowa Radosna Nowina - jeżeli zostaje serio przyjęta - wymaga godnego życia dziecka Boga i psuje banalne, „modne”, wyobrażenia o sukcesie.
Schowana zaś w „pragmatyzmach”, „modyfikacjach”, „interpretacjach”, uszkadza sens życia.
Ale – mimo wszystko- nie chce rozpłynąć się w mroku zapomnienia.

Przychodzi nieznośnie Tej Nocy. Długiej, zimowej nocy.
I – bywa - drażni.

- Co to jest?...

Sumienie Kolego!
I szansa.
Szansa na ratunek.
Póki czas.
Cicha noc, święta noc...Bożego Narodzenia!
W nas.

Póki czas…


Publ.:
 http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7446-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-cicha-noc  (od 24.12.14r.)   
 http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2490-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-cicha-noc (od 24.12.14r.)       http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/227167-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-cicha-noc (od 24.12.14r.)




Z listów do przyjaciół. I znajomych. Nie rozumiem nierozumienia.


Ponieważ Redakcja portalu KSD uznała za celowe przypomnienie mego tekstu sprzed kilku miesięcy dotyczącego Ukrainy, pozwolę sobie na małe uzupełnienie.

W kontekście wskazań potrzeby dystansu wobec oczekujących pomocy poszkodowanych bliźnich z Ukrainy - "ofiar junty kijowskiej" z "banderdywizji", czyż nie wydaje się logiczne - dla hodowania urazów, bólu,lęków - przywoływanie innych faktów:  

- Rosja: Stała ekspansja. Krwawa rewolucja. Carobójstwo. Rok 1920 i wrzesień 1939. Masowe, śmiertelne, wywózki Polaków. Katyń. Gra Powstaniem Warszawskim. Odebranie suwerenności, by nie rzec -  zniewolenie itd.  

- Niemcy – wiadomo! Od wieków Drang nach Osten. Ludobójstwo. Potworne zniszczenia materialne.

- Litwini - Spór o Wilno. Plechavicius. Ponary.

- Czesi - najazdy husytów! Zaolzie. Emil Hacha. Brak ruchu oporu.

- Słowacy- ks. Tisso. Kolaboro z Niemcami podczas II Wojny Światowej.

- Wiarołomni Francuzi i Anglicy z 1939, zdradliwy Roosevelt - szkoda gadać!

- Szwedzi – paskudy, które najeżdżały nas, grabiły i dewastowały. Potopy.    

- A u nas? Szmalcownicy, kolaboranci z „władzą radziecką” , swojski UB itp. No i rodzimi „zwykli” bandyci i oszuści wciąż trafiający się na różnych polach. I to jeszcze jak!

- Cóż zatem?

Ano to, iż przy takiej pamięci, oraz wyolbrzymianiu WYBRANEGO wątku, nie da się budować przyszłości.
Z nikim.
Chyba, że w mrzonkach.
Chrześcijańskich?...

Publ.  http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2500-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-nie-rozumiem-nierozumienia (od 10.01.2015r.)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Jeszcze raz o Ukrainie.


Kiedy w marcu ub. roku pozwoliłem sobie na zabranie głosu w sprawie, lęków i nadziei związanych z Ukrainą (zob. http://www.ksd.media.pl/blog-kn/1922-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lek-i-nadzieja)  wydawało się, że to wystarczy.
A jednak...

Wsparłeś się tym, iż nawet na portalu KSD pojawił się tekst, jakby biorący w obronę postawę ks. Tadeusza Isakowicza- Zalewskiego. Dziwna to obrona - w dodatku z niezwykłym -  na katolickim portalu - wezwaniem o nieudostępnienie w Polsce szpitalnych łóżek, dla pomocy bliźnim - określanym swobodnie jako „członkowie banderdywizji ”.
Ale zostawmy formę, zastanówmy się nad meritum owych myśli.

Wprzódy jednak – dla przypomnienia - kilka zdań z poprzedniej naszej korespondencji „w temacie”. Pisałem:
„ /…/  wiem, że /…/ odwiedzasz Katyń i groby bliskich w podsmoleńskim lesie.
Wiesz, co znaczy bezwzględność różnych satrapii. Niesiesz również - jak miliony Polaków -  pamięć o bestialskich rzeziach na bezbronnej ludności dokonywanych w ludobójczym szale, przez „czyszczących” przestrzeń pod przyszłą wielka Ukrainę zbrodniarzom spod znaku OUN-UPA.

Myślę, że rozumiem Twój niepokój o „banderyzację” Ukrainy, wpisujący się w niemałą ilość podobnych lęków związanych z tym co się dzieje u naszych sąsiadów. Tyle, że ocena tego „dziania” się, może być różna – skrępowana li tylko pamięcią przeszłości lub – bez amnezji – dającą nadzieję na inną, dobrą przyszłość. /…/ ”

Wracając do meritum:

"Udzielanie kijowskiej juncie jakiejkolwiek pomocy, wtrącanie się w jej wewnętrzne sprawy i udostępnianie np. szpitalnych łóżek w polskich placówkach służby zdrowia dla rannych z banderdywizji czyni z Polski militarne zaplecze logistyczne a to oznacza wkręcenie Polski w konflikt z Rosją" napisał ks. Isakowicz-Zaleski. "!!!!! Nie chcemy w Polsce żadnej wojny, dlatego protestujemy przeciwko wizycie szefa kijowskiej junty w Polsce, który w taką wojnę nas wciąga. !!!!" dodał.

Niewątpliwie ks. Tadeusz Isakowicz- Zalewski jest bardzo mocno zaangażowany w upamiętnienie ofiar ludobójstwa wołyńskiego i to od wielu lat. Jednak na tym emocjonalnym zaangażowaniu zaczęli żerować ci, którym – jak się wydaje - wcale nie chodzi o upamiętnienie polskich ofiar banderyzmu, ale o pozostawienie Europy Środkowo-Wschodniej w dawnej strefie wpływów. Można przypuszczać, że gdyby ks. Tadeusz znowu natrafił na jakiegoś agenta i ogłosił „urbi et orbi”, a na dodatek ten ktoś byłby osobą znaną i znaczącą we współczesnej "postępowej" Polsce, to noszący dziś ks. Isakowicza- Zalewskiego na rękach jako naczelnego antybanderowca Rzeczypospolitej, pierwsi rzuciliby w niego kamieniem antylustracyjności.

Natomiast w kontekście wskazań na potrzebę dystansu wobec oczekujących pomocy bliźnich poszkodowanych z Ukrainy - "ofiar junty kijowskiej" z "banderdywizji", czyż nie wydaje się logiczne - dla hodowania urazów, bólu, lęków - przywoływanie innych faktów"?

- Rosja: Stała ekspansja. Krwawa rewolucja. Carobójstwo. Rok 1920 i wrzesień 1939. Masowe, śmiertelne, wywózki Polaków. Katyń. Gra Powstaniem Warszawskim. Odebranie suwerenności, by nie rzec -  zniewolenie itd.  

-Niemcy – wiadomo! Od wieków Drang nach Osten. Ludobójstwo. Potworne zniszczenia materialne.

- Słowacy- ks. Tisso. Kolaboro z Niemcami podczas II Wojny Światowej.

- Czesi - najazdy husytów! Zaolzie. Emil Hacha. Brak ruchu oporu.

- Litwini - Spór o Wilno. Plechavicius. Ponary.

- Wiarołomni Francuzi i Anglicy, zdradliwy Roosevelt - szkoda gadać!

- Szwedzi – paskudy, które dewastowały i grabiły. Potopy.    

- A u nas? Szmalcownicy, kolaboranci z „władzą radziecką” , swojski UB itp. No i rodzimi „zwykli” bandyci trafiający się na różnych polach. I to jeszcze jak!

- Cóż zatem?

Ano to, iż przy tak wybiórczej pamięci, oraz wyostrzaniu WYBRANEGO wątku, nie da się budować przyszłości.
Z nikim.
Chyba, że w mrzonkach.
Chrześcijańskich?...

Krzysztof Nagrodzki

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7510-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-jeszcze-raz-o-ukrainie (od 11.01.2015)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Retuszowiacy

Nie będę się spierał – niech będzie „retuszownicy”. W każdym razie chodzi o specjalistów o podrabianie…no, dobrze - kosmetykę rzeczywistości. A dokładniej - prawdy o niej. Właściwie prawda jest nie do podrobienia, ponieważ jest nią zgodność z rzeczywistością, ale wylansowanie podróbki do wierzenia, jest sukcesem. Sukcesem w lemingowaniu mas. Wiesz coś o tym z dawnych czasów, kiedy byłeś w awangardzie…
Metody mieliście dosyć toporne i należało je zmienić. Dostosować do „mądrości etapu”.

Tyle, że wasi spadkobiercy (jak ich zwał, tak zwał - nazwy nie są najistotniejsze) robiący z temacie lemingowania, nie zdają sobie sprawy, iż również są ofiarami. Mimo chwilowego poczucie Mocy.
Niektórym udaje się - szczególnie kiedy ostateczność zajrzy w oczy - dojrzeć szansę w tym spojrzeniu. Dojrzeć szansę dobrej wieczności. Trzeba ufać, że szczerze.
Ale co z tymi, którym wskazywało się wprzódy drogę na manowce? Jak naprawić drogowskazy?...
          *
To była mini preambuła. A teraz wyimki z efektów innych postępowych edukacji.

1.    Krótka korespondencja z pewnym człowiekiem. Młodym, można sądzić z formy oglądu i opisywania świata, polegającego na schematycznym uproszczaniu. Dosyć typowym dla intelektu jeszcze mało wykształconego w krytycyzmie. Tudzież ubogiego w szerszą wiedzę. Wiem co piszę – to bezpruderyjny swoisty auto-retro-ogląd. Przyznaję.
Otóż ów młodzieniec chciał, aby katolicki portal reklamował jakiś lewacki koncert. Oczywiście w ramach otwartości na pluralizm. Gorzej było z uzasadnieniem, które sprowadzało się do swoistego „wyznania wiary”:
„Chcę świeckiego państwa, wyznaję zasady moralne, nie wierzę, że bóg (pisownia oryginalna) jest jakąkolwiek wartością. Sam sobie determinuje przyszłość – jak wszyscy inni. I mam dość nawiedzonych emerytów mówiących mi co mam robić i  jak mam żyć.”

Pytanie o konkretny dotyczące owych „zasad moralnych”, o formę „narzucania” informacji o życiu („jak żyć”), wiedzy o „wartości” Boga, wywołało - typowe dla lemingosfery – przywoływanie - z poczuciem wyższości doświadczonego encyklopedysty - książkę Dana Browna oraz zarzut o wierze w zabobony - szerzonej przez „jakąś książka napisana 2000 lat temu” (chodzi o Ewangelie).

- Beznadzieja?

- Chcę wierzyć, że nie. Propozycję, aby aktualnemu oglądowi świata i dziarskim konkluzjom dopomógł, sięgając do lektury np. Vittorio Messoriego poczynając od „Opinie o Jezusie”, „Pod Ponckim Piłatem”, „Mówią, że zmartwychwstał”, oraz ofertę wznowienia dyskusji po – młodzieniec nie zanegował.
Miejmy nadzieję, że czyta, uruchamia procesy możliwie samodzielnej analizy.
Może zastanawia się również nad innym pytaniem: Czy domagając się absolutnych praw dla swojej wrażliwości i wolności, nie chce ich nabywać kosztem wrażliwości i wolności innych?...

2.    Inny - tym razem bogatszy w lata i doświadczenie życiowe - kolega. Dosyć żwawy umysłowo. Sympatyczny. Cierpliwy. Chociaż – zastanawiające - jakby coraz mniej.
Dosyć typowe świadectwo jak zakażenie przeszłością, może rzutować na późniejszą pracę intelektu.
      
Tym razem odniesieniem jest tragedia ludzi lecącym polskim rządowym Tupolewem w 2010 roku do Smoleńska.  A właściwie do Katynia. Kiedy już, już wydaje się, że ścisły umysł   m u s i  skojarzyć w logicznej analizie, iż oficjalna wersja o „pancernej brzozie” ścinającej potężne dźwigary samolotu i rozbijającej maszynę na dziesiątki tysiące szczątków,    jest nieprawdopodobna i kiedy następuje – tak się wydaje – wejście na poziom racjonalnej analizy faktów, następuje jakieś zawahanie…
Może to po prostu chęć widzenia świata lepszym niż objawia się w okrutnych działaniach… Może…

Ale to nie wszystko. U naszych wschodnich granic, odbywa się wykuwanie  niezależności Ukrainy. Kraju, narodu, państwa mającego prawo do samodzielnego wyboru drogi rozwoju. To naturalne. I słuszne. Jeżeli nie buduje przyszłości na zawłaszczeniu i przymusie innych.  

Kolega ocenia Ukrainę w aspektach zbrodni UPA i konieczności pomocy ekonomicznej, która ma jakoby nas ogromnie zubożyć.
- To nie nasz interes – twierdzi stanowczo! Nie powinniśmy potępiać Rosję za udział. Bo… naturalnie: UPA, ekonomia, oraz dotychczasowy status wiekowego obszaru rosyjskich wpływów, który naruszają… imperialiści z USA. Również Niemcy. I tak w kółko.
Na pytania jak wobec tego – konsekwentnie - traktować pamięć o równie „tradycyjnych” obszarach mocarstwowych wpływów - np. w Armenii, Gruzji, na Litwie, Łotwie, Estonii a i Polsce, nie odpowiada. Myśli…

Znajomy dostrzega stosowne sztandary i wyimki z całej ukraińskiej rzeczywistości, dla udowodnienia racji, iż:  UPA… itd., ale nie chce być konsekwentnym, że w takim razie na innych sąsiadów należałoby patrzyć z podejrzliwą pamięcią: Rosja, Niemcy, Czesi, Słowacy… Historia ma zapisane ich niecne zachowania wobec nas.
Nie wspominając o niesolidnych Francuzach, Anglikach, Churchillu, Roosevelcie itd. A Szwedzi - do tej pory przechowujący gdzieś tam łupy zsiedemnastowiecznego potopu?

Czy samodzielna Ukraina oderwana od złych fragmentów historii - pobudzanych nieraz z zewnątrz – a z dobrą świadomością pomocnej bratniej Polski, jest w naszym interesie czy nie? – brzmiało pytanie mające konkludować dyskusję.
Odpowiedź, po różnych zawijasach, zabrzmiała – nie!
Nie, ponieważ złościłoby to Rosję.

Cóż, po 123 latach zaborczej „asymilacji” też pozwoliliśmy sobie na takie paskudne złoszczenie. I to trzech poczciwych cesarzy Pardon – dwóch. I jednej bardzo postępowej Rady Komisarzy Ludowych w czerwonej już Rosji. A w dodatku pod Warszawą byliśmy bardzo niedelikatni dla zuchów Tuchaczewskiego idących tradycyjnie po swoje.
 
Sporo narodów w różnych częściach globu manifestowało takie robienie na złość swoim opiekunom na przestrzeni wieków. I dzisiaj to czynią. Niewdzięczni.

Zmieniamy tematykę na bardziej uniwersalną: Wschód – Zachód.

Zachód oczywiście jest przeżerany przez dekadencję. Ruja i porubstwo - mówiąc jasnym językiem. I zapewne dla tego Wschód lokuje tam kasę, wykupuje wille, ziemie, pałace, akcje. (Edward Snowdown i Gerard Depardieu idący pod prąd, to jakby ciut mało... ) Pytanie zasadnicze: Dlaczego ten run na Zachód? Dla korzystania z grzesznych możliwości czy wręcz przeciwnie – dla ich wykorzenienia? Kolega nie wyjaśnia. Zapewne to tajna informacja.
    *
To tylko mały fragment prób uruchamiania - naturalnego wszak dla naszej cywilizacji - ścierania argumentów. Na ile taki wynik jest typowy, powszechniejący?...
Myślisz, że z ilości zrodzi się jakość? Nowa jakość Nowego Wieku?...
No to może dobrze, że mamy już „swoje lata”…

***
Nie będę odkrywczy, kiedy skonkluduje, iż ciągotki do retuszowania rzeczywistości, są udziałem chyba nas wszystkich. Natomiast istotna dla odpowiedzi na pytania o wolność – naszą wolność – jest analiza jak często (recydywnie?) ulegamy temu pragnieniu?... Jak daleko poszliśmy w samooszustwie, wymieniając – a może właściwsze byłoby słowo – sprzedając siebie?  I komu?...
- Czy opłaca się wymieniać OSOBISTĄ przepustkę do Wieczności na świecidełka teraźniejszości ?

Publ.
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7537-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-retuszowiacy (od 18.01 2015)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/230136-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-retuszowiacy (od 18.01.2015)
http://gazeta-polska.pl/?p=458949
http://www.polskaprasa.pl/1670006-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Retuszowiacy.html







Z listów do przyjaciół. I znajomych. Szaty cesarza.

Zapewne pamiętasz – mimo słusznego wieku – skąd ten tytuł o cesarskich szatach. Ponieważ jednak od kilku (czy kilkunastu) lat stawia się na postęp w produkowaniu nienarażanych na konflikty ze zbyt rozległą wiedzą absolwentów różnego szczebla, przypomnijmy, iż w owej opowiastce J.Ch. Andersena dwu oszustów udających mistrzów kroju, miało uszyć dla cesarza niezwykły strój, niewidzialny dla nienadających się do piastowanego urzędu, bądź zupełnych głupców. Przybranie w którym wyszedł cesarz, wzbudzało zatem powszechny - Ach! Och!  - zachwyt.  Do momentu, gdy niewinne dziecię zakrzyknęło, iż monarcha jest przecież nagi.

„On jest nagi” - zaczęło roznosić się wśród zebranych…

„Cesarz zmieszał się /…/ ale pomyślał sobie: >Muszę wytrzymać do końca procesji<. I wyprostował się jeszcze dumniej, a dworzanie szli za nim, niosąc tren, którego nie było.”

Czy nie masz uczucia, iż to co podają nam do wierzenia media postępu – zaparte w usłużności dworzanie władzy, które powinność swoją znają - to właśnie zauroczenie takim wmówionym przybraniem?
 
Sięgnijmy jednak głębiej: Dlaczego dajemy się – bywa nie tak całkiem rzadko – wprząc w ów tłum akceptujący fikcję?  Wszak to kwestia zasadnicza dla praktycznej realizacji samodzielności. Tej najprawdziwszej – samodzielności w odczytaniu swego ludzkiego życiorysu, analizowania rzeczywistości i podejmowania logicznych decyzji.

- Nie mamy czasu?...
- Tak pili bieżączka?...

A może właśnie o to właśnie chodzi, żeby nie mieć czasu?
Na myślenie. Na samodzielne myślenie.
Bo taki wysiłek intelektualny może – o zgrozo! – spowodować działanie. Niekoniecznie po myśli demiurgów lemingowania.

A przecież wszystko polega, powinno polegać, na weryfikacji: Kim jesteśmy? Skąd przyszliśmy? Dokąd zmierzamy? Którą drogą?  
Czy Dekalogu i Ewangelii?
A jeżeli nie – to jaką i dlaczego?
*

Tak, to wciąż powracający motyw naszej korespondencji.

Jakże może być inaczej, jak można iść z sensem dalej, kiedy w gorączce codzienności i nawale impulsów informacyjnych, zanika gdzieś za horyzontem transcendencja a nad umysłami mają panować reklamy…infantylizmu.
Infantylizmu, bo współczesnych „dzieciaków” łatwiej przekupić, zauroczyć medialnymi łakociami – tu i teraz lansowanymi fruktami życia.

No i się dzieje.
To widać na forach internetowych.
To widać w „postępowych” mediach.
To widać w tzw. polityce.
To obnaża człowieka, kiedy np. deklarowaną Wiary katolika należy potwierdzić decyzją, słowem, czynem. Bez dowolnych czy raczej swawolnych interpretacyjek i wykrętów –demaskujących właśnie ów infantylizm. Bieżączkę. Zagubienie.

Używam tych pojęć, ponieważ nie pojmuję, że to tylko bezwzględny cynizm.

Czy ktoś dojrzały jako tako intelektualnie, nie zechciałby zweryfikować – a to nie takie trudne – w czym uczestniczy, jak wygląda prawda, jakie są konsekwencje zaprzedania wolności dorastania ku prawdzie i w konsekwencji ku Prawdzie w drodze do Wieczności?
Nie pojmuję...

Zatem trzeba baczyć, czy naprawdę nasi „cesarze” mają na sobie coś więcej niż przybranie skrojone przez….
No właśnie – kto oferuje nicość i kiedy będzie „koniec procesji” ?...
To przecie podstawowa kwestia, nie sądzisz?
*
A kiedy to rozstrzygniemy, wtedy i ogląd bieżączki nie będzie aż tak trudny. Łatwiej będzie dostrzec kto jest agresorem a kto ofiarą - np. u naszych granic Kto jest zwodzony a kto zwodzi. Bez zamętu w pamięci. Teraz.

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7651-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-szaty-cesarza ( od 14.02.2015)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/233822-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-szaty-cesarza  (od 15.02.15)






Z listów do przyjaciół. I znajomych.  Impotencja lemingów.


Kolego, ile razy mam tłumaczyć, że nie przystoi dorosłemu człowiekowi zgoda na lemingizację?!
A to co prezentujesz – rejestrowanie i buńczuczne obnoszenie li tylko fragmencików bieżączki – dowodzi poddawania się procesowi odkorowywania.  

Już nie raz upraszałem, żeby w jakiejś wolnej od bieżączki chwili, zastanowić się nad ową podstawową, teoretycznie determinującą (a przynajmniej tak być powinno) wybór drogi kwestią: Kim jestem? Dokąd niosę swoje bagaże?
Inaczej wychodzi się na – pardon - impotenta intelektualnego

- Realizacja życia, li tylko poprzez „dzianie się” w gąszczu bieżączki, w gonitwie za umowną pozycją, szmalem i seksem ma wystarczyć?
 
Można byłoby to jakoś tam zrozumieć i usprawiedliwić u nastolatków (ale gdzie byli rodzice?) i rozbuchanej w porywach łatwej emocji młodzieży. Ale później?... I dlaczego to dotyka przeważnie was? Lewackoskrętny aktyw - co to z niejednego pieca wybierał bułeczki?
Nie było i nie ma czasu na myślenie? Na wiedzę odleglejszą nad „chwytanie chwili” za… no, wiesz…  A jeżeli nie – zapytaj tow. Iwińskiego…

Brak czasu na pogłębioną refleksję, na analizę, na sięgniecie do przyczyny i Praprzyczyny, nawet wtedy, kiedy skóra się pomarszczy, ząbki rozchwieją, kości zaatakuje osteoporoza, a wypróbowani towarzysze i towarzyszki odchodzą z tego padołu ?... Nadal wystarczy wam „genialność” wiary w ewolucję z niczego, a na koniec okazały pomnik nad mogiłą?  Ewentualnie jakaś salwa, orkiestra i wieniec od aktywu?

Sam wiesz, że jednak nie. Chociażby ze względu na katolicki pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego.
- Czy to było na wszelki wypadek? Taka pragmatyczna asekuracja?...
Czy może jednak bieżączka symbolicznie i uczciwie składała hołd transcendencji? Nie wiemy...
W każdym razie ryzyko zaniechania jest ogromne.

Dlatego wracam wciąż i wciąż do prób uświadamiania, że impotencja intelektualna – szczególnie ta przybrana w samozachwyt i słowotok, którymi owija się istotę problemu - niesie tak wielkie zagrożenie nam i bliźnim, iż usprawiedliwia namolność w namawianiu do weryfikacji „życiorysu”.  Do bólu. (Niechby nawet przez u.) I co z tego ma wynikać dla naszych analiz i decyzji na wszelkich polach i poletkach codzienności. Tu i teraz.
Nawet jeśli sprytnie manipulują.
Nawet jeśli szydzą, mącą, grożą. Prowadzą dywersje przeciw rozumowi i woli. Przeciw ciału i duszy.
I to blisko.

Zatem jeszcze raz:
– Kim jesteśmy?
- Skąd się wzięliśmy?
- Dokąd idziemy?
- W jakim celu?
- Jakie mamy drogowskazy?
No i w końcu – najważniejsze: Co z tego ma wynikać dla naszych decyzji?
Również – a może szczególnie -  tych „politycznych”!


To trudne. Fakt. Ale możliwe. Chociaż w części. Chociaż sukcesywnie. Chociaż w niedzielę i święta. Na początek.

Chyba, że już jesteśmy totalnie zlemingowanymi i zgenderezowynymi - zagubieńcami różnego szczebla.  

Jesteśmy?...

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7711-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-impotencja-lemingow (od 1.03.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/235690-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-impotencja-lemingow (od3.03.15)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Tragarze sloganów


Zastanawiałem się, czy nie użyć rzeczownika „Nosiciele” , ale wydaje mi się, iż bardziej adekwatne - w naszym przypadku - jest jednak „tragarze”. Nosiciel, nie zawsze jest winien, a nawet świadom, swojej przypadłości, tragarz to zazwyczaj wybór. Czasami z konieczności.
- Zastanawia mnie jaka konieczność ( czy defekt?...) wywołuje owe progi i bariery w naszych dyskusjach?...

Czasami kojarzy mi się to z zabawką z dawnych bardzo lat: „Wańka - wstańka” Pamiętasz? Jakby się nie położyło ową figurkę, zawsze przyjmowała pozycje pionową, dzięki obciążeniu ulokowanemu u podstawy.

Co my mamy u „podstawy”?...

Co każe - po ustaleniu jakiegoś poziomu weryfikacji omawianego wydarzenia  - ponownie wracać do poprzednich sloganów? Konieczność? Jaka?...
*
Co np. każe bronić „pancerność” owej smoleńskiej brzozy, ścinającej bez problemu potężne dźwigary rosyjskich Tupolewów; do uprawiania wiary w niezwykłe właściwości przylotniskowych gruntów rozbijających spadający z kilkunastu metrów samolot na dziesiątki tysięcy drobnych części; ufność, iż tamtejsze grunty potrafią być raczej podmokłymi, aby za chwilę stać się skałą, za moment wyrzutniami ciskającymi części wraku hen, w dodatku również wstecz do kierunku lotu.
Co każe?
Służbowość w powinności instytucjonalnej na pewnym szczeblu?
Swoista niewiara człowieka poczciwego, że można dokonać zbrodni na innym?
A rozum?...
*
Co nie pozwala młodemu biznesmenowi, który zaczął od ostrego postulowania wolności w przestrzeni publicznej dla demonstrowania obsceny i ranienia wyższych uczuć innych ( w tym wypadku chrześcijan – to łatwe i bezpieczne), na podjęcie merytorycznej dyskusji o źródłach wiedzy tworzących taki bądź inny ogląd świata? Bieżączka, panie, bieżączka?
Tylko?...
*
To prawda, że do mądrości trzeba otwartości na wiedzę, dostępu do źródeł jej czerpania, czasu.
No i pewnej sprawności umysłowej.
Ale kiedyś przecie trzeba zacząć.
Żeby nie dołączyć do stada lemingów.
Żeby nie skończyć jak i one.
  *
„Wpisywacze” w dyskusjach na portalach internetowych, to często ofiary kompleksu niedorosłości intelektualnej, który pokrywa się nademocjonalnością  i – bywa – wulgarnym słowotokiem. To stały element niewolenia przez Zło. Indywidualnie i hurtowo.
I reguła: Im więcej werbalnych wezwań do otwartości oraz tzw. tolerancji (polecam Ci „Jeźdźców Tolerancji”), tym więcej ciągot do narzucania „jedynie słusznego” myślenia - typowego dla totalitarystów różnych mutacji.
I ich odsamodzielnianych w człowieczeństwie ofiar.

Ów słowotok i swoiste rozdwojenie jaźni (schizofrenię moralną ?), jakże często demonstrują również tzw. politycy – szczególnie zlewaczonej  (niezależnie od szyldu) strony.
- Dlaczego rozdwojenie?
- A czyż np. można być „wierzącym” i „praktykującym” to co z owej wiary wynika jedynie w jakimś nieokreślonym kąciku „prywatności”? Nie w myśli, mowie, uczynku ?
- To nie schizofrenia moralna?
- No to jak to nazwiemy?  Infantylizm? Niech będzie.
Ale kiedyś przecie trzeba dorosnąć…
   *
Nadchodzi czas refleksji Wielkanocnej. A może i wyborów między „Hosanna!” a „Ukrzyżuj!”.
Zatem przynajmniej teraz spróbujmy odstawić bagaż sloganów, którymi obciąża nas i próbuje zniewolić bieżączka.

