Reportaże z codzienności. Każdy sobie?

Utrwalone zostało przekonanie, że tzw. prawica to indywidualiści nie umiejący wznieść się ponad podziały; nie potrafiący diagnozować prowokowanych napięć. I zapobiegać im. Cecha ta, co prawda coraz wyraźniej ujawnia się również u tzw. lewicy, która do niedawna postrzegana była jako monolit, ale niewielka to pociecha, ponieważ chodzi tu o coś więcej niźli chwilowe przewagi, z których w sumie nic dobrego dla państwa i  narodu nie wynika. W zobowiązującym tytule „mąż stanu” mieści się również umiejętność realnej oceny sytuacji

– w tym, nie przekraczanie progu kompetencji, bywa, że i złożenia – kiedy trzeba - ambicji na ołtarzu dobra wspólnego... To trudne, jak uczy doświadczenie chociażby kilku ostatnich ważnych wyborów. I jak wykazują dokonywane manewry przed następnymi... Chociaż rysujące się inklinacje, dla stworzenia bloku narodowo – patriotycznego, wokół konsekwentnej Ligi Polskich Rodzin (pisaliśmy o tym w nr 11-12 z 18-25 11 2001r. N. Myśli Polskiej – „Przegrać aby wygrać?” i „Wygrać aby przegrać?” - nr 48 z 1 12 2002r.) mogą odwrócić apetyty i zagrożenia wynikające z obecnych sondaży. Stąd powinny wychodzić impulsy do zgodnych i konsekwentnych wystąpień ludzi autentycznie dążących do prawości, przeciw kolejnej mutacji wielkiej komuno - libertyńskiej globalnej rodziny. Również i tych, którzy potrafili rzetelnie odciąć się od powikłań w przeszłość. To bardzo trudne. Fakt.
                                                                  ***
Bywają jednak proste - wydawać by się mogło - wyzwania, których solidarne podjęcie, stawać się powinno naturalnym odruchem ludzi, deklarujących umiłowanie prawdy, otwartości, poszanowania wrażliwości innych.  
                                                                    *
Kiedy okrutna krzywda radykalnie negatywnej oceny dotyka montażystkę od genitaliów i innym instalatorów szpetoty „artystycznej” pod różnymi postaciami, kiedy utrudnia się zabijanie dzieci, deprawację, dewiację, kiedy gnębi się osobników z tzw. mniejszość przez ujawnianie płycizn intelektualnych, nademocjonalności i niekonsekwencji oraz - bywa - niecnych postępków, kiedy trzeba dać odpór niecnym knowaniom zaścianka z o. Rydzykiem na czele, kiedy trzeba zdemaskować „szowinizm, ksenofobie i antysemityzm” „w tym kraju bez Żydów”, kiedy trzeba zagłuszyć głosy nawołujące do otrzeźwienia i przytomnego rozważenia wielu spraw - przykładów znaleźć można wiele - wtedy, bez zbędnych wahań, czerwonawe i różowawe plutony postępu, niemal jednocześnie i jednogłośnie ujawniają, piętnują, trąbią z oburzenia, repetując broń do egzekucji nietolerancyjnego ciemnogrodu. Nawet socjaldemokratyczny marszałek Sejmu RP Marek Borowski obiecywał bronić do krwi ostatniej praw do genitalnych poszukiwań. W artystycznej formie, ma się rozumieć. A kółko szyderczych felietonistów, pod szyldem tygodnika Wprost i za pośrednictwem TV Polsat ogłaszało „narodowymi impotentami”, ludzi dokuczających jakże poczciwym aborterkom z Holandii. No, cóż - chłopcy narodowcy nie muszą się wstydzić – to widać po ich zdrowych rodzinach. Natomiast jałowe skiby orki zmian na lepsze, coraz wyraźniej dokumentują swoistą „impotencję intelektualną”, traktorzystów rewolucji kulturalnej. Czyżby Wprost i Polsatowi o to chodziło?...Byłby to zaiste tak niezwykle głęboki kamuflaż, że aż nie przekonywujący. Demaskowanie bzdur i fałszów nie musi być ukryte w piątym dnie.                                                                   
                                                                    *
W najnowszej wersji Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN, w haśle „antysemityzm” wskazuje się na Jedwabne, jako jego krańcowy - i jedyny! – przejaw (pisaliśmy już o tym). Zaalarmowane media i osobistości tzw. prawicy nie kwapią się do nagłośnienia skandalu. Pominięcie Treblinki, Sobiboru, Auschwitz-Birkenau – miejsc zagłady i kaźni tysięcy i milionów, przez Daniela Grinberga – autora hasła - nie wywołuje reakcji prawnej [O innych dokonaniach (tendencjach?) encyklopedystów z PWN, wspomina również we fragmentach swego artykułu „Powrót magii” o. Aleksander Posacki SJ w Naszym Dzienniku z 1 02 br.]. – Taktyka?... A Encyklopedia tymczasem rozsiada się na półkach bibliotek i biblioteczek w Polsce i zagranicą, niosąc tak haniebnie sprokurowaną wiadomość. Redaktor Naczelny potrafi zaś straszyć konsekwencjami, za posądzenie o kłamstwo oświęcimskie. Posądzenie?...                                                              
                                                                    *
Jak ważne jest dla pewnej obiektywizacji informacji i zapisania dla przyszłych również pokoleń dorobku myśli ich poprzedników, nikogo przekonywać – wydawać by się mogło - nie trzeba. I to niezależnie od opcji politycznej – przecież nikt nie chciałby zostać odnotowany w kronikach jako tępy barbarzyńca, nieświadom wagi kulturowego dziedzictwa. A jednak...

