Postęp brzydko się chwyta

Brzydko czy brzytwy – to już drobiazg wobec dramatu zagubienia i tonięcia. Totalna autodemaskacja formacji (tzw. politycznej), która starała się o chadeckie barwy ochronne, nie może nie smucić. 
- Związki homo - czyli sodomicie (zob. skutki) i w konsekwencji karta LGTB
- Tzw. prawa kobiet – jako możliwość zabijanie ludzi poczętych)
- Powszechny handel w niedzielę
A przy tym zapewnienia, iż Kościół -Kościół, który naucza o niegodziwości i grozie skutków, nie jest…atakowany.

Zastanawiający, kuriozalny stan pojmowania rzeczywistości! ( A może postępowej projekcji…)
Tak niezwykły, iż nie może przywoływać zdumienio-pytania o stan świadomości a i dalej – o stan ducha. Przecież to wszystko stoi w jaskrawo jasnej sprzeczności z Pismem Świętym (np. Rdz. 19)  i nauczaniem Kościoła. Normalnego. Prostego. Bez żadnych dodatkowych przymiotników…

Zdumienio-pytanie przechodzi w smutek, kiedy uświadamiamy sobie, jakie konsekwencje czekają ludzi, ongiś bywa całkiem sensownych i przytomnych, których różne ułudy- w tym chwilowej „wadzy” - odebrały katolicką – a tutaj  i polską - tradycyjną przytomność. Tą fundamentalną, determinującą sens życia, a nie chwilowych rozbłysków w fajerwerkach salonów i postępowych mediów. Wszak to bliźni. Cóż, że zwiedzeni.
Miejmy nadzieje, że chwilowo…