Dzień chylił się ku końcowi. Zakończyła się również ostatnia ceremonia pogrzebowa na jednym z łódzkich cmentarzy. Zmierzający do bramy wyjściowej kapłan zrównał się z dwoma, prowadzącymi ożywioną rozmowę jegomościami. Jeden z nich, dostrzegłszy duchownego, zwrócił się zaczepnie: " To p a n już po robocie ?" Ten, przyjrzał się bacznie pytającemu i stwierdził bez wahania:
- Pan na pewno jest Świadkiem Jehowy!
- Taaak... A po czym to można poznać?
- Po rowerze. Padło poważne wyjaśnienie.
- A ja, a ja ? – proszę k s i ę d z a – zaczął dopytywać się drugi mężczyzna, również posiadacz roweru - czy ja też jestem Świadkiem?
-Nie, pan nie jest Świadkiem. Pan ma inny rower – z całą powagą zawyrokował ksiądz i z życzliwym uśmiechem opuścił osłupiałych rozmówców.
Publikacja: Niedziela nr 33 z 15 08 2004r. (Na podstawie opowiadania bp. Adama Lepy opisał Krzysztof Nagrodzki)