Co króluje na regałach Bibliotek Publicznych – utrzymywanych z budżetowych, czyli naszych pieniędzy – pisał niejednokrotnie znakomity znawca tematu prof. Zbigniew Żmigrodzki. Zresztą wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej biblioteki powiatowej, miejskiej, dzielnicowej czy rejonowej. Nawet tam, gdzie włada tzw. prawica. Trudno dostrzec tendencje do równoważenia ( chociażby równoważenia!) „postępowej” – liberalnej i libertyńskiej pisaniny, propozycjami autentycznie alternatywnymi, konserwatywnymi. A to, przy skromnych środkach bibliotecznych powinno być szczególna troską kierowników i dyrektorów placówek bądź, co bądź kulturalnych; mających jakieś obowiązki misji oświatowej. A jakąż może być propozycją misyjną, bezwolne i bezkrytyczne uleganie głosom domagającym się jeno ple-ple kolorowizny i „standardowo – postępowych” liberalnych propozycji?... To przecież samookaleczanie intelektualne. Porzućmy złudzenie, że jego skutki nie dosięgną nas wszystkich. Już dosięgają...  
                                                                     *
Przejdźmy na inny poziom postrzegania. Kiedy kołacze się o włączenie do odnotowań bibliograficznych pism alternatywnych dla zalewu liberalnych i libertyńskich tytułów, oraz o intensywne i kompetentne wypełnianie hasła „antypolonizm”  w opracowaniach bibliograficznych  P o l s k i e j   Biblioteki Narodowej, jakoś niewielu dziarskich ludzi można wskazać jako czynnych sprzymierzeńców, rozumiejących sens starań, dla jednej z podstawowych spraw w zakresie rejestrowania, klasyfikowania i udostępniania naszego piśmiennictwa. Przecież nie tylko na dzisiaj i jutro – jako się już rzekło. Od redaktorów po parlamentarzystów. Oto para łódzkich posłów związanych sprawiedliwym węzłem politycznym i małżeńskim, stwierdza: „zbyt mało dowodów”... Zbyt mało dowodów, że czegoś nie ma, kiedy nie ma... To, wzrusza... Oto Redaktorka Naczelna całkiem Naszego Dziennika, niosącego jakże poważne treści mimo szczupłości szpalt, zainteresowana przecież – wydawać by się mogło -wprowadzeniem swego tytułu, chociażby przez szacunek dla autorów o ważkich nazwiskach, po prostu milczy. Ze skromności i nieśmiałości przypuszczalnie. Pewien poseł z Komisji Kultury i Środków Przekazu nie chciał uwierzyć w tą nieśmiałość. Pewnie miał rację. Podobnie jak cała plejada innych, proszonych o zainteresowanie, członków Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Żadnego echa. Nawet kurtuazyjnej odpowiedzi. Również od Ministra Kultur, na skierowane publicznie pod jego adresem pytanie (O bibliografii raz jeszcze - Niedziela nr 23 z 8 06 2003r.) No, cóż - tyle spraw...   
                                                                   ***
Hucpa antypolska rozlewa się i meandruje różnymi nurtami. Jeden z głównych, to systematyczne działania wrogich nam ośrodków i środowisk, dla ukształtowania w świadomości różnych nacji, iż Polacy mają „wyssany antysemityzm z mlekiem matki”, chętnie kolaborują z najeźdźcami, są nieuporządkowani, tchórzliwi, zwarcholeni, ciemni, brudni, pełni nienawiści. Dlatego na tej ziemi mogły powstać m.in. „nazistowskie” czy „polskie” obozy koncentracyjne. A zatem, czyż nie były usprawiedliwione rozbiory? I czy nie są?..
                                                                   *
Niektórzy autorzy i wydawnictwa – w tym polskojęzyczne - ścigają w publikacjach uwłaczających godności wielu Polaków ich wydumane winy; fałszują historię Polski oraz obecną rzeczywistość. Określają prowokacyjnie jako „Język nienawiści” dowolnie wyrwane i zinterpretowane wypowiedzi osób i osobistości, często obdarzonych mandatem wysokiego zaufania społecznego.                                                                                                    *
Niemieccy badacze historii dawnej odkrywają, iż Kopernik był ich sztandarowym uczonym. Z kolei wiedza środowiska Eryki Steinbach sięga jedynie fragmentu II Wojny Światowej od roku 1945, kiedy to rozbestwieni alianci, przy kluczowym udziale Polaków, uczynili haniebną zbrodnię przeciw ludzkości, pozbawiając kilka milionów Niemców ich chudob. Skąd się wzięły te bestie, dlaczego pojawiły się ruiny setek miast i wsi na wschód od Odry i Nysy, po Bug i dalej, jakim to sposobem i skutkiem jakiej przyczyny pozbawiono dachu nad głową, majątku, zdrowia i życia miliony Polaków – nie wiadomo. Może się sami pozbawiali? Taki porywczy, słowiański, nieuporządkowany żywioł...