Spróbujmy zweryfikować fakty związane z historycznym wszak Wydarzeniem sprzed dwu tysięcy lat: Życia w Galilei, Samarii, Judei oraz męki, śmierci i ZMARTWYCHWSTANIA w Jerozolimie Jezusa, o którym historyk rzymski Józef Flawiusz urodzony w 37 r po Chr. pisał tak:

„W owym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można nazwać go człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmują prawdę . Zjednał sobie wielu Żydów, jako też Greków. On to był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, co o nim i jak i wielu innych zdumiewających rzeczy przepowiedzieli boscy prorocy. I odtąd, Az po dzień dzisiejszy, istnieje plemię chrześcijan, którzy od niego otrzymali ta nazwę”
(Józef Flawiusz. Dawne dzieje Izraela t.2 poz.18.III.3. str. 786 Wyd. Rytm. Warszawa1993)

To sprawa ważniejsza niż okładanie się na oślep, podsuwanymi zamiennikami wiedzy
Chyba, że przyzwolenie na zamknięcie w gettach infantylizmu jest wygodne. A może nawet opłacalne.
Do czasu.

Zawsze przychodzi moment, kiedy trzeba będzie pokazać co uzbieraliśmy i przenieśliśmy przez życie.
Nie bądźmy tragarzami sloganów.
One nas TAM nie wybronią.

A czy jest TAM – sam spróbuj zweryfikować. Oprócz cytowanego tu Flawiusza podawałem inne pożywki dla rozumu, dla intelektu – np. Vittorio Messoriego.
Ino by się chciało chcieć.
I tego Ci przedświątecznie życzę.


Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7828-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-tragarze-sloganow (od 28.03.2015)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2554-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tragarze-sloganow (od 30.03.2015)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/239198-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tragarze-sloganow (od 31.03.2015)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Akustyczny odsłuch demencji.


Analizy. Analizy pogłębione. Specjalistyczne. Okazjonalne. Według możliwości. Według potrzeb. Po linii i na bazie.
Właśnie – na bazie czego?...
- Aktualnych powinności?... Rozwoju sytuacji?... Przedwyborczych pobudzeń?... Ataku demencji?...

Wybacz ten wstęp, ale niektóre elementy naszych dyskusji, usprawiedliwiają takie pytania. Już, już – wydaje się – że dwu inżynierów (nic to, że nie pierwszej młodości) za konkluzję przyjmuje dostępny zestaw informacji i logiczne prawdopodobieństwo z nich wynikających, a tu naraz bęc!  Hop siup - i od nowa!
No to jeszcze raz. Mimo wszystko.

Potęga smoleńskich brzóz.

Wyplączmy się z tej gęstwiny ostatnich doniesień i pomyślmy: Czy gdyby niewyszkolona właściwie załoga, sterroryzowana w dodatku przez generała i alkoholizowaną sytuację - szczegółową tudzież ogólną - ogarnięta mgłą i pomrocznością, gdyby - mimo idealnego prowadzenia przez kontrolerów Wieży - walnęła tak potężnym samolotem w stosunkowo kruche drzewo, to Tupolew straciłby skrzydło a później rozleciał się na dziesiątki tysięcy części i cząstek – w tym gubiąc je również znacznie przed ową spancerniałą brzozą?
Już nie wspominam o powyginanych na zewnątrz blachach i śladach materiałów wybuchowych np. na fotelach. Dodajmy - śladach to pojawiających się, to znikających. Według czujności etapu?...
Kolego! Nie chwytajmy się „specjalistycznych” ukierunkowań, dziwacznych wrzut kolejnych odsłuchów czy zaśpiewów chórzystów, bo możemy zostać z ręką w nocniku, kiedy nastąpi przejście do mądrości kolejnego etapu – np.  - Wybuch jako wyjście do dalszych /wieloletnich/ analiz. (A że to możliwe - patrz książka Jürgena Rotha. ) Zatem nie rżnijmy dalej niemrawot umysłowych, bo wychodzi głupio. A przynajmniej smutno.

Ukraina w procesie samoidentyfikacji

Piszesz – w kontekście uchwały ich parlamentu - a nie ostrzegałem!
- Tak, to trudne powroty…
Byłem pewien (nie pamiętasz?), że gra OUN-UPA i rzeziami na Kresach będzie stosowana. Ale i wskazywałem, że zachowanie aktualnych włodarzy Polską, niejako ukierunkowywało gdzie Ukraina ma szukać mocnego mecenasa. Tak, Niemcy. A oni potrafią umiejętnie kształtować pamięć o historii, również kosztem rzetelności (owe
„polskie obozy koncentracyjne i zagłady”), oraz dbać o interes narodowy ponad podziałami. Również granic. Ale klucz leży raczej w Waszyngtonie niźli Brukseli czy nawet Berlinie.
Chcę wierzyć, że opieranie dumy narodowej Ukraińców na wyczynach tych organizacji, bez mocnego odcięcia się od zbrodni, jest elementem przejściowym.
Mimo takiej odpowiedzi jednego z deputowanych do Rady Najwyższej Ukrainy Borysa Tarasiuka na pytanie o Wołyń: „/…/ porzućmy tę kartę z naszej historii, idźmy do przodu, skupmy się na teraźniejszości i przyszłości.” (Rozmowa w wSieci 8/2015 „Wybiliśmy zęby Rosji” )

Niebezpieczne SKOK-i    

Ten chwyt wynikł zapewne z wielkiej wiary w jakość z ilości. Z ilości emitowanego hałasu i powtórzeń. Aleśwa wpadli we własne sieci. SKOK Wołomin, który tak głośno padł, był - jak się okazało – w bliskich stosunkach z waszymi ludźmi. Można nawet rzec – służbowo. Czyżby tam gdzie sięga wpływ lewizny nie może być nic dobrego? I pytanie: Dlaczego KNF tak długo nie reagował na doniesienia o potrzebie reakcji? Na doniesienia ze strony Kasy Krajowej SKOK z owym postponowanym przez was Biereckim. Zatem czy to jest ciąg dalszy skoku na SKOK-i?...
    
To tyle z bieżączki. I powtórzeń. Okazuje się niezbędnych.

***

A poza tym uważam, że Kartagina…
Zabieraj się zatem – póki czas – za weryfikację najważniejszego zagadnienia: Kim jestem, skąd i dokąd zdążam? No i co z tego wynika?
Co powinno wynikać?…
Ta weryfikacja przydaje sensu całej reszcie. Niezależnie od wieku (przynajmniej ponadpostawowego). Tego nie ma w waszych „przewodnikach pragmatyzmu”.

Dlatego Vittorio Messori: Opinie o Jezusie, Umęczon pod Ponckim Piłatem, Mówią, że zmartwychwstał.
Myślę, że po poważnej lekturze „akustyczne” sztuczki, nie wiem jak głośne, będą miały trudniej. W każdym zwodzeniu. Na każdym wirażu.
I w demencji.
Na Sens.

Publ. http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/241464-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-akustyczny-odsluch-demencji (od 19.04.15)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7942-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-akustyczny-odsuch-demencji (od 20.4.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2564-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-akustyczny-odsluch-demencji (od 20.4.15)




Z listów do przyjaciół i znajomych. Domysły na tle

Nie, Kolego! Pominięcie w poprzednim liście wypowiedzi owego ważniaka z FBI, wkładającego nas do jednego worka z Niemcami w „temacie holokaustu”, nie wynikało ze ślepej miłości do imperialistów z USA – jak raczysz czasami okrasić nasze wymiany.
Po prostu myślałem, że ten bzdet rozniesiony początkowo przez „The Washington Post” – szczególnie po ubolewaniu Ambasadora Stanów w Polsce – szybko doczeka się jasnych przeprosin u źródła, jako oczywiste przejęzyczenie.

Aliści, okazuje się, że nie. Kartka z odręcznym pismem Jamesa B. Comeya * wręczona po kilkudniowym namyśle ambasadorowi Schnepfowi w Waszyngtonie (podobno to druga wersja, bo pierwsza szła dalej w usprawiedliwianiu „złego wyrażenia”), nie niesie słowa przepraszam, bo – jakoby - Biały Dom ją zablokował.

Z czego to wynika? Z ignorancji? Z antypolonizmu?...

Myślę, że sprawa nie jest tak prosta jak – przepraszam za przywołanie owej ponurej, mimo karykaturalności, diagnozy – błyskawicznego rozpoznanie przyczyny tragedii smoleńskiej przez oświeconych potrzebą fachowców: „Walnęli / w brzozę – kn/ to się urwało. Arcyboleśnie prosta sprawa”

 „Walnięcie” przez Jamesa Comey`a - być może nie w pełni świadome - wpisuje się, chcąc nie chcąc, w klimat owego, sprzed lat ostrzeżenie niektórych żydowskich środowisk, że jeżeli nie sypniemy miliardami dolarów za mienie zniszczone czy zagrabione w najechanej, okupowanej, zawłaszczonej na długo Polsce, to będziemy upokarzani na arenie międzynarodowej.
No i bywamy.  
A Niemcom – którym jakoś dziwnie mnożą się publikacje z owymi „polskimi obozami zagłady”, stworzonymi przez jakiś „nazistów” - w to graj. To nie ich matki i ojcowie…  
A przynajmniej – póki co – nie tylko ich…
I to jest przykład konsekwentnego realizowania tzw. polityki historycznej. Wespół - zespół.
Ciekawe…

Zatem, skoro w ciągu kilku zaledwie dni słyszymy:
- z ust szefa amerykańskiej policji federalnej, że Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust,
- czytamy iż publicysta dziennika "Washington Post" Richard Cohen, podkreśla jednak, że próby obarczenia całą winą za Holokaust tylko Niemców są "historycznym wybielaniem",
- znany włoski lewacki dziennikarz na łamach poczytnej gazety przekonuje, iż Pakt Ribbentrop - Mołotow to wina Polaków,
- w USA pojawia się edukacyjna gra karciana z określeniem „nazistowska Polska”,
- w audycji dla mniejszości niemieckiej w Polskim Radio Olsztyn padają słowa o „polskich obozach koncentracyjnych”,
a to wszystko wpisuje się w systematyczne przerzucenia w świadomości powszechnej, odium odpowiedzialności z Niemców na Polaków, to powinno wreszcie dotrzeć do wszystkich, że mamy problem. Również sami z sobą. Tu i teraz. Ale o tym dalej.
Powinno uświadomić, że nie prawda a osiągi docelowe są priorytetem.

Zatem zamiast psioczyć tylko na Comey`a, zastanów się jaki wpływ na postrzeganie nas w świecie, mieli ( i mają) Twoi starzy ideowi internacjonalni kumple – począwszy od instalowania powojennej wadzy ludowej, jej utrwalania, w rozproszeniu po świecie w wyniku rodzinnej młocki „Natolina z Puławską” - inaczej „Chamów” z „Żydami” w 1968r.;
towarzysze, którzy od dawna „pragmatycznie” potrafią grać na tym instrumencie. (A i dzisiaj ów głośny ostatnio „Chirurg” z docenianych przez Putina „Nocnych Wilków”, wali o polskim udziale w holokauście).
Można tu też przypomnieć chociażby „standardy” opisu Jedwabnego czy Kielc.

Zastanów się, jaki interes mają tutejsi twórcy obrazów filmowych - dotowanych wszak przez nasz budżet, czyli z polskich kieszeni – produkując takie „demaskatorskie” filmy jak Pokłosie, Ida, Wielki Tydzień, czy wspomagający po bratersku niemiecką instalacje w procesie: Nasze matki, nasi ojcowie. W procesie wyszukiwania wprzódy tutejszego współwinnego a później zostawieniem go z bagażem własnego sprawstwa.

Dobrze, załóżmy, że oni mogą mieć jakiś indywidualny interes we właściwym ustawieniu się po linii i na bazie – jak zawsze bywa w „elastycznym” przystosowywaniu się do „sytuacji”, czy – brutalnie definiując zjawisko - elastycznym przedostawaniu się do koryta. Ale jaki ma w tym interes państwo?...  

Dlatego trzeba dostrzec odpór fałszom i przekłamaniom przez uczciwych Żydów, świadomych prawdy. Np. tu i teraz -  Szewacha Weissa, Anne Applebaum***, czy wcześniej Josepha Nitchthauseara**, Dory Kacnelson i innych prawych ludzi.

To godne i sprawiedliwe, ale przecie nie może zastąpić konsekwentnego odporu Rzeczpospolitej Polskiej. Naszego szanującego się państwa.
Szanującego się?... Naszego?...
-----------------------------------
* http://www.katolickie.media.pl/polecane/pracownia-krzywych-luster/7955-szef-fbi-pisze-do-ambasadora-rp-auje-ale-nie-przeprasza
**
http://www.w-sercu-polska.org/joomla/index.php?option=com_content&view=article&id=2393:2393&catid=6:warto-przeczytac&Itemid=18

Publ.:http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/7963-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-domysy-na-tle-   (od 25.04.15)

http://wpolityce.pl/polityka/242304-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-domysly-na-tle (od 26.04.15)

Mat. pomoc.

Anne Applebaum, która napisała, że "Dyrektor FBI James Comey w przemówieniu przedrukowanym przez "The Post", apelując o większą edukację na temat Holokaustu, pokazuje jak bardzo sam potrzebuje dokształcenia". Jej zdaniem Comey "musi najpierw zrozumieć" czego dowody zobaczył w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, a następnie dopiero powinien zabierać głos w tej sprawie.


publicysta dziennika "Washington Post" Richard Cohen. Podkreśla jednak, że próby obarczenia całą winą za Holokaust tylko Niemców są "historycznym wybielaniem".

http://polska.newsweek.pl/publicysta-washington-post-broni-dyrektora-fbi,artykuly,361526,1.html

***

Lider "Nocnych wilków" odniósł się do polskich protestów: "Byli Polacy, którzy walczyli wraz z Armią Czerwoną i razem z nią doszli do Berlina. Część Polaków brała udział w operacji warszawsko-poznańskiej, przekroczyła linię Wisły. Ale byli także Polacy, którzy zostali policjantami i strażnikami w getcie żydowskim. Być może dziś to ich potomkom nie podoba się pomysł naszego rajdu. Ale nas to nie obchodzi - podkreśla "Chirurg".

http://swiat.newsweek.pl/nocne-wilki-motocyklisci-putina-przyjada-do-polski,artykuly,360709,1.html


***zob. http://telewizjarepublika.pl/anne-applebaum-odpowiada-dyrektorowi-fbi-nie-zrozumial-holokaustu,19404.html (odsyłacz nieopublikowany)




Z listów do przyjaciół i znajomych. Stare tryndy nie rdzewieją?

Nie ma przypadków?...
Zatem nie przypadkowo dojrzałem niszowy tekst sprzed dekady.
 - Dlaczego postanowiłem przypomnieć go teraz?
- Ano, zainspirowało mnie Twoje kategorycznie rzucone przy którejś dyskusji: „Historia się nie powtarza”.
Hmm.. Jak to "się nie powtarza", kiedy powtarza ?...
Zmieniają się scenografie, atrybuty "powtarzania", uczestnicy, ale spektakl trwa. Spektakl, w realu, z nami wszystkimi jako uczestnikami trwa i trwać będzie. Do końca.

Myślę Kolego, że bez zbytnich wysiłków, choć z niezbędnymi już skrótami i adaptacjami – wszak czas robi swoje, jedne postaci odchodzą inne obowiązkowo dołączają - można ów tekst dostosować i do dzisiejszego minioglądu rzeczywistości.

Wtedy szczególnie chodziło o obronę Radia Maryja w demokratycznej, teoretycznie, przestrzeni a teraz o poziom lemingizacji narodu, skutkujący quasi wolnymi wyborami.
Rozejrzyj się, pomyśl i powiedz co i czy się zmieniło? Jak ten sposób publicznej dysputy, jest stosowany np. wobec PiS-u. A czy Ojciec Rydzyk i „Imperium” Redemptorystów nadal nie wywołuje publicznych grymasów - z ciemnych zakamarków dusz i umysłów niektórych gędźbiarzy płynących?  

***

Kiedy limuzyny vip-ów /…/  zajeżdżają do różnych toków fm, zetek, trójek, jedynek, tefauenów i polsatów, w których mianowane gwiazdorki lansują swoich a tępią „zaścianek” - wtedy jest otwartość, tolerancja, miłujmy się - czyli pluralizm co się zowie. Jak ongiś demokracja ludowa. Natomiast, gdy samochody z /…/ posłami, senatorami, politykami różnych ugrupowań dowiozą ich do Torunia, aby dali głos autentycznej konkurencji medialnej - w Radiu Maryja i TV Trwam – wtedy kończy się świat tolerancji i demokracja „w tym kraju”.  A stresy tropicieli odchyleń od jedynie słusznych skręceń, zmieniają się w potrzebę czynu. Pędzą wici wzywające do nagonki. I staje towarzystwo na postępu zew - „kompania naprzód, kompania śpiew!”

Co z tymi lisami?

Do postępowych agencji informacyjnych i mediów zaglądam od czasu do czasu, aby przekonać się, czy idzie tam na jakieś opamiętanie – boć na systematyczne wysłuchiwanie wciąż tych samych kombinacji retorycznych, przez mniej więcej tą sama kadrę specjalistów od wszystkiego, szkoda czasu. Niech robią to ci, którzy muszą.

Do red. Tomasza Lisa można było nabrać dystansu już dawno - w ową pamiętna noc czerwcową a.D. 1992, kiedy w korytarzach sejmowych, jako młody tygrysek dziennikarstwa zaangażowanego, nawoływał do poparcia p. prezydenta Wałęsy, szykującego „Nocną zmianę” rządowi Jana Olszewskiego. /…/

To jednak co zaprezentował team antyradiomaryjny (7 grudnia 2005 w Polsacie –kn)  zagrzewany do boju przez moderatora Lisa, przeszedł granice możliwych, wariantowych oczekiwań. /…/ Proporcje atakujących do obrony były /…/ 4: 2, ale znając prawdę o tej rozgłośni oraz /…/ żwawość języków adwokatów Radia, można było liczyć na pojedynek przynajmniej wyrównany.

Może byłby on i pożyteczny, mimo okrzyków - wskazujących na nadzwyczajny stopień emocjonalności p. Stefana Niesiołowskiego i mimo bzdurnych, standartowych wtrętów o antysemityzmie; /…/; mimo zaangażowanych politycznie analiz ks. Sowy ( menadżera od gaszenia świateł w radiu Plus)  /…/ z wypadami tegoż duchownego pod adresem JE bp. Józefa Zawitkowskiego); mimo wyciąganych/…/wyświechtanych zarzutów o sprzeniewierzeniu w RM darów przekazywanych przez słuchaczy dla ratowania Stoczni Gdańskiej; mimo wszystko wydaje się, że prawdę dałoby się wyraźnie przekazać, gdyby nie dynamiczne zaangażowanie red. Lisa.
To już nie była debata, a realizacja kolejnej próby egzekucji na Radiu i ojcu Tadeuszu Rydzyku.  A kiedy /…/ Niesiołowski rzucił  /…/ „Dlaczego Pan broni tego złodzieja ( w zapisie na stronie internetowej jest „oszusta”) – panowie z prawej strony powinni chyba wyjść. Ze świadomością, że dżentelmenom po prostu nie wypada fotografować się „w takich okolicznościach przyrody”. /…/ kiedy poziom spektakli przekracza granice przyzwoitości czy wręcz patologii. /…/

Co z tymi sowami?

„Co na to Kościół?” – brzmią standardowe pytania postępowego redaktorstwa do wybranych postępowych duchowych. W odzewie do postępowych mikrofonów wycieka miód słusznych tokowań. Ile w tym sensu? – Nie wiadomo, /…/ konkluzje wydają się spływać z jakowyś inspiracji a nie z dowodów i logicznego ich przedstawienia. No, cóż – niektóre osoby duchowne mają osobne kanały łączności z natchnieniem...

Dlatego ks. Sowa dołącza do niezawodnego ks. Bonieckiego /…/, do bezkoloratkowego /…/ jezuity - o. Oszajcy, do zapomnianego /…/ specjalisty od tropienia wszędy antysemityzmu - ks. Czajkowskiego, do... można byłoby wymienić jeszcze kilku czynnych i kilkunastu (kilkudziesięciu?) przygotowanych do „dawania świadectwa”, cierpliwie oczekujących w odwodzie na medialną potrzebę funkcjonariuszy Kościoła otwartego na przestrzał /…/  -  lista ekspertów i laboratoryjnego narybku „onych” jest spora.

Jaki jest koń...
                                                                          
Cóż, można rzec – jaki kram z postępowymi ofertami, takie i nabytki. /…/ Dlatego bezkoloratkowy o. Wacek jezuita /…/ może rąbać śmiało wice, iż Duch Święty nigdy nie był w Watykanie a Matka Boska na Jasnej Górze;  ks. Boniecki raz po raz demaskować grozę ciemnogrodu z o. Rydzykiem na czele; a ks. Sowa recenzować brata w kapłaństwie traktując go publicznie per „Rydzyk”. Zakonnika, któremu udało się wypełnić życzenie Jana Pawła II, aby rozwinąć potężnie katolicką rozgłośnię i stanąć - tak jak zawsze było w naszych dziejach - z Narodem, a nie w szyderczym salonowym, koniukturalnym chórku /…/ obśmiewającym go.

Ojciec Święty wiedział, dlaczego wygłasza owe pamiętne a niewygodne dla „postępu” słowa: „Ja Panu Bogu codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio, co się nazywa Radio Maryja” /…/

Czas prawdy

Szanowni „specjaliści” – to nie Radio Maryja dzieli nasz Kościół. To wy /.../ sezonowo przebierani, przygarniani w trudnych czasach, bowiem Kościół zawsze śpieszył z pomocą potrzebującym – wy, za wszelką (jaką?...) cenę, próbujecie tak Go przebudować, aby z naszej Wiary, z naszej łacińskiej cywilizacji, z naszego chrześcijaństwa i katolicyzmu zostały strzępki. /…/

Dobro nie rodzi się z pychy, pogardy, nienawiści. I chociaż wszyscyśmy grzeszni, to chociaż z niej – z własnej ! grzeszności – warto sobie zdać sprawę. Również z recydywy „dawania fałszywego świadectwa” – a to już łamanie 8. przykazania Dekalogu!

Czas odrzucić te tandetne maski postępu, mające kryć przerażającą świadomość (czy nękającą podświadomość) utraty entuzjazmu Wiary, miłości Ojczyzny, miłości również prostego człowieka, bliźniego /…/ Czas zwyciężać zło dobrem, a nie gnębić dobro złem.
Czas /…/ odtrąbić koniec sezonu powszechnych nagonek na logikę, na sens, na przyzwoitość, na piękno, na dumę, na godność, na patriotyzm, na polskość, na katolicyzm. Koniec kolportowania fałszywek o tabu „mieszania się do polityki” – szczególnie przez tych co „mieszają się”, że aż furczy. Koniec czasu bylejakości! Etapu byle-myśli, byle-tokowań, byle-zachowań.

Ojciec Święty Benedykt XVI w posłaniu do polskich hierarchów składających wizytę „Ad limina Apostolorum” /… /, sformułował zalecenie troski o zachowanie tożsamości katolickiej i narodowej Polaków, zachęcił do wspierania polityków służących w duchu służby oraz solidarności prawdzie i dobru wspólnemu /…/ .

Jest czas na otrząśniecie się ze światoburczego pyłu, „modnych” śmieci, a być może z innych uwikłań. Jest szansa na prawdziwy postęp. Na sensowną Polskę. Na sensowniejszą wspólnotę państw i narodów cywilizacji łacińskiej. Na odbudowywanie i rozbudowę rozumnej rzeczywistość. „Alleluja i do przodu!”  /…/

 ***

Latka lecą. Ciągotki zostają.  A.D. 2015  red. Lis Tomasz tak zechciał sformułować swoją ocenę zbliżających się wyborów prezydenckich. W demokratycznym wszak – mówią -  kraju:
„Mnie upokarza kampania prezydencka, której wyzwanie urzędującemu prezydentowi rzuciła jakaś prześmiewcza koalicja przeciętniaków, kukieł, błaznów, chyba wariatów i wariatów ewidentnych.” (za GPC z 22.04.2015 s.16)
 *

„lisy”, „sowy” itp. to tylko - pardon – szczególiki szerokiego zjawiska naszych postaw. Naszych wyborów. W czasie i przestrzeni. Do końca.  
I do końca każdy ma szansę…

Publ.: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/242936-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-stare-tryndy-nie-rdzewieja (od 1.05.15)
http://www.katolickie.media.pl/polecane-ksiki-naszych-autorow/7987-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-stare-tryndy-nie-rdzewiej (od 1.05.15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Precz z czarnymi!

Nie, nie! Powstrzymaj postępowy gniew Kolego. To nie akt rasowej nienawiści ciemnogrodu do naszych Afrobraci. Jeszcze by! Przecie już modernizowane maluchy wiedzą, że takie cóś jest wstrętne, karygodne a wszystkich ludzi powinno się kochać. Bez względu na płeć! Bez dzielenia na starych i młodych. Bez zaściankowej pruderii. Z każdej, rzec można, strony. Wszystkich!
…No, może z wyjątkiem tych, którzy nie entuzjazmują się wystarczająco wezwaniami Nowej Epoki. Wiesz, make love not war, gender, filopedo, gejohomo - te radosne, wolne związki...
I money, money!
I wadza!
Dlatego wsteczniakom utrudniającym ruch lokomotywy dziejów, trzeba mówić coraz bardziej zdecydowane rewolucyjne NIE!  

Ale i nie śpiesz się z pochwałą – tytuł listu nie niesie owego postępowo-radykalnego sprzeciwu przeciw panoszeniu się kleru – szczególnie dotkliwie w Radiu Maryja -  w coraz intensywniej modernizowanej ojczyźnie…zresztą jakiej tam „ojczyźnie”, oczywiście - „w tym kraju”!

Chciałbym Ci po prostu ponownie zwrócić uwagę na wybory… O! Przepraszam –ze względu na ciszę nad urnami – powiedzmy inaczej: „Na decyzje”. Na nasze człecze decyzje, które niosą skutki nie tylko tu i teraz. Sięgając po mądrość Jana od Krzyża należy przypomnieć, iż pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości (nie myl zbereźniku z waszym gorączkowo wolnym dowolnym sexem; o czym było wyżej).
Ponieważ jednak ten wątek (sądu nie seksu) zawsze wprowadzał Ciebie w drżączkę, więc go, póki co, pomińmy. Chyba, że już dojrzałeś do swoich lat?…
                                                    *
Pamiętasz ten stary dowcip o wizycie Ważnej i Poważnej Osobistości (w skrócie PO) na Bardzo Ważnej Budowie, kiedy zasuwający z pustą taczką pracownik, przekonywał, że robocie nadane zostało takie tempo, iż taczki nie ma czasu załadować.

No i mamy Polskę w budowie. Co tam Polskę! – Glob! Postępowy świat jest w modernizacji tak intensywnej, że nie ma czasu na „załadowanie” podstawowych pojęć i zrozumienia: Skąd? Dokąd? I w jakim celu ta…budowa?...
Pisałem Ci już o tym. I jakoś nie mogę doczekać się odpowiedzi, co zrobić z owymi pryncypiami? Wolisz jakieś wygibasy w pogoni za bieżączką, nie zawsze mające merytoryczne, logiczne uzasadnienie i puentę. Takie tempo…

Dlatego nasze sprzeczki – no dobrze – dyskusje, nie potrafią zazwyczaj przejść na poziom inny, niż owe lemingowe schematy, tak charakterystyczne dla setek internetowych wynurzeń.  Wpisów, które tak często demaskują frustracje, czarne dziury w wiedzy, woli, sumieniu, bądź wykonywanie zadań zleconych.

Spoko! Nie twierdzę, że nie dostarczają również dobrych informacji o faktach i poważnym, logicznym, rozwinięciu argumentów w dyspucie. Internet niesie przeróżne obrazy. I nimi handluje, kształtując „kupujących”. Tylko brać! Reklama jest dźwignią handlu!

Czuję, że zaczynasz się niecierpliwić - oto kolejne „kazanie”, a Ty i tak wiesz swoje. - Pragmatyzm, pragmatyzm!
Zmierzajmy zatem do konkluzji. Niepokoi mnie – jako bliźniego – ta postępowa nierównowaga, prowadząca jednak do mniej lub bardziej widocznych lęków ( a przez to reakcji), chciałbym wrócić, tym razem bardziej serio niż w dwu pierwszych akapitach, do tytułu listu ze sprzeciwem wobec „czarnych”. I do pryncypiów, których są strażnikami.

Wsączanie niechęci czy nawet nienawiści do duchownych, zwanych przez was czarnymi, jest praktykowane od wieków. Niszczenie, „reformowanie”… Oni wszak – nasi kapłani, siostry i bracia zakonni, biskupi – następcy Apostołów - niosąc trud przekazywania wiedzy i wiary, są szczególnie narażeni na agresję Zła. Pisałem Ci już o tym (Dostałeś przecież „Jeźdźców Tolerancji”). Zapomniałeś? Jeżeli będzie potrzeba, przypomnę. Tymczasem sięgnij po mego ulubionego Vittorio Messoriego, np. „Czarne karty historii Kościoła”.

