Akumulatory nieprzekraczania

Niedawno, w tym miejscu, demaskowaliśmy przekraczanie czerwonej linii antysemityzmu przez ministra sprawiedliwości Izraela. Czujność funkcjonariuszy strzegących granic wytyczanych przez postępowych pograniczników jest bez zarzutu. Np. Andrzej Szczypiorski starał się i starał, a i tak został rozpoznany jako „obłudny filosemita”(Abraham Brumberg, MIDRASZ 12/98 s.49). Przekraczający nie mają szans. Tedy sięgnijmy raczej do budujących przykładów i przybliżmy tych, którzy nie przekraczają.

To się liczy. Chociaż komentarze bywają różne. Ale czego to ludzie małej ufności w wybraństwo i przyszłość Nowej Ery – cokolwiek by ona nie znaczyła - nie wykraczą.

Ostatnio np. nie przekroczyło PRadio. 5 lipca przypomniano o ohydnym zdarzeniu sprzed wielu lat, zwanym poprawnie „pogromem kieleckim”, a dokonanym - jak powinno być wiadomym - przez „sfanatyzowany, antysemicki miejscowy motłoch”, kiedy towarzysze radzieccy i polscy utrwalali wypróbowanymi metodami władzę ludową. I czynili właśnie finezyjne wysiłki w stylu NKWD, aby odwrócić uwagę opinii światowej od świeżo sfałszowanego referendum w Polsce, oraz fatalnie rozwijającej się przed Trybunałem Norymberskim radzieckiej wersji niemieckiego sprawstwa Katynia. W I pr. PRadia wystąpił „świadek” tamtych wydarzeń, który krótko zapewnił, iż jest wstrząśnięty. Podobnie jak Prezydent Kielc wyrażający nadzieję, że teraz Żydzi znajdą w Kielcach swój dom. I to ma poprawną wagę! Odwrotnie niż wyniki śledztwa niepoprawnego Krzysztofa Kąkolewskiego, przedstawione w głośnej książce „Umarły cmentarz” (wyd. von borowiecky), a wskazujące na oczywiste komunistyczne sprawstwo.

Mijają lata, coś tam się ustala, a fama nadal głosi pogrom. Dziwnie uparta ta fama. Widać nadal ma zasilanie. Wciąż to samo?


Krzysztof Nagrodzki

Publikacja: N. Myśl Polska nr  31 z 1 08 2004r.