„Rozmamłany” – według badań zmodernizowanego „Dziś” socjaldemokraty Mieczysława F. Rakowskiego – „który trzeba wziąć za pysk”. Źle było „za sanacji” - bez KPP, zdemontowanej przez tow. Stalina. Fatalnie teraz – po opuszczeniu formalnym przez PZPR i jej ostatniego, choć pierwszego sekretarza... Czy dlatego, że do brania „za pysk” próbuje brać się ktoś inny?...
                                                                                                                                  *
Na próby szkalowania i fałszowania reagują elity i władze państwowe dotkniętych krajów (np. Austria „odebrała” Mozarta i Freuda, zawłaszczanych przez Niemców w tym samym trybie jak Kopernika). Alergicznie wręcz reagują Żydzi i Izrael na niezgodne z ich interesem (czy chociażby jego wyobrażeniem) sytuacje - jak chociażby niedawny głośne zajście w szwedzkiej galerii sztuki spowodowany przez reakcję ambasadora Izraela na „instalację” jego rodaka. Nasza socjeta, nasze „autorytety moralne” – również te, dziarsko donoszące gdzie się da na wydumaną polską ksenofobię, antysemityzm i zacofanie, nasze przedstawicielstwa MSZ i ich szefowie milczą skromnie i spolegliwie. I tu, i za granicą. Tacy wylęknieni?... Każdy ugrywa jakąś indywidualną czy „towarzyską” partyjkę „w tym kraju”, w którym coraz już mniej Polski? Ze wszystkimi konsekwencjami z tego wynikającymi?

A to przecież tylko proste wyzwania, które mogą przygotowywać grunt pod trudniejsze. Strach pomyśleć o tych innych - ekstremalnych. Chyba, że „polskie elity” pozbędą się cudzysłowia. I kunktatorstwa. Oby nie za późno...
   
Krzysztof Nagrodzki
   
Publikacja: N. Myśl Polska nr 10 z 7 marca 2004r.
   
   
   



3