I owi czarni - mimo ludzkich niedoskonałości, mimo zamętu czynionego przez nielicznych z obowiązku służbowego, bądź osłabionych przez próby przekupstwa i chwilowe koniunkturalne oszołomienia - może jednak będą Ci potrzebni? Wspomnij chociażby świeży ( a przecie nie jedyny) casus gen. Jaruzelskiego.  Może jednak dojrzejesz do sensu i Sensu. O co staram się i staram, niedoskonale, jako życzliwy Ci bliźni.

Wydobądź, we własnym przecie interesie, zepchniętą gdzieś - może w części do podświadomości – wiedzę o świecie, o fałszach „pragmatyzmu”, o sobie samym, i przestań panicznie lękać się tego co nieuchronne. Kiedyś MUSI przyjść kres naszego TU.

Zatem: Precz z czarnymi…myślami!
I decyzjami z nich wypływającymi.
Czego Tobie i sobie życzę!
Amen.

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8018-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-precz-z-czarnymi (od 9.05.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/243874-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-precz-z-czarnymi (od 9.05.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2570-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-precz-z-czarnymi (od 12.05.15)

    



Z listów do przyjaciół. I znajomych. Postępu nie przemogą!

Fakt – wasza piękna Ogórkowa nie przeszła do drugiej tury - zapewne przez zawiść starych, skrzypiących działaczek - ale Duda też nie wygrał w pierwszej!  Zatem odrzuć ten defensywy, depresyjny nastrój, przetrzyj okulary i spozieraj jaśniej w przyszłość!

Wszyscy poważni postępowi analitycy, nawet jeśli na takich, z pozoru - jak np. elastyczny Miś K. – nie wyglądają, wiedzą, że za wszystkimi próbami walki z polityką miłości, braterstwa i rozwoju, kryje się złowrogi tandem postępożerców: JarK z AntoM. A przecież oni nie mogą zadymić ciemnogrodzkim łuczywem świetlówek pałacu na Krakowskim Przedmieściu! I nie tylko tam. To musi dotrzeć do mas.

Już w studiu powyborczym Aktyw demaskował, ostrzegał, dawał odpór. Jak za dawnych czasów. Serce rosło! Niezawodny Stefan N w powyborczym poranku, z pełnym emocji oddaniem, na przydechu, kosił ciemnogród jak trawę!  A inni - w mediach, biznesie, no i w ogóle?... Myślisz, że odda się wadzę temu nienawistnemu zaściankowi, który szperałby i rozliczał zamiast tworzyć nową – super elastyczną, zależną od mądrości etapu - jakość?  

Są taktyczne zapasy: In vitro zmiesza się z JOW, wiadomą rozgłośnię z Torunia ze Smoleńskiem, Kijów z Moskwą, Berlinem i Waszyngtonem, Dudę z Macierewiczem i Kaczyńskim, którzy knują, aby nie żyło nam się lepiej. A postępowo ideowi aktorzy wszystko zagrają.

Zatem nie przemogą! Pełna mobilizacja. W „zaprzyjaźnionych mediach”.  W Komisjach i przy komputerach. Szczególnie tam!

Chyba, że…

Wtedy są jeszcze wybory parlamentarne! Tam może być ich - faszystów i wsteczników - Stalingrad!

A jeżeli jednak?... Jeżeli dotrze do ludu, że Ojczyzna to coś więcej niż krowa z pełnotłustym mleczkiem, dla dojących?...

No to się wyjedzie. Albo zarejestruje jako pomoc. Fachowa. Nie pierwszy raz. Według możliwości.
Mądrość etapu. Mądrość etapu!

Publ. http://wpolityce.pl/polityka/244119-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-postepu-nie-przemoga  (od 11.05.15)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8025-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-postpu-nie-przemog (od 11.05.15)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Krwiożercze elementy.

Pytałeś Kolego na kogo stawiam. I dlaczego na Andrzeja Dudę? Sprawa jest dosyć prosta, ponieważ…

Proszę jednak o chwilę cierpliwości. Chciałbym wprzódy odpowiedzieć Ci na standardowy zarzut o „mieszaniu się” duchownych naszego Kościoła – zwanymi przez was uroczo „czarnymi” - do polityki. Oczywiście po niesłusznej stronie. Bo walczących z wstecznictwem i ciemnogrodem ze wszystkiego rozumku, z pełni oddaństwa i sił swoich, anatema postępu, oczywiście, nie dotyczy. Tylko, że taki aktyw – ustawiony na sytość i bezpieczeństwo (własne) jakoś topnieje w oczach… Za mało motywacji?...
Ale o tym już było. I to chyba niedawno.

Zatem błagam, nie zapominaj (chociaż to trudne w pewnym wieku J ) jaka jest prawdziwa definicja polityki: „roztropne działanie dla dobra wspólnego” , i jacy to mężowie w koloratkach podejmowali takie działania. W różny sposób. Właśnie dla dobra wspólnego ale i dla ratowania jednostek popychanych ku zatraceniu. I jaką cenę za to uiszczali. Niezależnie od epoki.

Wymienić? Wyrywkowo? Choćby kilka nazwisk? Proszę bardzo – na szybko: Św. Stanisław, św. Andrzej Bobola, ks. Ignacy Skorupka, bł. Jerzy Popiełuszko, sł. Boży Stefan Wyszyński, św. Jan Paweł II.  „Mieszali się”? A jakże!

Zatem dajmy już spokój tym waszym definicjom: Postępowym recydywnym i groźnie infantylnym, ze względu na materię społeczną, którą odrozumniacie!
Nie wypada – chociażby ze względu na wiek, który – teoretycznie – powinien obligować do większej wiedzy i efektów z niej wypływającej - czyli sensowności.
Przecie już nie musisz chadzać w zaparte…

***

A teraz o wyborach. Dlaczego nie obecny Prezydent, statecznie powiązany z siłami starego i nowego postępu? Dlaczego jakiś – na tym tle – młodziak?

Ano dlatego, że Andrzej Duda wydaje się stabilny i autentyczny w swoim patriotyzmie i katolicyzmie. I kulturze.

Bo chyba przyznasz, że jest jakaś – powiedzmy – nieadekwatność w wykonaniu Prezydenta (zresztą nie jest osamotniony w swoim środowisku wadzy), jeżeli – np. - deklarowaniu wierności Wierze, której stróżem jest nasz Kościół, nie towarzyszą uczynki. Wszak wiara bez uczynków jest martwa.

Zobacz chociażby problem in vitro.  Niby jeden papierek lakmusowy. Ale jakże to ważny test. Badanie Wiary. I wiedzy.
Tak – wiedzy!
Wszak in vitro polega na ryzykowaniu zdrowiem kobiety i urodzonych dzieci tak poczętych oraz niszczeniem poczętego życia (nie piszę o „estetyce” takiego „poczęcia”).
I naprotechnologia. O wiele bardziej skuteczna, etyczna, nie niosącej takich stresów i niebezpieczeństw jak poprzednia.

Przykładów dających plusy dodatnie Dudzie jest więcej.

Dlatego zamiast merytorycznego i intelektualnego starcia, rzuca się ludowi mit krwiożerczych elementów PiS-u z twarzą Jarosława Kaczyńskiego i pazurami Antoniego Macierewicza, które czają się za plecami swego kandydata.
Dlaczego i czego boją się owi ciskacze czarnymi pijarami?...
Tego, że różni specjaliści od „kręcenia lodów” – nie tylko krajowych - będą – niezależnie od formalnej pozycji -  demaskowani? I - o zgrozo! – eliminowani z wpływów na nasze życie?...
Doprawdy – to super rekomendacja dla…Dudy!

Publ. http://wpolityce.pl/polityka/245192-dlaczego-nie-obecny-prezydent-powiazany-z-silami-starego-i-nowego-postepu-dlatego-ze-duda-wydaje-sie-stabilny-i-autentyczny-w-swoim-patriotyzmie  (od 20.05.2015)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8062-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-krwioercze-elementy (od 20.05.2015)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Bronkobus do warsztatu!?

Zaraz po wyborach zapytałeś, czy sądzę, że „bronkobus” zostanie odstawiony do garażu?

Miałem taką nadzieję.
Pierwsza cześć krótkiej powyborczej, nocnej przemowy Prezydenta, mogła zaskoczyć spokojem i godnością przegranego. Niestety to była tylko chwila. Druga część to już klasyka, znana z kampanii. Agresywne wezwanie -  mobilizacja: Jeszcze im pokażemy!  Wybacz, ale jakoś kojarzy mi się to z owym słynnym komunistycznym, gomułkowskim: Władzy raz zdobytej nie oddamy!

Wymiana na stanowisku prezydenta daje pewne możliwości wpływania na stanowienie prawa - fakt. Lecz zasadniczy obszar władania to parlament. Zatem dopiero za kilka miesięcy może nastąpić radykalna zmiana. Wielu z Polaków ma nadzieję, że zasadnicza zmiana na lepsze.

I dlatego czeka naszą Ojczyznę totalna wścieklica obozu przegranego, wspieranego przez „zaprzyjaźnione media” nie tylko w „tym kraju”.
Nerwówka zresztą już się zaczęła – wystarczy poczytać, posłuchać, a szczególnie obejrzeć co i jak komentują zapraszani do mediów ludzie z PO i okolic – to standardowe, absurdalne straszenie Kościołem, Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem i tragikomiczna obłuda: Kiedy PO ma rząd i prezydenta – jest dobrze i nowocześnie. Natomiast Belweder dla Dudy a Wiejska dla PiS-u – to już niemal totalitaryzm…

Stąd zmiana tytułu mini listu - ten symboliczny „bronkobus” nie będzie odstawiony na złom czy choćby do garażu. On zostanie skierowany do warsztatu (chyba już jest), gdzie zamontowane zostaną miotacze ognia i inne akcesoria polityki miłości a`la Niesiołowski et consortes.

Myślisz, że się mylę?...
Daj Boże!


Publ. http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2577-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-bronkobus-do-warsztatu (od 26.05.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/05/26/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-bronkobus-do-warsztatu/ (od 26.05.15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Procesje i procesy wiosennych dni.

Minęło już nieco czasu od ogłoszenia, iż lud, mimo standardowych starań, wybrał jednak Andrzeja Dudę, a Ty nadal w szoku powyborczym, niepozwalającym na normalne trawienie codzienności. I ten horror zaściankowych procesji „Bożego ciała”! Żeby chociaż pląsali z piórkami na tyłkach jak w tęczowych homoparadach.
Jak żyć, kiedy ciemnogród za drzwiami ? I na ulicach. I przy urnach! Ech, ta demokracja!
*
Spokojnie. Młodzież (niekoniecznie metrykalna) z postępowych – nie tylko partyjnych - zaciągów, mimo przygnębienia, już wzięła się do roboty. Jeszcze dosyć niemrawo i mało przekonywująco, ale do jesieni rozkręcą się.

Dla przykładu: Jakiś, chyba małolat, tak eksplodował postępową, wiosenną otwartością na świat: „Duda to Kaczyński, a Kaczyński to smoleńskie szaleństwo, władza Rydzyka i ks. Oko, katolicki skansen w stylu Iranu, niszczenie wolności mediów i wolności tworzenia, wolności osobistej, obyczajowe średniowiecze, zakwestionowanie teorii Darwina /.../ i jeszcze więcej upiornych pomników Jana Pawła II” (za „Poniedziałek w Iranie, wSieci nr 21 z maja 2015)

Napisałem „małolat”, ponieważ nie mieści się w głowie, że w dobie łatwego dostępu do wiedzy o faktach, dorosły homo sapiens mógłby operować schematami, dyrdymałami i fałszywkami na takim poziomie. Od Średniowiecza do Smoleńska, z Darwinem po drodze dokonywać takiej autodemaskacji ignoranctwa. Nie matura, lecz chęć szczera... Albo obowiązek…
Homo sapiens…
Chyba, że „sapiens” wyparowało. Nauka notuje takie ewolucyjne powikłania.
***
Kolego, kolejny raz proszę: Szanuj swoje wysokie czoło, siwiznę na skroniach i jakąś tam pozycję, bo wygłupić się łatwo. Teraz, w dobie szybkich mediów, informacje chyżo rozchodzą się po ludziach, a wielu lubi sprawdzać ich poziom. I szukać sensu.
*
Żaden system, żadne władanie bez głębszej wiedzy o naszym ludzkim rodowodzie, o przedwiecznych wskazaniach dobrej drogi życia, nie ma sensu. Tym analizuj. Ze świadomością ciągłej obecności i działań Zła. To Kolego nie teoria. To praktyka. Najtrudniejsza. Reszta to infantylne majaki, że się przechytrzy.
*
Czy zdajesz sobie np. sprawę jaki błąd popełniasz, stawiając chrześcijaństwo i inne religie na tym samym poziomi? Nawet jeśli nie znasz ( z lenistwa) fundamentalnych zasad tych ( i innych) wierzeń, to przecież widzisz skutki ich interpretowania.
*
Również ateizm, jest – jak widać po czynach – antyteizmem. Z wiadomymi skutkami. Nie daj się zwodzić poprzez sycenie umysłu lewym bełkotem- narzędziem Mąciciela. Finalna cena jest okrutna. Mimo chwilowych – bywa - osiągów.
*
Nie każda informacja prowadzi do prawdy. Musi wypływać z jej weryfikacji. Chrześcijaństwo zostało zweryfikowane u podstawy – przez życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. I poprzez późniejsze – nazwijmy to neutralnie – niewytłumaczalne naukowo zjawiska.
*
Mała wiedza, wielkie przekonanie o mądrości. Tak to jest na tym padole. Zło wie jak nami manipulować. Uporządkuj zatem system wartości, pojęcia, nabierz wiedzy. Wtedy nie będzie nieporozumień na tak podstawowym poziomie. Tak Kolego – podstawowym!

*
Wyznałeś postępowo i nieopatrznie: „ /…/ nigdy nie oceniałem jakiejkolwiek religii, a tym bardziej ich porównywałem. To jakiś absurd!”

- Dlaczego nieopatrznie?
- Ano właśnie dlatego, że analiza rzeczywistości to podstawowy obowiązek człowieka. Każdego. Inaczej staje się lemingiem. Chociaż i on analizuje, jeno na pato- poziomie.
Wycofaj się z tej deklaracji. W końcu każdemu może się zdarzyć …słabszy moment w myśleniu.

                                                                ***

I dlatego daj sobie szansę; nie kpij więcej z modlitw ludzi, nie szydź z Prezydenta Elekta na Jasnej Górze. Kiedyś – daj Boże – zrozumiesz, że modlił się i za Twoje dobro.

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/materialy-nadeslane/8123--krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-procesje-i-procesy-wiosennych-dni   (od 5.06.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2582-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-procesje-i-procesy-wiosennych-dni (od 5.06.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/255012-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-procesje-i-procesy-wiosennych-dni (od 5.06.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/06/06/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-procesje-i-procesy-wiosennych-dni/ (od 6.06.15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Eksport i import.


Zamilkłeś czemuś Kolego. Zatem próbuję snuć domysły:
- Szok po wyborze Dudy?...Tak długi dla twardych funkcjonariuszy postępu?
- Dokształt?... Analizujecie i aktualizujecie warianty starej strategii - jak oddać władze, aby jej nie oddawać?...
Ciekawe co z tego wyjdzie…
Wariant z dawnych dni - „wasz prezydent – nasz premier”? Oraz cuda przy urnach i komputerach zliczających głosy?... Bo chyba na żadne radykalne powtórki nie możecie sobie pozwolić.
Chociaż w desperacji…

Fakt, w Internecie można zaobserwować - typowe dla aktywu postępowego dialogu - sugestie rozwiązania: „Zrzućmy się na trotyl dla nowego prezydenta; cała nadzieja w drugim tupolewie”; „Jedyna ważna osobistość, która leciała Tu-1154 to niczemu winne stewardessy i piloci, którzy zginęli z lekkomyślnych decyzji tego ścierwa”,  ale sytuacja międzynarodowa jakby się nieco zagmatwała. Nie sądzisz?...

Czy zatem aktualny stan oficjalnego kompromisu oddaje, w skondensowaniu, napis na transparencie wystawionym na podwórcu wilanowskiego pałacu, po ogłoszeniu zwycięstwa Andrzeja Dudy: „Buda Ruska – Duda Polska” !?  
Zważ - Duda Polak- katolik! Niewstydzący się publicznego demonstrowania wiary.

Nie do tego przyzwyczajali młodzi funkcjonariusze postępowego katolicyzmu (tudzież postępu w ogóle), zastawiający… przepraszam, miało być: „zostawiający”; zostawiający wiarę, fundamentalne nakazy obowiązujące przestarzałego prawego człowieka, za progami parlamentarnych sal, gabinetów, czy gabinecików.

I nie czepiajmy się metryk.
Młodość to nie data urodzenia - to świeżość umysłu, nieskalanego specjalnie wiedzą i głębszą refleksją. I nie ciemnogrodzkie analizy i wskazania.

Młody człowiek współczesny to… - przytoczę Ci fragment analizy wyśmienitego kronikarza radykalnego przyspieszenia rozbiórki cywilizacji greckiej i łacińskiej:
Tow. Lenin „/…/ dojrzał w mig, że człowiek współczesny pędzi ku zwycięstwu nad przyrodą w imię sytości i używania, i że myśl o zwycięstwie nad potworami, czającymi się w ciele i duszy człowieka, myśl wysunięta przez kulturę helleńską, została odrzucona z całą stanowczością.” (F. Antoni Ossendowski - „Lenin”. Polecam!)

Lenin dojrzał, odrzucił i poprowadził. Radykalnie. Totalnie radykalnie. A za nim jego uczniowie i wyznawcy na całym globie, bez krępowania przestarzałymi normami. Dobre jest to co służy rewolucji (obecnie: postępowi) !

I tak to idzie. Tym się handluje. Przez lata.  I nie chodzi tylko o  - może najmocniej poszarpanych i schorowanych - Rosjan.
Zmieniają się metody. Wyznawcy. Skala. Trynd trwa. Popatrz. Pomyśl.

***
 Ponieważ ostatnie zdania zabrzmiały jakoś defetystycznie, zatem na koniec, ku pamięci, a może pokrzepieniu serc, dwa - zda się różne i odległe - fakty:

1.    Sierpień 1963. Koronacja figury MB Ludźmierskiej. Kard. Karol Wojtyła chwyta berło wypadając z rąk Gaździny Podhala.
2.    Czerwiec 2015. Wilanów. Świątynia Opatrzności Bożej. Polska. Uroczystość Dziękczynienia. Prezydent – Elekt Andrzej Duda dostrzega i podnosi Hostię, którą wiatr porwał z pateny podczas uroczystej Mszy św.

- Co z tego wyniknie?
- Nie wiem…
Ale mam nadzieję, że zamiast importu cywilizacyjnego bełkotu, nastanie czas eksportu sprawdzonych wartości. Przede wszystkim „eksport wewnętrzny”. Ale nie tylko.


Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8161-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-eksport-i-import (od 13.6.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/06/15/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-eksport-i-import/ (od 15.6.15)
http://wpolityce.pl/polityka/256103-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-eksport-i-import (od 15.6.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2589-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-eksport-i-import (od 15.6.15)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Tajne wyprzedaże.

Nie Kolego! To nie będzie o waszych strategicznych okresowych wzmożeniach pt: Zasilamy rachunki ile się da, póki się da i szukaj konta na globalnym polu! A ścigacze niechaj kopią. Nawet na metr w głąb. Jak ongiś…

Mogę tylko przypuszczać, że jednak ktoś się kiedyś dokopie i dokopie, ponieważ czas powoduje korozję różnych spółek, „spółdzielni”, „towarzystw” a nawet służb i „rodzin”…

Teraz chciałbym zwrócić uwagę ( i koleżeńsko ostrzec) na jeszcze bardziej ciężkie przeceny, które skutkować mogą niezależnie od tego gdzie pochowa się owe trofea z „polityki stosowanej”. Na transakcje aż tak utajnione, iż wyprzedający jakby nie zdawali sobie sprawę z ich wagi. A mimo pozorów władania podejmowanymi decyzjami, stawali się ofiarą ich skutków.

Tak, to swoista lemingizacja o czym Ci już pisałem. Lemingizacja, mimo złudzenia samodzielności. Ciśnienie dni i nocy w pędzie ku swoistym perkalikom i szkiełkom, oferowanym jak  ongiś „dzikim ludom”. Prostactwo, hucpa i zgiełk, mają zgłuszać i wyganiać hen wolność myślenia, sumienia, działania – właściwości dojrzałego rozumnego człowieka. Czyny i język zdradzają stopień rozwoju a nawet odkorowania i „odwolnienia”.  

A wystarczy nieco wiedzy i niezbyt wielkiego wysiłku rozumu, aby ocenić jakość serwowanych przez „postęp”  - nie nowych, jeno inaczej czasami pakowanych - „szkiełek” i „perkalików”.

Chcesz konkretów? Proszę – kilka z brzegu. Zacznę od tych fundamentalnych, dotyczących podstaw człowieczeństwa:

- Brak poważnej intelektualnie weryfikacji naszego rodowodu. I w ogóle życia organicznego. Bo chyba już nie trzymasz się - jak przysłowiowy pijany płota – baśni o zasiewie z kosmosu, który - ot, tak - sam z siebie wybuchnął z niczego, o potem tylko ewoluował i ewoluował, aby ostatecznie wykluć wyznawców kolorowych pisemek, telewizyjnych seriali i wyborców swawolnych idoli...

Oczywiście, że w tej weryfikacji nie możemy ot, tak sobie, pominąć – pisałem Ci już o tym (szkoda, że póki co bez specjalnego efektu, ale niech żywi nie tracą nadziei…) - fundamentalnych kwestii:

- Niekonsekwencji w ochronie człowieka, w kontekście wiedzy o jego rozwoju od samego poczęcia. Braku logiki w próbach ustalania innych definicji – np. poprzez „zdolność do samodzielnego życia”. (Iluż, zda się dorosłych metrykalnie definitorów, nie sprostałoby takiemu kryterium?...)

- Przygotowywaniu gruntu do coraz bardziej „praktycznego” rozwiązywania problemu starości, choroby, osamotnienia i niedołęstwa przez eutanazję. („niezdolność do samodzielnego życia” ?...) Życie jest „godne” tylko wtedy, kiedy ma się kasę?...

- Forsowaniu niszczącej życia poczęte a i niosącej zagrożenie dla zdrowia kobiety, metody „in vitro”, z zagadkowym ignorowaniem – i to przez quasi katolików - skuteczniejszej naprotechnologii.

- Otwieraniu drzwi dla bełkotliwych nowych ideologii przemycanych pod pozorem walki o prawa człowieka: Homo-„małżeństwa”, gender, wybór płci i zachowań. (Poczytaj sobie np. Marguerite A. Peeters - Globalizacja zachodniej rewolucji kulturowej)
A to tylko muśniecie rozlicznych, recydywnych kombinacji rozumu i mód w pomrocznej bieżączce ideolo; nie ważne czy podłączane pod tryndy  Wschodu bądź Zachodu.

Ongiś, amerykański ambasador w powojennej Polsce Artur Bliss Laine skonstatował z goryczą: „Widziałem Polskę zdradzoną”. Wtedy chodziło o sprzedanie nas przez zachodnich aliantów innemu – wschodniej satrapii.

A teraz? Czy nie jesteśmy w procesie intensywnej sprzedaży, czy wyprzedaży, rozumu i woli – w efekcie sumienia i duszy - na celebryckich giełdach i w komisach doczesności?

W latach formalnego władania przez Twoich towarzyszy, pisarz Stefan Kisielewski odważył się zdefiniować je jak „rządy ciemniaków”. Dostał bęcki od stróżów postępu.

Teraz „bęcki” są jakby inaczej wykonywane. Myślisz, że skuteczniej?...

Ja nie byłbym aż takim pesymistą.

*
Tak. Powtarzam się. Świadomie. Już Ci to wyjaśniałem.
To reakcja (sposób?...) na recydywne przyssanie do postępowych sloganów, degradujących samodzielność.
Może …kiedyś…dotrze…

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8212-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-tajne-wyprzedae- (od 27.06.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2590-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tajne-wyprzedaze (od 27.06.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/257471-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tajne-wyprzedaze (od 27.06.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/06/29/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-tajne-wyprzedaze/ (od 29.06.15)






Z listów do przyjaciół. I znajomych. Wsiąść do pociągu byle jakiego…


…nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet – to słowa przeboju z bardzo dawnych studenckich lat, kiedy często - teraz już można się przyznać do owych walk z czasem, przestrzenią i PKP o bezbiletowe przetrwanie – tęsknota za wybranką, była odwrotnie proporcjonalna do posiadanej kasy. I się działo, pamiętasz?!...

I nadal się dzieje! W tęsknocie za bliskością.
Z ludem.
A konkretnie za jego głosami.
Przy urnach.

Wsiąść do pociągu …

A pociąg to nie „byle jaki” snujący się godzinami od stacji A do stacji C gdzieś po Polsce B, ale wyrychtowane pendolino z Alei Ujazdowskich do Gdańska. I nie tylko tam.
Na peronie zaś, i w wagonie, i w telewizyjnych okienkach, sama radość z bliskiego spotkania trzeciego stopnia. Z władzą!
- Takiego zwykłego!
- Takiego dotykalnego!
- Takiego…konsumpcyjnego - do spożywania przedwyborczo.
Któż by w takim momencie zważał na jakość i termin przydatności!

Wsiąść do pociągu…

Do Gdańska, do Katowic, do Warszawy, do Moskwy, Brukseli, do Berlina, do Paryża, do Rzymu, do… do …do władzy! Niechby nawet drugiej ręki…

A ściskając w ręku pakiet zielonych… pardon  - w piosence szło chyba inaczej: „ściskając kamyk zielony” – patrzeć jak wszystko zostaje w tyle.

Zostaje gdzieś wiara, godność, lojalność wobec bliźnich i - chyba - sumienia…

A stacja końcowa bliżej i bliżej…
Tam nie da się uchylić od kontroli.
Nie ma takiej opcji!  

Nadal Kolego, mimo doświadczenia lat, nie pojmujemy?.
..

Publ. http://www.katolickie.media.pl (od 3.07.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2591-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wsiasc-do-pociagu-byle-jakiego (od 4.07.15)
http://wpolityce.pl/polityka/258210-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wsiasc-do-pociagu-byle-jakiego  (od 4.07.15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Wallenrodowanie w procesie.


Kolego! Twoja subordynacja wobec dyrektyw postępowych central jest monumentalna! Ale czy to lojalność w pełni…powiedzmy… zorientowana?...

- Nie dostrzegasz, ilu sprzymierzeńców w oddziałach oddanych obecnej wadzy ma PiS !?
- Nie widzisz ilu ludzi z samozaparciem rzuca nazwiska, biografie, pozycje, stanowiska, dla sprawy. Niektórzy od bardzo dawna. Na różnych polach: Gospodarki, kultury, obrony, godności narodowej i osobistej (z drastycznym przykładem tragedii smoleńskiej).
- Nie ogarniasz wallenrodowania w szeregach postępu?...

Niezrównanie ekspresyjny p. Stefan Niesiołowski; bojowy p. Sikorski; stateczny p. Borusewicz; jajcarz krzyżujący paranoję i schizofrenię p. Szejnfeld; zwiewna mimo widocznego umęczenia p. Mucha (opozycjo - dlaczego nie rozliczysz się z 8 lat …naszych rządów); p. Środa z oddaniem robiąca na odcinku reprodukcji; p. Grzeszczak zapracowany wicerolnik; analityk od świrowania i rasiowania, mniej znany działacz p. Andrzej Gałażewski - to tylko kilka przypadkowych ujawnień.

Trudno nie zwrócić uwagi na aktorskie ofiary: p. Krzysztofa Kowalewskiego („jak patrzę na Jarosława Kaczyńskiego, widzę człowieka obłąkanego”), p. Olbrychskiego (oddającego dla sprawy sceniczny złoty róg i sarmacką szablę, tudzież procenty za kierownicą); a p. Janda, a p. Tym, a p. Karolak?  - To nieliczne przykłady niezliczonych ofiar tajnego frontu walki o Macierz.

Iluż z nich, ongiś, nabierało krzepy do konspiracyjnych akcji podczas Mszy za Ojczyznę u bł. ks. Jerzego Popiełuszki...

A gwiazdy postępowych mediów?
- Red. red. Olejnik, Lis, Żakowski, Miecugow, Kolenda-Zalewska, Tadla, Pochanke - aż strach wymieniać, aby nie pominąć wielu, wielu innych, gromadnie zasłużonych.  Śmietanka medialnego maistream-u !

Przepraszam - byłoby głęboką niesprawiedliwością, zlekceważenie p. Neumana - wiceministra od zdrowia - który diagnozę w sprawie narkomanii i nieszczęść, szerzących się poprzez (m.in.) tzw. dopalacze, ofiarnie rzuca w przestrzeń publiczną: „Nie jest winą ministra, rządu, prezydenta, dziennikarzy /…/ że ktoś chce zjeść truciznę./…/Jest w wolnym kraju…”.  I jeszcze bardziej pogłębiona determinacja naszego wice, mająca dać pozorny odpór ustawie zasadniczej i Trybunałowi Konstytucyjnemu orzekającemu, iż zarodek to: >Życie rozwijające się w fazie prenatalnej, /które/ nie może być różnicowane.<
Pan wiceminister przekonuje natomiast, że zarodek nie jest istnieniem ludzkim, bo to… rodziłoby wiele konsekwencji prawnych. Brawo! Wszak trzeba determinacji, aby odważyć się na takie sformułowanie! I to po wycofaniu się twórcy metody in vitro prof. Jacquesa Testar-a.

No i  s a m a  p. Kopacz Ewa z p. Kamińskim u boku? (Nie wolno zapominać przez Kogo została namaszczona!) Jakiż ogrom samozaparcia dźwiga ta silna niewiasta, aby czyni to co czyni!

Na koniec rewelacyjna wiadomość z ostatniej chwili: Twój SLD z p. Leszkiem Millerem u steru, do wyborów ma popłynąć koalicyjnie. Na całe 8 procent! Na pokładzie pogruchotanego kutra zamustruje również ( to nieostrożnie podana ongiś definicja) „naćpaną hołotę”. To się nazywa strategia! „Prawdziwego mężczyznę poznaje się jak kończy.”

*

A teraz spokojnie pomyśl: Jaki ładunek ironii, nawet obelg, muszą znieść owi wymienieni (i inni) herosi - obrońcy naszej starej cywilizacji. Jak muszą się poniżać, aby otworzyć ludziom oczy; aby obrzydzić ten proces dehumanizacji, a u nas również depolonizacji.  

Nie dostrzegasz ilu i  j a k i c h  ludzi, na różnych poziomach konspiracji, pracuje dla zwycięstwa PiS-u !?

Nie sposób wszystkich, czy nawet wielu, wymienić. Pozostaje ufność, że Ojczyzna tego nie zapomni!

Dlatego dobrze radzę: Bądź otwarty Kolego! I elastyczny.
Dynamika w procesie!

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8301-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wallenrodowanie-w-procesie (od 19.07.15)
http://wpolityce.pl/polityka/259681-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wallenrodowanie-w-procesie (od 19.07.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2592-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wallenrodowanie-w-procesie (od 21.07.15)




Z listów do przyjaciół. I znajomych. Gorączki bieżączki.

Nie miej mi za złe pewną nieregularność w stawaniu na Twoje – oldboya postępu – wezwania. To wynika z tzw. przyczyn obiektywnych. Wiek, kanikuła, guronc niemożebny.  Żadne lekceważenie! Wszak walka o ratowanie bliźniego nie powinna być zawieszana ze względu na upał. Najwyżej przy temperaturach powyżej 40 stopni. W cieniu. A to, podobno, jeszcze przed nami.

Tak czy siak postępową bieżączkę trawi gorączka: Czy tylko z upałów czy z okołowyborczych przeczuć zamieszania przy kasie… albo i jeszcze gorzej?...
W każdym razie trawi. Tyle krzątaniny w budowaniu dróg ciemnogrodowi, może pójść na marne! A przynajmniej doznać wyrw wymagających remontu. Dlatego pamiętając żelazną regułę lewości: Władzy raz zdobytej nie oddamy! (najwyżej dostosujemy metody do mądrości etapu) – wiemy, że czeka nas trudna „czasówka” i październikowy, kluczowy etap prawdy.

Symboliczny „bronkobus” nie został odstawiony na złom. Został przerobiony na opancerzone przez pijarowców pendolino. A p. Kopacz Ewa podaje ludności napoje chłodzące lub rozgrzewające. Tak z bliskości. Tak po prostu. W zależności od podpowie….pardon – od potrzeb.
Tyle tylko, że ludność jakby niezbyt już ochotna…
Oczywiście poza aktywem, co to na zew…itd.
Ale i on jakby już zaczął zerkać na inne pociągi. A przynajmniej wagony…
***

Wymiana na stanowisku prezydenta daje pewne możliwości wpływania na stanowienie prawa - fakt. Lecz zasadniczy obszar władania to parlament. I przy obecnej Ustawie Zasadniczej rzetelny Trybunał Konstytucyjny. Zatem dopiero za czas jakiś może nastąpić radykalna zmiana.
Póki co jednak czeka naszą Ojczyznę wścieklica obozu postępu, wspieranego przez „zaprzyjaźnione media” nie tylko w „tym kraju”.
Wystarczy śledzić bieżączkę ustawodawczą, czytać, słuchać, oglądać co i jak komentują zapraszani do mediów spece od słusznych oglądów: Standardowe, absurdalne straszenie Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem, niesamodzielnym jakoby Andrzejem Dudą i tragikomiczna obłuda - kiedy PO ma rząd i prezydenta – jest dobrze i nowocześnie. Natomiast Pałac dla Dudy a Wiejska dla PiS-u – to już niemal totalitaryzm.
I ten zacofany Kościół w tle, czyhający z krzyżami, konfesjonałami na wolność jednostki, straszący, że świadome, publiczne naruszanie kardynalnych zasad przyjętej wiary rodzi grzech. Również ten najcięższy, publiczny, zuchwały, śmiertelny, mogący skutkować ekskomuniką.
Jak tak można w dobie tolerancji!?
…Oraz  postępowo racjonalnych wytycznych.
***

Mój ulubiony Gilbert Keith Chesterton stwierdził był ongiś, dobrotliwie pochylając się nad ułomnością ludzkiego umysłu i woli: „To my, chrześcijanie, przyjmujemy wszystkie konkretne świadectwa – to wy, racjonaliści, odrzucacie konkretne świadectwa, gdyż zmusza was do tego wasza wiara.” I ostrzegał: „ Do materialistów i szaleńców zwątpienie nie ma przystępu /ponieważ/ materialista, podobnie jak szaleniec, tkwi w więzieniu; w więzieniu swojej myśli.”

Można rozszerzyć tą diagnozę o obserwacje, nie dające się zwieść barwom maskującym: „Również w więzieniu swego środowiska, swego ugrupowania, swoich …kwitów”

Konkrety? Proszę. Kilka.

- Przyzwyczajanie do rozwiązłości, do pornografii, do kolejnych małżeństw z łamaniem danego słowa; często przed kapłanem.  Destrukcja woli i odpowiedzialności.

- Aborcja jako „prawo do własnego brzucha”, a nie prawo do życia dla poczętego człowieka i odpowiedzialności za to poczęcie. (Żenujące, mordercze próby pozaprawnej redefinicji początku życia. Handel tkankami.)

- In vitro – mało skuteczne, bywa niebezpieczne dla kobiety, „techniczne” zapłodnienie i rozwój życia (z poświęceniem wielu istnień ludzkich), a pomijanie naturalnej metody leczenia – naprotechnologii czy – w końcu – adopcji.

- Eugenika, „uzgadnianie” płci.

- Oswajanie z eutanazją – „dobrą śmiercią” uwalniająca od cierpień. Lub obowiązku trudnej opieki.
- „Małżeństwa” jednopłciowe i chybkość prawna w „zmianie” płci (według odczuć) oraz możliwości adopcji dzieci przez takie pary.

- Próby oswojenia z kazirodztwem, pedofilią („miłość międzypokoleniowa”).  

-  Przyzwyczajanie do niszczeniem umysłu, woli i innych funkcji organizmu przez powszechnie dostępny ( i popularyzowany) alkohol, tzw. dopalacze tudzież narkotyki (miękkie – twarde). „Instalacja w procesie.”

- Wyraźniejąca fragmentacja społeczeństwa na samozwańczą elitę i „motłoch”. To zresztą starożytny opis „Państwa” Platona o trójpodziale: Elita, „małowolna” siła robocza, tudzież wojsko dla pilnowania poddaństwa owych roboli. Których zresztą nie potrzeba zbyt wielu, w czasach coraz większej automatyzacji produkcji.

- Konsekwentne, różnymi metodami - również poprzez delegowanych, „kupionych”, osłabionych, zwiedzionych – podważanie autorytetu Kościoła – ostoi Sensu.   W imię „wolności” oczywiście.
*
„ Ludzie, którzy zaczęli zwalczać Kościół w imię wolności i człowieka, odrzucają w końcu wolność i człowieka, byleby tylko walczyć z Kościołem.” (G.K. Chesterton)
***

Wiem, znowu zarzucisz mi, zbytnią „kościółkowatość”, teoretyzowanie i oderwanie od rzeczywistości, a ja ponownie będę musiał Ci przypomnieć, że rzeczywistość jest obiektywna. Subiektywne jest jedynie nasze o niej wyobrażenie, nasz ogląd, nasze wnioski z tego oglądu wynikające, nasze przybliżenia w odkrywaniu sedna.
I chciałbym choćby tyle uzyskać, żebyś zastanowił się, skąd biorą się takie skręty na manowce? Zejścia nie tylko z Dobrej Drogi, ale i z  logiki, sensu, przyzwoitości.
Bez wikłania w gorączki bieżączki.

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8369-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-gorczki-bieczki (od 5.8.15)


   


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Sierpniowe bojowania.

Przed laty wskazywałeś, iż sierpień to zła pora dla Polaków - bo to i odrzucenie „pomocy” ZSRR w 1939 roku, skutkujące „koniecznym” układem Stalina z Hitlerem ( czyli rozbiorowym paktem Ribbentrop-Mołotow), i tragiczne Powstanie Warszawskie w 1944 (nie dodawałeś, że podżegane przez sowiecką radiostację „Kościuszko”, po czym wystawione na rzeź przez zatrzymanie ofensywy Armii Czerwonej), czy sierpień 1980 wtrącający – według Ciebie – kraj w anarchię, przeto usprawiedliwiający – jak mówiłeś - iż w ramach restrukturyzacji pierwsze miliony trzeba…hmm…sprywatyzować (potem „prywatyzowano”, nie tylko „pierwsze miliony”).

Te trzy wydarzenia wymagają odrębnych omówień (zob. np. Polacy do broni! katolickie.media.pl), teraz chciałbym Ci przypomnieć, iż mieliśmy i inny sierpień - miesiąc który ocalił Polskę i Europę przed pożogą dziko wdrażanej ideologii; zatrzymał i odrzucił nawałę bolszewicką 1920 roku.
O aspektach militarnych i politycznych napisano wiele, zatem ja nie o tym. Lord Edgar D'Abernon określił bitwę jako jedną z najważniejszych dla losów świata a wśród Polaków utarło się określenie: Cud nad Wisłą.

„Cud!” - Oburza się wielu z lewej a nawet prawej strony - jaki cud?! Wola i myśl strategiczna dowódców - szczególnie Piłsudskiego oraz Hallera, Rozwadowskiego, Sikorskiego, wola narodu, poświęcenie żołnierza, błędy Czerwonej Armii – ot, cały „cud”.

Faktom nikt nie przeczy. Pytanie tylko skąd to wszystko? Skąd splot wydarzeń, odwracający konsekwencje, które wydawały się już nie do zatrzymania. Również w mniemaniu niektórych stolic europejskich.  

Zatem bez wzruszania ramion, zechciej przyjąć do wiadomości fakt zarejestrowany przez tysiące sowieckich sołdatów uciekających w panice spod Warszawy, a zapowiedziany 48 lat wcześniej ustami Sł. Bożej Wandy Malczewskiej: Polskę ocali Matka Najświętsza. A Ona zapewniła: „Skoro Polska otrzyma niepodległość, to niezadługo powstaną dawni gnębiciele, aby ją zdusić. Ale moja młoda armia, w imię moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”. ((ks. prałat G.Augustynik, Miłość Boga i Ojczyzny w życiu i czynach świątobliwej Wandy Malczewskiej, wyd. VII, Arka, Wrocław 1998)
I dopomogła.

Zapytasz zapewne, dlaczego zatem nie ocaliła nas w 1939?
- Myślę, że taka Opieka wymaga ofiarnego, stałego współdziałania – powszechnej wierności Bogu przez naród, przez włodarzy…

I dlatego ostatnie polskie wybory mogą nieść nadzieję, na powstrzymania innego, stałego, ataku - nawały zdrady i grzechu, popełnianego przez zniewolone umysły i zdegenerowaną wolę.
Prezydent Duda to pierwsze zwycięstwo. Ale nie może być jedyne.

Po bitwie na przedpolach Warszawy, były następne, które miały dokończyć dzieła…
Już poza sierpniem.


Publ.
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8412-krzysztof-nagrodzki-z-do-przyjacio-i-znajomych-sierpniowe-bojowania  (od 15.08.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2596-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-sierpniowe-bojowania (od 15.08.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/08/15/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-sierpniowe-bojowania/ (od 15.08.15)
http://wpolityce.pl/historia/262479-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-sierpniowe-bojowania (od 17.08.15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Słabowolna słabomyślność.

Kiedyś na Twoją kategoryczną prośbę (to moje alibi J) – pokusiłem się na szybkie zdefiniowanie pojęcia „Inteligencja”.

Wydawało się, iż sformułowanie: „Umiejętność obiektywizacji rzeczywistości (czyli odkrywania prawdy) i racjonalnego jej wykorzystania”, powinno wystarczyć. Łaskawie nie zaoponowałeś. Nie zwolniło mnie to jednak, od zastanowienia nad rozumieniem owego „racjonalnego wykorzystania”. Potrzebny jest klucz do zgłębienia tej „racjonalności”.  Zatem wciąż powraca kontekst, również czasowy, jej wykorzystywania.

Jeśli przyjmiemy kryterium doraźnej korzyści, z operowaniem li tylko w bieżączce, wiele decyzji zda się uzasadniać pragmatyzm - owa „racjonalność”. I na tym bazują ci, którzy – z cynizmu czy ze słabomyślności (co niesie ten sam skutek, ale różne oceny moralne lub prawne) – chcą wykorzystywać innych. To cecha nie tylko układów totalitarnych ale i tzw. demokracji, ponieważ wolność powinna być związana z prawdą i wartościami, do których wiedzie.  
Nasz wielki Rodak Karol Wojtyła - św. Jan Paweł II ostrzegał był w polskim parlamencie, iż demokracja bez wartości zmienia się w jawny lub ukryty totalitaryzm.

Zastanów się, czy tylko ze słabomyślności biorą się wszelkie wrzawy, często o znamionach histerii, gdy przywoływane są ostrzeżenia przed chorobami intelektu degenerującego dusze, kiedy np. Kościół, Jego ludzie, media, wypełniając swoją, misję (wszak naturalne w demokracji prawo), ślą w przestrzeni publicznej przestrogę przed zgubnym prymitywizowaniem życia.

Te ostrzeżenia mogą pomagać, chronić przed chybotliwością sumień, intelektu oraz czynów. Chronić teraźniejszość, tudzież – niezależnie od subiektywnej weryfikacji – również przyszłość. Ale nie są przecież jurysdykcją w świeckim rozumieniu. Władza nieduchowna może z tym zrobić co zechce. Może przyjąć, bądź odrzucić. Dla dobra, bądź zła. Nieświadomie, słabomyślnie, bądź z…powiedzmy - przeróżnych uwikłań.

Czy stąd te publiczne objawienia buczących zasiadaczy ław poselskich, kiedy Kościół i naprawdę wierzący, próbują wciąż – z odwiecznego wszak obowiązku - naprawiać znaki ostrzegawcze? Chronić przed mikro i makro grabieżami dobra wspólnego, przed pijaństwem, narkomanią, fałszowaniem pojęć, manipulowaniem rodziną, płcią, dobrem dzieci urodzonych i nienarodzonych, ukrywanie bądź fałszowanie prawdy ( w tym wiedzy o skutkach aborcji, o handlu tkankami z tego procederu, czy o in vitro,).  Przed zanikaniem fundamentalnych, dla dobrze funkcjonujących organizmów społecznych, pojęć. Przed redukowaniem myślenia na rzecz odruchów. Przed zdradą.


Czy chodzi o zakamuflowanie przez atak, budowę własnego „państwa wyznaniowego” - antyteistycznego, słabomyślnego, „wrażliwego” i tolerancyjnego jedynie dla aktualnych fantasmagorii, pod starymi hasełkami tolerancji?  Przestrzeni pobłażania dla swoich.
Do czasu.

Tak – do czasu! To dokumentuje historia wszystkich „postępowych” wdrażań. Zmieniają się jeno kluczowe wytyczne.
Teraz mamy dyrektywę na taktyczne ściganie wymyślonego „polskiego antysemityzmu”; na troskę nad wszelkimi - mniej lub bardziej wydumanymi - „mniejszościami”, na „demaskowanie” katolickiego, narodowego fanatyzmu i fałszu (np. „Kiedy fanatyzm zatruwa powietrze”- Beata Bielecka na portalu Deutschlandradio, „Kościół uwiódł” – Ewa Wanat); na „racjonalizację” historii, tradycji, wiary, powszechnej emigracji, redukcji przyrostu (pamiętasz „Raport Rzymski?);  na wyzbywania się ziemi, kasy, resztek dóbr narodowych, lekceważenie zapisów konstytucji oraz osłabianie nie zlewaczonego prezydenta Andrzeja Dudy, jak ongiś śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

No to masz wolność lewizny (pojęcie nie zawsze tożsame z lewicą), z często służbowymi wzmożeniami w pilnowaniu subordynacji tubylców, przyprawiane nieskrępowanymi intelektualnie wzlotami, czy wręcz grozą bełkotu. I to bardzo publicznie emitowanego. Służbiści dziennikarze, artyści, profesorowie (litościwie opuszczam nazwiska) nie szanujący swego tytułu, prawdy, wiedzy, nawet nazwiska. Wszystko na sprzedaż aktualnej wadzy i koniunkturze.

To zapewne skutek „racjonalizowania” rzeczywistości przez słabomyślność?... słabowolność?... Na jedno wychodzi.

Próbujesz to tłumaczyć wolnością?! Wolnością uczestniczenia w przepychankach i  zadyszkach bieżączki?!?

Nie wygłupiaj się! Masz za wiele lat na takie…

Wolność daje żyć prawdzie. A Prawda wolności.
Amen. J

Publikacja: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/263034-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-slabowolna-slabomyslnosc (od 22.08.15)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8436-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-sabowolna-sabomylno (od 22.08.15)
 http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2598-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-slabowolna-slabomyslnosc (od 23.08.15)
 http://wirtualnapolonia.com/2015/08/24/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-slabowolna-slabomyslnosc/ (od 24 08. 15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Gorączki bieżączki (2)

 
Postępową bieżączkę trawi gorączka. Czy tylko z okołowyborczych przeczuć zamieszania przy kasie… Albo i jeszcze gorzej?
W każdym razie trawi. Tyle krzątaniny w budowaniu zapór ciemnogrodowi, może pójść na marne! A przynajmniej doznać wyrw wymagających remontu. Dlatego pamiętając żelazną regułę lewości: Władzy raz zdobytej nie oddamy! (najwyżej dostosujemy metody do mądrości etapu) – wiemy, że czeka nas trudna „czasówka” i październikowy, kluczowy, etap prawdy.
Symboliczne „bronkobusy” nie zostały odstawione na złom. Zostały przerobione na opancerzone tankietki. Postępowych mediów nie trzeba było modernizować - zawsze były uzbrojone we właściwy, antyciemnogrodzki ładunek. Skumulowany. Dekadami rewolucyjnych doświadczeń. Teraz p. Kopacz Ewa z oddziałami oddanych sprawie, podaje ludności najprawdziwszą prawdę. Tak z bliskości. Tak po prostu. W zależności od podpowie….pardon – od potrzeb.
Tyle tylko, że ludność jakby niezbyt już ochotna do słuchania, a i aktyw…miejscami…jakby począł zerkać ku innym mówcom…
No, może z wyjątkiem tych, którzy niosąc gryzącą (sumienia?…) świadomość, że spalili mosty, muszą iść, w zaparte, dalej i dalej.
 
Wymiana na stanowisku prezydenta daje pewne możliwości wpływania na stanowienie prawa - prawda. Lecz zasadniczy obszar władania to parlament. I przy obecnej Ustawie Zasadniczej Trybunał Konstytucyjny. Zatem dopiero za czas jakiś może nastąpić radykalna zmiana.
Póki co jednak czeka naszą Ojczyznę wścieklica obozu postępu, wspieranego przez „zaprzyjaźnione media” nie tylko w „tym kraju”.
Wystarczy śledzić bieżączkę ustawodawczą, czytać, słuchać, oglądać co i jak komentują zapraszani do mediów spece od słusznych oglądów: Standardowe, absurdalne straszenie Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem, niesamodzielnym, jednostronnym, niefachowym jakoby Andrzejem Dudą i tragikomiczna obłuda - kiedy PO ma rząd i prezydenta – jest dobrze i nowocześnie. Natomiast Pałac dla Dudy a Wiejska dla PiS-u – to już niemal totalitaryzm. Dlatego trzeba Prezydentowi utrudniać. Bez względu na wzgląd narodowy. Również w pełnieniu obowiązków i reprezentowaniu naszych interesów za granicą. A, co! Nie ma granic ni kordonów – niesie się bojowa pieśń.
I ten zacofany Kościół w tle, czyhający z krzyżami, konfesjonałami na wolność jednostki, straszący, że świadome naruszanie kardynalnych zasad przyjętej wiary, rodzi grzech. Również ten najcięższy, publiczny, zuchwały, śmiertelny, mogący skutkować ekskomuniką.
Jak tak można w dobie tolerancji oraz postępowo racjonalnych wytycznych ?!?.
 
Mój ulubiony Gilbert Keith Chesterton ostrzegał:
Do materialistów i szaleńców zwątpienie nie ma przystępu /ponieważ/ materialista, podobnie jak szaleniec, tkwi w więzieniu; w więzieniu swojej myśli.
Można rozszerzyć tą diagnozę o obserwacje, niedające się zwieść barwom maskującym:
Również w więzieniu swego środowiska, swego ugrupowania, swoich …kwitów.
Konkrety? Proszę. Kilka.
·    Przyzwyczajanie do rozwiązłości, do pornografii, do kolejnych małżeństw z łamaniem danego słowa; często przed kapłanem. Destrukcja woli i odpowiedzialności.
·    Aborcja jako „prawo do własnego brzucha”, a nie prawo do życia dla poczętego człowieka i odpowiedzialności za to poczęcie. (Żenujące, mordercze próby pozaprawnej redefinicji początku życia. Handel tkankami.)
·    In vitro – mało skuteczne, bywa niebezpieczne dla kobiety, „techniczne” zapłodnienie i rozwój życia (z poświęceniem wielu istnień ludzkich), a pomijanie skuteczniejszej naturalnej metody leczenia – naprotechnologii czy – w końcu – adopcji.
·    Eugenika, „uzgadnianie” płci.
·    Oswajanie z eutanazją – „dobrą śmiercią” uwalniająca od cierpień. Lub obowiązku trudnej opieki.
·    „Małżeństwa” jednopłciowe i chybkość prawna w „zmianie” płci (według odczuć) oraz możliwości adopcji dzieci przez takie pary.
·    Próby oswojenia z kazirodztwem, pedofilią („miłość międzypokoleniowa”).
·    Przyzwyczajanie do niszczeniem umysłu, woli i innych funkcji organizmu przez powszechnie dostępny ( i popularyzowany) alkohol, tzw. dopalacze tudzież narkotyki (miękkie – twarde). „Instalacja w procesie.”
·    Wyraźniejąca fragmentacja społeczeństwa na samozwańczą elitę i „motłoch”. To zresztą starożytny opis „Państwa” Platona o trójpodziale: Elita, „małowolna” siła robocza, tudzież wojsko dla pilnowania poddaństwa owych roboli. Których zresztą nie potrzeba zbyt wielu, w czasach coraz większej automatyzacji produkcji.
·    Konsekwentne, różnymi metodami - również poprzez delegowanych, „kupionych”, osłabionych, zwiedzionych – podważanie autorytetu Kościoła – ostoi Sensu. W imię „wolności” oczywiście.
*
„ Ludzie, którzy zaczęli zwalczać Kościół w imię wolności i człowieka, odrzucają w końcu wolność i człowieka, byleby tylko walczyć z Kościołem.” (G.K. Chesterton)
 
Wiem, znowu zarzucisz mi, zbytnią „kościółkowatość”, teoretyzowanie i oderwanie od rzeczywistości, a ja ponownie będę musiał Ci przypomnieć, że rzeczywistość jest obiektywna. Subiektywne jest jedynie nasze o niej wyobrażenie, nasz ogląd, nasze wnioski z tego oglądu wynikające, nasze przybliżenia w odkrywaniu sedna - jakże często wynikłe z gorączki bieżączki.
I chciałbym choćby tyle uzyskać, żebyś zastanowił się, skąd biorą się takie rozbraty z logiką, sensem, przyzwoitością, porzucaniem dobrej drogi, dla manowców – bywa pełnych pychy i samouwielbienia…
Skąd w głowach „postępu” te recydywne „pomroczności jasne” ?…

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8465-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-gorczki-bieczki-2 (od 29.08.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2602-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-goraczki-biezaczki-2 (od 29.08.15)
http://wpolityce.pl/polityka/263736-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-goraczki-biezaczki-2 (od 29.08.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/09/02/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-goraczki-biezaczki-2/ (od 2.9.15)




Z listów do przyjaciół. I znajomych. Gorączki bieżączki 2

Postępową bieżączkę trawi gorączka. Czy tylko z okołowyborczych przeczuć zamieszania przy kasie… albo i jeszcze gorzej?...
W każdym razie trawi. Tyle krzątaniny w budowaniu zapór ciemnogrodowi, może pójść na marne! A przynajmniej doznać wyrw wymagających remontu. Dlatego pamiętając żelazną regułę lewości: Władzy raz zdobytej nie oddamy! (najwyżej dostosujemy metody do mądrości etapu) – wiemy, że czeka nas trudna „czasówka” i październikowy, kluczowy, etap prawdy.

Symboliczne „bronkobusy” nie zostały odstawione na złom. Zostały przerobiony na opancerzone tankietki. Postępowych mediów nie trzeba było modernizować - zawsze były uzbrojone we właściwy, antyciemnogrodzki ładunek. Skumulowany. Dekadami rewolucyjnych doświadczeń.  Teraz p. Kopacz Ewa z oddziałami oddanych sprawie, podaje ludności najprawdziwszą prawdę. Tak z bliskości. Tak po prostu. W zależności od podpowie….pardon – od potrzeb.
Tyle tylko, że ludność jakby niezbyt już ochotna do słuchania, a i aktyw…miejscami…jakby począł zerkać ku innym mówcom…
No, może z wyjątkiem tych, którzy niosąc gryzącą (sumienia?...) świadomość, że spalili mosty, muszą iść, w zaparte, dalej i dalej.

***
Wymiana na stanowisku prezydenta daje pewne możliwości wpływania na stanowienie prawa - prawda. Lecz zasadniczy obszar władania to parlament. I przy obecnej Ustawie Zasadniczej Trybunał Konstytucyjny. Zatem dopiero za czas jakiś może nastąpić radykalna zmiana.
Póki co jednak czeka naszą Ojczyznę wścieklica obozu postępu, wspieranego przez „zaprzyjaźnione media” nie tylko w „tym kraju”.

Wystarczy śledzić bieżączkę ustawodawczą, czytać, słuchać, oglądać co i jak komentują zapraszani do mediów spece od słusznych oglądów: Standardowe, absurdalne straszenie Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem, niesamodzielnym, jednostronnym, niefachowym jakoby Andrzejem Dudą i tragikomiczna obłuda - kiedy PO ma rząd i prezydenta – jest dobrze i nowocześnie. Natomiast Pałac dla Dudy a Wiejska dla PiS-u – to już niemal totalitaryzm.  Dlatego trzeba Prezydentowi utrudniać. Bez względu na wzgląd narodowy. Również w pełnieniu obowiązków i reprezentowaniu naszych interesów za granicą. A, co! Nie ma granic ni kordonów – niesie się bojowa pieśń.

I ten zacofany Kościół w tle, czyhający z krzyżami, konfesjonałami na wolność jednostki, straszący, że świadome naruszanie kardynalnych zasad przyjętej wiary, rodzi grzech. Również ten najcięższy, publiczny, zuchwały, śmiertelny, mogący skutkować ekskomuniką.
Jak tak można w dobie tolerancji oraz postępowo racjonalnych wytycznych ?!?.

***

Mój ulubiony Gilbert Keith Chesterton ostrzegał: „ Do materialistów i szaleńców zwątpienie nie ma przystępu /ponieważ/ materialista, podobnie jak szaleniec, tkwi w więzieniu; w więzieniu swojej myśli.” Można rozszerzyć tą diagnozę o obserwacje, niedające się zwieść barwom maskującym: „Również w więzieniu swego środowiska, swego ugrupowania, swoich …kwitów”

- Konkrety? Proszę. Kilka.

- Przyzwyczajanie do rozwiązłości, do pornografii, do kolejnych małżeństw z łamaniem danego słowa; często przed kapłanem.  Destrukcja woli i odpowiedzialności.

- Aborcja jako „prawo do własnego brzucha”, a nie prawo do życia dla poczętego człowieka i odpowiedzialności za to poczęcie. (Żenujące, mordercze próby pozaprawnej redefinicji początku życia. Handel tkankami.)

- In vitro – mało skuteczne, bywa niebezpieczne dla kobiety, „techniczne” zapłodnienie i rozwój życia (z poświęceniem wielu istnień ludzkich), a pomijanie skuteczniejszej naturalnej metody leczenia – naprotechnologii czy – w końcu – adopcji.

- Eugenika, „uzgadnianie” płci.

- Oswajanie z eutanazją – „dobrą śmiercią” uwalniająca od cierpień. Lub obowiązku trudnej opieki.

- „Małżeństwa” jednopłciowe i chybkość prawna w „zmianie” płci (według odczuć) oraz możliwości adopcji dzieci przez takie pary.

- Próby oswojenia z kazirodztwem, pedofilią („miłość międzypokoleniowa”).  
 
- Przyzwyczajanie do niszczeniem umysłu, woli i innych funkcji organizmu przez powszechnie dostępny ( i popularyzowany) alkohol, tzw. dopalacze tudzież narkotyki (miękkie – twarde). „Instalacja w procesie.”

- Wyraźniejąca fragmentacja społeczeństwa na samozwańczą elitę i „motłoch”. To zresztą starożytny opis „Państwa” Platona o trójpodziale: Elita, „małowolna” siła robocza, tudzież wojsko dla pilnowania poddaństwa owych roboli. Których zresztą nie potrzeba zbyt wielu, w czasach coraz większej automatyzacji produkcji.

- Konsekwentne, różnymi metodami - również poprzez delegowanych, „kupionych”, osłabionych, zwiedzionych – podważanie autorytetu Kościoła – ostoi Sensu.   W imię „wolności” oczywiście.
*
„ Ludzie, którzy zaczęli zwalczać Kościół w imię wolności i człowieka, odrzucają w końcu wolność i człowieka, byleby tylko walczyć z Kościołem.” (G.K. Chesterton)
***
Wiem, znowu zarzucisz mi, zbytnią „kościółkowatość”, teoretyzowanie i oderwanie od rzeczywistości, a ja ponownie będę musiał Ci przypomnieć, że rzeczywistość jest obiektywna. Subiektywne jest jedynie nasze o niej wyobrażenie, nasz ogląd, nasze wnioski z tego oglądu wynikające, nasze przybliżenia w odkrywaniu sedna - jakże często wynikłe z gorączki bieżączki.

I chciałbym choćby tyle uzyskać, żebyś zastanowił się, skąd biorą się takie rozbraty z logiką, sensem, przyzwoitością, porzucaniem dobrej drogi, dla manowców – bywa pełnych pychy i samouwielbienia...
Skąd w głowach „postępu” te recydywne „pomroczności jasne” ?...

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8465-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-gorczki-bieczki-2 (od 29.08.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2602-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-goraczki-biezaczki-2 (od 29.08.15)
http://wpolityce.pl/polityka/263736-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-goraczki-biezaczki-2 (od 29.08.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/09/02/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-goraczki-biezaczki-2/ (od 2.9.15)





Z listów do przyjaciół. I znajomych. Nosiciele czy tragarze sloganów?

Nosiciel nie zawsze jest winien, a nawet świadom, swojej przypadłości, tragarz to zazwyczaj wybór. Czasami z konieczności.

Zastanawia jaka konieczność (czy defekt) wywołuje owe progi i bariery pomiędzy Polską „prawą” i „lewą”; i szerzej - między krainą li tylko materii i światem również ducha?...

Czasami kojarzy mi się to z zabawką z dawnych bardzo lat: „Wańka - wstańka” Pamiętasz? Jak by się nie położyło ową figurkę, zawsze przyjmowała pozycję pionową, dzięki obciążeniu ulokowanemu u podstawy.

Co macie u „podstawy”?...

Schematy, w których królują infantylne wyobrażenia o rzeczywistości, recydywa utopistów? Przecie już nie raz próbowaliście poruszać z posad bryłę świata i chyba pamiętasz jak to się kończy…  


Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym kolejny raz nie przypomniał Ci, że weryfikacja fundamentalnej kwestii na której buduje się „rozmowy i czyny” – czyli kim jesteśmy, skąd się wzięłyśmy i  co….dalej, nie jest taka trudna. Nie jest trudna dla człeka mającego jaki taki potencjał intelektualny. No i dobra wolę. A Ty przecież masz, prawda?

Czyżbyś miał jakieś „kasowe” nadzieje (lub zobowiązania) i dlatego musisz brnąć za swoimi krzykaczami czy mamrotnikami w codzienne pozerstwo bądź prymitywizm jednodniowców?...

***

A teraz, przepraszając za urlopowe zaległości, wrócę do tematów, które dotykałeś w swoich sms-ach, poświęcanych zazwyczaj rwanej bieżączce. Zebrało się sporo, zatem w jednym liście tego nie ogarnę.
*

Więźniowie w USA i Chinach. Piszesz o przewadze ilościowej w Stanach.  
Hmmm…Nie wiem, ale w obozach przestępczość nie jest chyba ujmowana w statystykach?…W PRL też było nieźle. Oczywiście poza elementami anty…
W Chinach to często ci, którzy jeszcze nie zostali straceni lub zreedukowani, a w USA po prostu kryminaliści. Różnej barwy. Z różnych czasów i kierunków przybywający, aby sięgać po straszny kapitalistyczny chlebek. Z sutą omastą …

*

Islam. Jesteś otwarty na tą i inne wiary (ideologie).

No to udowodnij swoje stwierdzenie, że to bezkompromisowe, mordercze wydanie islamu, ma podstawę w wiedzy o faktach . (Mam na myśli przekaz „z Góry”) . Nie każda informacja prowadzi do prawdy. Powinna wypływać z jej weryfikacji. Chrześcijaństwo – niosące przekaz miłości Boga i bliźniego - zostało zweryfikowane u podstawy – przez życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. I poprzez późniejsze – nazwijmy to neutralnie – niewytłumaczalne naukowo zjawiska. Mała wiedza, wielkie przekonanie o mądrości. Tak to jest na tym padole. Diabeł wie jak nami manipulować.

Właśnie. Jakaś elokwentna (tzn. żyjąca w słowotoku - doświadczyłem) młódka lat 33 (sama tak się zaprezentowała) w emocjonalnej wg (chyba) GW tudzież Faktów i Mitów krytyce Kościoła i „wypasionych” przez państwo (tak!) księży, widzi po trzy kościoły katolickie na każdej ulicy, a nie wie o meczecie na 40 tys. w Warszawie (na początek otwartości?). I nie ma pojęcia, o stosunku do chrześcijan (nie mówiąc o możliwości budowy świątyń) w krajach Islamu.

Zadanie domowe: Dla podstawowej weryfikacji wskaż proszę, fundamentalne – według Ciebie – różnice pomiędzy katolicyzmem a innymi religiami bądź tzw. ateizmem. I nie migaj się jak zwykle.

Zadanie 2. Czy, a jeśli tak – to kto gra – tu i teraz – islamem, prowokując nieuniknione w tej sytuacji starcie?

*

A co do GW- zarzucasz mi uprzedzenia, nielubienie. To nie kwestia lubienia czy nie a wiarygodności. Ja to przetestowałem, będąc wiernym czytelnikiem GW, sporo lat temu. Dlatego przeszedł entuzjazm, który – jak mniemam – nadal jest Twoim udziałem. Z drugiej strony macie wrodzony antysemityzm. No, ale są „wasi” dobrzy Żydzi i nasi - paskudni, tak?
*

Uważasz się za człowieka „lewicy” (nie do końca chyba wiesz co to teraz znaczy; ja zresztą też nie…). No to może jednak ponownie ustalisz po czym poznaje się ową lewicę? Po lansie zboczeń? Po dewastacji przemysłu, bankowości? Po uwłaszczeniu na majątku narodowym? Po tym poznajesz „lewicę”?..

Kolego, gdybyś nie marnował czasu na lewe ple-ple, a codziennie, bez uprzedzeń, sięgał do prawych mediów, wiedziałbyś, że będąc tak żarliwym antypisowcem, zaprzeczasz wielu swoim poprzednim wyborom. Chyba, że to był tylko koniunkturalizm….
Przeczytaj jaki był i jest program społeczno-gospodarczy. I zobacz jak „wasi” (szeroko rozumiani ) po dewastacji majątku narodowego mitrężą czas na obiecankach i karykaturalnych, antyludzkich dyrdynałach.

***

I na koniec tej części zachęt: Gdybyś regularnie sięgał po media odgłupiające…no dobrze - równoważące - np. Radio Maryja, TV Trwam, Gazetę Polską i GPC, wSieci, prawe portale, itp. nie powielałbyś bezkrytycznie propagandowych hasełek lewizny, niemających wiele wspólnego z rzeczywistością. A co najważniejsze – z dobrą drogą dla duszy. Życie Kolego to trud rozpoznawania i wybierania. Strategii a dopiero później taktyki.

Żaden system, żadne władanie bez Boga, bez autentycznej i szczerej wiedzy, iż Jego wskazania są drogą życia, nie ma sensu. Tym analizuj. Ze świadomością ciągłej obecności i działań Szatana. To Kolego nie teoria. To praktyka. Najtrudniejsza. Reszta to infantylne majaki, że się przechytrzy. A jak czerpanie z zatrutych źródeł kaleczy człowieka, widać w codziennych spotkaniach...

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8518-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-nosiciele-czy-tragarze-sloganow (od 14.09.15)



Z listów do przyjaciół. I znajomych. Czarny aspekt.

Obiecałem Ci Kolego, że odpowiem szerzej na pozostałe kwestie, które wynikły z naszej żwawej sierpniowej korespondencji, ale musisz mieć co do tempa listowania chrześcijańską wyrozumiałość – typową zresztą dla lewicy… No dobrze, żartowałem.
I liczę, że będziesz nadal utrzymywał poziom emocjonalny, który obroni przed osuwiskiem w „delirium tremens” – co doświadczył i wyznał – jak mi doniesiono - jeden z portalowych aktywistów, poddawanych zbyt dużym napięciom intelektualnym. I innym.    

Zatem do rzeczy.

·    Zacznijmy może właśnie od owej „chrześcijańskości”, a nawet „katolickości”, do których przyznają się niektóre zlewaczone (jeszcze raz podkreślam – to nie sprawa szyldu) osobistości. Zapewniają tym goręcej, im konsekwentniej przeczą czynami, wyznawanym jakoby zasadom. Cóż, skoro je „zostawiają za progami gabinetów” i nie odnajdują, mimo „przekopania na metr w głąb” sumień…
Nie sądzisz, że takie rozdarcie może, a nawet musi (jeżeli nie jest leczone), prowadzić ku schizofrenii?...
Wiara bez uczynków jest martwa - to nie moje odkrycie, to wskazanie jednego z Apostołów (Jk2,16). Fakt, że nasze decyzje to potwierdzają. I prowadzą do przeróżnych „zostawiań za progami” wielu decyzji.

·    W kontekście Ukrainy piszesz krytycznie o USA, „które nie osiągają żadnych celów” i o potrzebie „odwagi posiadania własnego zdania i powiedzenia go kowbojom”.

Już ci pisałem, że nie mam bezkrytycznego uwielbienia dla nikogo. Odwaga, o którą postulujesz, jest mile widziana, ale konkretnie co masz na myśli ? Niezłomną i wieczną podległość …co ja piszę – braterską, sąsiedzką przyjaźń np. z Niemcami, czy z matuszką Rasiją? (Znasz tezy stratega kremlowskiego Dugina?)  Ale wieczną obawę przed Ukrainą, którą Chmielnicki nieopatrznie oddał w pacht carowi (i jak na tym wyszedł?...)

A konkretniej: Jak to jest ? Napad na suwerenne państwo i zagrabienie części jego terytorium; zestrzelenie dwu samolotów pasażerskich; krwawe prześladowania chrześcijan (ale przecie nie tylko) na Bliskim Wschodzie, w Azji, Afryce; a u nas - miliony Polaków zmuszonych szukać chleba za granicą, masowe bezrobocie – w tym wielkie młodych – gigantyczne przekręty i korupcja; ogromniejąca, pochłaniająca miliardy biurokracja; „rodzinna” polityka zatrudniania i „kasowania ”; pętanie przepisami; eutanazja państwowości, narodu i cywilizacyjnego sensu; większość mediów na usługach lewizny; pazerne zawłaszczanie majątku narodowego; dramaty z opieką zdrowotną (przypomnij, kto z lekarzy robił i robi biznesmenów?...); nauką; opieką socjalną; itd. itp.; a Ty o jakichś wielkich – jak rozumiem - strategiach (nawet nie wiem o co chodzi), na które nie masz żadnego wpływu. To jest ta autentyczna wrażliwość lewicy? To jakieś gigantyczne, skorumpowanie…rozumu.  

Kolego, nie wierzę, że Ty tak sam z siebie. Pewnie ktoś tam za Tobą stoi i musisz?... Głupie pytanie - skoro stoi, to jak możesz to wyznać. J

·    A wracając do „praktyki” korupcyjnej.
 To jest proces. Długoletni, idący przez pokolenia proces przemiany człowieka. Ale lewi nie potrafią tego zrozumieć we właściwych wymiarach, ponieważ odłączyli swoje postrzeganie od transcendencji. Biedne, zagubione w bieżączce, dzieci…

Szatan – zechciej poważnie to przyjąć – stara się skoncentrować ludzką uwagę na „pragmatyzmach” bieżączki. I wielu porzuca rozum dziecka Boga na rzecz hasełek animatorów owej gonitwy. Przy niedzieli zastanów się, nie odpuszczaj tego od razu jako nic nieznaczącej gadaniny.

Pisałem Ci już, że każdy czyn wynika z jakiegoś „teoretycznego” umocowania. Niezależnie od naszej akceptacji, czy wiedzy o tym. Wy natomiast jesteście tak zaimpregnowani na rzeczywistość i macie wszczepione przekonanie, iż lewizna ZAWSZE musi mieć rację, że intelektualna weryfikacja prawdy jest niemal niemożliwa.

·    Wytykasz mi: „W uniwersalnych prawdach jesteś bardzo dobry. Sęk w tym, że trzeba podejmować konkretne decyzje. Tu i teraz. Zamykać kopalnie czy nie?”

Moja odpowiedź jest prosta: Czy jedno wyklucza drugie? I na co masz większy wpływ? Twoja decyzja co do kopalń będzie wiążąca?  Bo co do duszy, może jej pomóc.
Nie jestem specjalistą od zagadnień gospodarczych, ale postaram się odpowiedzieć konkretnie, jeśli wykażesz, że masz wpływ na rozstrzygnięcia. Inaczej to tylko zastępcza gadanina starszych panów.

Ale, ale – przy gospodarce - czy to nie Twój sld-owski premier śp. Oleksy – stwierdził, że cynicznie grabi się Polskę. I chyba nie usprawiedliwiał niepisanej zasady, że „pierwszy milion trzeba ukraść”?... I jeszcze a propos pożegnania przy trumnie Józefa Oleksego - ten wasz Komorowski śmieje się na każdym pogrzebie? (Wszak pamiętasz chyba nagranie z lotniska, kiedy oczekiwano na przylot samolotu z trumnami ofiar smoleńskiej tragedii?)
Uśmiech, radość - znaczy człowiek wielkiej wiary!

·    Wasze media kreują prof. Baumana ( jemu podobnych) na autorytet.
Ciekawe… Dlatego, że Żyd, czy dlatego, że czerwony? A może za to jedynie słuszne połączenie? Bo o np. Marianie Hemarze czy prof. Dorze Kacnelson - nie mówiąc o współczesnych naszych prawych współobywatelach, mających żydowskie korzenie - jakbyście nic a nic nie wiedzieli…

·    O różnych przybyszach z Bliskiego Wschodu już pisałem. Ale wrócimy do tematu.

I na koniec tej części - części, bo widać, że nie dam rady załatwić sprawy jednym listem, robi się zbyt długi. Kolego te moje starania nie są w celu „przewerbowania”, a jedynie dla zachowania jakiejś powagi intelektualnej. Stosownej do wieku.
W końcu - mam takie przecieki z Góry- św. Piotr jednak zwraca na to uwagę. Lemingi mają TAM podobno znacznie gorzej.
I to jest kolejny, niepokojący aspekt, przy odsamodzielnieniu myślenia i argumentowania.
Może nawet czarny aspekt...

Publ.
www.katolickie.media.pl (od 19.09.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/265918-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-czarny-aspekt (od 20.09.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/09/20/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-czarny-aspekt/ (od 20.09.15)



Z listów do przyjaciół. I znajomych. Czarny scenariusz (3)

Przepraszam, te zaległości się wloką. Załatwmy je zatem jednym, dłuższym, listem i miejmy za sobą.

Poroszenko i Ukraina.

Wskazujesz, że Poroszence bliżej do Niemiec i Francji niż do nas. Pożyjemy- zobaczymy. Sytuacja Ukrainy jest trudna. To jest instalacja w procesie. Pisałem Ci już o tym, że będą zawirowania i przeróżne gry na skłócenie. Gry Wschodu i Zachodu. To oczywista oczywistość - jak mawiasz. Ale jaki jest nasz strategiczny interes i dlaczego? Nie budowanie, nawet z trudem, bliskości z Ukrainą?  
No, szczerze, tak między nami, prywatnie?…

Gospodarka i takie te…

Zapewne wiesz jakie zarobki mają Twoi prezesi np. w Kampanii Węglowej? Ot, chociażby te drobne 80 tys. miesięcznie A odprawa? Około melona. I to nie największe lody (Sawicka wiedziała co mówi…) A ilu macie takich? Tysiące zasłużonych kolesi drenuje Polskę, no bo „pierwszy miliard trzeba … hmmm…sprywatyzować”.

Czesi po przejęciu naszej kopalni jakoś potrafią mieć zyski. Niemcom opłaca się pomagać kopalniom, stoczniom, energetyce – w tym odnawialnej, żegludze, firmom budującym mieszkania… A Twoim lewusom nic a nic. Wszystko na sprzedaż.
 - „Skąd wasz ród?...”
Już nie pytam nawet o myślenie w kategoriach etycznych, chrześcijańskich, do których się część waszych – na wszelki wypadek - przyznaje.
 
Ubolewasz ileż to straciliśmy na rosyjskim embargu. Słusznie! Ale dorzuć do tego wykazu Plan Marshala z którego dumnie i solidarnie zrezygnowaliśmy pod wpływem Wielkiego wschodniego Brata, a który postawił na nogi Zachodnią Europę po II Wojnie Światowej. Dorzuć obowiązkowe kontyngenty węgla i żywności słane do umiłowanego Związku, nie mówiąc o „nadwyżkach” „wrogów klasowych” itd. itp.

Ale, zaraz - dlaczego to ostatnie embargo, które tak cię bulwersuje, jest tak wybiórcze? Polsza niet, Zapad już jakby nieco inaczej. Nie można tak wybiórczo Kolego. Nie wypada. Nawet jeśli wiedzę czerpie się z postępowych mediów. Bo wychodzi, pardon, głupio.

A poza tym, co u was tak wszystko handlowo? Już nie idea i chęć szczera?...
Zmieniło się wyznanie? J

I kluczowy problem: Czy powinno się walczyć o suwerenność?
Według ,,pragmatyków” twierdzących, że tam ojczyzna, gdzie masełko, pewnie nie. A kiedy się omasta skończy - lament, warkot i szukanie winnych. Oczywiście nie we własnej słabości intelektu, charakteru, woli. Dobrej woli. Ot, banał.
Zapewne nadal niezrozumiały....

Chciałbym tylko dodać pewną wiadomość, że tutejsze wejściówki u św. Piotra nie chodzą. Podobno TAM są zupełnie inne kryteria. Może warto je jednak poznać?...

***
Wasze rządy od lat to nie abstrakcja jeno smutek rzeczywistości. No i właśnie „lekkość bytu”. Dla śmietanki, która się przekształciła i zrestrukturyzowała. „Pierwszy milion trzeba ukraść” przekonywałeś mnie ongiś. A jak się da, to… Czemu nie?... Te szczere „kręcenie lodów” na przekształceniu służby zdrowia, wyznane przez bidulkę Sawicką podłemu agentowi Tomkowi

Piszesz z bólem o kapitalistycznej służbie zdrowia i kasie jaką musiałeś wyłożyć za 5 minut wizyty. I nie wiem - cynizm to czy skleroza, niepozwalająca łączyć skutku z przyczyną, w szczuciu i gonitwie za bieżączką?

Personalne

Wytrząsasz się nad córką śp. Lecha Kaczyńskiego, bo były mąż w areszcie za jakieś przekręty. Miłość bywa ślepa…A może …pełna nadziei… Coś o tym wiemy, prawda?...No i Jej rodzice nie byli rasistami. ( Ten były, wszak był od was.. )
A komunia?...Nie było ślubu sakramentalnego. Na szczęście.

A swoją drogą jakbyś nie dostrzegał, że Twoi lewacy, z Bronkiem na czele, przystępują do komunii, mimo ewidentnego grzeszenia i to ciężko. Publicznie zaparcie się i sianie zgorszenia (np.in vitro, aborcja.) to przecież grzech śmiertelny.

AntyDudowanie

Zważ im bardziej samodzielna i nadziejna polityka (czyli roztropne działanie dla dobra wspólnego), tym większy jazgot lewizny krajowej i nie tylko. Czy Ty – mimo przyjacielskich rad-naprawdę nie analizujesz sytuacji i nie dostrzegasz jak wyjaławia ( a nawet ośmiesza) jednostronność medialna?... Bo to, że wszelka lewizna musi, to zapewne jakiś przymus. A nawet nie „zapewne”, skoro umieją czytać. Regulamin. Wasz.

„Ośmieszanie”

Ośmieszanie Polski na scenie międzynarodowej.
- O kim to? O Dudzie?!?
Przedstawiona w kondensacie i z kulturą prawda o skutkach waszych wyczynów ma ośmieszać?...   
A bieżączka (recydywna zresztą) w wykonaniu antypolskich i antycywilizacyjnych stachanowców, z tytułami – o grozo! – profesorskimi, wykonujących zadanie propagandowe w mediach, nie tylko polskich, a gafy Komorowskiego czy „goleniowe” wyczyny Kwaśniewskiego, już głęboko w archiwum pamięci?
Rajcuje Cię powtarzanie obłudnego grzechotu wszelkiej lewizny?
Nie oburza ich gra, w sojuszu z „określonymi siłami” zza granic? A Polska która może zerwać się z paska już Ci nie w smak?
Coś mi zalatuje tu internacjonalizmem a la KPP. Oczywiście zmodernizowanym, a jakże!
*
Prawda Kolego, to zgodność rozumienia rzeczywistości z nią sama, a nie to co stoi w waszych biuletynach. Rozdygotanej kasowo i emocjonalnie lewiźnie do takich odkryć i zachowania w pamięci wciąż nie po drodze. A kiedy będzie?...

Dla was – postępowców wszystko jest na sprzedaż. Łącznie z duszą. Pardon. Według waszych instrukcji, duszy u was nie uświadczysz.
Chyba, że na łożu śmierci.
Tak na wszelki wypadek...


Uchodźcy. Pomoc. Arabowie. I inni.

Chrześcijanie uciekający przed śmiercią lub zniewoleniem - tak. Młodzi, dziarscy, wypasieni islamiści (to widać na migawkach) - nie. Problem w selekcji. Oraz w rodzaju i miejscu pomocy. Tu? Czy jednak tam?...

I kluczowy znak zapytania: Czy ta otwartość na młodych, sprawnych muzułmanów, to pierwszy etap kontrolowanej swoistej rekonkwisty?   Bo chyba jest jasne – a przynajmniej tak powinno być ( bo nie mogę założyć, że przywódcy państw Zachodniej Europy to jedynie głupcy sterroryzowani umysłowo przez „postęp”), iż problem islamskiego zagrożenia (nie tylko w sensie długoterminowym - cywilizacyjnym, ale i odczuwalnym społecznie tu i teraz ), spowoduje takie napięcia, iż terroryzowana ludność zażąda od swoich władz obrony. I wtedy problem islamistów ma być rozwiązany?... Czy potem przyjdzie kolej na chrześcijan (jeżeli będą jeszcze tacy?) ? A jeżeli tak – co się ostanie? Jaka religia czy raczej dominacja?...
To może szalona hipoteza, ale czy to co obserwujemy dzisiaj – to miotanie się „postępu” od rowu do rowu, nie jest równie szalone?...

I na koniec: Problem inteligencji i Inteligencji.

Wprzódy zastanówmy się nad definicją. Może tak: Inteligencja to umiejętność obiektywizacji rzeczywistości (inaczej odkrywania prawdy) i racjonalnego jej wykorzystania. Co Ty na to?
No i skoro nie mamy szalupy, to najskuteczniejszym ratunkiem jest złapanie Pana Boga za nogawkę i trzymanie. TRZYMANIE. A Jego nie da się oszukać jakimiś gestami - na wszelki wypadek - pod koniec wędrówki po tym padole. I sto staram się wciąż Ci przekazywać. Być może nieudolnie. Żeby uchronić od finału czarnego scenariusza. TAM.

PS. No to jak Kolego z tą lewicą, zjednoczoną z naćpaną - wg Millera, pamiętasz? - palikociarnią itp!? Co ich łączy? - Stare głupoty o Kościele? Bezkrytyczna otwartość na ew. szpice Państwa Islamskiego?!?


PS2. Dobrze idzie! Wasz czołowy homo Wenderlich, dał popis w Sejmie jak lewactwo pojmuje wolność wypowiedzi. No i swojej ignorancji co do definicji życia poczętego. Pewnie to zakamuflowany, ofiarny agent prawicy, mający zadanie kompromitowanie lewizny ???
Zresztą pod tym względem prawica ma w waszych szeregach wielu podobnie ofiarnych… Ofiarnych w realizacji czarnego scenariusza dobijania lewizny. To np. widać w wielu konsekwentnych telewizyjnych doniesieniach.  Tak trzymać!
Czy Ty byś uniósł takie cóś dla sprawy? J

PS3. Wspomniałeś o homoseksualistach. I to w dodatku w kontekście chrześcijańskiej „miłości bliźniego”.  Ponieważ i tak ten list się okrutnie wydłuża, proponuję sięgnij, proszę, do Pisma Świętego np. Rdz 18,20 i 19,5 i efektu: 19, 24-25


Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8602-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-czarny-scenariusz-3 (od3.10.15)
http://wpolityce.pl/polityka/267336-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-czarny-scenariusz-3 (od3.10.15)




IV Pielgrzymka Dziennikarzy na Jasną Górę za nami. Kolejna za rok.

***

Abp Wacław Depo do dziennikarzy: trzeba zauważyć pewne zamęty i wirusy przeciwne Bogu i naszej współpracy z Bogiem.

 Żyjemy w świecie pełnym niepokoju, w którym wystarczająca wydaje się być troska o teraźniejszość. A w niej jawi się pokusa zapominania o Bogu i osobistej odpowiedzialności za swoje wybory i życie”. – mówił w homilii abp Wacław Depo metropolita częstochowski i przewodniczący Rady ds. środków społecznego przekazu Konferencji Episkopatu Polski, który 3 października przewodniczył Mszy św. w kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze podczas Pielgrzymki Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

W homilii abp Depo przypominając słowa proroka Barucha „zapomnieliście o Bogu i zostaliście oddani w ręce pogan” pytał czy te słowa nas nie zdumiewają teraz i tutaj?
Arcybiskup wskazał na dwie zasadnicze postawy życiowe: mądrość tego świata i mądrość Bożą. – Jedną z postaw jest mądrość tego świata, w którym sam dar życia, jego sposób postępowania i widzenia rzeczy poza Bogiem zdają się być kryterium sukcesu i wszelkiej władzy – mówił arcybiskup i dodał, że „mądrość Boża, która jest zakryta przed mądrymi i roztropnymi a objawiona ludziom pokornym i czystego serca”.

„Aby poznać i pojąć rzeczy duchowe, trzeba być ludźmi duchowymi. Pozostając tylko cieleśni nieuchronnie popadamy w pychę i głupotę, która wcześniej czy później prowadzi do zguby”. – kontynuował abp Depo.

Przewodniczący Rady ds. środków społecznego przekazu KEP przypomniał, że „Bóg będąc naszym Ojcem pragnie nas twórczych, aktywnych, pomysłowych, aby przekształcać ten świat i wspomagać ludzi w ich życiu i rozwoju”. – Jednak na tej naszej drodze trzeba zauważyć pewne zamęty i wirusy przeciwne Bogu i naszej współpracy z Bogiem. – przestrzegał abp Depo.
Abp Depo wskazał, że pierwszym z owych zamętów i wirusów jest „negacja istnienia prawdy obiektywnej, a cóż dopiero powiedzieć prawdy nadprzyrodzonej i zanegowanie prawa naturalnego”. – Konsekwencją tego jest nie tylko zapomnienie o Bogu i więzi człowieka ze Stwórcą, ale zrównanie dobra i zła, grzechu i cnoty. – podkreślił abp Depo.

„Drugi wirus i zamęt umysłowy to instytucjonalizacja dewiacji moralnych objawiająca się w przemianie prywatnej i subiektywnej niegodziwości w publiczną cnotę. Trzeci zamęt to wprowadzenie zakamuflowanego totalitaryzmu pojęciowego i prawna karalność dobra, w tym także publiczne przyznanie się do wiary i odwołanie do łączności z Kościołem też jeszcze nie karalne”. – kontynuował abp Depo

Przewodniczący Rady ds. środków społecznego przekazu KEP zauważył, ze „współczesna demokracja hołdując antydekalogowi, antyewangelii i negując tradycję wiary i kultury chrześcijańskiej robi chrześcijaństwu rachunek sumienia z braku otwartości na imigrantów światowych, nie wspominając ani słowem o trosce o najbliższych, o bezpieczeństwo nasze i naszych dzieci, o dzieci nienarodzone, które mają ludzkie prawo do życia”.

„Abyśmy byli współpracownikami prawdy i integralnej godności człowieka od momentu poczęcia aż po naturalną śmierć” – zakończył abp Depo.

Tekst: ks. Mariusz Frukacz/Niedziela

Za: http://www.ksd.media.pl/publikacje/2617-abp-waclaw-depo-do-dziennikarzy-trzeba-zauwazyc-pewne-zamety-i-wirusy-przeciwne-bogu-i-naszej-wspol

***

IV Pielgrzymka Dziennikarzy na Jasną Górę za nami. Kolejna za rok.

Kiedy Duch, który wieje kędy chce, przyniósł nam do Łodzi zobowiązanie do wpisania do kalendarza pielgrzymek na Jasna Górę również stałej peregrynacji dziennikarzy, nie mogliśmy tego nie zrealizować.

Pierwsza raz przybyliśmy w 2012 roku. Gościnni Ojcowie Paulini udostępnili nam w obrębie klasztoru salę Różańcową a to spotkanie tak zrelacjonowała Niedziela:

„Po pielgrzymce jedna z jej uczestniczek napisała na swoim blogu: „Wróciliśmy zmienieni. Myślę, że lepsi”. A Krzysztof Nagrodzki, jeden z głównych organizatorów pielgrzymki, na stronie www.katolickie.media.pl zanotował: „Przybyli ludzie, którzy nie wstydzą się wiary i wiedzy, iż nie tylko z tego świata jesteśmy. Przybyli, aby mieć szansę – tu właśnie – w tym niezwykłym miejscu, w którym Matka Boga i ludzi, nikomu nie odmawia przygarnięcia, na odkurzenie pamięci i serc z pyłów codzienności”. Wyraził opinię, że pierwsze spotkanie jasnogórskie jest jak „rozmowy niedokończone”. A ich dalszy ciąg nastąpi przy warsztacie dziennikarskim, „w codziennej wędrówce przez zaułki pospolitości”. Pielgrzymki dziennikarzy na Jasną Górę mają się odbywać co roku w drugą sobotę października. I wtedy będzie kolejna okazja, aby kontynuować te „niedokończone rozmowy”.
Proszę wybaczyć ten cytat z moim nazwiskiem, ale podtrzymuję tą nadzieję.

*
W następnych latach trud organizacji przejęły już Zarządy Główne - Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a kolejne spotkania przynosiły różne doświadczenia organizacyjne, które – miejmy nadzieję – doprowadzą do ustalenia z Ojcami Paulinami stałej daty i wpisania jej do jasnogórskiego kalendarza, oraz zapisania do realizacji „żelaznego” jądra programu, w którym jest miejsce – najlepiej w obrębie Jasnej Góry - na sprawną dysputę dziennikarzy, publicystów, oldboy pióra i kamery o „skutecznym rad sposobie” w obronie naszej łacińskiej cywilizacji.

*
W tym roku zostaliśmy przyjęci w gościnnych podwojach Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II przy ul. Jagiellońska 67/71 (Oczywiście w Częstochowie). Muzeum powstało dzięki wielkiej pasji i niespożytej energii Prezesa firmy President Electronics Poland – Krzysztofa Witkowskiego, wspieranego w swoim działaniu przez współwłaścicieli firmy Groupe President Electronics z Francji. (http://www.jp2muzeum.pl/strona-glowna)

Tam właśnie mogliśmy wysłuchać krótkiego, ale jakże treściwego przesłania Metropolity Częstochowskiego - przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, a po krótkiej (może zbyt krótkiej) dyskusji zapoznać się ze zbiorami tego niezwykłego muzeum. Oczywiście gościnni Gospodarze zadbali o słodki poczęstunek, abyśmy nie opadli z sił przed kluczowym punktem programu – modlitwą podczas Mszy św. przed obrazem Matki Boskiej w Jej Jasnogórskiej kaplicy. Jak zwykle zapełnionej po brzegi.

I tu słowa abp Wacława Depo skierowane również do dziennikarzy, miały swój - dodający siły i zobowiązujący nas do czynu na codziennych szlakach - wydźwięk.

Krzysztof Nagrodzki
OŁ KSD


Publ.
http://www.katolickie.media.pl/polecane/wydarzenia/8608-iv-pielgrzymka-dziennikarzy-na-jasn-gor-za-nami-kolejna-za-rok (od 5.10.15)
http://www.ksd.media.pl/aktualnosci/2618-red-k-nagrodzki-ol-ksd-o-3-pielgrzymce-dziennikarzy-na-jasna-gore (od 5.10.15)




Nagrania:
https://youtu.be/29KTklNXgsw

https://youtu.be/0kTZZP-oTts

Pozdrawiam
Łukasz Głowacki


Krzysztof Nagrodzki – Kościół w przestrzeni ludzkich serc i sumień. Odwaga i rozwaga.



Szanowni Państwo!

Ponieważ czasami pojawiają się pytania o klucz doboru patronów medialnych, chciałbym dać – jako odpowiedzialny Zespół Organizacyjny (a organizatorem – muszę to podkreślić - jest OŁ KSD) - proste wyjaśnienie.
Patron musi być usytuowany po katolickiej, patriotycznej stronie wartości w dynamicznej przestrzeni publicznej i zadeklaruje chęć uczestnictwa nie tylko przez użyczenie swego logo.
Zatem dwa kryteria: katolicyzm z patriotyzmem, oraz rzeczywista realizacja patronatu, poprzez upublicznienie wiedzy o konferencji i jej owocach.
My - jako organizatorzy – zawsze deklarujemy ( i realizujemy) przekazanie do publicznej widomości wiedzy o naszych Patronach. Naturalnie, w takim zakresie w jakim jesteśmy w stanie to uczynić. Czyli: Na naszym portalu, w folderach, plakatach, książkach z zapisem wystąpień konferencyjnych.
Natomiast, jeżeli Patron nie realizuje tego naturalnego i oczywistego - przecie nie z przymusu deklarowanego - zobowiązania, pozostaje nadzieja, że w kolejnych latach zainteresuje się - już bez formalnego obciążenia - naszą siejbą i plonem z niej wynikającym. To jest test na dobrą wolę i chęć budowania katolickiej wspólnoty.
Tyle. I żadnych innych podtekstów.
Proszę pozwolić, że dodam od razu serdeczne podziękowania tegorocznym Patronom i Partnerom – ich nazwy i loga macie Państwo w folderach i na plakatach – z nadzieją, że nasze wspólne działanie, będzie znaczącym wkładem dla tworzenia dobra.  
Szczególnie gorące podziękowanie kieruję do naszych Pasterzy, konsekwentnie od lat patronującym konferencjom: do JE abp. seniora Władysława Ziółka i - od czterech już lat wszechstronnie wspierającego te spotkania – JE abp. Marka Jędraszewskiego. Oraz - to oczywiste - do pomysłodawcy sprzed lat - ks. bp. Adama Lepy.  Bóg zapłać naszym Pasterzom. Bardzo dziękuję wszystkim za udział. Siejcie Państwo- prosimy – jak najszerzej dobre ziarno z naszych spotkań.   
***

Ekscelencje!
Czcigodni Księża i Siostry!
Szanowni Państwo!
Koleżanki i Koledzy!



Zaproponowany przez Kolegę Chabowskiego motyw do tegorocznej analizy i refleksji: Kościół w przestrzeni publiczne - w czasach gęstniejących oparów lemingizacji narodów, społeczeństw, ludzi - wymaga konsekwentnego podejmowania. Dlatego dziękuję Szanownym Uczestnikom za przyjęcie zaproszenia do tych rozważań.
***
Zacznę od mocnego zaakcentowania, że Kosciół powołany został przez Jezusa Chrystusa do siania prawdy o człowieku, o jego rodowodzie, o jego drodze, o celu jaki powinien osiągnąć, o powinnościach wobec Boga i bliźnich na często skrajnie trudnych szlakach. Ustanowiony został do przechowywania, strzeżenia, obrony depozytu Wiary i do świadczenia o wierności temu ponadczasowemu przekazowi i nakazowi.
I dlatego jest tak niewygodny, tak znienawidzony – nie bójmy się użyć tej demaskacji – przez nieprzyjaciela Boga i Jego dzieci – nas ludzi.

Historia naszego Kościoła, to obowiązek przekazywania Dobrej Nowiny. To stałe wypatrywanie znaków czasu, aby Wiara, wiedza i Tradycja mogły dotrzeć do jak najliczniejszej rzeszy potrzebujących, by nie odbijały się od muru obojętności niesłyszących, niewidzących, niepotrzebujących.
Jednak również rozwaga, żeby zbyt spieszne, niedokładne rozpoznanie, nieroztropne adoptowanie sygnałów teraźniejszości nie zmąciły obrazu Wieczności i przygotowań - tu i teraz - do jej osiągnięcia.

Drugi Sobór Watykański miał być odpowiedzią na czas niezwykle trudnych wyzwań. Po zniszczeniach jakie dokonały dwa odrzucające Boga i chrześcijański obowiązek miłości totalitaryzmy - w wojnach, ale i w niezliczonych miejscach kaźni i udręk, ale i w pokaleczonych indoktrynacją umysłach, sumieniach i duszach.
Po brutalnie wdrażanych: nazizmie i komunizmie, nadciągały dodatkowe zagrożenia.

Konieczne zatem stało się wypracowanie - w duchu tomizmu – realizmu metafizycznego - ożywczych metod działania:
-Zdecydowanie większego otwarcie na laikat i problemy społeczne;
- personalne wejścia do rodzin, do środowisk;
- stworzenie, animowanie i moderowanie ruchów formacyjnych – począwszy od dzieci i młodzieży ( np. Ruch Światło i Życie! – Sł. Bożego ks. Franciszka Blachnickiego);
- zmiany w liturgii.
Ekumenizm miał - przez cierpliwy dialog - usunąć wrogości między religiami. Miał dać szansę zbliżenia, zbratania, a w perspektywie ( na ile realnej?) - zjednoczenia chrześcijan. Niezbędnym stało się użycie mediów – potężniejących środków komunikacji masowej. (Dodajmy: I indoktrynacji, kiedy manipulują nimi ludzie ogarnięci „pomrocznością jasną” hedonizmu.)

Zmiany, poszukiwania nowych dróg, niosą ryzyko błędów, potknięć, których skutki trzeba weryfikować baczną, pokorną obserwacją i pokornym modlitewnym wsłuchaniem. Zejście z pewnego gruntu stosowanej zawsze przez Kościół zasady Nova et Vetera (zob. np. ks. M. Poradowski- Kosciół od wewnątrz zagrożony), marksistowski wariant teologii wyzwolenia a la ks. Gustav Gutierre czy jezuita Hugo Assman, marksistowska „mariologia” franciszkanina Leonarda Boffy, niszczycielskie „adoptowanie” tomizmu do heideggerowskiego egzystencjalizmu – czyli przerabianie obiektywizmu na subiektywizm jezuity Karla Rahnera, ekumeniczne eksperymenty liturgiczne i teologiczne „ponad podziałami” w wydaniu tzw. katolewicy, dostrzegalne elementy sybarytyzmu, politycznego koniunkturalizmu, lękliwości – to naturalna konsekwencja amnezji ( lub niewierności) w stosunku do dokumentów Vaticanum II, z którego akceptuje się i stosuje wybiórczo: Nova bądź Vetera, lub ani Nova ani Vetera. To obrazy wchłaniania katolików przez „świat”.
*
Przed kryzysem i uruchomieniem procesu samoniszczenia przestrzegał już Papież Paweł VI - pierwszy depozytariusz zakończonego Soboru.
A kard. Stefan Wyszyński wskazywał: „Żądając od Kościoła postępu, pamiętajcie, że postęp w Kościele nie oznacza nowość, ale świętość.”

Przewrotne hasło fałszywego ekumenizmu w ramach „religii” tzw. poprawności politycznej, nastającej na rezygnację z symboli, tradycji, wycofywania z kultury, demontowania cywilizacji, przenoszenia Wiary do katakumb – to imitacja miłość bliźniego. To raczej miłość własna człowieka rozleniwionego i – powiedzmy brutalnie  - coraz bardziej adoptowanego przez ateizm, a atrybuty religii - celebrowane nieuciążliwie - stają się coraz bardziej elementami swoistego folkloru. To etap przejściowy - wiary bez religii - do montowania świata Nowej Ery – bez Wiary i bez religii. Lub „religii” czczącej jedynie człowieka w człowieku. Wyznaczonym do czczenia.

Nie odkrywam niczego nowego. (zob. m.in. książkę „Jeźdźcy Tolerancji”). Proszę jedynie o zwrócenie uwagi na demolowanie umiejętności prawidłowego postrzegania i oceniania rzeczywistości, na używane - tu i teraz - slogany oraz preteksty do wprowadzania antyteistycznego „postępu”. Szczególnie na próby rozkładania Kościoła. Z zewnątrz i od wewnątrz. Również – bywa - przez Jego członków. Przez nas.


***
Kiedy odbiera się pojęciom ich tradycyjne, funkcjonujące znaczenia, powstają coraz większe kłopoty w konstruktywnym porozumiewaniu. Łatwo wtedy zająć pozycję „mediatora” - szczególnie, gdy posiadło się monopol na rolę tłumacza w środkach komunikacji masowej.
Najważniejszą i najpilniejszą czynnością staje się eliminowanie wszelkiej „konkurencji” i dokładne opróżnianie skarbców ze sprawdzonych, klasycznych i odwiecznych odniesień (po wcześniejszej próbie obezwładnienia strażników – to oczywiste).

Zrozumiałe staje się zatem, iż wszystkie „postępowe” ruchy miały do zaoferowania krok po kroku - przede wszystkim Kościołom i wiernym - dyktat, grabieże, likwidacje, mordy, zastraszanie, narzucanie siłą swojej wizji świata i tego, w co powinni wierzyć, komu oddawać hołdy, niewolniczą pracę i pieniądze.

Co prawda już tzw. Wielka Rewolucja Francuska wypracowała nowożytne wzorce ludobójstwa, ale dla skondensowania zatrzymajmy się na bliższych nam czasach.
Pięć reprezentatywnych przykładów:

Lenin, jeden ze znaczących wdrażaczy postępu tak wytyczał postępowy szlak: „Jeżeli chcesz zniszczyć naród, zniszcz jego moralność i możliwość przyjmowania, i pojmowania prawdy, a spadnie on w twoje ręce jak dojrzałe jabłko z drzewa.” /…/„ a „...wszelka idea Boga, wszelkie z nią kokietowanie jest nikczemnością dla napiętnowania której brakuje dość silnych słów; to najniebezpieczniejsza infekcja w społeczeństwie”

Historia pokazała i pokazuje, iż nie były to czcze słowa wykładających intencje szefów światowego demolowania. Przecie nie tylko w biednej Rosji…

Oto główne tezy ustawy o „wychowaniu młodzieży” Callesa , jednego z masońskich prezydentów Meksyku i Bassolsa, jego ministra spraw wewnętrznych: „Każde dziecko od piątego roku życia należy do państwa. Wszystko zło pochodzi od kleru. Bóg nie istnieje, religia jest mitem, biblia kłamstwem. Nie potrzebujemy uznawać żadnych<< bożków>>, tj. ani rodziców, ani osób tak zwanych <<godnych szacunku>>”  

Jakże harmonizuje ta „postępowa” ustawa z nieco wcześniejszymi wskazówkami: „Powinniśmy – pisała żona Zinowiewa (wł. Radomyslkij) w rozprawie o wychowaniu – wyrwać dzieci z pod zgubnego wpływu rodziców, powinniśmy je znacjonalizować, miłość rodziców jest miłością szkodliwą dla dziecka...”  a Bucharin snuł wizje: „...ich małe słabe rączki powoli niszczą tę najmocniejszą twierdzę wszystkich obrzydliwości starego reżimu jaką jest rodzina”

Od „wczesnego” Adolfa Hitlera pochodzi wypowiedź, „...taktyczne układy pokojowe z Kościołem nie przeszkodzą na doszczętne wykorzenienie chrześcijaństwa aż do ostatniej nitki...”  Himmler dodawał: „Nie spoczniemy, póki chrześcijaństwo nie zostanie zniszczone.”  Członkowie Hitlerjugend śpiewali: „Jesteśmy dziećmi Hitlera. Czcimy nie Chrystusa lecz Horsta” (chodziło o przywódcę SA Horsta Wesela) „Swastyka przynosi zbawienie światu.” A Martin Bormann - Raichsleiter NSDAP - Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników w piśmie okólnym do gauleiterów dawał wytyczne: „... Coraz bardziej należy odwracać naród od Kościołów i ich organów, proboszczów (...) Nie należy pozwalać Kościołom na zyskanie ponownego wpływu na kierowanie narodem. Musi on być bez reszty i ostatecznie złamany”. Efekt: zamordowanych 4 tys. kapłanów, przeważnie katolickich.    


Ta walka, walka o człowieka, jego wolę, jego decyzje, jego wolność, jego świadomość i tożsamość, o jego duszę, trwa w różnym natężeniu, skali i metodach - i metodach!-  również dzisiaj. Zatrute ziarno wciąż plonuje.

Dechrystianizacja jest po prostu deteizacją, antropocentryzm z podstawionymi „bożkami” ma zastąpić teocentryzm, a Prawdę o Bogu idea postępu pojmowanego wyłącznie materialistycznie, redukująca człowieka do popędów, których zaspokojenie ma dać złudzenie wolności.

Tak działają wszystkie jawne bądź zakamuflowane totalitaryzmy. Niezależnie od tego, w jakiej masce zapowiadają kolejną odsłonę, okazuje się, iż zawsze dochodzi do demolowania podstaw ładu społecznego, demoralizacji, a po pozostawieniu bezmiaru nieszczęść, do „twórczej” weryfikacji i recydywy utopii.

Końcowym rezultatem wszelkich ideologii komunistycznych bądź liberalnych, jest – jak pisał Augusto Del Noce -  nihilizm, upadek wszystkich ideałów i wszystkich wartości. A pospolitą postacią nihilizmu, prawdziwą wreszcie ideologią dla ludu jest konsumpcjonizm. Stąd - wyjaśniał Del Noce – „największa alienacja, przekształcenie wszystkiego w towar o określonej cenie i osiągnięcie maksymalnego zniewolenia człowieka poprzez przykucie go bezbronnego do pragnień, do zazdrości, do pogoni za zdobywaniem coraz większej ilości dóbr” (Vittorio Messori, „Przemyśleć historię”, w rozdziale poświęconym prof. Augusto Del Noce – włoskiemu uczonemu i filozofowi zmarłemu w 1989 r. ).
I jeszcze dwa wymowne cytaty:
„...Jedynie Kościół zagrodził drogę hitlerowskim kampaniom zdławienia prawdy. Nigdy przedtem nie interesowałem się Kościołem, lecz dziś budzi on we mnie zachwyt i uczucie przyjaźni. Jedynie Kościół bowiem miał odwagę i upór, by bronić prawdy i wolności moralnej. Muszę wyznać, że to, czym kiedyś pogardzałem, dziś wychwalam bezwarunkowo...” - Albert Einstein.   

„Stoimy w obliczu największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżywała ludzkość (...) Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem i anty-Kościołem, Prawdą i anty-Prawdą, Ewangelią a jej zaprzeczeniem (...) jest to czas próby(...) w pewnym sensie test na dwutysiącletnią kulturę i cywilizację chrześcijańską, z wszystkimi jej konsekwencjami; ludzką godnością, prawami osoby, prawami społeczeństw i narodów” – to kardynał Karol Wojtyła.  
***
Metody zwodzenia i zawłaszczania zmieniają się. Realizatorzy również - to taktyka. Trend nigdy - to strategia. Diabelska strategia.
Pamiętamy chociażby owe – wręcz demoniczne - obrazy pamiętnych dni i nocy z Krakowskiego Przedmieścia 2010 roku, kiedy „substytucja ludzka bywała na pograniczu zaniku”.
Wciska się bełkot zwany gender.
Ponawiane są próby kneblowania kapłanów, kiedy głoszą prawdy uwierające sumienie, czy jego resztki, jak miało miejsce np. z pozwem przeciw abp. Michalikowi za podawanie oczywistych ostrzeżeń.

Nasze spotkania mają zwracać uwagę na podkopywanie fundamentów łacińskiej cywilizacji. Mają pomagać w demaskowaniu fałszu, w szukaniu prawdy. I wierność jej. Mają budować wspólnotę zdeterminowaną w przeciwdziałaniu kryzysowi rozumu.
*
Mój ulubiony pisarz Gilbert K. Chesterton odkrył: „Prawda przedstawia się tak, że dzisiejszy świat przechodzi kryzys rozumu bardziej niż tylko moralności. Ludzie ustalają swe poglądy na drodze skojarzeń, bo wolą ich nie ustalać na drodze argumentów. Niemal wszystkie rozmowy o postępie i zacofaniu sprowadzają się w rezultacie do rozchichotanej ekscytacji modą.” (Ortodoksja)
A „Kościół katolicki jest jedyną rzeczywistością, która wybawia człowieka od poniżającej niewoli bycia dzieckiem swego czasu”

I na koniec przypomnijmy jeszcze dwa ostrzeżenia mistrza Chestertona: „Współczesnego człowieka ocalić może wola i wiara. Dlatego, jeżeli religia stanie się przeżytkiem, to wkrótce stanie się nim także rozum.” – bowiem: „Kto nie wierzy w Boga, jest gotów uwierzyć w cokolwiek.”
*
A sięgając po uniwersalną mądrość św. Jana od Krzyża, należy przypomnieć, iż „pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości” . Z miłości dającej. Niosącej  -niezbędną do godnego życia- prawdą. W drodze do Prawdy. „W przestrzeni naszych serc i sumień”
Zatem niech nasz rozum, nasza wiara, nasza modlitwa, nasza wola i wierności, nasza miłość i czyn - niechaj rodzą nowe Lepanto.
Bez paraliżującego leku.
To chyba oczywiste, gdy patrzymy na ten obraz!
(Obraz na ścianie auli WSD w Łodzi, w której odbywają się konferencje przedstawia Jezusa uciszającego burzę.)




Z listów do przyjaciół. I znajomych. Klimaty decymbelne

Zacznę Kolego z grubej rury, żeby pobudzić i ukierunkować emocjonalnie odbiór ( z czego – być może – wypłynie również ożwawienie w procesach myślowych). Mam nadzieje, że nie zapomniałeś klasycznego sformułowania oczywistej oczywistości, że: „Gdy rozum śpi, budzą się demony”…

Tak, tak – chodzi o rozum, którym badamy rzeczywistość i wysnuwamy racjonalne wnioski. Czasami racjonalne w mini praktyce, ale – i to jakoś nie dochodzi do zlemingowanych krzątaczy – bez strategii dobrego wyboru drogi. Traktu „Stąd do Wieczności”.  

Wiem - to moje przypominanie o Wieczności jest recydywne, celowo zresztą, ponieważ to właśnie budzi w Tobie szczególne emocje, otorbiające – przyznaj - lęk i powoduje ucieczkę w bieżączkę (na którą wszak nie masz zbyt dużego wpływu).

Zapytasz zapewne, no to gdzie tu logika? …

A jednak… Jednak mam nadzieję, że emocjonalna gonitwa tak Cię umęczy, iż w końcu przysiądziesz gdzieś na skraju rozsądku i spróbujesz poskładać te rwane obrazki, rozrzucane przez waszą… hmmm…. kulturę i wasze media.
Szczególnie, że wiek ku temu przystankowi skłania.  
*
Można jako tako zrozumieć wczesnomłodych, poddanych gorączce hormonów i nakłaniań hałasem medialnym ku iluzjom sub czy anty kulturowym, ale rozwój polega właśnie na dojrzewaniu intelektu, woli, samodzielności. A wy wciąż raczkujecie.  

Stąd ten ograniczony horyzont postrzegania świata, ograniczony do prostych zapotrzebowań. Oczywiście najchetniej w lux-oprawie. Z przyznawanymi nawzajem tytułami profesorskimi (czy innymi sugerującymi mądrość), które ongiś zobowiązywały do godnego intelektualnie noszenia, do wykazania wyobraźni. A i godności. I te infantylne zdziwienie, lęki i kombinacja, że może jednak warto się zabezpieczyć (tak na wszelki wypadek) w kościelny kwitek do Zaświatów. Taka tragikomiczna ufność, że przechytrzy się Boga. (Jakiego Boga!? „Bogiem” przecie jest szmal i towarzysz przywódca. Aktualny. Prawda?...)


I tak się miotacie w od tryndu do trendu: A to wydumany pakiet klimatyczny, a to otwarcie na niemal każdą, dewastującą kraj dyrektywę gospodarczą (aby wspomnieć chociaż przemysł stoczniowy), to znowu jednopłciowe „małżeństwa” czy sex bez granic odpowiedzialności (również za poczęte, o zgrozo!, życie), aborcja na życzenie, eugenika, feminizm, gender, multikulti, depopulacja, doprowadzenie do exodusu milionów Polaków z własnego domu, dewastacja chrześcijaństwa, małorozumne eksperymenty wychowawcze, recydywne, podłe oskarżenia o rasizm, antysemityzm, ksenofobię, zmuszanie do otwartość na     k a ż d e g o   przybysza i każdy wsad kulturowy (czemu nie w waszych własnych mieszkaniach? Aktyw nie jest przekonany?...).
*
Jesteście jak dzieci na placu upiornych zabaw. Jeno te wasze „zabawy” są groźne dla cywilizacji, dla narodów, społeczeństw, a i dla was samych. Dlatego niezbędne są zagłuszarki rozumu. Decymbelne urządzenia dla wzrostu lemingosfery.

***
Co mogę Ci po koleżeńsku zaproponować?....
Może wpadniesz na kolejną konferencję cyklu „Dziennikarz- między prawdą a kłamstwem” ?
Tegoroczna edycja „Kościół w przestrzeni publicznej” (szczegóły na www.katolickie,media.pl) będzie właśnie poświęcona kołu ratunkowemu, jakim dysponuje Kościół. Szarpany z zewnątrz i od wewnątrz przez osłabionych (bądź zadaniowanych) biedaków, postponowany, narażany od wieków na ciosy. Uderzenia zapowiedziane wszak już przez Jezusa Chrystusa: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (z: J 15,20)  
                                                                  *
PS. A skoro wciąż pytasz o wybory parlamentarne, mogę tylko powtórzyć - nasz Misiek robi dobrą robotę za plecami p. Kopacz Ewy.


Publikacje:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8662-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-klimaty-decymbelne (od 17.10.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/268848-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-klimaty-decymbelne (od 18.10.15)



Ściemnianie Średniowieczem

"HISTORIA KOŚCIOŁA CZYLI O CZYM 90% KATOLIKOW NIE WIE LUB WIEDZIEC NIE CHCE... "


Pod takim tytułem, jakiś czas temu, buszowała w przestrzeni publicznej lewa „demaskacja” straszności w wykonaniu Kościoła katolickiego, czemu starałem się dać odpór w książeczce „Mistyfikatoryka”. Ponieważ w walce cywilizacyjnej „postęp” recydywnie operuje zarzuto-obelgami w standardzie dla lemingów, prychając na lewo i... lewo: „To średniowiecze!”, chciałbym przypomnieć wyimki dotyczące mitów owego „Ciemnego średniowiecza” i Inkwizycji. Może się przyda, szczególnie w czasie ciszy wyborczej.

Przyjrzyjmy się wprzódy „ponuremu” Średniowieczu, które aktyw postępu nieustająco widzi tak:

>>X wiek – cała Europa znalazła się pod panowaniem Kościoła. Załamuje się aktywność na polu medycyny, techniki, nauki, edukacji, sztuki i handlu. Rozpoczyna się mroczny okres w historii Europy.<<

***

Contra falsum

/…/ Mądrość inaczej zaczyna się od pierwszego błędu lewych odkrywców -  Europa znalazła się pod „panowaniem Kościoła” znacznie wcześniej. Już Konstantyn - cesarz Imperium Rzymskiego – uznał i wspomagał chrześcijaństwo, a jego „następcy umocnią chrystianizację świata rzymskiego i postawią poza prawem herezje i pogaństwo. /…/”

Skoro standardowym w propagandzie antykatolickiej, jest zarzut: „załamuje się aktywność na polu medycyny, techniki, nauki, edukacji, sztuki i handlu. Rozpoczyna się mroczny okres w historii Europy” – ciekawe jak datuje się zakończenie
owego ciemnogrodu? – Na czasie „słusznych” rzezi od 1789 r. we Francji czy od 1917 r. w Sowieckiej Rosji i przyległościach? A może dopiero teraz; ale tylko w środowiskach postępowych elit i ich mediach?...

Spróbujmy zatem poszperać w dziejach Europy i zerknąć na niektóre obszary, tak lekceważąco traktowane przez postępowych demistyfikatorów.

I cóż dostrzeżemy?...

-  Literaturę patrystyczną, rzeźbę, malarstwo, freski sakralne.

- Uniwersytety z rodowodem średniowiecznym, np.: Bolonia, Cambridge, Ferrara, -  - Heidelberg, Kolonia, Kraków, Moguncja, Oxford, Paryż, Pizza, Praga, Ratyzbona, Tybinga.

- Filozofię, naukę, realizm metafizyczny (św. Tomasz z Akwinu), miłość dająca – caritas – skryptoria, retorykę; archiwistykę; szpitale i szkoły przyklasztorne; warsztaty budowy organów; agrokulturę – naukę uprawy roli (np. cystersi) i hodowlę ryb.   
        
- Budownictwo – po pięknych budowlach romańskich wzlot monumentalnych
niebotycznych gotyckich katedr średniowiecza (np. Barcelona, Bolonia, Chartres, Ferrara, Florencja, Kolonia, Madryt, Magdeburg, Pelplin, Paryż, Praga, Ratyzbona, Reims, Rzym, Strassburg, Toruń, Wiedeń i inne), zakonnicy-mostownicy, budowniczowie śmiałych mostów (np. wenecki Rialto, florencki Ponte Veccio, Steiner Pruct w Ratyzbonie, Judyty w Pradze, Old London Bridże i wiele innych) – „W działalności budowlanej przodowała Francja, ale kraje cesarstwa niewiele pozostawały w tyle. (...) w samej Francji w ciągu niespełna trzystu lat wydobyli więcej kamienia niż starożytny Egipt w którymkolwiek okresie swej historii i co więcej – kamień ten przekształcili w 80 katedr, 5400 wielkich kościołów i wiele tysięcy kościołów parafialnych. Powstało wtedy również prawie 600 kamiennych mostów, z tego w samym XII wieku – 200!. (...)

Owe „ciemne średniowiecze” wydało ludzi zuchwałych, którzy wieże katedry w Chatres wznieśli na wysokość 105 m, a Strassburga – niecały wiek później – na wysokość 142 m (...) w tym samym okresie prawie równocześnie wybudowano pięć największych mostów ówczesnego świata: w Ratyzbonie, Londynie, Pradze, Awinionie, Dreźnie, oraz wielką, choć trudną do liczbowego określenia – ilość mostów mniejszych” (zob. prof. dr hab. inż. Józef Głomb – „Pontifex Maximus. Ponad przestrzenią i czasem”).


Gilbert Keith Chesterton zauważył, iż „ ...najżarliwsza sztuka średniowiecza pełna była światła i powiewnych szat”.

Kościół i chrześcijaństwo średniowiecza dało jednak znacznie więcej, aczkolwiek podawanie elementów materialnych „policzalnych” może być łatwiej przyswajalne przez ludzi stechnicyzowanego i zmaterializowanego świata. Chrześcijaństwo pojawiło się na świecie przede wszystkim po to, aby z całą ostrością pokazać, że człowiek ma nie tylko patrzeć w głąb siebie samego, ale także patrzeć poza siebie, dostrzec ze zdumieniem i entuzjazmem Boskie towarzystwo i Boskiego przywódcę (G. K.Chesterton).


Kościół, mimo okresów i miejsc zgorszeń, zeświecczenia, materializowania, przeniósł sens istnienia, uświadomił perspektywę realizowania człowieczeństwa, ukształtował duchową jedność Europy, przyznał godność każdemu człowiekowi /…/. Ale to już obszar na inne, mniej felietonowe i obszerniejsze, zgłębianie.

Do Inkwizycji wrócimy innym razem.

Publ: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8689-krzysztof-nagrodzki-ciemnianie-redniowieczem (od 23.10.15)
http://wpolityce.pl/polityka/269608-sciemnianie-sredniowieczem-najzarliwsza-sztuka-sredniowiecza-pelna-byla-swiatla-i-powiewnych-szat (od 25.10.15) i za:
http://www.polskaprasa.pl/1913500-Sciemnianie-Sredniowieczem-Najzarliwsza-sztuka-sredniowiecza-pelna-byla-swiatla-i-powiewnych-szat.html
http://hej-kto-polak.pl/wp/?attachment_id=67993



Zob. też:
https://marucha.wordpress.com/2014/11/24/czy-znacie-15-mitow-dotyczacych-sredniowiecza/


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Pracownia krzywych luster

Podesłałeś mi Kolego kopię postępowego zawodu: „Arcybiskup Jędraszewski. Wielkie rozczarowanie” – wielkimi literami ogłasza swój młodzieńczy ogląd rzeczywistości (boć dorosły człowiek miałby chyba więcej dystansu) publicysta z Magazyny Łódzkiego Gazety Wyborczej, która ongiś – ho! ho!

Smutno i śmieszno – w końcu chodzi o człowieka. Cóż, że z GieWu? Bliźniego, jakby nie było. Szkoda chłopa, ale widać każdy musi przejść przez okres dojrzewania. To trudna opcja, ale może nie beznadziejna – bądźmy pełni wiary i nadziei…

                                                                *

Wiesz, że ongiś byłem zwolennikiem Unii Demokratycznej i Gazety. No i dziwiłem się, naiwny, dlaczego niektórzy patrzą na mnie podejrzliwie, bom całkiem polsko -robotniczo-chłopsko-inteligencki z historii i oglądu….

No więc byłem i byłem aliantem, aliści z coraz większym trudem, ponieważ ta postępowa opcja malowała konsekwentnie dziwniejący obraz rzeczywistości – w tym katolickiej i polskiej.
 
Moja uczuciowa cierpliwość skończyła się bodajże po wrzutkach red. Cichego o morderczych, antysemickich wampirach z AK podczas Powstania Warszawskiego i dziwnym (delikatnie mówiąc) podejściu do Kościoła oraz naszej Wiary.
Nie czas już na rozwijanie tego archeologicznego – co i daj Boże! Amen! - wątku, kiedy towarzystwo się zwija.

Zatem wracam do głównego nurtu – czyli podesłanego artykułu z GW - ponieważ ów generalny trynd recenzowania „nie swoich” kapłanów, a szczególnie hierarchów, utrzymuje się w postępowej narracji jak wzorzec miar i wag w S?vres.

I w tej jedynie słusznej tonacji autor rozdziela razy i głaski klerowi naszego Kościoła. Według schematu. Anonimowi księża mają potwierdzać narrację, dowodzącą tezę, że Metropolita Łódzki abp. x. prof. Jędraszewski to wstecznik i wielkie rozczarowanie postępowej ludzkości. Bo i prymus, i asceta, i sam prowadzi skromny samochód, i chce mieć wpływ na portal swojej archidiecezji, i nie kocha gender, nie miłuje Łodzi bo ciągle gdzieś jeździ, i został – o zgrozo! - zastępcą przewodniczącego Episkopatu Polski (powinno być: Konferencji Episkopatu Polski, ale to drobiazg w tej młodzieńczej zamaszystości J ), i kiedyś jakby bronił – wicie, rozumicie… abp. Poetza… A najgorsze, iż nie chce modnych, ekumenicznych procesji, tudzież rozmów w lansadach z Gazeta Wyborczą, przekraczając granice pojmowania przez postępową część ludzkości! - To tym bardziej okrutne, iż jakby wymierającą.                                                                               
A obowiązek ostatniej posługi ?!...


Publ.: http://wpolityce.pl/polityka/270251-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-pracownia-krzywych-luster (od 30.11.15) http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2640-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-pracownia-krzywych-luster (od 31.10.15) http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8719-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-pracownia-krzywych-luster (od 31.10.15)





Wiersze na czas Wszystkich Świętych A.D. 2015


 
Człecza droga
Przez ciemną dolinę

Dlaczego płaczesz
Wszak mówiłeś
Wszystko swój kres ma
Zwykła kolej losu
Mówiłeś
Życia przemijanie
Ot tak
Zwyczajnie
Bez patosu

Wiara w Absolut
Zmienność bytu
Dystans do chwili
Wiedzy fosa
Nieco uczucia
Trochę sprytu
Oblec cię miały w moc herosa

Więc czemu płaczesz zagubiony
Między ogromem
Wszechwieczności
A takim
zwykłym
ludzkim bólem
który uciskiem
w piersi gości

Powietrze chwytasz otępiały
Jakieś zdarzenia
Coś tam robisz
Świat zrobił się zupełnie mały
I musisz unieść go na sobie

Oczy w ciemności masz otwarte

Myśli wyłażą wciąż z ukrycia

I krzyczą
krzyczą
tak uparcie
Za jednym Życiem
Tyle życia!?


***

/.../

Panie
Czyż tak jest kruche światło
Które nam dajesz w pięknie życia
Czyż tak blask jego zgubić łatwo
Gdy los uderzy nas z ukrycia

Czyż takie musi być istnienie
Czy wszystko dzieje się z Twej woli

Jak wytrwać z życzliwością w sercu
Gdy boli
Panie
Bardzo boli

Wybacz mi Panie czas słabości
Ciemne godziny małej wiary
Wybacz te myśli bez mądrości
Wyobrażenia lichej miary
Chcę wierzyć Panie w złudę chwili
A pokój wieczny Sprawiedliwych
Wierzyć że drogi nie pomylę
Że się nie stanę świata chciwym

Siłę też chcę mieć by nieść godnie
Czasu naszego przemijanie

Daj mi te siłę
Uczyń godnym,
Daj mi tę łaskę Wiary

Panie

A Pan
Wysłucha słów prawdziwych
I rzeknie
Niechaj tak się stanie

Krzysztof Nagrodzki


sobota, 31 października 2015 23:12 |
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8723-czecza-droga





Inkwizytorzy z lewych szlaków

Skoro obiecałem w poprzedniej publikacji, że do tego wyzwania wrócimy, zróbmy to teraz, ponieważ wśród oszołomionej skalą porażki wyborczej lewizny, już pęcznieje standardowy hałas i kolportowane są ostrzeżenia właśnie przed prawicową… inkwizycją. Zarządzonej przez Kościół, naturalnie!

O własnych, zmodernizowanych, specyficznych „polowaniach na czarownice” i „paleniach na stosie” wiary, wiedzy, prawdy, mądrości, altruizmu – jakby zatopionych w czeluściach amnezji pragmatyków rwania ku sobie – ani, ani.  
No to obaczmy jak to było. Kto powinien się bać? I czy powinien?

Musze jednak ostrzec, iż tekst jest dosyć długi i wymaga pewnego skupienia - trudnego dla wielu harcowników po powierzchni każdego tematu. Ale bądźmy dobrej myśli. A nuż?...
***
Kolportowane zarzuty można skondensować tak:

Święta Inkwizycja. Słudzy kościoła zamęczyli i spalili żywcem miliony ludzi. Spalanie ludzi, praktykowane w XX wieku przez nazistów, po raz pierwszy zastosowane było na skale masowa przez chrześcijańską inkwizycje.
Majątki "heretyków" przejmowane były przez kościół i inkwizytorów. Jak na ironie inkwizytorzy wybierani byli najczęściej spośród dominikanów i franciszkanów, którzy ślubowali życie w ubóstwie...
-Nawet w XXI w Watykan nie dopuszcza nikogo do archiwów dotyczących inkwizycji.
***
Ta jadowita mikstura, przyrządzana z faktów i mitów czarne legendy antykatolickiej to sztampa. Zapewne potrzebna, w poszukiwaniu alibi dla mordów nowożytnych wszelkiej lewizny. Mordów, dokonywanych przez anonimowych nazistów, aby w rozwijanych fragmentach „demaskacji” połączyć już chrześcijaństwo z Hitlerem.

Nie wspomina się zatem – w tym kontekście - że wcześniejsze masowe „zamęczenia i spalanie żywcem” dotykało masowo chrześcijan, tylko za to, że wydawali się obcy i tylko za to, że nie chcieli uznać cesarza za Boga.
Nie nazywa się nazizmu niemieckim lewactwem /  (NSDAP – Narodowo Socjalistyczna Niemiecka Partia Robotników).
Nie wspomina się o ludobójstwach pogan czy wykonywanego przez wolnomyślicieli – antyteistów – chociażby za czasów Rewolucji Francuskiej, za rządów masonów w Meksyku, w czasie komunistycznych „eksperymentów” na milionach – w Hiszpanii, Związku Radzieckim i krajach tzw. Demokracji Ludowej, w Kambodży Pol Pota -  i wszędzie tam gdzie całkiem nie „kościelni ludzie” brali sprawy w swoje ręce, wprowadzając nowy, wydumany, materialistyczny ład. Dla dobra ludu, naturalnie.

Odbierając mu nie tylko godność, życie, ale i próbując wydrzeć nadzieję na wieczne istnienie.
*
Ale ad rem. Inkwizycja ( za łacińskim inquisito - badanie, dochodzenie) funkcjonuje w różnych formach od początku nauczania. I nie tylko w chrześcijaństwie (zob. np. jak podchodził czy podchodzi do „badania” judaizm, islam, a również ateizm, antyteizm, poprawność polityczna...).

O pilnowaniu nauki Jezusa, Jego uczniów, oraz nie poddawaniu się mylnym przekonaniom, pisali już Apostołowie. Podobnie czynili w starożytności dalsi uczniowie i nauczyciele wiary – np. Klemens Rzymski, Ignacy Antiocheński, Tertulian, Orygenes, Cyprian, Laktancjusz. Nakazywano modlitwy za
heretyków; środkiem walki z nimi były polemiki a najwyższą karą wyłączenie ze wspólnoty kościelnej czyli ekskomunika (nazywana przez niektórych dla podkreślenia dramatyzmu - „klątwą”).

Pamiętajmy jednak, iż początki chrześcijaństwa „oficjalnego”, „państwowego” były wdrażane przez ówczesnych świeckich władców podobnie do innych religii czy regulacji urzędowych.

„Cesarze, wzorem pogańskich poprzedników, uznali, że władca /.../ ma prawo ingerować w sferę życia religijnego i kościelnego /.../ uważając się za stróżów ortodoksji, a przede wszystkim za obrońców jedności państwa, zwalczali /.../ heretyków, apostatów, schizmatyków, pogan. Np. „ces. Teodozjusz Wielki /.../ groził karami konfiskaty majątku, wygnaniem, a przywódcom manichejczyków śmiercią na stosie; w Codex Theodosianum /438/ przyrównywano herezje do zbrodni obrazy majestatu, karane śmiercią.; w podobnym duchu wypowiadało się prawodawstwo ces. Justyniana I Wielkiego /.../ w starożytności prawa te, w wyniku sprzeciwu Kościoła nie znalazły szerszego zastosowania, a nabrały znaczenia w średniowieczu.”

Następnie, kiedy religia ta stała się powszechną w Europie, kiedy świadectwa wiary nie były traktowane z jakże często dzisiaj obserwowaną lekkością i „otwartością” na każde skonstruowane mniej lub bardziej sprytnie i podsunięte alibi dla wiarołomstwa, kiedy ówczesna magia, czary, okultyzm, satanizm, wychodziły na forum publiczne – wtedy następowała reakcja władzy. Np. król Robert II (np. na podstawie germańskiego prawa kary śmierci za czary) spalił w Orleanie 12 osób /1017/, a ces. Henryk III ukarał śmiercią wiele osób w Goslarze /1051/.

„Najczęściej kary śmierci żądał lud, podczas gdy wielu biskupów i teologów jej się sprzeciwiało (np. bp Wazo z Lige, Piotr le Chantr, Gerhoh z Raichersbergu)”. Gdy kacerstwo przybrało jednak bardzo szeroki zasięg społeczny i groziło rozsadzaniem Kościoła od wewnątrz (heretycy kwestionują zasady wiary, chcąc jednak pozostawać w Kościele), a pokojowe środki podejmowane przez duchowieństwo (misje cystersów a później dominikanów, nauki, dysputy, ekskomunika) były lekceważone i nie przynosiło uspokojenia (albigensi, katarzy, waldensi), wtedy biskupi na synodzie w Tours /1164/ zaapelowali do władz świeckich o skuteczną pomoc w wykrywaniu podejrzanych.

Sobór Laterański III (1179) nakładał ekskomunikę na katarów i pozwalał karać ich konfiskatą dóbr. W bulli papieskiej Lucjusza III o zwalczaniu herezji - Ad abolendam diversarum haeresium pravitatem nie ma nic o karze śmierci, czy dolegliwościach
fizycznych).

Papież Innocenty III powierza św. Dominikowi / założycielowi zakonu/ głoszenie Ewangelii w rejonach katarskich. Natomiast król Piotr II z Aragonii zagroził heretykom spaleniem /1197/; podobne ustawodawstwo wprowadzili władcy w Hiszpanii, Szwabii, Saksonii, Francji.

Cesarz Fryderyk II wprowadził karę spalenia na stosie dla „heretyków zatwardziałych i recydywistów” /1224/.

Początkowo celem zmagań z kacerzami było tylko wytępienie herezji. Wkrótce jednak wzięła górę rywalizacja możnych rodów, spory dynastyczne i zachłanność, ponieważ w 1215r synod w Montpellier ogłosił, że zwycięzca zostaje władcą zdobytych ziem. Dlatego Papież Innocenty III odmówił zatwierdzenia tego postanowienia.

Papież Grzegorz IX postanowił nadać walce z herezją wymiar ogólnokościelny. Śledztwo, proces i wyrok w sprawach herezji podlegają wyłącznie kompetencji władz kościelnych. Ustanowiono /1231/ specjalnych pełnomocników dla
okolic szczególnie zagrożonych herezją. Zakonowi dominikanów została nadana jurysdykcja w tych sprawach /1233/.

Ponieważ nie wszyscy inkwizytorzy stanęli na wysokości zadania i wywoływali konflikty z miejscowymi biskupami czy nawet rozruchy (np. Papież musiał aresztować Roberta le Bougre za okrucieństwo), Innocenty IV udzielił prawa mianowania inkwizytorów prowincjałom dominikanów za zgodą biskupa miejsca. Złagodzono procedurę sądową /1243/, ograniczając możliwość niesprawiedliwych, wynikających często z osobistej zemsty (znamy, znamy...) oskarżeń. „Papież Klemens V ( Francuz. Pierwszy Papież „Awinioński”. Uległy wykonawca woli króla Filipa Pięknego – np. kasata Templariuszy) pozwolił na poddanie torturom za zgodą biskupa i kolegium boni viri tylko jeden raz i nie dłużej niż pół godziny ( w praktyce te ograniczenia nie miały większego znaczenia)”. W 1542 Papież Paweł III zreorganizował pracę inkwizycji: o czystość wiary miał dbać centralny urząd w Watykanie składający się z sześciu kardynałów, nazwany później Świętym Oficjum, a po kilku zmianach zastąpiony po Vaticanum II kongregacją Nauki i Wiary, której zadania na nowo określił Jan Paweł II w konstytucji Pastor Bonus. Ostatnie egzekucje heretyków i czarownic: 1635 – Francja; 1775 – Niemcy; 1781 –Hiszpania.

Opis prób demontażu chrześcijaństwa oraz sposobów obrony, ich wielorakość i rozwój w czasie i miejscach znacznie przekracza zamysł tego tekstu. Dlatego zainteresowanych należy odesłać do wszechstronnej lektury – nie tylko uwzględniającej antychrześcijański, a szczególnie antykatolicki zamiar – w tym zwielokrotniające, w stosunku do faktów, liczbę ofiar walki z herezją i okultyzmem, idące raczej w tysiące (licząc od 1017r. do 1781r., licząc masowe ofiary wśród katarów i waldensów, dołączając Amerykę hiszpańską, oskarżenia o czary – tu przodowali zdecydowanie protestanci ) a nie w miliony – jak w zapale oskarżycielskim formułują to różni „demaskatorzy” - jakby biorąc te liczby z faktów mordów na milionach chrześcijan ( w tym w XIX i XX wieku „postępu” ok. 60 mln).

Trzeba przyznać jednak, iż mimo że tortury i zadawanie śmierci były w rękach świeckich, mimo, że Kościół katolicki w trakcie funkcjonowania inkwizycji ustalał różne procedury, mające przywołać heretyków do opamiętania oraz przeciwdziałać pochopnym wyrokom, od pewnego momentu nawet niektórzy Papieże przystawali – w stosunku do recydywistów – na karę śmierci. I mimo, że chodziło o dobro wspólne, a metody stosowane w tamtych czasach powszechne, trudno z dzisiejszych pozycji uznać, że wszystkie metody są godne chrześcijanina. Ludzie kościoła również czasami chadzają po manowcach.

Tak to już jest na tym padole – ciągła walka o sens naszego chrześcijaństwa w praktyce. Tyle tylko, że nie można mierzyć wszystkiego infantylnym wzorcem „rajskiego ogrodu”, tu i teraz tworzonego przez zastępy nadludzi. To groźne oczekiwanie. A jeżeli nie jest hamowane przez naukę zawartą w Ewangelii, przeradza się w zbrodnicze praktyki, niosące zagładę wielu, wielu, milionom.

Wystarczy jeszcze raz przypomnieć nowożytne „idealizowania”: Rewolucję Francuską, rządy masonów w Meksyku i tzw. lewicy w Hiszpanii, efekty komunistycznej Rewolucji Październikowej i władanie lewactwa w wielkiej części Azji i Europy. Ich wpływy po dzień dzisiejszy toczą ludzkie umysły, sumienia i dusze. Również w wydaniu „soft” tzw. poprawności politycznej, niszczącej prawdę, niekoniukturalnych jej poszukiwaczy. Odkorowującej miliony i miliardy ludzi. Przystosowującej ich do roli mechanicznych elementów globalnej machiny, uruchomianej przez „ukryte centra antyewangelizacji” – jak ostrzegał Karol Wojtyła - Jan Paweł II.

A co do „niedopuszczania przez Watykan w XXI wieku nikogo do archiwów dotyczących inkwizycji” – wystarczy wziąć do ręki chociażby popularną książkę Marii L. Ambrosini – „Tajne archiwa Watykanu”, czy wejść na właściwe strony internetowe. Ale co wtedy z powielaniem postępowych doniesień?...

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8756-krzysztof-nagrodzki--inkwizytorzy-z-lewych-szlakow (od 7.11.15)
http://wpolityce.pl/polityka/271091-inkwizytorzy-z-lewych-szlakow (8.11.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2642-krzysztof-nagrodzki-inkwizytorzy-z-lewych-szlakow (8.11.15)


Kolejna - IX konferencja cyklu „Dziennikarz – między prawdą kłamstwem” za nami.

Istotę spotkania miał określić tytuł tegorocznej edycji: „Kościół w przestrzeni publicznej”.  A swoisty kondensat nadziei zawarłem w zapowiedzi sympozjum w Niedzieli z 18.10. br, zatem ten tekst niechaj będzie jedynie dopowiedzeniem. Samodzielną ocenę jakości naszych propozycji można uzyskać, po zapoznaniu się z ich zapisem na naszym portalu: www.katolickie.media.pl  Tegoroczne wystąpienia są już sukcesywnie wstawiane - zapraszamy. Całość, z obrazem, będzie dostępna około połowy listopada. Być może nasi niektórzy Patroni medialni będą chcieli i mogli włączyć się do owego siewu – ale to już leży poza naszymi decyzjami.
*
Wykłady prof. prof. ks. Mariana Dudy, Mieczysława Ryby, Jana Żaryna i ks. Pawła Bortkiewicza, głos ks. prof. Marka Łuczaka, a następnie dyskusja panelowa red. red. Tomasza Bieszczada (prowadzącego panel), Zygmunta Chabowskiego, Artura Dmochowskiego, Krzysztofa Skowrońskiego, Arkadiusza Stelmacha, ks. Henryka Zielińskiego, stworzyły przestrzeń refleksji na różnym poziomie penetracji rzeczywistości oraz dały asumpt do przemyśleń własnych postaw oraz realizacji obowiązków chrześcijanina, katolika, Polaka. Zobowiązaniach wynikających z - dobrowolnie przecie przyjętej - deklaracji wiary. I wierności jej - w myśli, mowie i uczynku. Poprzez dobrze ukształtowane sumienie. I wolę…
*
„Kościół w przestrzeni publicznej” …


Istota istnienia naszego Kościoła - to obowiązek przekazywania Dobrej Nowiny. To stałe wypatrywanie znaków czasu, aby Wiara, wiedza i Tradycja mogły dotrzeć do jak najliczniejszej rzeszy potrzebujących, by nie odbijały się od muru obojętności niesłyszących, niewidzących, niepotrzebujących. Jednak również rozwaga, żeby zbyt spieszne, niedokładne rozpoznanie, nieroztropne adoptowanie sygnałów teraźniejszości nie zmąciły obrazu Wieczności i przygotowań - tu i teraz - do jej osiągnięcia

Nasze doroczne spotkania, organizowane przez oddział łódzki Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, wynikają z obowiązku włączenia się w siew prawdy, również w pokazywanie tych fundamentalnych zagrożeń i tych najważniejszych kierunków, którymi powinniśmy się kierować w życiu, nie tylko jako katolicy, ale jako ludzie. Dlatego chcemy przypominać podstawowe definicje człowieczeństwa. Żebyśmy się nie zagubili w gąszczu dźwięków i obrazów, które bardzo często mają moc uwodzicielską i hipnotyzującą. Żebyśmy nie stali się bezbronnymi i biednymi lemingami, którzy są pochłaniani i wabieni również ( a może szczególnie) przez ogrom szeroko rozumianych propozycji medialnych.

Krzysztof Nagrodzki


KOŚCIÓŁ W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ
 
Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy w Łodzi zorganizowało 24 października br. konferencję pt. „Kościół w przestrzeni publicznej”. Podczas wykładów i paneli dyskusyjnych poruszone zostały ważne społecznie tematy i bieżące problemy dotyczące ojczyzny i Kościoła
W przestrzeń refleksji na różnym poziomie analizy rzeczywistości wprowadziły wykłady ks. prof. Pawła Bortkiewicza, prof. Mieczysława Ryby, prof. Jana Żaryna, ks. prof. Mariana Dudy oraz głos ks. Marka Łuczaka, a także dyskusja panelowa red. Tomasza Bieszczada (prowadzącego panel), red. Zygmunta Chabowskiego, red. Artura Dmochowskiego, red. Krzysztofa Skowrońskiego, red. Arkadiusza Stelmacha i ks. red. Henryka Zielińskiego. Jak co roku w konferencji uczestniczył bp Adam Lepa, znawca mediów, który powiedział, że katolicy mają prawo do publicznych wypowiedzi, a Kościół – do działalności publicznej.
Istotą istnienia naszego Kościoła jest obowiązek przekazywania Dobrej Nowiny. To stałe wypatrywanie znaków czasu, aby wiara, wiedza i Tradycja mogły dotrzeć do jak najliczniejszej rzeszy potrzebujących, by nie odbijały się od muru obojętności niesłyszących, niewidzących, niepotrzebujących. To jednak również rozwaga, żeby zbyt spieszne, niedokładne rozpoznanie, nieroztropne przyjmowanie sygnałów teraźniejszości nie zmąciło obrazu wieczności i przygotowań – tu i teraz – do jej osiągnięcia.
Nasze doroczne spotkania, organizowane przez łódzki oddział Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, wynikają z obowiązku włączenia się w siew prawdy, również w pokazywanie fundamentalnych zagrożeń i najważniejszych kierunków, których powinniśmy się trzymać w życiu nie tylko jako katolicy, ale też jako ludzie. Dlatego chcemy przypominać podstawowe definicje człowieczeństwa. Żebyśmy się nie pogubili w gąszczu dźwięków i obrazów, które bardzo często mają moc uwodzicielską i hipnotyzującą. Żebyśmy nie stali się bezbronnymi i biednymi lemingami, które są pochłaniane i wabione również (a może szczególnie) przez ogrom szeroko rozumianych propozycji medialnych.
Krzysztof Nagrodzki
Niedziela Ogólnopolska 46/2015 , str. 42

Publ. http://www.niedziela.pl/artykul/121509/nd/Kosciol-w-przestrzeni-publicznej 2015-11-09 12:16 oraz w wydaniu gazetowym. (Samowolnie nieco ,,opracowana” przez redakcję.)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Aktyw uproszczony.

Cieszę się droga Koleżanko ze spotkania po latach. No i z tej żwawej wymiany informacji, dowodzącej, iż demencja nie jest (jeszcze J ) naszym wyraźnym udziałem. Raduje również, że potrafimy różnić się, prowadząc konfrontacje merytoryczne a nie tylko emocjonalne –jak to często bywa na lewiźnie i w pewnym stadium zlemingowania.
 
Mimo katolickiego startu, musieliśmy jednak zapisać „protokół rozbieżności”. Twierdzisz, iż ze zlewaczonych osobników, nie da się już wykrzesać samodzielności intelektualnej i wolności ducha w oglądzie rzeczywistości, świata, a i dookolnego podwórka, ponieważ jest to stan patologicznie nieodwracalny i szkoda tracić czas na beznadziejne próby uleczenia.

Wybieram inną opcję, chociaż z praktyki wiem jak trudna jest operacja, kiedy długo dewastowana była wyobraźnia, umiejętność samodzielnego myślenia, degenerowana wola – podstawowe atrybuty homo sapiens. Wybieram, ponieważ wierzę, że jednak dewastacja nie musi być nieodwracalna, śmiertelna. A przynajmniej nie totalna.

- Na czym opieram tą ufność? Na indywidualnych (b. rzadkich – fakt) doświadczeniach z przeszłości, ale i na obserwacji zmian poglądów i opcji politycznej niektórych osób publicznych.

Twierdzisz, że to tylko koniunkturalizm czującego gdzie miska leminga. W niektórych (wielu?) przypadkach, zapewne tak. Ale dlaczego mamy wrzucać do jednego worka totalnie i na zawsze? Są tu ludzie, którzy przyznają się otwarcie do chrześcijaństwa, do przynależności do Kościoła katolickiego i nie wszystkich udziałem były pokraczne autodemaskacje. Nie wszyscy gromko głosili, iż wiarę ( i czyny z niej wynikające) zostawiają za progiem parlamentu, siedziby Rady Ministrów bądź Pałacu Namiestnikowskiego. Nie jednomyślnie brnęli uporczywie - i publicznie - w grzech. Byliby aż tak przebiegle zakamuflowanymi agentami?... Czyimi?...

Pozostaje jeszcze pytanie o alibi płynące z niewiedzy.

W czasach powszechnego i łatwego dostępu do informacji, trudno – to prawda - uciec od zarzutu infantylizmu, zakrywania oczu, oraz używania mnogość zdań ( i strojonych min), w potoczystym słowotoku na dowolny temat, aby ukryć – nazwijmy łagodnie – uproszczoną wiedzę; aby nie dostrzec odpowiedzi na kluczowe pytanie o Sens. I o nas samych w tym Sensie. Bądź bezsensie.

Łatwo to zweryfikować, kiedy np. do dyskusji publicznej, zaproszeni zostają ludzie merytorycznie i emocjonalnie przygotowani do starcia z aktywem tzw. lewicy czy lewactwa - jak było to chociażby w jednym z programów Tomasza Lisa z udziałem młodych narodowców. (  http://wpolityce.pl/polityka/271337-narodowcy-u-lisa-miazdza-mentorow-lewicy-nowozytna-europa-zostala-zbudowana-przez-panstwa-narodowe-wideo  )

Nie, nie zabrnąłem w sprzeczność. Zważ, że jednak w sytuacjach trudnych, granicznych, czy na progu życia, bywa, iż wzmaga się pamięć o pryncypiach i odradza wola - casus z gen. Jaruzelskim.

Mówisz, że nie wiadomo czy to było szczere, zatem czy prawdziwe?…
Nikt z nas tego nie rozstrzygnie. To poza naszą, nawet najstaranniejszą analizą. Mogę tylko mniemać, iż jednak o wiele solidniejszą gwarancję dają wcześniejsze – w myśli, mowie i uczynku - powroty „synów i cór marnotrawnych”.

Myślę również, że sygnały narastającego starcia cywilizacji, niejako przymuszają do weryfikacji głębszej niźli chwilowe kamuflaże i schematyczne emocjonalne gesty.
Chcę w to wierzyć, ponieważ idzie o życie. Nie tylko tu i teraz…

Publ. http://www.katolickie.me+dia.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8787-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-aktyw-uproszczony (od 15.11.15)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/271840-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-aktyw-uproszczony (od 16.11.15)
http://www.polskaprasa.pl/1929540-Z-listow-do-przyjaciol-I-znajomych-Aktyw-uproszczony.html (od 16.11.15)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Natchnienia aktywu

Rozumiem Twój ból/bul/bul po wyborach. Nie wasz prezydent, nie wasz sejm, nie wasz senat, nie wasz rząd, nie wasz folwark. I te szybkie zmiany w układzie. Jak tu żyć !?!

Spoko Kolego. Nikt nie będzie walił świtaniem do Twoich drzwi, ponieważ za miłość w dodatku platoniczną, prawica nikogo nie gnębi. No, może odejmie nieco rozkoszy z oglądania czy wysłuchiwania postępowego ble-ble aktywu natchnionego (czy stymulowanego ) przez wadzę postępu. Postępu postępującego ku…
- No właśnie ku czemu?...
- Ale to zostawmy na później.

Tymczasem powiedz, czy ten lament wszelakiego zlewaczenia (nie mylić z lewicą typu przedwojennego PPS), nie jest jakby wzięty od Kalego z „W pustyni i w puszczy” ?  ( Chyba pamiętasz książkę naszego noblisty Henryka Sienkiewicza?) Wcześniej mieli opozycję w …powiedzmy – niedoważaniu; oraz tamże przyzwoitość i lojalność wobec szarego ludu miast i wsi. A teraz horror - bo rozliczenie wszelkich szalbierstw może ukazać jak i za ile urządzano Polaków. I państwo.
Straszno i smutno.

- No bo jakże tak ?!
- Jakieś rozliczenia?…   
Wiadomo wszak – wykładałeś mi bezpruderyjne kanony władania, iż: „każda policja bije a każda władza kradnie.” Więc o co ten krzyk!? Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt czy nawet set miliardów w te czy we wte – w końcu produkt narodowy brutto wynika z przepływów, nie? A lud ma chłonąć z przekaziorów jak mu dobrze.

Jeno jakby przespaliśwa wiedzę, iż już nie ma monopolu medialnego i ludzie nie kupują byle potoczystości, ponieważ mogą je weryfikować również w doniesieniach alternatywnych. Jest – o zgrozo! - Telewizja Trwam i Radio Maryja, jest tv Republika, są wSieci, Do Rzeczy, Niedziela, Idziemy, Gość Niedzielny, Gazeta Polska tygodnik i Codzienna – aby wymienić kilka. No i coraz bardziej popularny Internet, wykorzystywany szczególnie przez młodych; w dodatku niemających zesklerowaciałej pamięci.  

No i co teraz będzie, kiedy dodatkowo naprawdę odpartyjni się, upubliczni i przyzwyczai TVP do rzetelnego podawania INFORMACJI, a nie biuletynów pod…powiedzmy - trynd…
Co to będzie, jeżeli i inni nosiciele informacji będą uważnie pilnowani, aby nie słali fałszywek i judzenia?...
Co będzie, kiedy zasady cywilizacji łacińskiej będą konsekwentnie, z determinacją, wdrażane do naszego życia?...

Obawiam się, iż agenci lewizny zaczną kąsać ze strachu przed koniecznością wejścia w nowy świat. Świat sensu, prawdy, sprawiedliwości i prawa równego dla wszystkich. Rzeczywistości w której większość ludzi – „my naród” -  nie kupi już byle czego, ktokolwiek byłby oferentem, choćby nadal pakowanego w brzęczący słowotok. Szczególnie przez tuby postępu z przykręconym złotodajnym kurkiem.

Zacznie się – już się zaczęło- podkręcanie atmosfery:
- Nie można oddać Polski w jedne ręce! Ogłosił Grzegorz Schetyna, którego ugrupowanie zarządzało wespół – zespół nieszczęsną Rzeczpospolitą latami.
- Czy to konstruowanie alibi dla jakichś akcji?...
- Z jakichś kolejnych czarnych natchnień wynikających?....    

Ta nerwówka w szeregach przegranych, te podejrzenia iż każdy myśli tylko kategoriami rwania sukna ku sobie (to z „Potopu”), wskazuje na jakąś pomroczność. Również w duszach.
Zatem więcej światła !

Publ.:
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8810-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-natchnienia-aktywu (od 21.11.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2654-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-natchnienia-aktywu (od 21.11.15)
http://wpolityce.pl/polityka/272635-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-natchnienia-aktywu (od 21.11.15)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Histerie Jasnogrodu

>>Spoko Kolego. Nikt nie będzie walił świtaniem do Twoich drzwi, ponieważ za miłość w dodatku platoniczną, prawica nikogo nie gnębi. No, może odejmie nieco rozkoszy z oglądania czy wysłuchiwania postępowego ble-ble aktywu natchnionego (czy stymulowanego ) przez wadzę postępu. <<
 
Tak Ci napisałem w poprzednim liście, aby ukoić drżączkę. Indywidualną. Aliści okazuje się, że ów stan paniki przybiera w kołach postępu oraz zaprzyjaźnionych mediach publiczny wymiar, z symptomami drżączki grupowej. (Nawet jeżeli uznamy to za zwyczajną w pewnych cywilizacjach grę, zwaną czemuś polityczną.) I Ty jakbyś nadal demonstrował - co prawda już lekkie, przyznaję – ale jednak symptomy owej przypadłości. Miejmy nadzieję, że mądrość etapu da Ci przyzwolenie na inny ogląd...
***
- „Gangsterka !!! ” - ostrzega łamiącym się głosem strażniczka swobody pani Kopacz; być może już świadoma marginalizowania przez towarzyszy i finału powierzonej roli.  „Czarna noc polskiej demokracji !!!” - to o braku spolegliwości dla wszystkich chwytów obecnego Trybunału Konstytucyjnego - ostoi wolności dla…powiedzmy… słusznych… interpretacji. Dzieł wspieranych w rozgrzanych mediach postępu przez interpretatorów, wśród których jakoś nie dosłyszałem (osłabiony słuch?...) np. głosu konstytucjonalistki prof. Krystyny Pawłowicz, czy innych biegłych, mających – o zgrozo! - odmienne zdanie.
No i to dynamiczne głosowanie nogami, tudzież nademocjonalnością mikrofonową w sejmowych kuluarach, jako demonstracja wolności, wobec zamachowców z PiS et consortes.
Wyszło, co wyszło - PO musi teraz być adwokato-oskarżycielem własnych zamachnięć. Wszak zapisane zostały wcześniejsze czyny i …głosowania.
*
Dlaczego to co powinno być normalne w demokracji, wzbudza histerię? Czy tylko chodzi o możliwy brak dostępu do maszynki kręcenia lodów?...

- Normalna gra polityczna – twierdzisz.
- Gra w co i dla kogo? Dla Polski i jej obywateli – w tym Polaków?...

- Czyżbyś nie pamiętał, kiedy byliśmy świadkami i uczestnikami podobnych procesów czy ekscesów?...
- Czy nie widzisz, że to jakby jakaś próba powtórki tworzenia klimatu z czasu prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego?...
- Co to za sygnały?...
- Do kogo wysyłane i do czego prowadzące?...
- Co może podpowiadać wyobraźnia?...ę za „dozgonną” wiernością socjalizmowi i towarzyszom ze Wschodu. Później brali kasę i kapitalizm w swoje służbowe ręce. Dzisiaj posługują Unii Europejskiej.
- Wiernie?...
- Ejże, nie dałbym złamanego grosza. Jeżeli będzie interes do zrobienia, to napiszą podanie gdzie trzeba. (Czy do najbliższego imama też?...)
- Ot, ślizgawki pragmatyzmu.
*
Lewactwo – wyjaśniałem Ci to już nie raz - to nie przynależność partyjna. To stan umysłu i – bardziej – ducha. (Czy np. ktoś niezlewaczony wystawiałby pornosztuki?) Zatem w tym właśnie duchu powtarzam pytanie: Kto (co) stymuluje histerie? Czy tylko Komitet Obrony Kasy?... Zastanów się i Ty. Mimo wieku. A może właśnie dlatego, że musimy mieć już inne priorytety…
***
A przy okazji: Zapraszam do odwiedzania naszego portalu www.katolickie.media.pl, a tam m.in. do zapoznania się z materiałami – w tym – z nagraniami konferencji, które od dziewięciu już lat organizuje Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy.
Dla odlemingizowywania.
Dla pożytku wspólnego.
Od ludzi dobrej woli zależy co z tego ziarna wyrośnie.
Zapraszam zatem.
I powiedz swoim.
Może się jednak przyda…

Adres szczegółowy:
http://www.katolickie.media.pl/ogolnopolskie-konferencje-ksd/ix-ogolnolopolska-konferencja-ksd/materiay-video-z-ix-konferencji-ksdgo

Publ: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8857-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-histerie-jasnogrodu (od 28.11.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2658-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-histerie-jasnogrodu (od 29.11.15)
http://wpolityce.pl/polityka/273472-dlaczego-to-co-powinno-byc-normalne-w-demokracji-wzbudza-histerie-czy-chodzi-o-brak-dostepu-do-maszynki-krecenia-lodow (od 29.11.15)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Wzwody aktywu

Wszystko w normie. Wcale nie trzeba było być prorokiem – nawet mniejszym. ONI są po prostu przeraźliwie i boleśnie przewidywalni. Niestety, kasa i - być może - inne uwarunkowania tak uzależniają, iż traci się wolność. I poczucie przyzwoitości. Stąd te histerie „aktywu”, te manewry udające prawo, te karykaturalne okrzyki – oskarżenia o bolszewizm czy komunizm z ust duchowych (a i nie tylko) spadkobierców tamtych czasów, tamtych idei, tamtych funkcjonariuszy, tamtych łask. Stąd zapewne nademocjonalność (autentyczna, bądź udawana), aby animować aktyw do walki z nowym parlamentem i rządem o narzędzia ochrony sutej omasty.
 
Miejmy nadzieję, że: Daremne żale/ Próżny trud/ I na nic złorzeczenia/
Tej woli ludu/ Żaden wzwód akcji aktywu/ Już nie zmieni!
Ale próby sięgające dalej i dalej, będą czynione. To oczywiste w naszej poskręcanej przez przeszłość rzeczywistości. Przez czas zwanym naiwnie (czy nadziejnie) „minionym”. Pisałem o tym niedawno do innego znajomego. Lewizna /nie lewica/ mentalna wżarła się tak głęboko w przymus obrony „wadzy raz zdobytej, iż nie cofa się przed żadną niekonsekwencją, manipulacją. I śmiesznością.
To pół biedy. Chociaż żal– w końcu są naszymi bliźnimi.
Gorzej, kiedy zapowiadane demonstracje – początkowo legalne– zechcą przemianować w „Action directe”, jak to w zwyczaju wszelkich (również mentalnych) potomków wdrażaczy „dyktatury proletariatu”, zmienianej teraz na „dyktaturę kasy”. Oraz w wolność dla wszelkiej obsceny, mającej rozwalać cywilizację łacińską. To „klasyczna” metoda. Stosowana od wieków.    
- Przesadzam? No to zwróć uwagę na reprezentatywnych głosicieli tych postępowych tryndów. Gotowych do usług na każdym etapie wyścigu wynaturzeń, dewiacji. I do stosowania demagogii.  
Charakterystyczny dla postępowej myśli milioner Ryszard Petru się budzi i jest - chociaż na to zupełnie nie wygląda - przerażony. Tak twierdzi: „Społeczeństwo się budzi i jest przerażone”.

A „przerażenie” może usprawiedliwiać różne reakcję…Szczególnie przegranych. Również z PO. Wymachujących Konstytucją.

Prof. Mariusz Orion – Jędrysek ocenił to tak:

WŁADZA: TRYBUNAŁ POKONSTYTUCYJNY

Gdy Kali ukraść krowa
- krok konstytucyjny,
Gdy zabrać mu tę krowę
- to zamach partyjny.

(NDz 4.12.15)

Okazuje się, że nie tylko do mnie przyszła ta refleksja. Oczywista zresztą.
***
Ani Ty ani ja nie jesteśmy fachowcami od prawa. Szczególnie „interpretacyjnego”. Tu potrzeba wyjątkowych…hmm…znawców... Zatem możemy jedynie wysłuchać zróżnicowanych opinii, analiz, oraz starać się uporządkować je w pewnym logicznym porządku. Z właściwą hierarchią pryncypiów.
Na co zresztą zwrócił uwagę znany żołnierz boju o naprawę Rzeczpospolitej - Kornel Morawiecki.
Inaczej musielibyśmy dojść do końcowego wniosku (to tylko ciąg teoretyczny), iż – np. - niejaki tow. Adolf Hitler i kamraci z NSDAP, albo tow. Włodzimierz Lenin i Józef Wissarionowicz Stalin z WKP(b) byli w całkowitym porządku prawnym przejmując, a następnie stosując dyktatorską władzę.
Z wiadomymi skutkami. Do dzisiaj.

Publ.: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8889-krzysztof-nagrodzki--z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wzwody-aktywu- (od 5.12.15)                                                                                                                           http://wpolityce.pl/polityka/274186-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wzwody-aktywu (od 6.12.15)

http://wirtualnapolonia.com/2015/12/06/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-wzwody-aktywu/ (od 6.12.15)
 

Z listów do przyjaciół. I znajomych. Światek półświatka

Przy stanach świadomości w których uznaje się półświatek, a może nawet ćwierćświat, za nadświat, nie musi zaskakiwać sięganie po dopalacze zagranicznych wytwórni. Ongiś podania o specyfiki przeciwko krnąbrnemu narodowi w którego zbiorowej pamięci nie zaginęła ani Wiara ani Ojczyzna, słano a to do Petersburga, a to Berlina, a to Wiednia; dzisiaj daje się rozdzielnik również do Brukseli. Oraz do bratnich, zaprzyjaźnionych ideowo (czy nawet rodzinnie) redakcji: bliskich - za Odrą, nad Sekwana, Tybrem czy dalszych - za Atlantykiem. Nawet wykorzystując żony. (Czy to nie podpada pod molestowanie !? J )

- Cóż, każdy orze jak może, aby nie wyschło na lewym ugorze. Wbrew polskiej racji, wbrew cywilizacyjnym kanonom, a nawet wbrew sensowi. I estetyce.

No dobrze, nie będę męczył Cię dalej ogólnikami, które można nazwać syntezą erupcji lęków i zadań zleconych tych, którzy niosą zobowiązania wszelkiej lewizny, iż wadzy i kasy raz zdobytej – nie oddaje się! O zasadzie Kalego - podstawowej racji stanu ( czy zawodu) rwaczy już wcześniej pisałem – a to przypomnienie rozpowszechniło się już w tzw. przestrzeni publicznej. I dobrze.

Dzisiaj chcę ponownie postraszyć Cię – skoro tak trudno o logiczną i etyczna weryfikację dynamiki wydarzeń – czymś innym: Perspektywą. I zaapelować o wyciśniecie samodzielności z wrodzonej, a nawet – przyznaję - błyskotliwej, bywa, inteligencji. Wszak to co można uznać za naturalne progi, a nawet bariery, w ocenach rzeczywistości w odniesieniu do dzieci i młodzieży, trudno akceptować u …powiedzmy… starszaków.

Wiem – to kwestia dostępu (łatwego już) do informacji, sprawa środowiska, no i predyspozycji. Zatem zechciej wskazać, co uniemożliwia Twój i Tobie podobnych rozwój wiedzy o człowieku i jego roli na Ziemi? - Wszak z tego wynika cała reszta.

Nie, nie – nie chodzi mi o decyzje „taktyczne”. Dobre czy złe, w dobrej bądź złej wierze podejmowane. To bieżączka. Wyjaśnij mi jak najprościej, bez wywijasów i słowotoczności quasi naukowej, co powoduje, iż nie weryfikuje się tych - najbardziej podstawowych, fundamentalnych - pytań o to skąd i kim jestem? Dokąd i jaką drogą dążę? Jakie drogowskazy wskazują cel?…

Nie potrafisz?...  Nie chcesz?... Wolisz ukrywać swój…nie wiem – chyba lęk?.. sloganami kopiowanymi z mediów jednej strony?
I tego właśnie nie potrafię pojąć. Nie rozumiem, skąd bierze się ta jednostronność, ba! - zgoda na nią?

Stąd właśnie argumentacja dusząca Twój intelekt, przywołująca li tylko opinie, sądy, wyroki gremiów, ukształtowanych przez dzieci czeladników murujących gmach bezbożnego, symulowanego „postępu” w czasach zwanych, fałszywie, minionymi.

I to Kolego jest najsmutniejsze – to Twoje „niepotrafienie”. Ta bezradność w próbach uruchomienia dyskusji na argumenty, to uciekanie w slogany, w końcu – to nowa jakość – w inwektywy. Jeszcze stosunkowo soft. Jeszcze…
*
Co mogłem – zrobiłem. Widać, nie dostaje mi umiejętności, dla pokonania barier. Ale – przyznasz – starałem się. Życzę Ci dobrze.
***
Ponieważ jesteś człowiekiem bieżączki, zatem na pożegnanie dwa fakty z ostatnich dni, wskazujących jaką wiedzę możesz czerpać ze swoich mediów.
- Pikietujący pod siedziba Trybunału KOD-owcy, potraktowali dziennikarza Radia WNET torbą po głowie. Jakoś bez gromkości w mediach postępu…
- Uczestnicy Marszu Pamięci 10 bm. nie mieli estymy dla wchodzącego w środek tłumu redaktora z TVP (nie pochwalam tego, organizatorzy też), i to natychmiast rozpaliło doniesienia straszaków wolności.

To a propos fragmentu naszej długiej rozmowy o źródłach informacji. O ich jakości. O braku równoważenia. I skutkach. Szczególnie tych wynikających z tradycji. Lewizny.

Publ.: http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8921-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-wiatek-powiatka (od 12.12.15)
http://wpolityce.pl/polityka/274906-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-swiatek-polswiatka (od 13.12.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2664-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-swiatek-polswiatka (od 13.12.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/12/14/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-swiatek-polswiatka/ (od 14.12.15)


Z listów do przyjaciół. I znajomych. Fundacja im. Judasza Iskarioty

Nie, niekoniecznie trzeba upierać się przy nazwie. Może być: Zrzeszenie. Towarzystwo. Stowarzyszenie. Tak czy siak imię patrona musi być zachowane. To wypróbowany towarzysz. Chociaż nie do końca zahartowany. No, bo wziął i się targnął. Na siebie też. Trudno. Ludzka rzecz. Trzeba wyciągać właściwe wnioski. Przy szkoleniu i dokształtach. Sumienie i rozum nie mogą zamulać pryncypiów.  Tych taktycznych - w akcjach bezpośrednich: Kasa i media!
I strategicznych - kulturowych, cywilizacyjnych: Samodzielności w analizowaniu i syntetyzowaniu. Dochodzeniu do prawdziwego rodowodu człowieka. Oraz do konsekwencji z tego wynikających.  Nieuchronnych.
No i się dzieje.
*
Lewizna (niezależnie od oficjalnego szyldu) obrasta w tłuszczyki kapitału ocieplającego egoizmy, wyuzdania, odchylenia. Nawet zdrady. Aktyw popędliwych chuciaży, których intelekt zatrzymał się w… powiedzmy - dolnych partiach postur, ma dać złudzenie (czy alibi) działania dla dobra ludu. Pojęcia sprawdzonego do zlemingowania masy. Do „osobodniówek” niezbędnych do dostarczenia potrzebnych produktów owym przywódcom. I seksu bez granic – w tym płci (potem gatunku- wszak i takie głosy pojawiają się) - bez odpowiedzialności, bez zobowiązań, bez konsekwencji, bez estetyki (starsze aktywistki wiedzą o co chodzi…).

Jak myślisz - czy tylko z tej wciąż pałającej chuci, działają woźnice podjazdów obcych cywilizacji? Wszak nie tylko na „kierunku” sexu. Chociaż ten jest bardzo widoczny, a przynajmniej demonstrowany. Skąd to zaćmienie żądzą; a właściwie różnymi żądzami, demolującymi rozum i wolę?...

*
Tak czy inaczej do wieloletniego, historycznego spektaklu pt. „Dobro ludu!” niezbędna jest kasa. I media. I blokersi. Bo kto zorganizuje i opłaci? Kto rozpali emocje lemingów obrazkami kolejnych demonstracyjek i wrzawek? Kto wykrzyczy w Polskę ból kluczników, z lat demolowania domu? No i kto zablokuje brygady remontowe? - Boć z donosami do zagranicznych dworów nie ma problemu; aktualizowane są jeno wysokości i formy jurgieltu, tudzież wskazania płatnika.

*
I w tym kontekście spójrz na geszefty z pretekstem Trybunału i mecenasem Sorosem w tle. Oraz z zaświadczeniami o reputacji z właściwych sondaży…
Publ. http://wpolityce.pl/polityka/275756-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-fundacja-im-judasza-iskarioty (od 21.12.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/12/21/krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-fundacja-im-judasza-iskarioty/ (od 21.12.15)
http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8958-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjacio-i-znajomych-fundacja-im-judasza-iskarioty (od 21.12.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2679-krzysztof-nagrodzki-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-fundacja-im-judasza-iskarioty (od 8.01.16)


Lisie horyzonty

Pewne porzekadło mówi, że jeżeli kogoś Stwórca chce pokarać, odbiera mu rozum. Ponieważ wiemy, że Pan Bóg jest jednak pełen miłosierdzia, daje również szansę na odzyskanie równowagi. Zatem i zlewaczeni osobnicy mogą starać się o jej odzyskanie - psychiczne i intelektualne. Warunkiem jest jednak rzetelny rachunek sumienia i chęć poprawy.
Póki co, jednak jesteśmy świadkami dokumentowania pełnego pychy odejścia od realu w ocenie rzeczywistości a i samego siebie w niej; środowiskowego nadymania kompleksów.

- Dlaczego kompleksów?  

-Należałoby zapytać mądrych i doświadczonych psychologów, bądź innych specjalistów, czy prawdziwie (prawdziwie!) inteligentny człowiek, o autentycznych osiągnięciach i realnej samoocenie, mógłby zdobyć się na takie cóś (cytuję za GPC z 22.12.2015):
>>(Jarosław Kaczyński- przyp. red.) dowiaduje się oto, że kochają go wprawdzie ludzie biedniejsi i mniej wykształceni, ale naprawdę wykształcona Polska ma go w głębokim poważaniu. Szydzi z niego i kpi /na Temat.pl/<<  
Żal człowieka, żal takich ludzi, bo widać, że to nadęcie pychą – po śmieszność -nie ustaje, a pycha to…etc.
Luuuudzie! Trzeba pomóc jakoś Lisowi i lisowykształtnym – wszak to jednak stworzenia Boże. Mimo, że uwikłani w samowykształcenie… czy samouwielbienie?… Tak czy siak - uwikłani.
 A może wikłani?....

Mój skromniutki udział byłby taki:
Nadymaj się z rozwagą

aby Cię pycha nie uniosła                                                                            

i w górze nie zmieniła                  
w osła

PS. A ponieważ ten rejwach bierze się z histerii wokół wiadomego Trybunału, a masz zakazane posiadanie konstytucji (uchwalonej za Aleksandra Kwaśniewskiego zresztą - ale się narobiło, co?!), to do art. 188 dodam Ci kolejny artykuł - 197, który brzmi:
,,Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa,,.
No i co wam bidulki zostaje?
Łamanie własnej Konstytucji?!...

Publ. http://www.katolickie.media.pl/publikacje/publikacje-czlonkow-ol-ksd/8980-krzysztof-nagrodzki-lisie-horyzonty (od 28.12.15)
http://wirtualnapolonia.com/2015/12/30/krzysztof-nagrodzki-lisie-horyzonty/ (od 30.12.15)
http://www.ksd.media.pl/blog-kn/2672-krzysztof-nagrodzki-lisie-horyzonty (30.12.15)
https://polskobudzsie.wordpress.com/2015/12/30/krzysztof-nagrodzki-lisie-horyzonty/
 http://wpolityce.pl/media/276897-z-listow-do-przyjaciol-i-znajomych-lisie-horyzonty (od 2.01.16)